Unia europejska - czy jesteś euroentuzjastą?

0

Jak oceniacie te prawie 10 lat bycia w unii europejskiej? Unia europejska to zlo i powinnismy opuscic te bankrutujace stowarzyszenie? Czy bardzo dobrze, ze sie znalezlismy w tym gronie?

Ja tam osobiscie ciesze sie, ze jestesmy w tym kregu, uwazam, ze wstapienie do unii dalo nam wiecej pozytku niz zlego.

1

Ankieta trochę tendencyjna. Ja byłem sceptyczny wobec UE odkąd zacząłem się interesować polityką na poważniej, a ten moment był już po anschlussie.

Jest sobie taki kraj w środku Europy jak i otoczony przez kraje UE, nazywa się Szwajcaria. I mimo nieprzychylności unijnych biurokratów Szwajcaria trzyma się mocno, a Szwajcarom się obecny stan (tzn poza UE) podoba. Nawet argument wygody wspólnej waluty do nich nie przemawia - a przecież są silnie otoczeni krajami strefy Euro.

0

A ja nie wiem co dobrego nam dało, sorry, ale to jeden z tych tematów w którym książki z ekonomi biorą górę nad przekonaniami. Bo co dała nam unia ?
-zarzynanie polskiego przemysłu ciężkiego.
-ingerencje urzędników w życie codziennie na takim poziomie że nie wiedziałem że tak w ogóle można. Bo kogo obchodzi że schodzę po drabinie tyłem ? ;)
-wisi nad nami karta praw podstawowych.
-jakieś socjalistyczne ograniczenia produkcji, bo niemcy też chcą sprzedać trochę mleka...

A najgorsze z tego wszystkiego jest brak suwerenności, przecież wszyscy zgodzimy się że prawa stanowione w unii europejskiej stoją nad prawem polskim, skoro ktoś może się iść poskarżyć obcym sądom na Polskę to już nie jest ok.

1

Unia europejska - czy jesteś euroentuzjastą?

Chyba "unioeuroentuzjastą", bo można być entuzjastą Europy a wrogiem Unii Europejskiej.

2
niezdecydowany napisał(a):

A ja nie wiem co dobrego nam dało, sorry, ale to jeden z tych tematów w którym książki z ekonomi biorą górę nad przekonaniami. Bo co dała nam unia ?

Dla rownowagi wymienie kilka punktow:

  • Swoboda na rynku pracy, czyli mozliwosc podjecia pracy w dowolnym kraju ue
  • Swoboda przemieszczania sie (pomine brak granic) oraz mozliwosc zamieszkania w dowolnym kraju ue
  • Subwencje dla rolnictwa
  • Mozliwosc swiadczenia uslug na terenie ue (proste: wystawiamy fakture UE)
  • Dotacja dla malych i srednich przedsiebiorstw
  • Miliardy zl na infrastrukture
0

Skąd Ty bierzesz te tematy? ;p

TL;DR na dole.

Z jednej strony jestem za:

  • zadziałało to jako wentyl bezpieczeństwa, gdyby tak z połowa tych 2 lub 3 milionów (różnie to podają) ludzi została w Polsce (bo wizy, zezwolenia na prace, itp.), to sytuacja wyglądałaby jeszcze gorzej niż obecnie.

  • część tych ludzi wróciła, większość ma kontakty w Polsce, więc Polska dużo szybciej się cywilizuje, oczywiście dla naszego pokolenia to i tak bez znaczenia, ale w perspektywie tych 3-4 pokoleń zmiany dotrą nawet do administracji publicznej. Jasne, socjal w EU, multikulti, itp., niemniej jednak i tak jest to poziom rozwoju nieporównywalnie większy niż tutejszy, więc im więcej zaciągniemy stamtąd wzorców, tym lepiej. A że przy okazji wpadają jakieś śmieci? Trudno, alternatywy i tak nie ma. Generalnie dużo szybciej postępuje kosmopolityzacja (chociaż to może złe słowo w tym kontekście no i abstrahując od plusów dodatnich i plusów ujemnych tego procesu) i zdobywanie 'wiedzy o świecie'. Na poziomie 'zwykłych ludzi' to już działa, dawno nie spotkałem nikogo, kto by uważał, że 'tam' wszystko jest 4 razy droższe, tak jak to było nagminne jeszcze 4-5 lat temu.

  • z tych 2-3 mln emigrantów (żeby nie napisać uchodźców) po wstąpieniu do EU część (większość?) zostanie i nie oszukujmy się, będą mogli wieść dużo lepsze życie niż tu. Może i dziwny argument, ale cieszy mnie to, chociaż niczego na tym bezpośrednio nie zyskuję, dobrze, że ludzie mają szansę się rozwijać, przez ostatnie kilka lat ci ludzie zresztą doładowywali kroplówką polską gospodarkę i pozostawionych tu członków rodzin, obecnie co prawda to się nieco zmienia ze względu na zmianę charakterystyki emigracji z stricte zarobkowej na osiedleńczą.

