Czy piractwo to kradzież?

0

Właśnie?
Jak to jest z tym?
Według mnie piractwo nie jest kradzieżą.

Powód jest prosty: kradzież to tak, jakbyś ukradł jedyne auto na świecie; tymczasem dzięki piractwu gry robi się coraz więcej. Rzecz jasna rozumiem, że jest to okradanie twórców gry, lecz czy to nie jest po części ich wina, że nie zrobili dobrego dema? Przecież jak idę kupić jakąś droższą grę (przypuśćmy 150 złotych, co dla mnie jest drogo, nie wiem jak dla reszty), która nie ma dema, to co? Mam sobie na podstawie obrazków z okładki i opisów innych sprawdzić, czy będzie mi pasować? Poza tym większość dzisiejszych gier to gry na kilka godzin. Gdyby producenci bardziej się postarali i tworzyli gry, które byłyby warte swojej ceny dzięki fabule, a nie grafice, to prawdopodobnie takową bym kupił.

A co wy o tym myślicie?

0

Według mnie piractwo jest kradzieżą. Nawet jakby powstawały dema to i tak część ludzi by piraciła.

0

Według mnie jest kradzieżą, aczkolwiek:
Jeśli byś ściągnął grę zobaczył ją zainteresował i usunął to byłbyś potencjalnym klientem (+)
Ale niewielu jest ludzi którzy by kupili grę skoro już ją ściągneli to i pograć mogą :) (-)
Inną sprawą jest gdy na piracie "jedzie" firma która robi konkurencję innym legalnie działającym firmom co jest już minusem.(-) z Punktu widzenia zarówno firm jak i firmy wytwarzającej programowanie.
Jeśli ja sprzedaje swój produkt 100 firmom i dostaje kasę z tytułu licencji to mam kasę na rozwój programu.( i kasę mają firmy które z niego korzystają).
W innym przypadku zakładając że będzie 70 % oryginałów i 30 % piratów moje potencjalne przychody z tytułu licencji skurczą się o 30% przy czym nie zarobią również firmy
które z racji posiadania legalnego oprogramowania nie będą tak konkurencyjne (efekt będą płaciły za program dalej tyle samo (lub więcej), choć będzie mniejszy jego budżet i potencjalnie wolniejszy rozwój).
Efekt
Zyska co najwyżej "konsument" a i to nie zawsze - firmy "jadące po kosztach" nie zawsze dadzą taki produkt jaki ów konsument zyskałby gdyby uzyskał profesjonalną usługę.

0

Kup farby, zamów malarza, niech walnie Ci całe mieszkanie na jakiegoś pisacco lub ew. ściany w paski, a potem go wyjeb na pysk i nie płać bo przecież on nic nie stracił, wręcz Ty straciłeś kupując farby i je transportując (vide internet, prąd, mieszkanie - dysk ). Ciekawe czy wtedy malarz stwierdzi, że go nie okradłeś ... Każ architektowi zaprojektować bezpieczny dom i nie zapłać mu. Weź od lekarza poradę, konsultacje w sprawie raka - nic nie będzie Tobie robił, tylko obejrzy i z 20 min coś będzie mówił i nie zapłać mu... Ciekawe ile czasu pochodzisz na wolności - Oni przecież nic nie stracili !!!!!!

0

Piracy to stealing is like cp to mv :]
Niektórzy nawet nie zdają sobie sprawy jak piractwo nakręca przemysł. 90% recenzji, artykułów o filmach które czytacie powstaje po obejrzeniu pirata przez recenzenta. Wiem bo mam znajomego, który pisze recenzje filmowe dla różnych portali i gazet. Gdyby nie piractwo większość gazet by poupadała ze względu na brak forsy.

0

Cześć. Tak wstąpiłem chwilowo na forum i zobaczyłem ten temat. Trochę we mnie zabulgotało i postanowiłem się wypowiedzieć :P

Według mnie piractwo nie jest kradzieżą.
Rzecz jasna rozumiem, że jest to okradanie twórców gry

No to jak to jest? Z jednej strony mówisz, że to nie kradzież, a z drugiej sam sobie przeczysz.

