Bootcamp vs nauka na własną rękę

0

Zadzwonił dzisiaj do mnie pewien Pan z firmy "Kodilla" (nie mam pojęcia skąd mają mój numer, pewnie dlatego, że się kiedyś tym zainteresowałem). Zaproponował mi bootcamp "Java Developer", który trwa 6 miesięcy (podstawowy kurs) z opcją 3 dodatkowych projektów (3 miesiące każdy - łącznie kurs trwałby 9 miesięcy). Cena takiego kursu jest zaporowa, 15699zł.
Nie wiem jak wyglądają takie bootcampy i ile po nich można faktycznie wynieść wiedzy, nie wspominając już o tym, że nie wiem, jak działa ten ich program "Gwarancja pracy" (więcej możecie sobie poczytać na stronie od kodilli). Tutaj nasuwa mi się pytanie : lepiej iść na taki bootcamp czy nauczyć się programowania samemu, np. dzięki kursom na Udemy? Chciałbym poznać wasze zdanie na ten temat, byłoby miło, gdybyście przedstawili mocne i słabe strony zarówno bootcampów jak i nauki na własną rękę.

Edit: zrobiłem mały research i dowiedziałem się, że zdarza się tak, że pracodawca widząc CV osoby z wpisanym bootcampem od razu ląduje w koszu.

17

Lepiej iść na bootcamp za 16 000 zł niż uczyć się samemu. Samemu to masakra, trzeba siedzieć nocami, pisać, mierzyć się z problemami, szukać rozwiązań. Długo to trwa i jest męczące i czasami nudne.
A na bootcampie wszystko zrobią za Ciebie, po prostu staniesz się programistą. Poprowadzą za rękę. Gwarancja pracy. Gwarancja dobrych zarobków. Gwarancja pięknej żony. Gwarancja mądrych dzieci i domu z ogrodem. Bez wysiłku, bez wyrzeczeń.
Koszt bootcampu to tylko 16 000 zł! Zwróci się po jednej wypłacie!

Gdybym wtedy to wiedział to tak bym zrobił. Niestety nie miałem tej świadomości i uczyłem się samemu plus studia. Byłem głupi. No trudno, człowiek mądrzeje z wiekiem.

A tak na poważnie: czy na bootcampie czy samemu nikt Cię nie nauczy - wszystkiego musisz nauczyć się sam. Koszt bootcampu znasz, koszt nauki samemu liczę tak:

  • książki do Javy z 500 zł
  • kursy z netu do Javy z 500 zł
    razem 1000 zł.

Skoro tu i tu trzeba uczyć się samemu to lepiej wydać 1000 zł niż 16 000 zł a gwarancja pracy to jest tylko w państwowej spółce kiedy ojciec jest prezesem.

10

Tak mi się skojarzyło :P

123.jpg

2

Gwarancja pracy

Pytanie tylko jakiej pracy bo IT support na słuchawce to też niby praca w IT ;)

mocne i słabe strony zarówno bootcampów jak i nauki na własną rękę.

Moim zdaniem bootcampy są ok dla programistów którzy umieją już programować i maja doświadczenie w inżynierii oprogramowania a teraz chcą wskoczyć szybko w nową technologie i stać ich zeby trochę zapłacić a w zamian dostać wyselekcjowane materiały i pomoc jakiegoś mentora w razie czego.

Dla kogoś zielonego nie ma to większego sensu.

3

Jako absolwent bootcampu (4 lata temu) mogę powiedzieć, że mniejsze znaczenie ma źródło wiedzy, chcąc znaleźć pierwszą pracę w IT i tak trzeba samemu pokodować samodzielnie dużą ilość godzin.

Ja zdecydowałem się na bootcamp ponieważ:

  • zależało mi jak najszybszej zmianie branży
  • nie znałem totalnie nikogo z IT
  • poukładana aktualna wiedza. Internetowe poradniki są dosyć często przestarzałe / nieaktualne / słabej jakości
  • mentor, którego możesz w każdej chwili zapytać o cokolwiek chcesz
  • "przymus chodzenia na zajęcia". Są takie dni, w których samemu ciężko się zmotywować do wielogodzinnego wysiłku.

