aurel napisał(a)
Moja wypowiedź miała na celu krytykę ludzi, którzy wybierają najprostszą drogę, a potem żądają nie wiadomo czego i nie wiadomo za co.
Tzn. nauczyciele wybrali najprostszą drogę? :|
lewak napisał(a)
Masz informacji pewnie z pierwszej ręki, na internecie znalazłem, że łączny czas nie może przekraczać 3 lat - zmieniło się teraz?
Dopiero miałem okazję porozmawiać z rodzicami, dlatego powracam do tematu.
Masz rację - łącznie 3 lata. Moi rodzice nie skorzystali, mimo że jednak mogli, z prostej przyczyny - ten okres nie liczy się do stażu pracy uwzględnianego przy emeryturze, więc się nie opłaca. Zresztą - moja mama nawet nie dostała urlopu macierzyńskiego na mnie, mimo że teoretycznie się należał.
No to akurat powiedziała mi nauczycielka, jeszcze w lo. Może młoda była, nie wiedziała co ją czeka, w każdym razie to nie moje słowa tylko cytat.
Po prostu propozycja przeprowadzki w miejsce, gdzie jest ograniczony dostęp do czegokolwiek, nie jest rozsądna. To coś w stylu "utnij sobie nogę, to dostaniesz rentę". ;)
aurel napisał(a)
I będą dwa typy ludzi - ci co płaczą, jęczą i strajkują, i ci, co się przekwalifikują. Którym chcesz być?
lewak napisał(a)
Jak mówiłem to wolny kraj - jak nie chce się robić za grosze można się przekwalifikować, a nie narzekać na niewdzięczność zawodu.
Piszecie o tym przekwalifikowaniu, jakby to było pstryknięcie palcem...
Myślicie, że Wasi rodzice byliby w stanie zmienić zawód? Jeśli tak, to ile by im to zajęło? Myślicie, że Wam po 20-30 latach pracy w zawodzie byłoby łatwo?
W pewnym wieku człowiekowi trudniej jest się uczyć i zmienić przyzwyczajenia, pasje, itd. Chyba wypadałoby się nad tym zastanowić trochę, przed wydaniem osądu kategorycznego.
Tak w ogóle, to górnicy mają lepiej niż nauczyciele. 14 pensji w roku, wcześniejsze emerytury, bony na zakupy, wyprawkę szkolną dla dzieci, deputat węglowy (lub ekwiwalent w gotówce), darmowe przejazdy koleją na wakacje, emerytura po 25 latach, ale rok pracy liczony jako 1,5 roku normalnego emeryta, więc i ogromne jak na polskie warunki emerytury.
Tyle, że praca nauczycieli z definicji nie przynosi dochodów, bo jest inwestycją państwa w przyszłe wykształcenie obywateli. Górnicy powinni przynosić dochody, jak każdy normalny pracownik przedsiębiorstwa, które zajmuje się przemysłem.
Czemu o tym piszę? Bo do nauczycieli jakoś każdemu łatwiej się przypierdolić, mimo że większe patologie są gdzie indziej.