@Adam Borowski - odpowiem Ci tu, bo robi się tasiemiec w komentarzach i zapewne się nie zmieści tam.
Jeżeli KPRM oraz partie polityczne wydają olbrzymie pieniądze na kampanie wizerunkowe w mediach to znaczy, że się mylisz i nie jest prawdą, że karty są już dawno rozdane.
Jak słusznie zauważyłeś, robią to nie ze swoich pieniędzy, więc łatwo wydawać obcy budżet. Do tego te kwoty są i tak niewielkie w stosunku do tego, co można ugrać. Z tym rozdaniem kart chodziło mi o to, że z punktu widzenia zwykłego człowieka (ot, choćby mnie) nie ma kompletnie znaczenia kto sprawuje władzę, z całej puli dostępnych kandydatów właściwie wszyscy już rządzili, wszyscy są socjalistami i niczym się od siebie nie różnią. Pod tym względem nie ma żadnego wyboru i tyle.
Nieomal 50 lat sowieckiej okupacji wprowadziło nieodwracalne (w horyzoncie czasowym życia Ciebie czy mnie) zmiany w społeczeństwie, ludzie chcą socjalizmu, wtłoczono im to do głów. Bez oddolnych zmian w podstawowych komórkach budujących społeczeństwo nie da się niczego zmienić, klasa polityczna jest tylko odzwierciedleniem tego stanu, gdyby nie było popytu na socjalizm, to by nie było podaży. Klasyczna reguła, obowiązuje nawet socjalistów.
Zresztą załóżmy, że na fali tego tematu Adam Borowski gromadzi coraz więcej poparcia, zakłada partię, szczęśliwie udaje mu się wkręcić w system i zdobyć miejsca w sejmie. Pierwsze zagrożenie: W jaki sposób zdobyć głosy ludzi nauczonych socjalizmu bez populizmu? czym ich przekonać w sytuacji, gdy obok będą ludzie profesjonalnie obiecujący wszystko to, co do tej pory można zaobserwować w festiwalu kłamstw zwanym kampanią wyborczą?
Załóżmy jednak, że nawet ma większość w sejmie, a co. Tutaj pojawia się drugie zagrożenie: co z obecnym porządkiem sił i jego beneficjentami? Adam nie ukrywa poglądów i jasno oznajmia, że chce wprowadzić wszystko to, czego nie ma do tej pory, a jest zagrożeniem dla tych grup. Co stałoby na przeszkodzie, żeby nie skończył jak Falzmann?
Załóżmy jednak ponownie, że Adam ma szczęście i tajemniczo nie eksplodują mu opony, nie łapie go zawał serca po herbatce w kawiarni, jest zdrów jak ryba. Adam przecież nie przeprowadzi tych zmian sam, to fizycznie niemożliwe, nie da się tego zrobić, nawet gdyby znał się na wszystkim, musi mieć ludzi od tworzenia prawa, od jego egzekwowania, trudno, żeby Adam biegał od skarbówki do skarbówki i pilnował każdego referenta. Skąd wziąć ludzi odpowiednich do tego, jeśli mamy dostępnych tylko ludzi wychowanych podczas okupacji i z umysłami chcąc nie chcąc zniszczonymi przez socjalizm? Oczywiście można wziąć 'świeżą krew', poobsadzać wszystkie stanowiska na nowo zielonymi, pełnymi ideałów ludźmi. Jak jednak obronić ich choćby przed korumpowaniem zwanym lobbingiem?
W końcu sytuacja będzie wyglądać tak, że nawet ciężko będzie sensownie wynagrodzić tę świeżą krew, co spowoduje zresztą rosnące frustracje i jej szybkie psucie, bo budżet państwa będzie w opłakanym stanie, bo przecież Adam zacznie w końcu wprowadzać reformy spóźnione o 20 lat, co będzie bolesne, w państwie będzie panować chaos i bałagan, ponieważ nikt nie będzie miał doświadczenia w zarządzaniu takim organizmem, 'zwykli ludzie' będą coraz bardziej tym zmęczeni i szybko wrócą do socjalistów, którzy manipulację umysłami mają opanowaną do perfekcji (ot, choćby to, że udało im się wmówić ludziom, że teraz panuje kapitalizm, który się nie sprawdza, więc wróćmy do jawnego socjalizmu) i nie odpuszczą takiej okazji. Co natomiast będą robić ludzie pozbawieni dotychczasowych synekur? Ano będą organizować opozycję. Oczywiście są również ludzie, którzy chcą być odpowiedzialni za siebie, wiedzą, że sytuacja jest ciężka i trudno, abyśmy od razu wskoczyli na poziom cywilizowanych państw. Tyle, że większość tych ludzi od dawna już jest w tej cywilizowanej części świata, bo sama potrafiła dojść do takich wniosków.
Ten kraj jest stracony z naszej perspektywy, nie chodzi tu o żadne światowe spiski, kondominia ani inne takie, po prostu to zwykłe procesy ekonomiczno-społeczne, Polski de facto nie ma od kilkuset lat i to widać, nie mamy żadnej elity, która potrafiłaby walczyć o nasze interesy, nie mamy klasy średniej, takich rzeczy nie tworzy się w 10 czy 20 lat, odrabianie takich strat potrwa zapewne drugie tyle, ile straciliśmy, pomijając oczywiście jakieś gwałtowniejsze przemiany geopolityczne pokroju trzeciej wojny światowej czy epidemii porównywalnej z XIV-wieczną Czarną Śmiercią.