Kurs trwał 2 miesiące, 2 msc po skończeniu kursu pozytywnie przeszedłem dwie rekrutacje. Pracuję w IT do tej pory.
Gdybym uczył się po godzinach w pracy, podejrzewam że zajęło by mi to rok czasu. Jeżeli zaś chodzi o cenę kursu to w moim przypadku finalnie opłacało się skorzystać z bootcampu, ponieważ już po 3 msc pracy dostałem podwyżkę i zarabiałem 1000zł więcej niż w poprzedniej pracy.

Po 4 latach w IT, mogę powiedzieć że moja wiedza po kursie nie była zbyt duża, ale wystarczająca aby znaleźć pracę w stolicy. Obecnie ze względu na zmianę podejścia do pracy zdalnej, pierwszą pracę jest znaleźć dużo trudniej. Poziom też jest wyższy niż kiedyś.

Odnośnie nauki na własną rękę. Na pewno będzie to dłuższa, ale ciekawsza droga. Według mnie więcej się nauczysz, będziesz też dużo lepiej mentalnie przygotowany na samodzielne rozwiązywanie problemów.

1
MatheoMONSTER napisał(a):

Zadzwonił dzisiaj do mnie pewien Pan z firmy "Kodilla" (nie mam pojęcia skąd mają mój numer, pewnie dlatego, że się kiedyś tym zainteresowałem). Zaproponował mi bootcamp "Java Developer", który trwa 6 miesięcy (podstawowy kurs) z opcją 3 dodatkowych projektów (3 miesiące każdy - łącznie kurs trwałby 9 miesięcy). Cena takiego kursu jest zaporowa, 15699zł.

Ale to kurs na żywo w sensie? Jestem ciekaw, czy wysokie ceny takich kursów wynikają:

  • z konieczności utrzymania infrastruktury, wynajmu przestrzeni biurowej, czy choćby z konieczności opłacenia czasu samego nauczyciela czy nie wiem, nawet tego gościa, który do ciebie zadzwonił z reklamą, trzeba jakoś opłacić.

Jeśli to pierwsze, to moim zdaniem bańka bootcampów szybko upadnie, mało kogo stać na taki bootcamp, a po co płacić tyle hajsu za wiedzę, którą można mieć albo za darmo albo płacąc ułamek tej wiedzy za jakiś kurs internetowy czy coś. No i zawsze mogą zrobić lockdown i wtedy biznes nie będzie się kręcił. Wysokie koszty i konieczność prowadzenia biznesu na żywo może być poważną wadą takich bootcampów.

Więc wtedy jeśli chcesz iść, to chyba warto iść szybko na taki bootcamp, bo w dobie kryzysu, to równie dobrze za rok firma robiąca bootcamp już może nie istnieć. Twórcy bootcampów będą musieli się przekwalifikować xD

  • czy może specjalnie zawyżają cenę, żeby więcej zarobić i zwiększać poczucie wartości - że oto drogi kurs nauczy cię więcej niż darmowy i da ci więcej credibility niż jakbyś miał się uczyć samemu.

Wtedy myślę, że to jest spoko strategia marketingowa, pytanie tylko, czy skierowana do właściwych klientów. Czemu te kursy są skierowane do początkujących programistów? (którzy muszą oszczędzać hajs albo iść po dofinansowanie takiego kursu). Nie lepiej byłoby zrobić taki drogi kurs, ale skierowany do seniorów 16k, którzy w miesiąc sobie zarobią?

Wtedy lepiej najpierw zarobić hajsy, znaleźć dobrą pracę, a potem ew. pomyśleć o jakimś dobrym kursie dla zaawansowanych, jeśli czujesz potrzebę wydania kasy w celach edukacyjnych.

nie wiem, jak działa ten ich program "Gwarancja pracy" (więcej możecie sobie poczytać na stronie od kodilli).

Przecież ktoś w tych bootcampach jest zatrudniony, więc niewątpliwie dają pracę.