  • łatwiejsze przemieszczanie się, czy to turystyczne (w wersji burżujskiej ;)) czy zarobkowe.

Nie umiem ocenić:

  • bilansu (ale takiego realnego, nie w statystykach) unijnych dotacji i ich efektywności. Z jednej strony dobrze, że EU niejako zmusza Polskę do prowadzenia pewnych inwestycji, z drugiej strony, pytanie, ile wynoszą dodatkowe koszty całej machiny biurokratycznej i jaka jest efektywność wykorzystania tych środków. Do tego to przecież nie jest tak, że to EU nam zbudowała jakąś tam drogę (i ile w zamian za to zamknęła zakładów przemysłowych?[*]), to tak, jakby chwalić radzieckich okupantów, że odbudowali Warszawę (kosztem całego społeczeństwa), gdyby stacjonowali tam Niemcy (lub nawet i sami Polacy) to zostawiliby Warszawę w gruzach na 50 lat, 'bo tak'? To są za duże procesy, zbyt wiele niejasności (bo masa ciemnych interesów) i zwyczajnie nie umiem określić, czy to wyszło na plus, czy nie (no chyba, że na naiwnym poziomie: '- o, wybudowali drogę (bo stoi duża tablica z gwiazdkami), unia dobra' i '- o, zamknęli cukrownię, unia zła').

Jestem przeciw:

  • gdyby wspomniane kilka milionów emigrantów nie miało tak prostej drogi, to jakaś część z nich by została, więc społeczeństwo nie byłoby tak otępiałe jak teraz, bo być może wytworzyłaby się jakaś masa krytyczna. Czy to doprowadziłoby do czegokolwiek pozytywnego - szczerze wątpię, to zbyt duże procesy, ale skoro i tak jest źle, to przynajmniej mogłoby być źle + wszystkie te pzprowskie i pokrewne szuje wesoło dyndające na latarniach. Oczywiście tu pojawiłby się problem, 'kto swój', co potem i tak dalej, to już było przerabiane wielokrotnie przez wiele społeczeństw i nigdy nie doprowadziło do niczego dobrego; Niemniej jednak, jak już pisałem, skoro tak czy inaczej nie ma szans na poprawę, to czemu nie... ;) A tak na poważnie, to mimo wszystko oceniam to również negatywnie ze względu na rozdzielanie związków (co jednak już się zmienia, w końcu ludzie poszli po rozum do głowy i wiedzą, że nie ma sensu częściowa, długoterminowa emigracja, no ale do tego było potrzeba pierwszych odważnych lub zdesperowanych) jak i sam fakt, że wolałbym, żeby ci ludzie mieli szansę na normalne życie w tym kraju, a nie jakimś innym. To jednak typowe myślenie życzeniowe, więc mało istotne, zdaję sobie z tego sprawę.

  • jeszcze mocniejsze pogarszanie sytuacji ekonomicznej kraju, pomimo ogromnych napływów walut, długotermiowo i tak tracimy, wśród emigrantów jedynie 4% (bodajże do 2011 włącznie, jak odnajdę dokument, to zalinkuję) to osoby nieproduktywne[**], więc pozbyliśmy się najlepszych zasobów pozostawiając tu emerytów, rencistów, urzędników i im podobnych niepracujących ludzi. Jak to działa choćby na pięknie nazwane 'ubezpieczenia społeczne' - nawet nie trzeba pisać. Ciekawostka: jeszcze za czasów Rypińskiego (czyli do 2009 roku włącznie) publiczna agitka była taka, że ZUS nie zbankrutuje, bo w przyszłości zwiększą się wpływy ze składek, zajmą się lewymi rentami, itp. Słyszałem niedawno wypowiedź Derdziuka (czyli aktualnego prezesa ZUS), że ZUS nie zbankrutuje, gdyż jest to niemożliwe, ponieważ jego 'budżet' jest gwarantowany przez Skarb Państwa. Ot, drobna zmiana retoryki na którą zapewne nikt nie zwrócił uwagi, ale myślę, że znamienna ;)

  • regulacje, ograniczenia, zakazy, nakazy... Jasne, że większość ich i tak jest wprowadzana przez nadgorliwy tutejszy, lokalny rząd (i jakoś jedynie te działające negatywnie na społeczeństwo), jednak mimo wszystko, EU socjalizmem i biurokracją stoi.

[*] do czepialskich - uproszczenie.
[**] inna sprawa, że gdyby zostali tutaj, to albo byliby bezrobotni, albo wegetowaliby za 300-400 euro miesięcznie.

