Światła mijania przez cały rok - za czy przeciw?

0

Niemcy czy Austria odeszly od obowiazku calorocznej jazdy na swiatlach. W Polsce wprowadzono ten przepis, wzorem panstw skandynawskich. Czy slusznie? Moim zdaniem dobrze bylo przed 2007 rokiem (wtedy obowiazywal nakaz jazdy na swiatlach tylko przez kilka miesiecy w roku).

3

Niemcy i Austria (do której akurat za 2 dni zmierzam) mają znacznie wyższą kulturę jazdy.
Polacy niestety muszą być "zmuszani" takimi bezsensownymi przepisami bo inaczej będą to mieli w poważaniu.

Jako kierowca uważam, że nawet w mocnym słońcu światła dodają do widoczności pojazdu i jeżdżę na światłach również za granicą.

4

oświetlone auto lepiej widać, nawet w dzień. Mówię to jako kierowca, przechodzen i rowerzysta

1

Dla mnie jazda na włączonych światłach jest ok, bo jeśli samochód ma włączone światła, to mogę założyć, że w każdej chwili może ruszyć, nawet jeśli stoi na poboczu. Samo auto jest lepiej widoczne. Jeśli samochód stoi przy drodze przecinającej moją, to mogę błyskawicznie ocenić, czy np. mam mu ustąpić pierwszeństwa, czy też jest tylko zaparkowany zbyt blisko skrzyżowania.
Zresztą czym się różni jazda w dzień w zimę od jazdy w dzień w lato, jeśli chodzi o oświetlenie? Że w lato lepiej widać samochód?

1

Dobrym wynalazkiem są "światła do jazdy dziennej". Nawet kodeks drogowy o nich mówi.
Światła dzienne są LED-owe, przez co dzięki nie całkiem zrozumiałemu dla mnie zjawisku świecą a nie oświetlają, i widać je nawet w ostrym słońcu. Efekt ten można również zauważyć na sygnalizacji ulicznej.

Marooned napisał(a)

jeżdżę na światłach również za granicą
No patrz. A ja gaszę dokładnie w momencie mijania tabliczki „Bundesrepublik Deutschland” ;-)

PS. Za większy absurd uważam wymóg zapinania pasów. Jak nie zapnę to sobie szkodzę, więc dla czego na siłę mnie obowiązkiem uszczęśliwiać?

0

Twoje PS jest bez sensu. Przykład? Podstawowa zasada ratowników medycznych: "Po pierwsze nie szkodź sobie". Lepiej mieć zdrowego ratownika i cywila-trupa, niż dwa trupy. Przecież jak ratownik nie będzie uważał, to zaszkodzi SOBIE, więc dla czego na siłę go obowiązkiem uszczęśliwiają?
Prawo jest konstruowane (wbrew pozorom) nie tylko po to, by drapać urzędniczego potwora po brzuszku, ale też po to, by ludziom nie działa się krzywda.

0

Niemcy i Austria (do której akurat za 2 dni zmierzam) mają znacznie wyższą kulturę jazdy.
Polacy niestety muszą być "zmuszani" takimi bezsensownymi przepisami bo inaczej będą to mieli w poważaniu.

Co to ma do rzeczy? Niemcy i Austriacy wolniej jeżdżą? A może mają lornetki? Zapewne zrezygnowali ze świateł w środku dnia bo nie poprawia to absolutnie bezpieczeństwa. Jakiś czas temu czytałem zresztą opinię motocyklisty narzekającego na obowiązek świateł dziennych dla samochodów, bo kiedyś motocykliści mogli się wyróżnić dzięki włączonym światłom i byli bezpieczniejsi. Teraz świeci każdy lamus i motocykliści mają gorzej.

Światła dzienne są LED-owe, przez co dzięki nie całkiem zrozumiałemu dla mnie zjawisku świecą a nie oświetlają, i widać je nawet w ostrym słońcu.

To niezrozumiałe zjawisko to ukierunkowanie światła. Zarówno reflektory jak i np latarki mają wąski snop światła i jak znajdziesz się w tym snopie to jesteś oślepiony, a jak jesteś poza to widzisz dużo słabiej to światło (tzn nie jesteś oślepiony). LEDy do mijania jak i np żarówki nie są kierunkowe, więc widzisz je jednakowo silnie niezależnie od kąta pod którym na nie patrzysz.

Twoje PS jest bez sensu. Przykład? Podstawowa zasada ratowników medycznych: "Po pierwsze nie szkodź sobie". Lepiej mieć zdrowego ratownika i cywila-trupa, niż dwa trupy. Przecież jak ratownik nie będzie uważał, to zaszkodzi SOBIE, więc dla czego na siłę go obowiązkiem uszczęśliwiają?
Prawo jest konstruowane (wbrew pozorom) nie tylko po to, by drapać urzędniczego potwora po brzuszku, ale też po to, by ludziom nie działa się krzywda.

No tak, najlepiej uznać obywateli za debili. Może pójdziemy w ślady Amerykanów (a może już poszliśmy za sprawą UE?) i napiszemy na ubraniach, żeby je zdjąć przed prasowaniem albo na kawie będą obowiązkowe naklejki, że jest gorąca i można się oparzyć? W Nowym Jorku chcieli zakazać sprzedaży dużych butelek napojów gazowanych, bo dużo ludzi umiera z otyłości: http://www.hotmoney.pl/Przymusowego-odchudzania-nie-bedzie-Ludzie-dalej-a29762

Ja podziękuję. Żaden urzędas nie musi mi robić dobrze.