Oczywiście, że piractwo to kradzież tylko w innej formie. Zabierasz coś i za to nie płacisz mimo, że ma swoją cenę. Masz to za darmo, a powinieneś zapłacić. Gdyby tak robili wszyscy to by nikt nie płacił = firma by zbankrutowała = zero gier / programów. Czy tego właśnie chcesz?

lecz czy to nie jest po części ich wina, że nie zrobili dobrego dema? Przecież jak idę kupić jakąś droższą grę (przypuśćmy 150 złotych, co dla mnie jest drogo, nie wiem jak dla reszty), która nie ma dema, to co? Mam sobie na podstawie obrazków z okładki i opisów innych sprawdzić, czy będzie mi pasować?

Bzdiura.
Nie wiem jak Ty, ale ja pamiętam troszkę starsze czasy i gry w latach 95' - 04' prawie ZAWSZE posiadały dema. A piractwo właśnie w latach 95'-00' miało swoje "złote lata". Baa pamiętam, że dema posiadały nawet ze 3 levele.
Czemu teraz nie robi się dem? Cóż jakbyś był na serio zaciekawiony ową ciekawostką i grami i tym rynkiem to dawno być już znał odpowiedź. Odpowiedzi i usprawiedliwienia pojawiały się bowiem masowo kilka lat temu w wielu czasopismach takich jak Play albo Cd-Action. Jak usprawiedliwienia owe brzmiały? Po prostu niekiedy full wersje gier ważą nawet z 5-10 GB (albo i więcej). Stworzone demko miałoby wagę około 1-2GB.
Czasopisma np nie mogą sobie pozwolić na zajęcia 1GB danych jednego dema bo braknie miejsca na fulle.
Zaś w internecie nie opłaca się umieszczać dem tak dużo ważących.
Ot cała tajemnica...

Poza tym większość dzisiejszych gier to gry na kilka godzin. Gdyby producenci bardziej się postarali i tworzyli gry, które byłyby warte swojej ceny dzięki fabule, a nie grafice, to prawdopodobnie takową bym kupił.

Skoro nie są warte to po co w nie grasz?

Piractwo czy jak kto woli nielegalne ściąganie gier ma swoją jedną zaletę według mnie: Sprawdzenie czy owa gra spełni nasze wymagania oraz czy w ogóle wejdzie na nasz komputer. Po sprawdzeniu należy szybciutko iść do sklepu i zakupić grę :)
Co więcej gdy np padnie Ci stacja cd/dvd i jakaś gra nie może się uruchomić bo nie masz jak płyty włożyć to z tego powodu możesz pobrać kopię gry. Na szczęście coś takiego jest legalne w momencie gdy ma się oryginała. Swoją drogą jest to bardzo dobra rzecz w takim przypadku bo jakby płyta się nam zapodziała, albo zarysowała to można pobrać kopię gry. W tym momencie dowodem zakupu jest instrukcja, pudełko itd.

Poza tym ja posiadam gry raczej tylko i wyłącznie z serii extra klasyka, bądź też z czasopism. Rzadko kiedy zdarza mi się zakupić grę świeżo po premierze, gdyż za parę dni gry potrafią stanieć o nawet 40zł! W extra klasyce są to tak genialne gry i wcale nie stare, że zapłacenie tych 20 złotych uważam za ukłon dla graczy, szczególnie, że w latach 95'-00' można było tylko o tym pomarzyć.

