Pracownicy z 3ciego swiata

0

Wlasnie mnie szlag trafil....
Prawie rok temu stworzylem projekt z wlasnymi kontrolkami. Tam stworzylem sobie przefajna kontrolke do dynamicznego browsowania (cos jak google ma tylko 100x lepsze) z pieknym czystym kodem rozbitym na czesc serwerowa i duzo fajnych rzeczy w javascripcie w osobnych plikach, co by wszystko bylo przejrzyjste i latwe do modyfikacji...

Od niedawna mam nowy czysty system i chce sobie pobrac swoj projekt z source save'a. Pobieram sobie najnowsza wersje wszystkiego... i co? Nie ma mojej kontrolki. Pieprzony afrykaniec, co pracuje zdalnie ze swojej pustyni, wzial sobie moja kontrolke i zaczal ja modyfikowac do celow wlasnego projektu. Oczywiscie po co trzymac piekne js'y... lepiej wrzucic je jako wielkiego stringa i wstawiac parametry w kodzie w stylu .kod = " + parametr + " kod... duplikujac to milion razy, a nie przekazywac je przez zmienne, tak jak do klas w js'ie sie powinno robic! Efekt? Wszystko rozpi...lone, projekty testowe juz nie dzialaja. Nic nie dziala... O prostym debugowaniu takiego js'a nie wspominajac. Zeby bylo smieszniej nazwa mojej kontrolki mu sie nie podobala - jakby z DropDownBrowse.cs bylo cos zle i musial to pernamentnie skasowac, dodajac nowa TextboxBrowse... i co? I juz nie moge sobie po prostu cofnac jego zmian.

Teraz musze szukac jakis stary projekt u klienta i sie bawic reflectora.......

NIENAWIDZE pracownikow outsourcingowych z krajow trzeciego swiata! Co z tego, ze sa tani, jak z reguly wiecej spier.olą niz zrobia dobrze! I to juz nie pierwszy raz! Powinno sie ich wszystki powystrzelac! Mogl sie zlamas chociaz zapytac zanim wezmie i zrobi z mojego kodu sieczke! A najbardziej mnie wkurza to, ze taki 'programista' uwaza, ze on i tak wie wszystko lepiej, bo ma juz ponad 40lat i o wiele wieksze doswiadczenie zawodowe i to on ma zawsze racje... A jak ku.wa mam jakies obiekce do tego co robi, to juz niby 'nierozumie po angielsku'..... aaargh!!!. Dobrze, ze chociaz wiatr wieje i dzis sobie posurfuje... bo poziom mojej frustracji wlasnie siegnal zenitu... ale Ciii juz za dwie godzinki... wiatr, morze, fale...

0

@wasiu:
To nie chodzi o to, czy on mieszka w tym kraju czy w tamtym. Czy jest Murzynem, Żydem, masonem czy kosmitą. Czy ma lat 40, czy 15.

Po prostu nie cierpisz współpracować z tanimi programistami o bardzo niskich umiejętnościach, nie mającymi pojęcia o elementarnych zasad inżynierii oprogramowania. Zapewne nie podoba Ci się też wizja współpracy z kolesiami z outsourcingu, o których poziomie Twoja firma nie ma w sumie żadnego pojęcia.

Co mogę powiedzieć?

Ja mam tak samo. I wystrzegam się takiej współpracy jak ognia. Na razie dość skutecznie jej unikam. Ostrzegam też wszystkich naokoło -- łącznie z klientami, managerami itp. -- o niebezpieczeństwach, na jakie taka współpraca naraża projekt i tworzące go osoby.

Sam outsourcing może być OK. Jeśli znamy dobrze jakiegoś programistę (od strony zawodowej), to zatrudnienie go na umowę o dzieło czy umowę zlecenia nie uważam nawet za coś z kategorii outsourcingu. Koleś może być nawet z drugiego końca świata. Może być i z Kongo. Byle tylko go sprawdzić i mieć pewność do do jego umiejętności.

Olewanie tego i zatrudnianie jak najtańszych kolesi aż prosi się o kłopoty. Jak to wpływa na politykę jakości firmy? Jak wyglądają wtedy te wszystkie przechwałki o przywiązywaniu ogromnej wagi do jakości, innowacji, "najwyższego poziomu usług"? Phi.

