Nie chcę wyjść na kogoś konserwatywnego lub wulgarnego, ale mówienie, że każdy jest w większym lub mniejszym stopniu biseksualistą jest śmieszne.
Zazwyczaj gdy ktoś nie zgadza się z tym stwierdzeniem jest atakowany w następujący sposób:
"Ha! Nie jesteś pewien swojej seksualności dlatego odrzucasz tę część siebie".
A to straszne bzdury. Jestem facetem i w żaden sposób inny mężczyzna mi się nie podoba. Nawet nie jestem w stanie sobie tego wyobrazić a moja seksualność ani drgnie (chyba, że się wycofuje) gdy pomyślę o innym mężczyźnie.
Kiedyś również rozmawiałem o tym z moją dziewczyną i miała podobne zdanie do mojego. Zdecydowanie odrzuciła myśl by jakakolwiek druga kobieta mogła jej się spodobać. Absolutnie nie była w stanie pojąć jak to mogłoby się zdarzyć.
Także stwierdzenie iż mamy w sobie biseksualistę to bzdura. Są ludzie homo, hetero i bi (ewentualnie jeszcze inni). Czy większość heteryków potrafiła by się podniecić widząc nagą osobę tej samej płci? Wybaczcie, ale takich ludzi byłoby z pewnością garstka i to naprawdę odłamek.
To zresztą byłoby nielogiczne. Są faceci podobni do mnie którym kompletnie nie podoba się pewien typ urody kobiecej. A mianowicie taki typowo męski typ urody - twarde rysy, kości policzkowe mocno widoczne, krótkie włosy, masywna postura. Sorry kompletnie by mnie taka osoba nie podnieciła i nie podobała bo własnie kojarzy mi się z facetem. Facet zaś niezależnie jaki, czy to drwal, czy rurkarz ma nadal w sobie te męskie cechy, które zadziałały by na mnie w sposób odrzucający.
Także bez takich bzdur, że każdy jest bi :)