Druga sprawa to czasopisma. Osobiście jestem niesamowicie zaskoczony jak cudowne i nowe gry daje Cd-Action. Przecież oni teraz dają bardzo często gry, które nawet na mój sprzęt nie wejdą a uciągnął on obliviona nawet. (jedna z nielicznych gier kupionych po premierze zaś poprzednik jej Morrowind zakupiony w serii extra klasyka)

Rozpisałem się. Krótko uważam, że piractwo jest złe dla branży ogólnie. Nie można mówić, że gry są drogie w momencie gdy są takie cuda jak czasopisma z mocną siłą przebicia oraz różne serie kolekcjonerskie. Dawniej częstym argumentem była cena gier, dziś zaś to naprawdę nie może mieć miejsca bo gry sś po prostu tanie.
A jeśli ktoś kupuje gry zaraz po premierze to nie ma co się dziwić, że płaci za nie wiadomo co. Właśnie po to są czasopisma albo internetowe recenzje. Tak można przeczytać co posiada gra, a czego nie. Nie możesz, więc też mówić, że bez dema kupujesz kota w worku bo tak nie jest. Jestem dość starym czytelnikiem cd-action i polecam np to czasopismo wraz z zapoznaniem się ze stylem i gustem redaktorów. Wtedy można lepiej poznać to czy ktoś ma podobne zdanie do Twojego (wtedy tym bardziej wiesz czy kupić grę czy nie) czy może myślisz inaczej niż owy redaktor.

0

0x200x20 bzdura jakich mało. Recenzent gier dostaje pudełko z oficjalną wersją gry. Czasami nawet na zamówienie owa recenzja powstaje.
Jak jest w branży filmowej tego nie wiem. Nie wypowiadam się na temat filmu,a gier.

0

Nie ma sensu dyskusja czy to kradzież czy nie. Jest to nowy rodzaj czynu, niektórzy przyrównują go do kradzieży, ale moim zdaniem kłótnie czy jest kradzieżą czy nie są stratą czasu. Tak jakby udowodnienie że „nie kradzież” było jakąś próbą usprawiedliwienia.

Kodeks Karny jak kradzież (ale nie jako kradzież) karze bez zgody osoby uprawnionej uzyskanie cudzego programu komputerowego w celu osiągnięcia korzyści majątkowej. O filmach i muzyce nawet nie wspomina — to podpada tylko pod łamanie praw autorskich.

0

Nie chcesz kraść? Szukaj Gier na licencji darmowej i tyle. Nie ma nic ciekawego w darmówkach? Trudno, płać. PIRACTWO TO KRADZIEŻ!
Szerze mówiąc do momentu kiedy jeszcze nic nie programowałem nie rozumiałem tego. Dopiero jak zacząłem programować to zacząłem doceniać pracę programistów. Teraz nie posiadam ani jednej aplikacji pirackiej. Gry kupuje, a programy jeżeli jakiś potrzebuje to szukam najpierw darmowych jeżeli mnie nie satysfakcjonują to dopiero szukam czegoś płatnego i to takiego żeby posłużyło mi lata. Co do programów to również jest wiele czasopism które udostępniają pełne płatne wersje tylko za cenę gazety + rejestracji na stronie. Umiejący dobrze szukać zawsze będą żyli w zgodzie z prawem.

0

Ja pracuje w firmie, której produkt jest notorycznie piracony, a więc także jestem 'okradany'. Ale jakoś mi to nie przeszkadza :]. Firma mimo piractwa i tak ma sporo kasy na rozwój.

0

No tak ale co by było jakby tak każdy zaczął piracić i nikt by nie kupował nic oryginalnego?

0

Piractwo to nie jest kradzież tylko naruszenie praw autorskich. Kradzież wg definicji słownikowej to fizyczne przejęcie cudzej własności. Jeżeli kopiuję grę to nie odbieram jej fizycznie właścicielowi, a jedynie uzyskuje do niej dostęp niezgodnie z licencją oraz naruszam prawa twórcy do wynagrodzenia z tego tytułu. Nie można porównywać piractwa do kradzieży, ponieważ skutki obu tych czynów są zupełnie inne i nie zawsze prowadzą do uszczuplenia zysków twórcy. Wielu piratów ściąga gry i programy komputerowe, ponieważ nie stać ich na zakup, w związku z czym twórca bezpośrednio nic nie traci na ich działalności.