0

@LukeJL: Kurs jest w 100% zdalnie. Dostajesz po prostu dostęp do materiałów szkoleniowych i musisz poświęcić 15-20h tygodniowo na przyswojenie wiedzy i zrobienie zadań, a raz na tydzień (chyba) masz spotkanie z mentorem, które trwa 45-60minut na którym omawiasz wszelkie wątpliwości i omawiasz z nim zadania, które przerobiłeś.

Czemu te kursy są skierowane do początkujących programistów? (którzy muszą oszczędzać hajs albo iść po dofinansowanie takiego kursu). Nie lepiej byłoby zrobić taki drogi kurs, ale skierowany do >seniorów 16k, którzy w miesiąc sobie zarobią?

Ogólnie to wydaje mi się, że ich założeniem jest zrobienie "programisty" z osoby, która nigdy wcześniej nie miała doświadczenia z programowaniem. Jak sobie wejdziesz np. na stronę kodilli to pewnie gdzieś tam przeczytasz, coś w stylu "Od zera do junior java developera" czy inne pierdoły. Wydaje mi się, że w pół roku ciężko jest zrobić programistę z jakiegoś przeciętnego Nowaka czy Kowalskiego, który ma ~35 lat i od 10 lat zajmuje się marketingiem/zarządzaniem (nie mam nic do tych kierunków) i w życiu nie widział ani nie napisał chociażby kilku linijek kodu.

2
MatheoMONSTER napisał(a):

@LukeJL: Kurs jest w 100% zdalnie. Dostajesz po prostu dostęp do materiałów szkoleniowych i musisz poświęcić 15-20h tygodniowo na przyswojenie wiedzy i zrobienie zadań, a raz na tydzień (chyba) masz spotkanie z mentorem, które trwa 45-60minut na którym omawiasz wszelkie wątpliwości i omawiasz z nim zadania, które przerobiłeś.

No to moim zdaniem się nie opłaca, bo przecież kursy online o programowaniu kosztują zwykle o wiele mniej niż 16 tysięcy. W dodatku są robione przez konkretne osoby, nie przez "firmę" (konkretni programiści, którzy się udzielają w necie jakoś, tworzą content, projekty na GH, mają jakieś osiągnięcia itp. można zobaczyć, czy się faktycznie znają oraz spróbować ich contentu za darmo, a dopiero potem pomyśleć, czy się chce kupić ich produkt).

A w takim bootcampie masz jakąś "firmę, która robi bootcamp", ok, ale kto tam pracuje, czy ci "mentorzy", to są to jacyś faktycznie dobrzy programiści, czy może randomi? Czy firma udostępnia jakieś darmowe materiały "do spróbowania"?

Ogólnie to wydaje mi się, że ich założeniem jest zrobienie "programisty" z osoby, która nigdy wcześniej nie miała doświadczenia z programowaniem.

Problem w tym, że takie osoby nie powinny startować od drogiego kursu, tylko od tego, żeby sobie coś samemu popróbować, zrobić darmowe tutoriale albo kupić coś taniego na wstępie. Jeżeli ktoś potrzebuje drogiego kursu, żeby w ogóle zacząć programować, to jest mentalnym boomerem (niezależnie od wieku) i ominęła go cała rewolucja internetowa i nie ma pojęcia o darmowych tutorialach. Więc przypuszczalnie i tak się nie nadaje na programistę i lepiej by zrobił gdyby poszedł na kurs np. niemieckiego i Excela, to potem przynajmniej sobie popracuje w jakimś nudnym korpo.

Moim zdaniem drogie kursy mogłyby być dobre dla osób, których na to stać i które wiedzą, po co im to, a nie dla osoby, która nigdy nie miała doświadczenia z programowaniem.