5

Nie zrozumiałeś z tą kulturą. Tam po prostu jak się warunki pogarszają, to ludzie włączają światła. U nas leją na to ciepłym moczem (statystycznie i procentowo).

3
Wibowit napisał(a):

Niemcy i Austria (do której akurat za 2 dni zmierzam) mają znacznie wyższą kulturę jazdy.
Polacy niestety muszą być "zmuszani" takimi bezsensownymi przepisami bo inaczej będą to mieli w poważaniu.

Co to ma do rzeczy? Niemcy i Austriacy wolniej jeżdżą? A może mają lornetki? Zapewne zrezygnowali ze świateł w środku dnia bo nie poprawia to absolutnie bezpieczeństwa. Jakiś czas temu czytałem zresztą opinię motocyklisty narzekającego na obowiązek świateł dziennych dla samochodów, bo kiedyś motocykliści mogli się wyróżnić dzięki włączonym światłom i byli bezpieczniejsi. Teraz świeci każdy lamus i motocykliści mają gorzej.

Co TO ma do rzeczy, że kiedyś tylko motocykliści mieli światła, czy to, że teraz każdy ma światła oznacza, że ludzie z automatu zaczęli je ignorować? Dlatego nazywasz kierowców samochodów "lamusami"? Dlaczego uważasz, że przepisy skonstruowane tak, żeby tylko motocyklistom było lepiej/bezpieczniej - to są te dobre? Sorry, brzmisz teraz jak jeden z tych "motocyklistów", którzy uważa, że drogę ma tylko dla siebie, psioczy na każdy pojazd czterokołowy, na durne przepisy, po czym wsiada na motor [nie czepiać się słownictwa, będę sobie mówił "motor" ile zechce] i ciska się 180+ km/h między samochodami.

A dwa - z drugiej strony co Wam (ogółem - ludziom "anty") szkodzi zapalić te cholerne światła? Duma Was boli, bo ktoś Wam coś KAŻE? Ogólnie chcecie wprowadzić anarchię? Czy zaoszczędzić te parę złotych, bo "więcej pali" (a jednocześnie cisnąć do spodu - bo ludzie, którzy wdają się w takie dyskusje zauważyłem statystycznie, że spokojnie [więc oszczędnie] nie jeżdżą)?

3

Z tymi światłami mam ambiwalentne odczucia, o ile z jednej strony jest to przejaw ingerencji państwa w życie, itp., itd., to jednak samo w sobie jestem w stanie zaakceptować i przyjąłem tę zmianę z zadowoleniem ze względu na pewną standaryzację wyglądu pojazdów na drodze, wbrew pozorom często (przynajmniej mi) przydaje się to jesiennymi wieczorami, gdy nie jest jeszcze całkiem ciemno, ale jest szaro i nie wszystkie pojazdy widać jednakowo. Porównanie mam, bo jeździłem sporo przed i po wprowadzeniu (kiedy to było, w 2006 roku?) tego obowiązku. I nie chodzi tu o to, że nie widzę czy coś takiego, po prostu łatwiej zauważyć wszystkie pojazdy i tyle, zwłaszcza, że jak już wspomniano tutejsza kultura drogowa każe chyba oszczędzać żarówki (w kierunkowskazach zresztą też) i wielokrotnie spotykałem nieoświetlone pojazdy w trakcie "przedzmroku".

Argument z wzrostem spalania jest nieco śmieszy, jakiś wpływ to na pewno ma, ale są to pewnie tak marginalne ilości, że w świetle już wtedy istniejących problemów drogowych (nadal nierozwiązanych) jest to nieco jak kłótnia o niepozmywane naczynia w momencie, gdy nadchodzi powódź.

Swoją droga nie rozumiem też tego próbowania robienia z motocyklistów świętych krów, może gdyby łaskawie ci władcy szos nie cisnęli na swoich przecinakach po 200 kmh w miejscach kompletnie niedostosowanych do tego (abstrahując od przepisów) to nie potrzebowaliby reflektora przeciwlotniczego na czole, a najlepiej eskorty. Kilkadziesiąt lat temu jeździło się na światłach tylko w awaryjnych sytuacjach, gdy komuś się śpieszyło, może do tego wrócić aby dwukółkowe jaśniepaństwo było jeszcze lepiej widoczne dla motłochu? Przepraszam za zgryźliwość, ale o ile kiedyś w pewnym stopniu popierałem akcje "uwidaczniające" motocyklistów (ot, słabsi uczestnicy ruchu, więc trzeba zwracać większą uwagę), nie blokowałem ich, w niczym mi nie przeszkadzali (poza tymi, którym myli się droga z pasem startowym a motocykl z awionetką, bo chyba usilnie starają się przemieszczać z taką samą prędkością) ale odkąd wiem, jak jeździ kilku głównych prowodyrów takich akcji to nie mam do nich żadnych pozytywnych odczuć. Co oczywiście nie zmienia faktu, że jest o wiele więcej normalnie poruszających się motocyklistow, ale oni nie domagają się specjalnego traktowania.