TL;DR:
Wersja dla ubogich poznawczo, nawet prawie nie trzeba czytać:

Cieszę się, że nie jest już tak: a jest raczej tak:
A że czasem kończy się tak? No cóż... ;)

4
napisał(a):
niezdecydowany napisał(a):

A ja nie wiem co dobrego nam dało, sorry, ale to jeden z tych tematów w którym książki z ekonomi biorą górę nad przekonaniami. Bo co dała nam unia ?

Dla rownowagi wymienie kilka punktow:

  • Swoboda na rynku pracy, czyli mozliwosc podjecia pracy w dowolnym kraju ue
  • Swoboda przemieszczania sie (pomine brak granic) oraz mozliwosc zamieszkania w dowolnym kraju ue
  • Subwencje dla rolnictwa
  • Mozliwosc swiadczenia uslug na terenie ue (proste: wystawiamy fakture UE)
  • Dotacja dla malych i srednich przedsiebiorstw
  • Miliardy zl na infrastrukture
  1. Nie ma większych problemów, żeby pracować w Norwegii czy Szwajcarii. Gdyby nie było UE sytuacja byłaby taka sama dla reszty krajów.
  2. To samo. Szwajcaria i Norwegia są w strefie schengen. UE nie ma tutaj żadnego znaczenia.
  3. Przepisy z Bruskeli bardziej szkodzą, aniżeli pomagają rolnikom. Na przykład mamy odgórny limit produkcji mleka, co jest całkowitym zaprzeczeniem wolnego rynku.
  4. Dotacje są również zaprzeczeniem wolnego rynku. Przedsiębiorca zamiast skupiać się na tym, żeby jego produkty były lepszej jakości i za niższą cenę, będzie kombinował jak tu wyrwać kolejną kase od Unii.
  5. Problem w tym, że tej infrastruktury nie widać. Podczas Euro 2012 nie potrafiliśmy (za unijne pieniądze) zbudować autostrady do ukraińskiej granicy.

Unia jest skorumpowanym kolosem na glinianych nogach o zadłużeniu 11,3 bln euro. Mam nadzieje, że rozpadnie się jak najszybciej.

2
napisał(a):
niezdecydowany napisał(a):

A ja nie wiem co dobrego nam dało, sorry, ale to jeden z tych tematów w którym książki z ekonomi biorą górę nad przekonaniami. Bo co dała nam unia ?

Dla rownowagi wymienie kilka punktow:

  • Swoboda na rynku pracy, czyli mozliwosc podjecia pracy w dowolnym kraju ue
  • Swoboda przemieszczania sie (pomine brak granic) oraz mozliwosc zamieszkania w dowolnym kraju ue
  • Subwencje dla rolnictwa
  • Mozliwosc swiadczenia uslug na terenie ue (proste: wystawiamy fakture UE)
  • Dotacja dla malych i srednich przedsiebiorstw
  • Miliardy zl na infrastrukture

No to ja się odniosę do kilku z tych punktów:

ad 2) To nie jest dokładnie zasługa wejścia do UE -> można być w strefie Shengen (czy jak to się tam pisze) i nie być w unii (przykładem jest już wspomniany kraj - Szwajcaria).

ad 3) Tak, ale na tym korzystają tylko Ci, którzy takie subwencje dostają - i nie jestem przekonany, czy są one niezbędne... Pominę już kwestię przekrętów związanych chociażby z wykorzystywaniem państwowej ziemi...

ad. 4) To chyba było możliwe zawsze - tak samo jak możesz sprzedawać i kupować z USA... Różnica jest tylko taka, że w USA nie ma VAT-u a w UE tak. Gdybyśmy nie byli w UE to różnica byłaby tylko taka, że musiałbyś się zarejestrować w danym państwie do VAT-u i wystawiać zwykłe (ichnie) faktury. Natomiast zarejestrować może się praktycznie każdy.

ad. 5) To jest najlepsze! Po pierwsze kto z was otrzymał jakąś dotację? Bo jeśli jej nie otrzymałeś to co to za argument? Najwięcej dotacji dostają duże przedsiębiorstwa (często z kapitałem zagranicznym...), które tych dotacji aż tak bardzo nie potrzebują... Po drugie czy ktoś z was miał do czynienia z firmami korzystającymi z takiego dofinansowania? Bo ja miałem! Praktycznie każde takie dofinansowanie to jeden wielki przekręt - masa spółek powiązanych, zawyżone ceny itd. Chodzi tylko o to, by wyciągnąć kasę...
Druga sprawa z tym związana jest taka, że wszelkiego rodzaju dotacje są niesprawiedliwe! Dlaczego jedna firma dostanie dotację a druga nie? Mimo, że chcą działać na tym samym rynku i świadczyć te same usługi?
Kolejna sprawa jest taka, że już nie ma dofinansowań (tzn. są ale w bardzo ograniczonym zakresie). Teraz są pożyczki na jakiś korzystnych zasadach - co w mojej ocenie jest znacznie bardziej uczciwe... - w końcu
ad. 6) Yep, i dzięki temu mamy najdroższe autostrady w europie... Nawet nie chce mi się tego komentować...