2
LukeJL napisał(a):

Ale to kurs na żywo w sensie? Jestem ciekaw, czy wysokie ceny takich kursów wynikają:

Wolny rynek polega na tym mniej więcej, że jeśli klient chce zapłacić kwotę X to się mu sprzedaje produkt za kwotę X. Skrajną głupotą środowiska informatyków jest tolerowanie psucia rynku i obniżanie prestiżu zawodu przez tolerowanie prowadzących bootcampy i tolerowanie absolwentów bootcampów w pracy. Czy widzieliście, żeby ktoś np. przyjął do pracy inżyniera po bootcampie projektowania mostów? Albo w szpitalu zatrudnili zielarkę, po kursie leczenia liściem babki? No raczej nie. Jak już widzicie po forum zaczynają stękać osoby z doświadczeniem już pracujące w branży. Owszem, będzie mały procent superzarabiających gwiazdorów, ale reszta zjedzie z zarobkami w dół i będzię zapieprzać po 12 godzin na dobę. Ta branża jest za młoda, żeby dbać o swoje interesy. Wiele zawodów i branż miało setki lat na wykształcenie mechanizmów obronnych przed deprecjonowaniem fachowców i dopuszczanie partactwa do pracy. IT się rozleniwiło najwidoczniej. Uwierzyliście, że już zawsze będziecie gwiazdami linkedina, gdzie sama Was będzie szukać praca. No raczej nie. Nasycenie wychodzi coraz wyżej.

2
PanamaJoe napisał(a):

Skrajną głupotą środowiska informatyków jest tolerowanie psucia rynku i obniżanie prestiżu zawodu przez tolerowanie tych śmieci prowadzących bootcampy i tolerowanie absolwentów bootcampów w pracy.

Chciałbym tylko nieśmiało zauważyć że wielu znanych programistów nie ma wykształcenia związanego z informatyką. Najbardziej znany przykład na świecie to chyba Uncle Bob, autor Czystego Kodu. Ludzie bez studiów informatycznych szli do programowania od wielu lat i od tego jakoś nie pomarliśmy

Czy widzieliście, żeby ktoś np. przyjął do pracy inżyniera po bootcampie projektowania mostów?

W niektórych zawodach studia to nie wszystko, liczy się jeszcze egzamin państwowy. W niektórych zawodach ten egzamin jest ważniejszy niż studia, albo można podejść do egzaminu w ogóle bez studiów.
Certyfikaty na programistów - to by było ciekawe. Możesz programować Javie tylko jak zdasz certyfikat od Oracle. Miałeś certyfikat na Javę 8, a tu jest Java 15. Sorry, musisz zdać nowy certyfikat. To byłby straszny świat :(

2

Po pierwsze pracy jest dużo, dla wszystkich którzy coś umieją. U mnie jest prowadzona rekrutacja od juniora po seniora w tematyce C++ i ciężko kogoś znaleźć ogarniętego (tak twierdzi management).
Po drugie jestem żywym przykładem, że samemu można nauczyć się programować. Studiowałem inny kierunek inżynierski, a międzyczasie sam dłubałem w wolnym czasie w tym temacie z lekką pomocą kuzyna, który już siedział w IT. Zajęło mi to rok, od hello world po pierwszą pracę (bez znajomości oraz pominąłem etap stażu). Nie potrzebowałem żadnych "bootcampów". Jak patrzę na książki i kursy, które pokupowałem to może łącznie wyjdzie ~1300zł w ciągu 4 lat bo cały czas się dokształcam.

3

Akurat Ty jako były student innego kierunku jesteś w pozycji uprzywilejowany, bo samo to, że jesteś na takim kierunku wskazuje na bardzo silną korelację z predyspozycjami :P. Pewnie, sama Ci ta nauka nie przyszła, no ale nie ma co porównywać Cię z w zasadzie większością społeczeństwa, bo to średnio miarodajne.

4

@Fargo94: Nikt nie mówi, że samemu nie można się nauczyć, czy że bootcampy to czyste zło. Ja sam bardzo chętnie bym na taki bootcamp frontendowy poszedł, coś od Reacta żeby tego frontu więcej liznąć, bo samemu raz że ciężej się zmobilizować (+ mam kupę innych rzeczy w swojej domenie, które przeglądam w wolnym czasie), a dwa że bootcampny chyba nie do końca spełaniają w Polsce swoją rolę. w Stanach cieszą się chyba większym powodzeniem i tam rzeczywiście sporo ludzi trafia do branży po takich bootcampach (nie mam żadnych źrodeł, ale czasem wpadnie mi jakiś artykuł czy ktoś na YT wspomni że skończył bootcamp i pracuje).