0

o ile z jednej strony jest to przejaw ingerencji państwa w życie

Twój post ogólnie jest bardzo rozsądny, oprócz tego wstępu. światła to ingerencja w życie? a inne przepisy też? w jaki sposób je rozróżniać jeżeli nie, a jeżeli tak to rozumiem, że jeżdżąc wszystkimi pasami naraz, a już najlepiej po chodniku, przekraczając prędkość oczywiście i przejeżdżając przez skrzyżowania tylko na czerwonym świetle - wtedy zachowam niezależność i brak ingerencji w moje życie? ;)

0

Nie, chodziło mi o często podnoszony argument (a przynajmniej ja się z tym często spotkałem) że to jeden z objawów wszechobecności państwa, gdyż jest to dodatek do przepisów o ruchu drogowym, kolejny nakaz. Żeby nie było, że jestem za interwencjonizmem, może niepotrzebnie się asekurowałem, no ale to trochę przez to, że parę razy już zostałem oskarżony o bycie socjalistą na zasadzie: "ooo, uważasz, że dobrze, że <<oni>> każą nam jeździć na światłach?! może pewnie jeszcze myślisz, że państwo wie lepiej od ciebie co myśleć, robić, jak żyć?". Akurat tego nie uważam za jakąś przesadę, muszą obowiązywać pewne reguły współżycia społecznego i to do nich trzeba się dostosować w niemal wszystkich przypadkach, a nie być anty z zasady. A już jeśli, to gdzieś z dala od reszty społeczeństwa.

0

Zdaje mi się, że wszyscy tutaj zakładają, że świecenie w dzień poprawia ogólne bezpieczeństwo na drodze. Jak na razie nikt nie podesłał żadnej przesłanki za tym.

To ja podeślę coś od stowarzyszenia kierowców przeciwnych DRL: http://www.dadrl.org.uk/docs/Verheugen%20Dok1%20V08-1.pdf

Światła w dzień zwiększają widoczność samochodów (no chyba, że ktoś nie świeci lub świeci bardzo słabo), natomiast zmniejszają widoczność motocykli, rowerzystów i pieszych.

Przykład Austrii:

  • wprowadzenie świateł zwiększyło ilość wypadków o 12.2%,
  • Since DRL were banned by the Austrian Parliament on 1st January 2008, fatalities have fallen by 5% and bike accidents by 25%.

Mam nadzieję, że teraz przypadek Austrii już nie powinien nikogo dziwić.

0

Twój post ogólnie jest bardzo rozsądny, oprócz tego wstępu. światła to ingerencja w życie? a inne przepisy też?
Oczywiście że jest to ingerencja. Każdy zakaz i obowiązek jest ingerencją. Natomiast nie każda ingerencja jest zła.

Ale mogłoby ich być mniej.

1

@Wibowit: Wszystko da się uargumentować statystyką. Ja nie potrzebuję liczb, żeby wiedzieć (widzieć), że ze światłami [u innych] jeździ mi się lepiej (tu także: bezpieczniej). Miałem sytuacje (z dala im było do zagrożenia), kiedy ktoś bez świateł został przeze mnie zauważony zdecydowanie później niż ten ze światłami.

Nie widzę także powodu, dlaczego światła samochodów miałyby przeszkadzać komuś w widoczności pieszych o.O Prędzej takie sytuacje zdarzają się w nocy, kiedy światła oślepiają i ciężej zauważyć pieszego (no ale o jeździe w nocy bez świateł nie rozmawiamy).

Statystyką mnie nie przekonasz. Nawet w tej ankiecie było 90+% głosów na "tak, cały rok", a teraz pojawiąją się już tylko głosy na "nie". I spróbuj tymi liczbami coś wyjaśnić. Za dużo czynników.

0

Spalanie przy wylaczonych swiatlach, podobno zmniejsza sie, ale o mniej niz 1l/100 km. Inny argument to mniejsza zywotnosc zarowek. Ja akurat mam kseony, ktore zywotnosc maja bardzo duza, ale zastanawialem sie nad montazem swiatel do jazdy dziennej. Tylko nie wiem, czy mi sie to oplaca, gdyz kseony zuzywaja mniej energii niz "zwykle" zarowki i swieca dluzej.

Przytyocze tutaj pare cytatow z pewnego artykulu:

[...] Zgodnie z zapowiedzią zwolenników jazdy na światłach w ciągu dnia i uruchomionej przez nich kampanii medialnej nakaz ten miał zredukować liczbę wypadków na polskich drogach o około 20 %. Jak jednak było w rzeczywistości? Wystarczy wejść na stronę internetową policja.pl i zapoznać się ze statystyką wypadków w Polsce w wybranych latach. I tak w 2006 r., kiedy nie było nakazu włączania świateł w ciągu dnia, liczba wypadków w naszym kraju wyniosła 46876, natomiast w 2007 r., kiedy nakaz ten zaczął obowiązywać, liczba ta wzrosła o 5,6 % i wyniosła 49536. Odnotowano wzrost liczby wypadków, rannych i zabitych pomimo wcześniejszego trendu malejącego. [...]

I dalej:

[...] Austriacy zrozumieli, że z dróg nie korzystają jedynie samochody. Są tam również obiekty niewyposażone w światła, takie jak piesi, rowerzyści, czy inne obiekty. W sytuacji obowiązywania nakazu kierowcy przyzwyczaili się do tego, iż wszystko co znajduje się na drodze ma włączone światła i przestali w porę dostrzegać obiekty nieoświetlone. To właśnie piesi i rowerzyści byli grupą, która najbardziej ucierpiała na tym nakazie – liczba wypadków z ich udziałem istotnie wzrosła. Identycznie zresztą sytuacja wygląda w Polsce oraz każdym kraju, który w ostatnim czasie wprowadził podobny nakaz. [...]