No i trzeba podkreślić, że nie ma nic za darmo! My dostajemy "dotacje" (często na niepotrzebne obiekty) ale musimy też wkładać do skarbonki... - i teraz pytanie czy rzeczywiście jesteśmy do przodu? Bo trzeba jeszcze doliczyć do tego wielokrotny wzrost biurokracji - a to kosztuje...

0

Ja tam stosunek mam ambiwalentny, pytanie tylko - jeśli nie UE, to co? Zacieśnienie związków z USA, Rosją, Mozambikiem? Ma ktoś jakieś rozsądne pomysły w tym zakresie?

0
somekind napisał(a):

Ja tam stosunek mam ambiwalentny, pytanie tylko - jeśli nie UE, to co? Zacieśnienie związków z USA, Rosją, Mozambikiem? Ma ktoś jakieś rozsądne pomysły w tym zakresie?

A to wszystko poza UE, USA, Rosją i Mozambikiem cienko przędzie?

2
somekind napisał(a):

Ja tam stosunek mam ambiwalentny, pytanie tylko - jeśli nie UE, to co? Zacieśnienie związków z USA, Rosją, Mozambikiem? Ma ktoś jakieś rozsądne pomysły w tym zakresie?
Ale to musi coś być ? szybko pędzę z odpowiedzą, jak nie UE to silna Polska z silną WOLNORYNKOWĄ gospodarką, koniec. My weszliśmy od unii jako biedota, niemcy kupią u nas fabrykę a my ? a my wyślemy roboli do nich, nie jesteśmy dla nich partnerem biznesowym i już nie będziemy - polecam prognozy profesora Rybińskiego - niestety jesteśmy ogonem unii. I zamiast się rozwijać i budować gospodarkę, zarzynamy ją unijnymi ograniczeniami na węgiel, gdzie tu sens i logika ? Najlepszy przykład tego rozwarstwienia, mamy jakiegoś globalnego challengera? nie.

0

Cóż, ja nie jestem zwolennikiem Unii. Problem jednak w tym, że cały czas czuję, iż my w tej Unii jesteśmy ze strachu. Strachu przed wschodnimi sąsiadami - Rosją.
Jeśli odłączymy się od Unii albo Unia się rozpadnie, to kto się za nami wstawi?
USA? A na cóż my im potrzebni? A wojny z kolosem oni nie chcą, USA atakuje tylko wtedy gdy widzi w tym pieniądz.
Kraje zachodnie? Nie bardzo by chciały ryzykować atakiem na Rosję.
Kraje wschodnie? ha...dobry żart.

Niestety nasza polityka doprowadziła do tego, że jesteśmy w ciemnej dupie i Unia to właściwie nasz ratunek, który pomału wyżera nas od środka.

Nadzieja w tym, że po upadku Unii powstanie inny dziwny twór - może lepiej przemyślany - i do niego dołączymy.

0

@up, Ty mylisz unie z NATO ...

2
niezdecydowany napisał(a):

Ale to musi coś być ? szybko pędzę z odpowiedzą, jak nie UE to silna Polska z silną WOLNORYNKOWĄ gospodarką, koniec.

Tja, silna Polska Piastowska od Morza do Morza.
No, ale jak ktoś lubi wierzyć w bajki, to niech sobie wierzy.

1

Jak byłem młodszy (powiedziałbym "i głupszy", ale może lepsze było by "mniej wyedukowany"), to byłem zwolennikiem Unii, ale bez jakichś wyraźnych powodów. Może po prostu dumny, że wreszcie nasz kraj uznali, że też jest jednak w Europie, a nie, że chodzą tutaj niedźwiedzie po ulicach? No i że po latach "komunizmu" jesteśmy jakoś tak bardziej demokratyczni. Wiele osób chyba tak myślało.

Osobiście widzę zalety integracji (choćby Schengen). Co do samego Schengen, to wszyscy mówiący o Szwajcarii chyba zapominają, że ona jest wyjątkowym krajem, "wiecznie neutralnym", nie ma tutaj porównania do Polski. Widzę też (praktyczne) zalety choćby euro - jadąc gdzieś, nie muszę wciąż wymieniać pieniędzy w kantorach. Nie uważam bynajmniej, aby Polska była gotowa na przyjęcie euro w tym momencie.
Z punktu gospodarczego i politycznego - miałem nadzieję, że w sytuacji powstawania kolejnych potęg (Chiny, Indie, Brazylia) i istnienia obecnych (USA, Rosja) nasza gospodarka samotnie nie ma możliwości konkurować, oraz jako zjednoczony twór UE miało by lepsze szanse polityczne. Niestety, byłem naiwny i głupi, sądząc, że jest to wykonalne, kiedy w Unii znajduje się tak wiele sprzecznych interesów wewnętrznych - niemożliwe jest wypracowanie jednego, sensownego stanowiska "na zewnątrz".