0

Jeżeli kupiłeś kopię gry to nie jesteś jej właścicielem, tylko licencji na jej użytkowanie. Jeżeli używasz nielegalnie to mówcie co chcecie, ale dla mnie to jest "okradanie" kogoś i nic tego nie usprawiedliwia. Ja w tej chwili mam tylko oryginalne gry. Jeżeli nie stać mnie na jakąś to jej nie kupuję i tyle. Zdarzyło mi się ściągnąć parę piratów, żeby sprawdzić czy gra mi odpowiada. Przyczyna: brak dema. Grałem w każdą może godzinę, może dwie, później -> kosz najczęściej niestety, bo nie były warte pieniędzy, które chcieli, żeby za nie płacić :/. Przyznaję się, ale nie usprawiedliwiam i nie szukam jakiś argumentów, żeby oczyścić sobie sumienie

0

Generalnie autor tematu powinien dostać 2 razy w pysk i bana na 2 dni za takie coś na koniec roku. Moim zdaniem to kradzież, lub co najmniej oszustwo. Jak byłem gówniarzem to miałem świadomość, że to kradzież, ale nie przywiązywałem do tego wagi, taka mentalność gówniarza bez kasy. Obecnie nie mam ani jednego pirata na dysku. Co ciekawe nie gram za wiele, a ostatnio tylko w Diablo II i WoW. Na szczęście Blizzard daje dema nowości więc nie ma problemu. W sumie to całą moją biblioteczkę z grami skompletowałem, za ~200zła jest tam parę tytułów ( nie liczę abo na wow'a bo to inna sprawa ).Nie można przesadzać, jak swoim czasem MS gdzie chciał opatentować komputery pre-paid , ale nie możne też być przegiętym w drugą stronę jak Rysiek i jego słynne opowiadanie http://www.gnu.org/philosophy/right-to-read.pl.html. Ruch FSF i OS jest fajny, bo można poczytać kody jeżeli ktoś pozwoli, dołączyć się, czy skorzystać, z czegoś na własną odpowiedzialność, jednak nie można wymagać tego on wszystkich, a jak tego się nie oczyma to łamać prawa. EOT.

0

Hm, zamiast filozofować, poszukajmy odpowiedzi na pytanie postawione w temacie w kodeksie karnym. Przytoczę tu teraz art. 278 kk, czyli tzw. kradzież:

Art. 278.
§ 1. Kto zabiera w celu przywłaszczenia cudzą rzecz ruchomą, podlega karze pozbawienia wolności od 3 miesięcy do lat 5.

§ 2. Tej samej karze podlega, kto bez zgody osoby uprawnionej uzyskuje cudzy program komputerowy w celu osiągnięcia korzyści majątkowej.
[...]

No proszę, piractwo jest podparagrafem artykułu dot. kradzieży! Koniec dyskusji jak dla mnie.

Inna sprawa, że ludzie zwykli nazywać piractwem komputerowym różne rzeczy, nawet jeżeli z piractwem nie mają one nic wspólnego. Np. pobieranie muzyki czy filmów (które zgodnie z polskim prawem jest legalne, tak długo jak nie rozpowszechniasz) czy pobieranie programów komputerowych do użytku niekomercyjnego.

Mój ulubiony artykuł na ten temat: http://www.kraszewscy.net/2011/05/prawo/piractwo-komputerowe/

0

Czy jak władzę w Polsce obejmie jego magnificencja Jarosław i wprowadzi do KK artykuł o zakazie pedałowania w sekcji "Zbrodnie przeciwko ludzkości" będziesz pisać, że homosiowanie to zbrodnia przeciwko ludzkości? KK to tylko papier, a papier przyjmie wszystko.

0

Gdyby nie piractwo to prawdopodobnie w Polsce w latach 90tych wógole nie byłoby komputerów. Pierwsze komputery trafiły tutaj przeszmuglowane ( przepiracone;) ) zza "żelaznej kurtyny" wraz z pirackim oprogramowaniem. Zaryzykowałbym nawet stwierdzenie że to właśnie na piractwie postawiony jest rozwój kultury informatycznej na świecie.