Wracając do Austrii. Użytkownicy dróg byli często oślepiani przez auta, które miały źle wyregulowane światła. Wystarczyło też, że auto podskoczyło na nierównościach albo kierowca zabrał 3 pasażerów na tylną kanapę i nie zmienił ustawienia świateł, przez co oślepiał nadjeżdżające z naprzeciwka samochody.

Austriakom częściej zaczęły przepalać się żarówki. Pół biedy, gdy auto bez sprawnego jednego reflektora poruszało się w dzień, jednak gdy taki "cyklop” wyjechał na drogę w nocy, stwarzał poważne niebezpieczeństwo. Ludzie bowiem nie potrafili często sami wymienić żarówki, a wizytę w warsztacie odkładali w czasie. Wysyp „cyklopów” można doskonale zaobserwować również i w naszym kraju, gdzie nawet co dziesiąty samochód ma niesprawne oświetlenie. A czy jazda w nocy z przepaloną jedną żarówką ma pozytywny wpływ na bezpieczeństwo? Niewątpliwie nie.

Niebagatelną rolę w zniesieniu nakazu jazdy na światłach w ciągu dnia w Austrii odegrały względy ekologiczne. Wiadomo, że auto na włączonych światłach spala o kilka procent więcej paliwa (jest to różna wartość w zależności od mocy silnika i warunków ruchu), przez co emituje więcej dwutlenku węgla i innych substancji toksycznych do atmosfery. W przypadku pojedynczego pojazdu różnica ta jest niemal niezauważalna, jednak przemnożona przez liczbę samochodów w całym kraju, robi się groźna.

I wreszcie najważniejsze – w Austrii przeprowadzono badania pod kierunkiem profesora Ernsta Pflegera polegające na analizie reakcji badanych kierowców na włączone światła mijania w rzeczywistym ruchu drogowym. Pokazały one, że używanie świateł w dzień nie działa korzystnie na bezpieczeństwo, a wręcz przeciwnie – w niektórych sytuacjach może być szkodliwe (dłuższa reakcja oka na włączone światło, koncentracja uwagi na światłach nadjeżdżających samochodów). To był gwóźdź do trumny dla świateł w dzień w Austrii, która niezwłocznie wycofała się z tego pomysłu.

Mozemy tez przeczytac, ze:

[...] Niekorzystne konsekwencje używania świateł w ciągu dnia można wprawdzie zniwelować stosując specjalne światła do jazdy dziennej, które pobierają zdecydowanie mniej energii i są bardziej trwałe, a do tego nie powodują efektu olśnienia. [...]

Co do pasow, to nie zgodze sie z tym, ze panstwo powinno dawac wolnosc wyboru w kwestii ich zapinania. Podczas stluczki, cialo ludzkie dziala jak pocisk. Jezeli pasazer z tylu, lub z boku - nie ma zapietych pasow, to podczas wypadkow jego cialo "wystrzeli" mogac zrobic powazna krzywde innym ludziom.

2
napisał(a):

Spalanie przy wylaczonych swiatlach, podobno zmniejsza sie, ale o mniej niz 1l/100 km.

Litr na sto km? a nie na tysiąc? To ile te światła "ciągną" prądu, żeby aż tak podnieść zużycie? Przecież to ledwie ze 40W o ile dobrze pamiętam.

napisał(a):

Inny argument to mniejsza zywotnosc zarowek. Ja akurat mam kseony, ktore zywotnosc maja bardzo duza, ale zastanawialem sie nad montazem swiatel do jazdy dziennej. Tylko nie wiem, czy mi sie to oplaca, gdyz kseony zuzywaja mniej energii niz "zwykle" zarowki i swieca dluzej.

Mam komplet żarników ksenonowych kupiony sześć lat temu, najeżdzon tak z 80kkm i świecą jak nowe.

0

@dsa: nie znam sie, nie bede sie wyklocal - moze masz racje :)) Tak, kseonki swieca spokojnie wiele lat, jednak uzytkownicy "zwyklych" zarowek nie maja fajnie ;)

2

Adamie, typowe H7 używane w światłach mijania to 2x55W + pozycyjne z tyłu 2x5W, razem 120W. Szacunkowa typowa moc silnika to 70kW (100KM) gdzieś w okolicy maksymalnych obrotów. Zwykle jeździ się na 1/3, czyli około 2000RPM, co daje około 30kW (w okolicach tych obrotów jest najwyższy moment obrotowy, a więc i sprawność). Nawet jeśli pomyliłem się trzykrotnie, pominąłem wszelakie straty, przeszacowałem moc silnika, to i tak masz 120W/10kW, a więc jeden procent spalania. Cały alternator to zwykle mniej niż 1kW (i to proporcjonalnie do obrotów).

2

o ile z jednej strony jest to przejaw ingerencji państwa w życie

Zwolennicy liberalizacji prawa (do których należę) muszą uważać, by nie ulec zjawisku powszechnie znanemu jako: "na złość babci odmrożę sobie uszy".