Nie podoba mi się rozrost organów centralnych, Parlamentu Europejskiego i innych tego typu instytucji, których nie zliczę. "Rząd federalny" w moim rozumieniu nie powinien aż tak ściśle ingerować w działania poszczególnych członków związku. Nie podoba mi się również wiele elementów polityki UE.

0
NIEdlaUE napisał(a):

ad 2) To nie jest dokładnie zasługa wejścia do UE -> można być w strefie Shengen (czy jak to się tam pisze) i nie być w unii (przykładem jest już wspomniany kraj - Szwajcaria).

Nie porownujmy Polski do Szwajcarii. To inna para kaloszy, o czym wspominal somekind.

NIEdlaUE napisał(a):

ad. 4) To chyba było możliwe zawsze - tak samo jak możesz sprzedawać i kupować z USA... Różnica jest tylko taka, że w USA nie ma VAT-u a w UE tak. Gdybyśmy nie byli w UE to różnica byłaby tylko taka, że musiałbyś się zarejestrować w danym państwie do VAT-u i wystawiać zwykłe (ichnie) faktury. Natomiast zarejestrować może się praktycznie każdy.

Hmm, transakcje wewnatrzwspolnotowe (faktury) sa zwolnione z VAT.

NIEdlaUE napisał(a):

ad. 5) To jest najlepsze! Po pierwsze kto z was otrzymał jakąś dotację? Bo jeśli jej nie otrzymałeś to co to za argument? Najwięcej dotacji dostają duże przedsiębiorstwa (często z kapitałem zagranicznym...),

Ja nie otrzymalem. Wiec nie moge przytoczyc tego jako argument? A gdybym dostal, to juz moge? :P Znam ludzi, ktorzy otrzymali. Czemu uwazasz, ze najwiecej dostaja duze przedsiebiorstwa? O jakim programie mowisz? Ja mowie o programach IG 8.1 oraz IG 8.2 i zdaje sie, ze 6.1.

NIEdlaUE napisał(a):

ad. 6) Yep, i dzięki temu mamy najdroższe autostrady w europie... Nawet nie chce mi się tego komentować.....

To wina Unii, ze mamy najdrosze autostrady? Gdyby nie pieniadze z unii, to mielibysmy najtansze? Chyba nie, prawda? Argument nietrafiony.

3

Jeśli ktoś myśli, że kłopoty w strefie euro to tylko lekka abberacja, a samo euro pomaga uczestnikom to niech poczyta sobie o Łacińskiej Unii Monetarnej: http://rynekzlota24.pl/po-godzinach/lacinska-unia-monetarna-czyli-powstanie-i-upadek-xix-wiecznej-strefy-euro/

Owa unia monetarna (czyli coś na wzór dzisiejszej strefy euro tylko bez tej masy biurokracji) trwała od 1865 r. do 1927 r. i zakończyła się spektakularną porażką, z powodów podobnych co dzisiaj, czyli kreatywną księgowością.

Porównywanie USA i UE z jednej strony ma sens, bo oba twory są super wielkie i super silne, co daje im możliwość dzikiego dodruku pieniądza i/ lub długu. Z drugiej strony:

  • USA powstały przez kolonizację i są w miarę jednorodne kulturowo oraz silnie jednorodne językowo,
  • USAńczycy mają inną mentalność niż Europejczycy, średnio wiele razy w życiu przenoszą się za pracą, a to sugeruje że nie zżywają się ze swoim stanem tak jak Europejczyk ze swoim krajem,
  • UE składa się z państw o mocno różnej mentalności, kulturze, językach, historii, zaszłościach, etc to nie zachęca do współpracy, ani do życzliwości,
  • państwa UE są w zasadzie nadal mocno niezależne ekonomicznie, w tym sensie że mamy osobne ZUSy, NFZty, ministerstwa, etc Nie znam się na ustroju USA, ale tam to chyba już od dawna jest scentralizowane, a więc to tym bardziej wymusza współpracę pomiędzy stanami,
2

