Zastanawia mnie jedna rzecz:

Słyszałem, że są takie firmy, które usługowo pozycjonują strony, a rozliczają się za skutek, mają też opcję typu "TOP10" (czyli pozycjonowana strona ma znaleźć się w pierwszej dziesiątce wyników w Google).

Wyobraźmy sobie eksperyment.

Załóżmy, że istnieje 12 firm pozycjonerskich z ofertą "gwarancja TOP10".

Zbierze się 12 ludzi, każdy z nich wykona stronę na podobny temat, uruchomi ją na własnym serwerze (chodzi o to, żeby w internecie pojawiło się 12 niezależnych serwisów na ten sam temat). Każdy z właścicieli swojej strony wykupi usługę pozycjonowania w firmie, każdy w innej, każdy podpisze taką umowę, że opłata jest po uzyskaniu zamierzonego efektu, który ta firma gwarantuje. Oczywiście, każdy zamawia pozycjonowanie pod te same słowa, nie ulegając sugestiom ze strony firmy (słowa i tak muszą być dobrze dobrane do tematyki tych stron, a każdy używa tych samych słów).

Nawet po roku, czy dwóch (pozycjonowanie to nie tak od razu) logicznym jest, że dwie firmy nie wbiją się w TOP10, w które wbiją się pozostałe 10 firm.

Co jest bardziej prawdopodobne:

  1. Te dziesięć firm, co weszły na TOP10 zażądają zapłaty, bo taka była umowa, a dwie pozostałe firmy nie wezmą kasy, bo umowa stanowiła, że kasa jest dopiero przy dobrnięciu się do TOP10.

  2. Wystarczy, że pozycjonowana strona przez moment jest w TOP10 to już można uznać, że firma wywiązała się z umowy i z tego powodu wszystkich 12 firmom należy się kasa, bo każda z tych dwunastu stron zabłysnęła w TOP10, a później opadła.

A co w przypadku, gdy jedna firma nigdy nie wbije się w TOP10 przez cały okres umowy? Wiem, że pozycjonowanie to kupa roboty, więc chyba będą namawiać na przedłużenie umowy nie wiedząc, że trwa eksperyment, który znacznie utrudni wypozycjonowanie w TOP10.