Gdyby nie było takiego prawa, i tak paliłabym światła cały dzień. Nie widzę żadnych argumentów przeciw. Argument ekonomiczny jest śmieszny, oszczędziłabym na 2 lizaki na 100 km.
Oświetlony samochód jest lepiej widoczny. Jeśli nie chcę, by ktoś we mnie wjechał, to minimalizuję to ryzyko. Im szybciej zauważysz samochód wykonujący niespodziewany manewr, tym więcej masz czasu na reakcję.

http://pandaclubpolska.pl/index.php?option=com_content&view=article&id=65:ile-benzyny-zaoszczedzimy-po-instalacji-swiatel-dziennych-led&catid=21&Itemid=101&showall=1&limitstart=

Czyli 0,24 litra paliwa na każde przejechane 100 km

1

@Wibowit: Wszystko da się uargumentować statystyką. Ja nie potrzebuję liczb, żeby wiedzieć (widzieć), że ze światłami [u innych] jeździ mi się lepiej (tu także: bezpieczniej). Miałem sytuacje (z dala im było do zagrożenia), kiedy ktoś bez świateł został przeze mnie zauważony zdecydowanie później niż ten ze światłami.

Nie widzę także powodu, dlaczego światła samochodów miałyby przeszkadzać komuś w widoczności pieszych o.O Prędzej takie sytuacje zdarzają się w nocy, kiedy światła oślepiają i ciężej zauważyć pieszego (no ale o jeździe w nocy bez świateł nie rozmawiamy).

Statystyką mnie nie przekonasz. Nawet w tej ankiecie było 90+% głosów na "tak, cały rok", a teraz pojawiąją się już tylko głosy na "nie". I spróbuj tymi liczbami coś wyjaśnić. Za dużo czynników.

No tak, jak już kiedyś napisałem, ankiety na 4programmers są najbardziej opiniotwórcze na świecie, a statystyki policji można sobie włożyć w D.

Adam Boduch w poście http://4programmers.net/Forum/Flame/213492-swiatla_mijania_przez_caly_rok_-_za_czy_przeciw?p=932949#id932949 przytoczył bardzo rozsądny artykuł. Świecenie oślepiającymi reflektorami kierunkowymi w dzień jest czystym idiotyzmem, natomiast zapalanie szeregu słabych LEDów czy małych żarówek jakiś tam sens może mieć.

Co do pasow, to nie zgodze sie z tym, ze panstwo powinno dawac wolnosc wyboru w kwestii ich zapinania. Podczas stluczki, cialo ludzkie dziala jak pocisk. Jezeli pasazer z tylu, lub z boku - nie ma zapietych pasow, to podczas wypadkow jego cialo "wystrzeli" mogac zrobic powazna krzywde innym ludziom.

Jakieś dane na ten temat?

0
Marooned napisał(a):

Niemcy i Austria (do której akurat za 2 dni zmierzam) mają znacznie wyższą kulturę jazdy.
Polacy niestety muszą być "zmuszani" takimi bezsensownymi przepisami bo inaczej będą to mieli w poważaniu.

Jako kierowca uważam, że nawet w mocnym słońcu światła dodają do widoczności pojazdu i jeżdżę na światłach również za granicą.

To znaczy, że jak jest wyższa kultura jazdy, to zmienia się fizyka i optyka? Wtedy w dzień widać, a w niekulturalnym kraju już nie? To jak ty sobie radzisz jako pieszy? Nie widzisz krawężników, latarni, innych pieszych ... Biedaku.
A ja jako kierowca uważam, że samochód bez świateł jest widoczny doskonale bez świateł w dzień. Tak jak pieszy, rowerzysta, czy drzewo leżące w poprzek drogi.
A jak ktoś twierdzi inaczej, to do okulisty, a nie za kierownicę!

fasadin napisał(a):

oświetlone auto lepiej widać, nawet w dzień. Mówię to jako kierowca i przechodzeń.

Co to znaczy "lepiej widać"? Albo coś widać albo nie. Widać, to czekasz aż przejedzie, nie widać - jedziesz/idziesz jako pieszy.
Poza tym każde auto w dzień jest oświetlone. Światłem słonecznym. Oczywiste jak to, że książkę w dzień na łące czyta się bez lampki nocnej.

ŁF napisał(a):

Dla mnie jazda na włączonych światłach jest ok, bo jeśli samochód ma włączone światła, to mogę założyć, że w każdej chwili może ruszyć, nawet jeśli stoi na poboczu. Samo auto jest lepiej widoczne. Jeśli samochód stoi przy drodze przecinającej moją, to mogę błyskawicznie ocenić, czy np. mam mu ustąpić pierwszeństwa, czy też jest tylko zaparkowany zbyt blisko skrzyżowania.
Zresztą czym się różni jazda w dzień w zimę od jazdy w dzień w lato, jeśli chodzi o oświetlenie? Że w lato lepiej widać samochód?

To rozumiem, że samochód jadący bez świateł z pierwszeństwem (może mu się zepsuły) może zostać rozjechany? Bo jak nie ma swiateł to stoi? Nie mówię już o rowerzyście.

ShookTea napisał(a):

Twoje PS jest bez sensu. Przykład? Podstawowa zasada ratowników medycznych: "Po pierwsze nie szkodź sobie". Lepiej mieć zdrowego ratownika i cywila-trupa, niż dwa trupy. Przecież jak ratownik nie będzie uważał, to zaszkodzi SOBIE, więc dla czego na siłę go obowiązkiem uszczęśliwiają?
Prawo jest konstruowane (wbrew pozorom) nie tylko po to, by drapać urzędniczego potwora po brzuszku, ale też po to, by ludziom nie działa się krzywda.