Pisanie oprogramowania to NIE składanie długopisów. To NIE obieranie ziemniaków. To NIE układanie cegieł na budowie -- czynność wbrew pozorom dość złożona, ale da się ją opanować jakoś tam w dzień, a w tydzień czy miesiąc być w tym w miarę dobrym. Do tych prac można brać losowych ludzi z ulicy -- byle tylko robotnych -- i po krótkim szkoleniu sprawdzą się nieźle (oczywiście będą obieraczami ziemniaków, a nie kucharzami i układaczami danego typu cegieł w prosty sposób, a nie majstrami, czy nawet prawdziwymi murarzami). Do programowania -- nawet prostego -- trzeba jednak paru lat doświadczenia. I wtedy jest się wciąż cienkim koderem.

No i szkopuł w tym, że nawet jeśli da się takim cienkim koderom mało ważne rzeczy, to te rzeczy zaczynają żyć własnym życiem -- jak niemal każdy kawałek kodu! -- i nigdy nie wiadomo, kiedy trafią do większego czy poważniejszego projektu.

0

Dlatego właśnie nie widzę sensu pracy w dużych korporacjach które mają wyje**** na wszystko. Nawet jak ci dadzą dużo kasy, to i tak te nerwy nie są tego warte. To że jesteś w teamie z murzynami którzy nie umieją programować to znaczy że również ciebie traktują jako szmatę zmuszając Cię do pracy z takimi ludźmi, których nawet nie widzisz na oczy i nie możesz się z nimi dogadać.

0
wasiu napisał(a)

I juz nie moge sobie po prostu cofnac jego zmian.

Dlaczego nie?

Dlaczego mowicie o Murzynach? A co, nie zdarzylo Wam sie pracowac z chu.ja wartymi 'programistami' Polakami? Przeciez chodzicie po forum, czytacie, wiec i tutaj mozna zobaczyc jacy spece pracuja w korporacjach.

0
Demonical Monk napisał(a)

Dlatego właśnie nie widzę sensu pracy w dużych korporacjach które mają wyje**** na wszystko. Nawet jak ci dadzą dużo kasy, to i tak te nerwy nie są tego warte.

Jest na to rada, tez wyj3bac na wszystko, zgarniac kase i sie bawic.

Demonical Monk napisał(a)

To że jesteś w teamie z murzynami którzy nie umieją programować to znaczy że również ciebie traktują jako szmatę zmuszając Cię do pracy z takimi ludźmi, których nawet nie widzisz na oczy i nie możesz się z nimi dogadać.

Jak dbasz tak masz, możesz sie postawić w pozycji szmaty i tak trwać, możesz też być obiektem kultu murzynów.

Problem z hindusami i chinczykami polega na tym ze oni nie sa kreatywni. Potrafia cos skopiowac ale nie potrafia sami niczego wymyslec. Wiem wymysleli papier, proch itd. ale to europejczycy wymysleli naboje karabinów maszynowych ;)

Do tego wszystkiego nie są systematyczni. Kumpel tłumaczył mi to tym że oni w szkołach nie mieli książek i zeszytów. Każdy murzyn zamiast zeszytu miał swoją małą tablicę i kawałek kredy do nauki pisania. Oni nie sa nauczeni jak sporządzać notatki i z nich korzystac. Umieja czytac ale nie potrafia pracować z literaturą. I tu jest pies pogrzebany.

0

W googlu sporo jest Hindusów wymiataczy tworzących nieraz bardzo innowacyjne i wydajne rozwiązania.

0

@donkey7 czysta statytyka, jest ich dużo, wiec siłą rzeczy jest też sporo takich którzy coś potrafią ;)

0

Co do Hindusów, znajoma z księgowości hp mówiła, że firmie opłaca się zatrudnić ich trzech za jednego Polaka, wliczając koszta poniesione za ich błędy.

0
EgonOlsen napisał(a)

Jest na to rada, tez wyj3bac na wszystko, zgarniac kase i sie bawic.

Najlepsza rada. Nowe zabawki po pracy zdecydowanie pozwalaja zapomniec o nerwach z pracy. Fal niestety wczoraj nie bylo, tylko lekki chop ale i tak cos sie dalo poplywac i zakwasiki sa :) Szczerze, to gdyby nie sport, to dawno bym z tej pracy juz zrezygnowal. A tak chociaz moge sie po niej wyzyc na plywaniu :)

Cale szczescie, ze nie musze pracowac na codzien w teamie z tym kolesiem.
bswierczynski: Jakos nie przeszkadza mi praca z programistami o niskim umiejetnosciach o ile tylko chcial on sie nauczyc czegos nowego i byl otwarty na dobre rady. Wtedy nawet ma sie i pewna satysfakce, ze sie kogos nauczylo czegos nowego. Ale jak z taka osoba rozmawia sie jak ze sciana to chyba to jest najwiekszy problem.