0

Czy jak władzę w Polsce obejmie jego magnificencja Jarosław i wprowadzi do KK artykuł o zakazie pedałowania w sekcji "Zbrodnie przeciwko ludzkości" będziesz pisać, że homosiowanie to zbrodnia przeciwko ludzkości? KK to tylko papier, a papier przyjmie wszystko.

Słowa mają swoje definicje. Piractwo komputerowe to potoczne określenie na przestępstwo z art. 278 § 2 k.k. (można tu dorzucić jeszcze artykuły dot. rozpowszechniania, ale ich nie pamiętam).

0

Jeszcze raz, i ostatni raz: jaka, kurna, różnica czy «kradzież» czy nie. Jest to oczywiste zło, jest to nawet zabronione.

Bijecie się o jedno słowo.

0

Piractwo jest złe ale to nie kradzież.

0

Ja się jeszcze tylko zastanawiam czemu nie istnieją analogiczne twory do bibliotek, tyle że z filmami (filmoteki). A przepraszam w sumie to istnieją tyle że praktycznie to jest całkowita nisza. Jak to jest, że autorzy książek którzy piszą swoje książki po kilka lat (często napisanie książki poprzedzają doktoratem) sprzedają swoją wiedzę w kilku egzemplarzach do biblioteki (niewielki zysk), które mogą być wypożyczane i kserowane ZA DARMO (tj. zgodnie z waszą definicją - kradzione).
I jak to jest, że powstanie bibliotek jakoś nie spowodowało upadku komercyjnej literatury? Mechanizm bibliotek jest podobny co ściągania filmów - biblioteka kupuje kilka egzemplarzy (albo i nie kupuje tylko dostaje darowizne) a potem je rozpowszechnia za darmo. Co więcej egzemplarze można kserować i dalej rozpowszechniać (o ile nie czerpiesz z tego zysku) i jakoś się nikt nie pluje, że to jest kradzież i że to jest złe.

0

Biblioteka nic nie rozpowszechnia. Ona tylko ze skończonego zbioru wypożycza ludziom książki. To jest bardzo ograniczona skala działalności. Jak każdy książkę trzyma u siebie 2 tygodnie, to użytek danej kopii w czasie rozkłada się dużo inaczej niż w przypadku np. filmu do ściągnięcia ;)

No i jeszcze książki są dużo trwalsze niż nośniki optyczne, jakby miała istnieć biblioteka filmów to musiałaby często nabywać nowe kopie, bo mocno porysowanych i palcowanych płyt już nie użyjesz...

0

Za każdy film z filmoteki się płaci. Ty wypożyczając płacisz za dzień, ten kto nabył film dla wypożyczalni również musi płacić bo na każdym filmie jest wyraźnie napisane "dla użytku własnego, bez licencji na wypożyczanie" czyli płaci więcej niż za zwykły film kupiony w empiku. A online? Tam gdzie są dostępne najnowsze filmy również się płaci i możesz oglądać dany film przykładowo bez przerwy przez 2 dni. Natomiast te darmowe zarabiają na reklamach. Są oczywiście i te nielegalne gdzie każdy może dodać film z tym, ze w regulaminie <ort JEST NAPISANE!!!>pisze</ort>, że za filmy udostępniane odpowiadają użytkownicy je umieszczający czyli wina spada na "piracących".
W niektórych bibliotekach również się płaci za możliwość wypożyczania książek, a w publicznych płacimy z podatków tak, że tez opłata. Nic nie ma za darmo Panie i Panowie.