No tylko na boga, nie za 16k. Żeby ten bootcamp kosztował te 4k, to idę w ciemno : ) Ale za 16k to mam Pluralsighta Premium na milion lat, z projektami oraz możliwością kontaktu z prowadzącymi kursy, z którymi mogę porozmawiać i mogą mi zrobić code review. + wszystko po angielsku i mam pewność, że Ci goście wiedzą co mówią. To jaką wartość dodaną ma teraz bootcamp, gdzie kontakt z prowadzącym mam raz na tydzień i nawet nie wiem co to za gość?

Jak ktoś chce to wszystko można : P

2

@MatD Jak najbardziej się z Tobą zgadzam. Teraz jak już pracuje i jestem przy kasie to na bootcamp w jakieś nowej dziedzinie, rzucam temat, AWS, mógłbym wydać jak powiedziałeś 4-5k i zaoszczędzić sporo czasu :) Jednak 16k to dla mnie jakieś nieporozumienie, szczególnie do podstaw programowania dla osoby zupełnie zielonej w branży.

2
KamilAdam napisał(a):

Chciałbym tylko nieśmiało zauważyć że wielu znanych programistów nie ma wykształcenia związanego z informatyką. Najbardziej znany przykład na świecie to chyba Uncle Bob, autor Czystego Kodu. Ludzie bez studiów informatycznych szli do programowania od wielu lat i od tego jakoś nie pomarliśmy

Zgadza się, masz tu dwa razy rację powyżej. Co do wujka Boba, pewnie znalazłoyby się lepsze przykłady. Tylko na podstawie danych historycznych nie masz gwarancji kontynuacji trendu. Co innego było przeciekanie do branży pasjonatów samouków, którzy rzeczywiście sobą coś reprezentowali. Co innego sterowany masowy ruch wykreowany w sposób sztuczny przez biznes. Bines nie robi tego za darmo. Bines zawsze dąży do tego, żeby 1) zarobić na frajerach 2) obniżyć koszty płacy. Tu Ci od 1) i 2) wzajemnie sie nakręcają.

Certyfikaty na programistów - to by było ciekawe. Możesz programować Javie tylko jak zdasz certyfikat od Oracle. Miałeś certyfikat na Javę 8, a tu jest Java 15. Sorry, musisz zdać nowy certyfikat. To byłby straszny świat :(

Nie, to zły przykład, jeżeli egzaminy jakieś albo certyfikacja to tylko wychodzące z cechu, izby, a nie od firmy żyjącej z tego, że sprzedaje narzędzia, czy usługi.

To czego Ty bronisz oczywiście jest pro rynkowe, może i większościowo dobre dla klienta w krótkiej perspektywie czasowej. Ja szczerze postuluję, żeby było nie fair. Dlaczego taki górnik może drzeć ryja, żądać jakichś absurdalnych przywilejów, a programista ma siedzieć cicho? Dlaczego jakbyś chciał sobie kupić kawałek pola to nie możesz, bo nie jesteś rolnikiem, natomiast masz patrzeć jak gość z ulicy "zabiera Ci chleb" z dnia na dzień? Polska ma niesamowitą ilość regulacji i zamkniętyhh zawodów. Chyba najwięcej na świecie. Albo robimy totalny wolny rynek, albo jak regulujemy to wszystkich. Przepraszam, czy już gadam jak związkowiec i marksista? :D

7

Załóżmy, że chcesz zostać programistą. Żeby nim być, musisz mieć wiedzę i umiejętności + udowodnić ten fakt pracodawcy.
Nie ma drogi na skróty, trzeba sie nauczyć (niby oczywistość, ale nie dla wszystkich). Uczyć można się z różną efektywnością i skutecznością.
Zalety bootcampa

  • ktos ci powie czego masz się nauczyć
  • ktoś ci wskaże jak rozwiązać bardziej złożone problemy.