A jak juz przy tym jestesmy, to jakie wy macie sposoby na odreagowanie stresu z pracy? Ja po prostu biore deche, latawiec i ide surfowac...

Samo plyniecie daje tyle radochy, ze zapomina sie o calym swiecie :)
user image

A jak jeszcze spadnie sie z dechy i trzeba bawic sie w jej szukanie daleko od brzegu na wzburzyonym morzu, gdzie serce wali jak szalone, glowe zalewaja fale i jest sie o krok od utopienia... to sprawia, ze czuje sie pelnie zycia :)
user image

I juz spokojnie mozna isc nastepnego dnia z zakwasami do pracy i siedzec te 8h :)

0
wasiu napisał(a)

A jak juz przy tym jestesmy, to jakie wy macie sposoby na odreagowanie stresu z pracy? Ja po prostu biore deche, latawiec i ide surfowac...

Ja wsiadam na mojego Shadowa i jazda na autostrade. [diabel]

0

Witam

EgonOlsen napisał :

Problem z hindusami i chinczykami polega na tym ze oni nie sa kreatywni. Potrafia cos skopiowac ale nie potrafia sami niczego wymyslec. Wiem wymysleli papier, proch itd. ale to europejczycy wymysleli naboje karabinów maszynowych

Broń maszynową wymyślili właśnie Chińczycy ; były to kusze z magazynkiem na bełty :

http://dawneuzbrojenie.republika.pl/cz7.html
http://www.historycy.org/index.php?showtopic=146&st=45
http://histmag.org/forum/index.php?topic=1820.0

                                                                                 Pozdrawiam

                                                                                      JK
0
koniaku napisał(a)

Witam

EgonOlsen napisał :

Problem z hindusami i chinczykami polega na tym ze oni nie sa kreatywni. Potrafia cos skopiowac ale nie potrafia sami niczego wymyslec. Wiem wymysleli papier, proch itd. ale to europejczycy wymysleli naboje karabinów maszynowych

Broń maszynową wymyślili właśnie Chińczycy ; były to kusze z magazynkiem na bełty :

http://dawneuzbrojenie.republika.pl/cz7.html
http://www.historycy.org/index.php?showtopic=146&st=45
http://histmag.org/forum/index.php?topic=1820.0

Pozdrawiam
JK

Szkoda tylko że nie byli w stanie zrobic z niej większego użytku.

0

Byli za mali żeby to dźwigać :P

0
wasiu napisał(a)

Jakos nie przeszkadza mi praca z programistami o niskim umiejetnosciach o ile tylko chcial on sie nauczyc czegos nowego i byl otwarty na dobre rady.

A to racja. Nie wiem czemu zapomniałem o tym tu napisać. Przysiągłbym, że gdzieś na podobny temat się ostatnio wypowiadałem i uwzględniłem fakt, że oprócz umiejętności liczy się jeszcze chęć i zdolność uczenia, pewna postawa (no i charakter, który też jest z tym związany).

Pracowałem z paroma ludźmi, który nie mieli jeszcze doświadczenia i zbyt wielkich umiejętności. Byli jednak inteligentni, pracowici, lubili się uczyć -- również od innych. Do wszystkiego podchodzili też krytycznie: zarówno do swojego kodu, jak i (cichaczem) do tzw. "dobrych rad". Zamiast przyjmować wszystko na tępo, sami to analizowali i sprawdzali.

Współpracowało mi się z nimi BARDZO dobrze. Choć przyznam, że raczej nie pracowałem zbyt wiele z ich kodem, więc nie miałem okazji się powkurzać. Z ich postępów byłem jednak bardzo zadowolony (jako starszy specjalista), efekty ich pracy również szybko zaczynały być naprawdę przyzwoite.

wasiu napisał(a)

A jak juz przy tym jestesmy, to jakie wy macie sposoby na odreagowanie stresu z pracy?

Stresu aż tak wiele nie mam i staram się ten stan utrzymać.

Sposobów odreagowania jednak całkiem sporo.