No właśnie - przede wszystkim nie szkodzić.
Światła w dzień pomogą w dziesięciu przypadkach, zaszkodzą w stu.
Co zresztą znalazło odbicie w statystykach.

Marooned napisał(a):

Nie zrozumiałeś z tą kulturą. Tam po prostu jak się warunki pogarszają, to ludzie włączają światła. U nas leją na to ciepłym moczem (statystycznie i procentowo).

U nas też włączali. Jakby nie włączali masowo, to już byś nie żył.
Po prostu synku próbujesz sobie jakoś uzasadnić ten absurd i akurat na to trafiło.

dzek69 napisał(a):

Co TO ma do rzeczy, że kiedyś tylko motocykliści mieli światła, czy to, że teraz każdy ma światła oznacza, że ludzie z automatu zaczęli je ignorować? Dlatego nazywasz kierowców samochodów "lamusami"? Dlaczego uważasz, że przepisy skonstruowane tak, żeby tylko motocyklistom było lepiej/bezpieczniej - to są te dobre? Sorry, brzmisz teraz jak jeden z tych "motocyklistów", którzy uważa, że drogę ma tylko dla siebie, psioczy na każdy pojazd czterokołowy, na durne przepisy, po czym wsiada na motor [nie czepiać się słownictwa, będę sobie mówił "motor" ile zechce] i ciska się 180+ km/h między samochodami.

A dwa - z drugiej strony co Wam (ogółem - ludziom "anty") szkodzi zapalić te cholerne światła? Duma Was boli, bo ktoś Wam coś KAŻE? Ogólnie chcecie wprowadzić anarchię? Czy zaoszczędzić te parę złotych, bo "więcej pali" (a jednocześnie cisnąć do spodu - bo ludzie, którzy wdają się w takie dyskusje zauważyłem statystycznie, że spokojnie [więc oszczędnie] nie jeżdżą)?

A to ma do rzeczy, że przedtem motocykliści po to jeździli na światłach, bo motocykl w ruchu drogowym nie jest czymś typowym, podobnie jak karetka pogotowia, na które trzeba uważać. Poza tym jest mniejszy i ciężko go zauważyć. A jak teraz wszyscy mają włączone światła, to motocykl to tylko 1/2 jakiegoś samochodu, a na samochód nie trzeba tak uważać. A skutki są jakie są - 40% motocyklistow zabitych więcej.

Szkodzi zapalić światła - bo światła mijania służa DO JAZDY W NOCY. A jak w nocy będziesz miał je niesprawne to zabijesz siebie albo kogoś.

dzek69 napisał(a):

Nie widzę także powodu, dlaczego światła samochodów miałyby przeszkadzać komuś w widoczności pieszych o.O Prędzej takie sytuacje zdarzają się w nocy, kiedy światła oślepiają i ciężej zauważyć pieszego (no ale o jeździe w nocy bez świateł nie rozmawiamy).

Statystyką mnie nie przekonasz. Nawet w tej ankiecie było 90+% głosów na "tak, cały rok", a teraz pojawiąją się już tylko głosy na "nie". I spróbuj tymi liczbami coś wyjaśnić. Za dużo czynników.

Chyba jak w nocy się zdarzają takie sytuacje, to i w dzien się zdarzają, tylko rzadziej. Noc to nie jest jakieś nadzwyczajne zjawisko, kiedy wszystko się odmienia o 180 stopni. Wtedy tylko jest ciemniej, nic poza tym. To, że w nocy coś oślepia, nie znaczy, że w dzień nie oślepia wcale.
Chyba nie zrozumiałeś, no ale co ci poradzę. Przeczytaj jeszcze raz, potem jeszcze raz i tak do skutku.
A jak to nie pomoże, to walnij się młotkiem w łeb.

dsa napisał(a):

Mam komplet żarników ksenonowych kupiony sześć lat temu, najeżdzon tak z 80kkm i świecą jak nowe.

Jakbyś wiedział, że światła są projektowane przy założeniu, że przez 20% czasu ruchu samochodu będą właczone, to byś natychmiast je wyłączył. Ale ty wolisz świecić jak jakiś lamus. U ciebie po tych 80kkm twoje światła wyglądają tak jak u mnie po 400kkm.

aurel napisał(a):

Oświetlony samochód jest lepiej widoczny. Jeśli nie chcę, by ktoś we mnie wjechał, to minimalizuję to ryzyko. Im szybciej zauważysz samochód wykonujący niespodziewany manewr, tym więcej masz czasu na reakcję.

Po pierwsze każdy samochód w dzien jest oświetlony - światłem słonecznym.
Po drugie, jeżeli coś jedzie 60 km/h, to jedzie 16,66 m/s, zakładając, że ty jedziesz tyle samo w przeciwnym kierunku, to jest w sumie 33,32 m/s. Aby zareagować na samochód jadący z przeciwka, niech będzie, że potrzeba 5 sekund, co jest wartością grubo zawyżoną - tylko ciota może się tyle zastanawiać "wyprzedzić, nie wyprzedzić".
To znaczy, ze nie widzisz w dzień samochodu bez świateł z odległości 160 m? TO DO OKULISTY!
To był tylko ekstremalny i uproszczony przykład, bo jeżeli ktoś nie widzi samochodu na prostej drodze w dzień z odległości 1 km, to nie powinien wsiadać za kółko.
A na krętej drodze się nie wyprzedza, żeby nie było.