Wiecie co, ja to generalnie bardzo lubię integrację, globalizację, kosmopolityzację. Jednocześnie bardzo lubię Polskę. Mam takie wspomnienie, które zawsze sprawia, że robi mi się cieplutko na serduchu - kiedy na koncercie szwedzkiego zespołu, nieznajomy Chilijczyk poprosił o doczepienie swojej niedużej flagi Chille do mojej, polskiej, którą akurat machał żwawo kolega Niemiec, śpiewając w głos Cliffs of Gallipolii (Gallipolli to w ówczesnym Imperium Osmańskim). Oczywiście został przyjęty wódką i okrzykiem "one nation"! To było piękne :)

Tak powinien wyglądać świat, druga osoba powinna być ważniejsza niż jej kolory narodowe. Powinniśmy mieć wolność wyboru kraju, w którym chcemy żyć, pracować. Keine grenzen ;)

Jednocześnie, przy tym podejściu, Unia Europejska budzi we mnie odrazę. Więcej tu socjalizmu niż wolności. Brzydzę się dotacjami. Ta moja opinia nie znajduje totalnie zrozumienia wśród moich znajomych, którzy potrafią nawet o dotacje się starać. Otwarcie przyznają, że chodzi o wyciągniecie jak najwięcej kasy przy zrobieniu jak najmniej, projekt "sterowany" pod dotacje (nie pod zyski!), i jednocześnie totalnie nie rozumieją, czemu uważam to za czyste zło :/ Nie rozumieją, że nie ma darmowych obiadów. Żeby ktoś dostał, komuś trzeba zabrać. Można się cieszyć, ile to kasy do Polski ściągnięto. Ja jednak czuję oburzenie, gdy widzę, ile kasy zostało zmarnotrawione. (Chciałam dosadniej, ale ładnie się hamuję.)

Unia walutowa może i jest dobrym pomysłem, ale nie w sytuacji, gdy dopuszczamy do niej kraj taki jak Grecja: http://dwagrosze.com/2012/08/komedya-wokol-oplakanego-stanu-grecyi.html
W takiej sytuacji, unia walutowa wydaje się pomysłem czysto kretyńskim...

Dorzućmy do tego kretyńskie regulacje w stylu kwot na mleko, zakazu sprzedaży normalnych żarówek, nowym pomyśle ograniczeń na pobór mocy odkurzacza - wniosek jest jeden. KTOŚ na tym zarabia. Nie łudźcie się, że to dbałość o środowisko i wasze rachunki za prąd. To jest tylko i wyłącznie pilnowanie interesów pewnych grup kosztem innych grup. Tak jak cała UE w obecnej postaci.

Będąc po stronie, która jeszcze wychodzi na plus na tych unijnych przesunięciach pieniędzy, można się cieszyć, że się nachapało czyimś kosztem. Ja jednak nie potrafię się cieszyć z "kradzionego".
Teraz powinno do głosu włączyć się tzw. "polactwo typowe" tłumacząc, że jak wszyscy kradną, to ja też muszę, bo inaczej jestem frajer. Wolę być frajerem w waszych oczach.

2
  • USA powstały przez kolonizację i są w miarę jednorodne kulturowo oraz silnie jednorodne językowo

Anglicy, Irlandczycy, Niemcy, Żydzi, Polacy, Włosi, Meksykanie, Chińczycy, dziesiątki plemion autochtonów, niewolnicy z Afryki i wiele innych. Serio?

  • USAńczycy mają inną mentalność niż Europejczycy, średnio wiele razy w życiu przenoszą się za pracą, a to sugeruje że nie zżywają się ze swoim stanem tak jak Europejczyk ze swoim krajem

Ostatnio słyszałem coś zupełnie przeciwnego. Amerykanie raczej rzadko opuszczają rodzinny stan, za życia odwiedzają może 2 lub 3, a odsetek migrujący za pracą na pewno nie jest większy, niż Polaków wyjeżdżających do Niemiec, Francji, UK, Norwegii, Danii itd.
Z kolei np. Niemcy, Francuzi, czy Anglicy najpewniej nie mają potrzeby migrować za chlebem.

UE składa się z państw o mocno różnej mentalności, kulturze, językach, historii, zaszłościach, etc to nie zachęca do współpracy, ani do życzliwości

USA też nie od początku były monolitem. Musiało upłynąć wiele lat i kilka wojen, zanim doszły do tego, czym teraz są. Może Europa jest jeszcze na względnie wczesnym etapie, ale wiem jedno - jeśli ktoś otwarcie rozważa powtórkę sprzed 70/100 lat, powinien czym prędzej udać się na leczenie.

państwa UE są w zasadzie nadal mocno niezależne ekonomicznie, w tym sensie że mamy osobne ZUSy, NFZty, ministerstwa, etc Nie znam się na ustroju USA, ale tam to chyba już od dawna jest scentralizowane, a więc to tym bardziej wymusza współpracę pomiędzy stanami,

Na przeniesienie tego na grunt europejski nie ma na razie co liczyć. Czy to dobrze, czy źle - nie wiem.

mamy najdrosze autostrady

To jedna z rzeczy, których nie potrafię zrozumieć. Nawet jeśli to prawda (chociaż przydałoby się źródło) to skąd się bierze krytyka postępowania przetargowego, w którym decyduje najniższa cena i dlaczego wykonawcy, mając ponoć takie lukratywne kontrakty, padali jak muchy?