0

No to ja się pytam jak to działa w bibliotekach - czy płacą coś więcej za egzemplarze zakupione z możliwością wypożyczenia? Bo skoro każdy może oddać prywatną książkę, którą wstępnie była kupiona tylko dla siebie, to nie wydaje mi się, żeby musiały coś więcej płacić. A skoro nie muszą i komercyjna literatura wciąż ma się dobrze to niby na jakiej podstawie sądzicie, że kopiowanie filmów na takiej samej zasadzie jak kseruje się książki z biblioteki spowoduje upadek przemysłu filmowego?
O coś nawet tu o tym jest: http://www.ebib.info/publikacje/matkonf/iwb3/artykul.php?e

Instytucja dozwolonego użytku ogranicza zakres praw autorskich poprzez wprowadzenie możliwości korzystania z utworu przez osoby trzecie, bez uzyskiwania zgody podmiotu prawa oraz bez konieczności, co do zasady, zapłaty wynagrodzenia. Z reguły monopol autorsko-prawny jest limitowany ze względu na uzasadnione interesy użytkowników – społeczeństwa – poprzez ustanowienie: użytku osobistego (art. 23) i publicznego (np. licencje dla bibliotek i pozostałe formy dozwolonego użytku uregulowane w artykułach 24–335).

0

W polskim prawie istnieje pojęcie dozwolonego użytku, polegające na możliwości pożyczania rodzinie i znajomym książek, filmów czy muzyki. Pojęcie to nie dotyczy programów komputerowych.

0

Gdybyś miał czarodziejską moc kopiowania przedmiotów, poszedł do sklepu, skopiował chleb i byś go sobie wziął, czy właściciel mógłby powiedzieć że go ukradłeś?

Bardziej realny przykład, powiedzmy że umiesz kopiować pieniądze (pożyczasz od kogoś, grasz na giełdzie, masz dwa razy więcej, oddajesz). Jesteś złodziejem?
Poza tym... Zdaje mi się, czy autor programu nie traci ani grosza na piratach, skoro (jak @Patryk27 słusznie mówił) większość użytkowników nie zagrałaby w gry, jeżeli by ich nie spiraciła.

Ja zagłosowałem na nie.

0

Jak dla mnie zapłacenie za program jest podziękowaniem dla twórców za poświęcony czas na jego stworzenie.

0

Bardziej realny przykład, powiedzmy że umiesz kopiować pieniądze (...). Jesteś złodziejem?

Ten przykład mi się bardzo podoba.
Bo akurat na kopiowanie pieniędzy to jest nawet oddzielny paragraf - art. 310 k.k.

0

@TomRiddle:
@aurel:
Akurat z kopiowaniem pieniędzy to jak najbardziej słuszne przestępstwo. Ja bym to nazwał kradzieżą, choć nie wiem, czy formalnie rzecz biorąc (z punktu widzenia K.K.) to kradzież.

Rzeczywiste kopiowanie pieniędzy -- nie "granie na giełdzie", które odbiera jednym, a daje Tobie, tylko faktyczne kopiowanie -- powoduje inflację, tj. spadek wartości jednostkowej pieniądza. Gdyby kopiowanie pieniędzy było tak powszechne jak piractwo, to w ogóle mielibyśmy hiperinflację. Odbyłoby się to kosztem ludzi, którzy uczciwie zarabiali. Np. ktoś chciał sobie zebrać kasę na mieszkanie i po 10 latach uczciwej pracy miał na koncie odłożone 300 tys. zł. I nagle ludzie zaczęli sobie masowo kopiować pieniądze. Każdy pomnożył swój tysiąc w dwa, potem w cztery i tak dalej, aż w końcu każdy z tych kopiujących miał na koncie milion, albo i miliard złotych. Co jest warte te odłożone uczciwie 300 tys., skoro każdy ma na koncie skopiowane miliardy? 300 tys. już nic nie jest warte -- zostały "rozkradzione" (pośrednio) przez kopiujących darmozjadów.

W podobny sposób, dodrukowując pieniądze, okrada nas cały czas państwo. To tak naprawdę ukryty podatek. Więcej dodrukowanych pieniędzy = mniejsza wartość jednostkowa (a więc i całkowita) tych uczciwie zarobionych.

0

@Piraci:
Większość programów ma swoją licencję użytkownika, np. pozwalającą na instalację programów z jednej wersji pudełkowej na jednym komputerze. Używać programu bez licencji nie wolno, wychodzi coś pomiędzy kradzieżą i wytworzeniem podróbki.

1 użytkowników online, w tym zalogowanych: 0, gości: 1