4

@zdzisiunio nie ma czegoś takiego jak bardziej widoczny? (lepiej widać)

http://oi46.tinypic.com/x1edz7.jpg

proszę, specjalnie dla Ciebie zrobiłem ten obrazek. Powiedz mi czy ciemnoniebieski jest tak samo widoczny jak biały?

1
fasadin napisał(a):

@zdzisiunio nie ma czegoś takiego jak bardziej widoczny? (lepiej widać)

http://oi46.tinypic.com/x1edz7.jpg

proszę, specjalnie dla Ciebie zrobiłem ten obrazek. Powiedz mi czy ciemnoniebieski jest tak samo widoczny jak biały?

Takie obrazki widujesz na drodze? To może nie wsiadaj po trawie za kierownicę.
Powtarzam - na drodze są dwa stany: widać, że coś jedzie - nie wyprzedzam (nawet jak widać słabo - nie widać jakiego jest koloru, nie widać, czy kierowca ma wąsy, nie widać rejestracji), widać, że nic nie jedzie - wyprzedzam. Proste? Proste dla normalnego człowieka i proste dla 95% kierowców na swiecie, którzy nie używają swiateł w dzień.
Ty jak zwykle musisz sobie utrudniać.

0

@pasy
Do tej chwili byłem przeciwny, bo myślałem, że to jest tylko sprawa kierowcy czy chce ryzykować dostanie pasażerem w razie np gwałtownego hamowania, ale sobie pomyślałem, że nie koniecznie, bo jak już dostanie takim pasażerem, to może stracić kontrolę nad pojazdem i spowodować wypadek.
Muszę się nad tym jeszcze zastanowić.

1
  1. O tym, że człowiek w razie wypadku stanowi zagrożenie mówi nam zasada zachowania pędu. Przepisy odnośnie zapinania pasów są w tym względzie wtórne.

  2. Jako pieszy i rowerzysta zyskałem na tym, że samochody jeżdżą z włączonymi światłami, bo po prostu łatwiej i wcześniej je zauważam. Dla mnie to pozytywny wpływ na bezpieczeństwo.

  3. Jak to powiedziała Maria Curie-Skłodowska, ludzie uwierzą we wszystko, co przeczytają w internecie.

Ja rozumiem, że jest sobie jakaś tam grupa ludzi przeciwnych PO i prowadząca kompanię przeciwko tej konkretnej ustawie sprzed 5 lat, ale jeśli oni manipulują danymi, to nie można na podstawie tych danych prowadzić sensownej dyskusji. A krótkoterminowe statystyki biorące pod uwagę tylko jeden aspekt sprawy można sobie po prostu wsadzić.
Skoro już powoływać się na to, że w 2007 roku było w Polsce o 5,6% wypadków więcej niż w 2006, należy zwrócić uwagę chociażby na to, że liczba pojazdów silnikowych zwiększyła się o 8%. Rzetelne opracowanie nie milczałoby na ten temat.
Owszem, bezwzględna liczba wypadków zwiększyła w latach 2007 i 2008, potem spadała, w 2011 znowu wzrosła, mimo że nic w kwestii obowiązkowości świateł nie zmieniano. Wniosek dla mnie prosty - liczba wypadków zależy od różnych czynników, nie tylko "oślepiających świateł mijania".

Widać to wszystko doskonale tutaj: http://dlakierowcow.policja.pl/download/15/90806/Segregator1.pdf

Co do kwestii Austrii - bardzo to dziwne, że większość państw Europejskich jest głupia, tylko jedni Austriacy mądrzy i nakaz zlikwidowali. Bo ja jakoś w to nie wierzę. Nigdzie też nie znalazłem informacji o tym, dlaczego faktycznie zlikwidowano u nich te przepisy. Prawdziwych, rzetelnych i posiadających wiarygodne źródła informacji, bo to:

Użytkownicy dróg byli często oślepiani przez auta, które miały źle wyregulowane światła. Wystarczyło też, że auto podskoczyło na nierównościach albo kierowca zabrał 3 pasażerów na tylną kanapę i nie zmienił ustawienia świateł, przez co oślepiał nadjeżdżające z naprzeciwka samochody.

brzmi jak bardzo kiepskie science fiction.

3

To, że w nocy coś oślepia, nie znaczy, że w dzień nie oślepia wcale.
Chyba nie zrozumiałeś, no ale co ci poradzę. Przeczytaj jeszcze raz, potem jeszcze raz i tak do skutku.
A jak to nie pomoże, to walnij się młotkiem w łeb.

po pierwsze grzeczniej, bo za takie odzywki może zakończyć się Twoja krótka kariera na tym forum.
po drugie i na temat - oko ludzkie ma źrenicę. ma ona taką właściwość, że przy dużym natężeniu światła, np. w słoneczny dzień, zwęża się, przepuszczając mniej światła do siatkówki. przy okazji przepuści mniej światła z każdego innego źródła, w tym z reflektorów samochodów, powodując, że światła które w nocy by Cię na długo oślepiły w dzień nie pozostawią takiego śladu (poza myślą "co za idiota jedzie na długich w ciągu dnia").

zdzisiunio, pisałeś, że zrobiłeś 400kkm, czyli wydałeś na paliwo co najmniej sto tysięcy zeta. teraz żal Ci kilkunastu-kilkudziesięciu złotych na żarówki, czy kilkuset na wymianę zmatowiałych reflektorów? jakoś nie widzę w tym logiki. czyżbyś kierował się zasadą, że jeśli nie musisz wydawać pieniędzy, to tego nie robisz? to może było nie kupować samochodu i korzystać z komunikacji publicznej. taniej wyjdzie.