0

Anglicy, Irlandczycy, Niemcy, Żydzi, Polacy, Włosi, Meksykanie, Chińczycy, dziesiątki plemion autochtonów, niewolnicy z Afryki i wiele innych. Serio?

Masz taki podział jak w Europie, czy może tez ludzie różnych kultur są wymieszani? Poza tym najazd różnokolorowych imigrantów do USA nastąpił głównie w drugiej połowie XX wieku i później, w wyniku poluzowania polityki imigracyjnej przez Demokratów. Wcześniej byli głównie biali oraz czarni, z tym że czarni byli w gorszej pozycji niż dziś i nie mieli wielkiego wpływu na politykę.

Ostatnio słyszałem coś zupełnie przeciwnego. Amerykanie raczej rzadko opuszczają rodzinny stan, za życia odwiedzają może 2 lub 3, a odsetek migrujący za pracą na pewno nie jest większy, niż Polaków wyjeżdżających do Niemiec, Francji, UK, Norwegii, Danii itd.
Z kolei np. Niemcy, Francuzi, czy Anglicy najpewniej nie mają potrzeby migrować za chlebem.

http://www.washingtonpost.com/blogs/wonkblog/wp/2013/05/15/the-united-states-is-still-one-of-the-most-mobile-countries-in-the-world/
http://wiki.answers.com/Q/How_often_do_people_move_in_the_US#slide1
http://answers.ask.com/society/ethnicity/how_often_do_americans_move
http://www.nytimes.com/2009/04/23/us/23census.html?_r=0

Amerykanie przenoszą się często. Nie ma znaczenia na jakie odległości - ważne że często zmieniają mieszkanie w poszukiwaniu za pracą. A to jest wyraźny sygnał, że nie zżywają się z ziemią i wizja zmiany miejsca zamieszkania i miejsca pracy ich nie przeraża w żaden sposób. Wpływ ma na to jednorodność kulturowa (ludzie zachowują się podobnie w całym USA) jak i językowa (po amerykańsku można się z każdym dogadać w USA bez problemów).

USA też nie od początku były monolitem. Musiało upłynąć wiele lat i kilka wojen, zanim doszły do tego, czym teraz są. Może Europa jest jeszcze na względnie wczesnym etapie, ale wiem jedno - jeśli ktoś otwarcie rozważa powtórkę sprzed 70/100 lat, powinien czym prędzej udać się na leczenie.

Wojny domowe w USA były o pieniądze, ale jakoś się dogadali.

W Europie było nieporównywalnie więcej wojen, a także prób tworzenia unii czy imperiów i wszystkie po kolei padały. UE też pada, ale dość długo kona.

Na leczenie powinni udać się ci, którzy nie wyciągają wniosków z historii.

Na przeniesienie tego na grunt europejski nie ma na razie co liczyć. Czy to dobrze, czy źle - nie wiem.

Jak na razie UE jest tworem który może się w każdej chwili rozlecieć i, co ważne, nie będzie to miało katastrofalnego wpływu na członków. Każdy rząd ma własną strukturę budżetu, własne instytucje typu ZUS, NFZ, itd własną policję, wojsko, itd Niemcy podobno mają nadrukowane mnóstwo marek na wypadek gdyby strefa Euro się rozleciała.
Poszczególne państwa członkowskie mają prawo zawetować rozporządzenia UE, mają też osobne wybory i polityków, a to jest dodatkowa motywacja by oszukiwać i naginać prawo pod swoją korzyść, tak by zyskać przychylność swoich wyborców. Nawet podatki i parapodatki się drastycznie różnią między państwami.

W takiej sytuacji jasne jest, że z UE nie da się negocjować tak samo jak z USA, Chinami, Rosją, Brazylią czy Indiami.

1

Ot, taka ciekawostka (albo lepiej tu)

Amerykanie przenoszą się często. Nie ma znaczenia na jakie odległości - ważne że często zmieniają mieszkanie w poszukiwaniu za pracą. A to jest wyraźny sygnał, że nie zżywają się z ziemią i wizja zmiany miejsca zamieszkania i miejsca pracy ich nie przeraża w żaden sposób.

Niemniej jednak, tendencja spadkowa, o której nie napisałeś, jest bardzo interesująca. Zresztą, jak to się ma do argumentów, które przedstawiłem?