-Kiedyś, choć przez kilka lat sposób był odstawiony: gry komputerowe. Trochę tzw. karania plebsu potrafi wprowadzić w dobry nastrój. Po paru latach przerwy gram teraz w inną grę i na razie to ja jestem w niej plebsem, więc sposób nie jest jeszcze całkiem skuteczny ;-) (o dziwo, gra mnie wcale nie denerwuje nawet gdy coś sknocę).
-Od dawna, niezmiennie: siłownia. Pozwala naprawdę świetnie odpocząć po ciężkiej, programistycznej pracy. Nieraz jak łeb mi po prostu pękał (nie chodzi o stres, tylko zapieprz), siłka czyściła umysł i dawała głowie power. Chłodny prysznic sam w sobie dobrze działa na zmęczenie czy ból głowy, a taki po siłce jest jeszcze 2x lepszy.
-Astronomia. To zupełnie inne podejście. Nie wyżycie się, tylko coś o wiele bardziej... zen. Czasami nawet nie wystawiam mojego teleskopu. Idę do ogródka, rozwalam się na krześle czy na karimacie z poduszką i po prostu patrzę sobie gwiazdy, nieraz leniwie oglądając jakiś obiekcik w lornetce. O dziwo mam wrażenie, że takie wypatrywanie słabych, odległych obiektów pomaga oczom odpocząć po dniu gapienia się w odległy o pół metra monitor.

Sport w ogóle jest bardzo fajny. Czuję, że np. po całym dniu pracy świetnie zrobiłyby mi choćby dwie godziny na nartach, ale niestety do najbliższych gór mam kilkaset kilometrów i nigdy po pracy nie jeździłem. Bieganie długodystansowe jest też dość fajne, przy czym dla mnie "długi dystans" zaczyna się od 5 kilometrów :D. Już trzy kwadranse biegu, walki ze sobą, z chęcią zatrzymania się choćby na chwilę (zwykle się katuję i odbieram sobie prawo do jakichkolwiek przystanków) -- to wszystko sprawia, że wszystkie problemy i stresy po prostu odchodzą. Bo walczy się tylko o to, żeby nie wybuchnąć, nie przegrać się. Walczy się o następny oddech. Przynajmniej tak to wygląda jeśli się jest kiepskim i "niedzielnym", ale dość zawziętym biegaczem.

A kite surfing to musi być rewelacja. Sam niestety nigdy nie próbowałem. Z tego co pamiętam, brat niemal już kupił kiedyś sprzęt, ale uznał, że przeznaczy wszystko na odżywki i zrobił sobie pooorząąądny cykl lub nawet dwa (hej! wszystko legalne!).

Zakwasy też są świetne, jeśli człowiek się do nich przyzwyczai i odpowiednio podchodzi. Miewałem je z różnych powodów, od pływania do narciarstwa, ale najbardziej cenię sobie takie po ciężkim treningu siłowym pleców. Jutro mnie takie nawiedzą -- mam nadzieję.

0

Przypadkowo znalazłem ten temat, ale zaczynam już wierzyć że w życiu nie ma przypadków.
Pracuję z różnymi ludźmi przy różnych projektach programistycznych już kilka lat. Bywało różnie, ale teraz to wstapiłem chyba do Hadesu ... Jestem w teamie z jednym Libańczykiem z australijskim paszportem. Facet jest 3 miesiące dłużej od nas w projekcie, więc siłą rzeczy pełni funkcję jakiegoś tam lidera ... Jeszcze nigdy w życiu nie pałałem tak szczerą nienawiścią do innego programisty. Wszystko wie lepiej, wszystko musi poprawiać, a po jego zmianach testy wywalają się jak głupie ... Jak zaprojekował klasę to połowa funkcjonalności nie działała, ale on tego nie widział ... Średnik? Po co średnik, przecież to JavaScript! Dude, show me, show me! Don't understand! Please do it! ...

Już doszło do kilku ostrzejszych spięć i jest grzeczny, natomiast jako programista jest nadal świetny ...

To jest moja pierwsza kooperacja z kimś z krajów arabskich, może inni są lepsi, ale obawiam się, że ten styl działania to jest jakaś nieodłączna cecha arabskiego umysłu ...

0

Zawsze należy trzymać kopię archiwizacyjną każdej poprzedniej wersji.

1 użytkowników online, w tym zalogowanych: 0, gości: 1