Wady bootcampa

  • koszt
  • przypadkowy zespół trenerów
  • jak ktoś za ciebie rozwiąże jakiś problem, to uczysz się mało

Gdybym miał komuś radzić, od czego zacząć, to poleciłbym przejrzenie kursów on-line MOOC (Coursera, Udemy) jako pierwszy krok. Pozwalają opanować podstawowe narzędzia typu git, nauczyć się podstaw wybranej technologii. Po ich ukończeniu można zdecydować w którą stronę iść dalej. Ale to moje podejście. Mam spore zastrzeżenia do sposobu w jaki reklamują się te szkoły i tworzenie przekonania, że jedynym warunkiem do zostania programistą jest posiadanie sporej kasy. Realia są takie, że liczba wannabe juniorów jest całkiem spora, a ukończenie bootcampa jest w oczach pracodawców grubo poniżej dyplomu studiów, lub możliwości pochwalenia się jakimś tam kawałkiem samodzielnej pracy.

2

kurcze może lepiej nie piszmy że powinny być butkampy po 6K bo znowu jakis cwaniaczek będzie miał argument żeby z naszych podatków dofinansować. Jakby to była roczna szkoła prowadzona przez jakiś dobry uniwerek który ręczyłby za jakoś kształcenia to jeszcze a kolega partyjny jakiegoś ministra zrobi

1

Akurat dofinansowanie szkoleń z podatków może mieć sens z punktu widzenia państwa - wrzucasz te parę tysi w czyjeś umiejętności. Dzięki temu ta osoba ma znacznie mniejsze szanse wylądować na garnuszku opieki społecznej. W dodatku zamiast płacić podatki od 4000 brutto, będzie płacić podatki od większej kwoty. Dodatkowy plus, to to, że większośc tych usług to eksport, czyli efekty pracy idą poza granice Polski, kasa idzie do PL. Co do jakości kształcenia. Robiłem sobie taki kursik: https://www.coursera.org/learn/html-css-javascript-for-web-developers w celu ogarnięcia / usystematyzowania dziedziny, którą nigdy zawodowo się nie zajmowałem. Bardzo wysoki poziom przygotowania kursu, uczysz się tego html'a, obsługi repozytoriów, peer review. Całość pod marką Johns Hopkins University.

1
Miang napisał(a):

kurcze może lepiej nie piszmy że powinny być butkampy po 6K bo znowu jakis cwaniaczek będzie miał argument żeby z naszych podatków dofinansować.

A czy tak już nie ma? Znam osobę, która startowała na taki butkamp, był mały kurs i potem "egzamin" aby odsiać tych co się faktycznie nie nadają.
Potem dla tych co wypadli dobrze był do podpisu cyrograf, że od zakończenia szkolenia mają rok na znalezienie pracy jako programista inaczej muszą oddać hasj firmie a ta zwraca wyżej.
Kurs był z tego co pamiętam dofinansowany z UE.

0

https://www.onet.pl/styl-zycia/onetkobieta/projekt-smart-senior-naucza-obslugi-smartfona/3mz4nwr,2b83378a

Będą uczyć seniorów używania smartfona. Projekt za ponad pół mln zł

Akcja pod nazwą "SMART Senior" będzie kosztowała 698 tys. zł, ale dzięki temu 60 osób zdobędzie umiejętności, przydatne i czasem niezbędne w dzisiejszym świecie.
Projekt pod nazwą "Smart Senior" skierowany jest do osób powyżej 50. roku życia bez względu na wykształcenie i status zatrudnienia.

Wartość projektu to 698 tys. zł, w tym wkład z Funduszy Europejskich wynosi 658 tys. zł.

Wojewódzki Urząd Pracy w Opolu zaprasza osoby powyżej 50. roku życia do wzięcia udziału w projekcie, dzięki któremu nauczą się obsługiwać smartfona. Akcja pod nazwą "SMART Senior" będzie kosztowała 698 tys. zł, ale dzięki temu 60 osób zdobędzie umiejętności, przydatne i czasem niezbędne w dzisiejszym świecie.

Jak informuje Radio Opole, w planach jest także spotkanie motywacyjne z Dorotą Wellman. W maju zakończył się nabór na pierwszą turę szkoleń z trzech planowanych.

Kurs obsługi smartfona (20 godzin) za ponad 11 tysięcy zł od osoby. To jest ciekawsze od bootcamp Java. Z tych 11 tys. zł 95% stanowią dotacje z UE

2
piotrpo napisał(a):

Akurat dofinansowanie szkoleń z podatków może mieć sens z punktu widzenia państwa - wrzucasz te parę tysi w czyjeś umiejętności. Dzięki temu ta osoba ma znacznie mniejsze szanse wylądować na garnuszku opieki społecznej.