Wojny domowe w USA były o pieniądze, ale jakoś się dogadali.
W Europie było nieporównywalnie więcej wojen, a także prób tworzenia unii czy imperiów

Słusznie, tylko, jak zapewne wiesz, od jakiegoś czasu mamy pokój i współpracę, które wynikają po części z przykrych doświadczeń ostatniego wieku. Każdy krok wstecz oznacza, że te doświadczenia idą na marne. Dlaczego niektórym tak ciężko to pojąć?

Ponieważ, jak sam zauważyłeś...

Na leczenie powinni udać się ci, którzy nie wyciągają wniosków z historii.

A pierwszy, jaki mi się nasuwa jest taki, że duży może więcej.

UE w obecnym kształcie nie jest idealna i może nawet się rozpadnie. Zadziwia mnie jednak, że ludzie postrzegają integrację jedynie przez pryzmat biurokracji i absurdalnych przepisów (bo w USA, czy w Chinach to niby lepiej jest), a nie tego, że innej drogi nie ma. Europa musi być silna i zjednoczona, albo przepadnie. Tylko, że to wymaga głębokich przemian politycznych i społecznych. Sięgających dalej niż najbliższe wybory.

3

Słusznie, tylko, jak zapewne wiesz, od jakiegoś czasu mamy pokój i współpracę, które wynikają po części z przykrych doświadczeń ostatniego wieku. Każdy krok wstecz oznacza, że te doświadczenia idą na marne. Dlaczego niektórym tak ciężko to pojąć?

Możesz to rozwinąć? Moim zdaniem przykre doświadczenia zeszłego wieku wynikają z zaufania do socjalistów, którzy chcieli dobrze (?), a wyszło jak zawsze. A od stabilizacji militarnej to jest NATO, a nie UE.

Zresztą, moim zdaniem, cała UE to totalne pozerstwo służące do wyciągnięcia kasy i osiągnięcia dominacji (przez np takie Niemcy, którym UE jest potrzebna by mieć rynki zbytu). Jeśli nastąpi jakiś konflikt czy inny duży problem to bardzo prawdopodobne jest, że zostaniemy olani ciepłym moczem. Jesteśmy innowacyjną pustynią, najszybciej starzejącym się społeczeństwem, mamy bardzo silny socjał (mierząc stopień przepływu kasy, a nie wartości bezwzględne), durne przepisy i bierne społeczeństwo. Nikt nie ma interesu w tym, żebyśmy istnieli. Co najwyżej zaimportują hurtowo Polaków, którzy i tak dzisiaj bardzo chętnie wyjeżdżają.

Jesteśmy beneficjentem netto, ale to nie uwzględnia kosztów biurokracji, kosztów dostosowania się oraz pieniędzy wyrzucanych w błoto (vide dotacje do portali o kotach czy inne głupstwa). Biurokracja i durnowate dotacje nas osłabiają i uzależniają, bo ludzie zamiast być kreatywni w biznesie są kreatywni w wyciąganiu kasy z dotacji. A ci którzy próbują robić biznes bez rządowych koneksji są strzyżeni i ścigani na wszelkie sposoby.

Wisienką na torcie jest masowy przypływ chętnie przyjmowanych i bronionych przez lewicowców muzułmanów. Jeśli owi muzułmanie się namnożą tak by uzyskać większą siłę przebicia niż reszta, to z chęcią wprowadzą szariat.

A pierwszy, jaki mi się nasuwa jest taki, że duży może więcej.

Co taka UE robi w takim razie? Jak wykorzystuje swój potencjał, oprócz drukowania kasy?

2

Lepsza Unia niż nasze rządy.
Zawsze powtarzam, że Polacy nie potrafią rządzić własnym krajem. Za to potrafią znacznie skuteczniej korumpować, kraść i niszczyć niż najgorszy wróg. Dlatego im większa kontrola z zewn. (UE), a mniejsza państwa tym dla nas lepiej.
A najlepiej jak by w przyszłości powstało coś na wzór stanów zjednoczonych europy.

0

Największe, co UE Polsce dała, to zjednoczenie frustratów lewicy i prawicy. Teraz, zarówno ci, którzy twierdzą, że "za komuny było lepiej", jak i ci, którzy bredzą o "w pełni wolnym rynku" (ale oczywiście tylko w polskich rękach) mają na kogo zrzucać winę za błędy polskich polityków oraz swoje własne lenistwo.

0

Nasza nieudolność = nieudolność naszych władz. Przypominam, że mamy wybory powszechne, więc możemy narzekać jedynie na siebie, a nie żydów, komunistów itp.
A że mamy tendencje autodestrukcyjne (perfekcyjni w niszczeniu oraz we wszelakich wojnach itp. natomiast beznadziejni w okresach stabilizacji) to swoją drogą.

1 użytkowników online, w tym zalogowanych: 0, gości: 1