6
  1. samochód z włączonymi światłami widać bardziej, niż samochód bez świateł. można sobie wyobrazić takie warunki, taką sytuację, gdzie te światła akurat zadecydują czy dojdzie do wypadku czy nie.
  2. światła w dzień nie rażą. wręcz przeciwnie, w ostrym słońcu przestają być w ogóle widoczne. to jest ten element bezsensowności.
  3. można sobie wyobrazić sytuację odwrotną niż w punkcie 1, gdy światła spowodowały wypadek – np. kierowca widział światła, a nie widział pieszego.
  4. obowiązek świecenia powoduje powstanie niebezpiecznego nawyku "co nie świeci to się nie porusza". samochód w którym kierowca zapomniał albo złośliwie nie włączył świateł staje się niewidzialnym widmem, bo inni kierowcy przestają zwracać na niego uwagę.

Są więc plusy i są minusy, ja osobiście jestem "przeciw, a nawet za".

3

Powtarzam - na drodze są dwa stany: widać, że coś jedzie - nie wyprzedzam (nawet jak widać słabo - nie widać jakiego jest koloru, nie widać, czy kierowca ma wąsy, nie widać rejestracji), widać, że nic nie jedzie - wyprzedzam. Proste? Proste dla normalnego człowieka i proste dla 95% kierowców na swiecie, którzy nie używają swiateł w dzień.

Na drodze są dwa stany i wykonujemy zawsze tylko jeden manewr - wyprzedzanie!
Zazdroszczę ci prostoty spojrzenia na świat.

Widocznie nigdy nikt nie wyskoczył ci znienacka zza drzew? Jakby się świecił, to można by dojrzeć światło przez gałązki...
A jeżeli jako pieszy słabo widzę i te światła mi faktycznie pomagają przy przechodzeniu przez jezdnię? To co, do gazu ze mną? Nie jesteśmy sami na drodze, są jeszcze dzieci i ludzie starsi.
A co ci przeszkadza, że ludzie jeżdżą na światłach...? Jest choć jeden sensowny argument przeciw? Bo na razie to psioczysz coś w stylu "nie, bo nie, bo ja dobrze widzę!!!"

  1. obowiązek świecenia powoduje powstanie niebezpiecznego nawyku "co nie świeci to się nie porusza". samochód w którym kierowca zapomniał albo złośliwie nie włączył świateł staje się niewidzialnym widmem, bo inni kierowcy przestają zwracać na niego uwagę.

Prawda, ale właśnie z tego powodu tym bardziej będę światła włączać ;)

0
Wibowit napisał(a):

Co do pasow, to nie zgodze sie z tym, ze panstwo powinno dawac wolnosc wyboru w kwestii ich zapinania. Podczas stluczki, cialo ludzkie dziala jak pocisk. Jezeli pasazer z tylu, lub z boku - nie ma zapietych pasow, to podczas wypadkow jego cialo "wystrzeli" mogac zrobic powazna krzywde innym ludziom.

Jakieś dane na ten temat?

Ostatnio widzialem pana ze Skody, ktory pokazywal wage, ktora liczy jaka jest sila uderzenia przez cialo czlowieka, podczas jazdy 50 km/h.
A tutaj fragment artykulu:

Niewiele osób wie, że pasy bezpieczeństwa powinien zapiąć nie tylko kierowca i siedzący obok niego pasażer, ale także osoby przebywające z tyłu auta. Osoby te w czasie wypadku mogą uderzyć swoim ciężarem ciała, pomnożonym przez prędkość pojazdu w przednie siedzenie samochodu. Złamaniu ulega często cały fotel. Kierowca oraz pasażer nie mają wtedy szans na przeżycie pomimo tego, że sami mięli zapięte pasy. Według specjalnego kalkulatora można obliczyć z jaką siłą będzie napierał na siedzenie pasażer, siedzący z tyłu auta bez zapiętych pasów. Przyjmując, że taki człowiek waży 80 kg i uderza w stojący na poboczu samochód z prędkością 70 km/h siła nacisku na fotel wynosi aż 1,3 tony.

http://supernowosci24.pl/pasy-bezpieczenstwa-ratuja-zycie-2/

@somekind: to nie jest tak, ze tylko Austria nie ma takich przepisow. Obecnie obowiazek jazdy na swiatlach, przez cala dobe funkcjonuje w nastepujacych krajach: Bosnia i Charcegowina, Czarnogora, Bulgaria, Czechy, Dania, Estonia, Finlandia, Litwa, Macedonia, Norwegia, Szwecja, Serbia, Slowacja. W pozostalych krajach nie ma takiego obowiazku lub jest obowiazek - ale tylko poza terenem zabudowanym. Malo tego: w Chrowacji jest zakaz uzywania swiatel w dzien, w okresie wiosenno-letnim. Jedynie w zimie trzeba.

1 użytkowników online, w tym zalogowanych: 0, gości: 1