Niewątpliwie bootcampy dają pracę.Tzn. ktoś te bootcampy prowadzi, więc im więcej bootcampów, tym naturalnie więcej pracy się tworzy w branży bootcampów (a jak widzimy z pierwszego posta, tam zatrudniają nie tylko szkoleniowców, ale i gości, którzy siedzą na słuchawce). Więc nawet jak ktoś po bootcampie nie będzie mógł znaleźć pracy, to zawsze może założyć własny bootcamp i w ten sposób zarabiać.

W podobny sposób działa branża rozwoju osobistego / poradników biznesowych. Wszyscy najpierw uczą się od innych, a potem zaczynają nauczać innych i tak zarabiają. Czyli wchodzisz do branży po to, żeby pomagać innym wchodzić.

Z drugiej strony branża rozwoju osobistego sama się napędza, a bootcampy są uzależnione od dofinansowań, czyli to trochę jak te wszystkie startupy z SV, które nie zarabiają, a tylko biorą kasę od inwestorów (którzy mają wliczone w koszty, że większość startupów nie wypala).

Myślę, że na wolnym rynku ceny bootcampów byłyby sporo niższe. A tak to państwo sztucznie pompuje te ceny.

0

@LukeJL: Ja nie pisze o bootcampach. Ja piszę, że pomaganie obywatelom państwa w zdobyciu praktycznych i dających źródło, jak to się teraz mówi godnego zarobku jest w interesie zarówno skarbu państwa, jak i generalnie nas wszystkich.
Osobiście uważam, że bootcampy w obecnej formie są żerowaniem na naiwnych. Ludzie nie mający pojęcia o nauczaniu i często programowaniu nauczają programować. Kursy finansowane z funduszy europejskich to patologia sama w sobie.
Z drugiej strony do bycia programistą takiego front endu nie trzeba studiów, w przeciwieństwie np. do programisty zajmującego się optymalizacją, gdzie bez porządnego warsztatu matematycznego nie specjalnie da się coś zdziałać. Spokojnie wystarczy roczny intensywny kurs/szkoła, żeby to ogarnąć i po kilku latach praktyki (jak nic się nie zmieni) zarabiac 5 razy tyle, co przysłowiowa kasjerka w biedronce.

0
piotrpo napisał(a):

Z drugiej strony do bycia programistą takiego front endu nie trzeba studiów, w przeciwieństwie np. do programisty zajmującego się optymalizacją, gdzie bez porządnego warsztatu matematycznego nie specjalnie da się coś zdziałać.

Do "warsztatu matematycznego też" nie potrzeba studiów. Owszem, warto, żeby ktoś na te studia(informatyczne, matematyczne itp.) chodził, żeby miał tę pogłębioną wiedzę o temacie i żeby było komu potem pisać książki czy w inny sposób uczyć innych, ale cała reszta może po prostu czerpać wiedzę bez studiów (np. Stanford udostępnia wiele swoich wykładów z informatyki za darmo w necie. Czyli Stanford jest potrzebny, ale nawet nie trzeba na niego chodzić).

0

Obecnie żyjemy w takich czasach, że wiedza jest darmowa i wystarczy sięgnąć. Jak się nie potrafi to zachęcam do kupna kursu na udemy za 99zl. Bootcampy to strata kasy. Owszem kurs gdzie podają wiedzę jest bardzo wartościowy.... Ale 16k? Od osób, które nie mają pensji deva? To już Aniserowicz i spółka robią DNA za jakieś 2k a to wiedza dla seniorów i architektów i to też kilka miesięcy kursów, filmów i konsultacji. 16k od zielonki jest... przedsiębiorcze, że strony kodilli i mało roztropne że strony gościa co nie zarabia jak dev. Zresztą sam zarabiam dużo więcej niż wartość tego bootcampu ale bym go nie kupił. Lepiej poświęcić kasę na wędkę niż rybę i nauczyć się uczyć. Ja zbierałem wiedzę o programowaniu od lokalnego informatyka kopiując kurs Pascala w txt na dyskietkach 3,5", a sam kompilator przenosiłem na kilka kursów bo nie miałem tyłu dyskietek. Teraz to luksus jest.

2

Bootcamp co by tu napisać.. Jakby ktoś mnie zapytał czy było warto na to iść () to sam nie wiem co bym powiedział. No bo tak generalnie cel osiągnąłem i robotę mam, ale wiem że super wiedzy też nie wyniosłem po tym kursie i mógłbym tą wiedzę zdobyć poprzez internet lub książki. ALE tak wszyscy pierdzielą 'no weź przeczytaj jakąś książkę', 'w internecie tego pełno' itp itd. A konkretów brak. Tu masz podane trochę na tacy i dla mnie to plus, tylko ta taca właśnie nie jest jakaś super duper delux, bo jednak są to tylko jakieś podstawy, więc początek takiej nauki będzie bardziej 'lajtowy'. Po takim początku lepiej jest (moim zdaniem) później, bo podstawy 'ogarnięte' i można brać jakieś trudniejsze rzeczy i samemu je poznawać. No i jest generalnie szybciej, bo nie 'tracisz' czasu na szukanie.

Generalnie bootcamp w Polsce to bym polecił tylko tym co:
1 - znają ryzyko (tzn. nikt nie zagwarantuje pracy)
2 - chcą szybko zmienić pracę
3 - no mają na to kasę, bo tanie to to nie jest

Tylko pro tip nie chwalić się tym w CV, bo rekruterzy mają na to uczulenie ;d

0
gangrion napisał(a):

Bootcamp co by tu napisać.. Jakby ktoś mnie zapytał czy było warto na to iść () to sam nie wiem co bym powiedział. No bo tak generalnie cel osiągnąłem i robotę mam, ale wiem że super wiedzy też nie wyniosłem po tym kursie i mógłbym tą wiedzę zdobyć poprzez internet lub książki.

Bootcamp to takie studia informatyczne zawężone do samego programowania. Czy to dobrze? No zależy. Osoba uczy się obsługi "szpadla" ale nie jest uczona powiązanych rzeczy, co może ale nie musi w przyszłości mieć wpływ na to jaki kod tworzy.

ALE tak wszyscy pierdzielą 'no weź przeczytaj jakąś książkę', 'w internecie tego pełno' itp itd. A konkretów brak. Tu masz podane trochę na tacy i dla mnie to plus, tylko ta taca właśnie nie jest jakaś super duper delux, bo jednak są to tylko jakieś podstawy, więc początek takiej nauki będzie bardziej 'lajtowy'. Po takim początku lepiej jest (moim zdaniem) później, bo podstawy 'ogarnięte' i można brać jakieś trudniejsze rzeczy i samemu je poznawać. No i jest generalnie szybciej, bo nie 'tracisz' czasu na szukanie.

Bootcamp jest dla ludzi, którzy sami się nie nauczą. Są osoby które ze strzępków informacji osiągną to samo albo i więcej to co ktoś po Bootcampie czy nawet studiach.

Generalnie bootcamp w Polsce to bym polecił tylko tym co:
1 - znają ryzyko (tzn. nikt nie zagwarantuje pracy)
2 - chcą szybko zmienić pracę
3 - no mają na to kasę, bo tanie to to nie jest

Ogólnie to mnie wkurza forma promowania wszelkiej maści Bootcampów - chodzi o to że każdy może zostać programistą. Nie, nie może. Trzeba mieć do tego predyspozycje.
Tak jak trzeba mieć predyspozycje do bycia elektronikiem, mechanikiem, architektem budownictwa, lekarzem czy innym specjalistą gdzie trzeba mieć pewne predyspozycje.
W przypadku programowania to logiczne myślenie oraz umiejętność rozbijania problemów na mniejsze.
Jeżeli ktoś całą szkołę był humanistą i nie trawił technicznych rzeczy, to wątpię aby po bootcampie został programistą i znalazł pracę.

Tylko pro tip nie chwalić się tym w CV, bo rekruterzy mają na to uczulenie ;d

Serio? Chodzi o słaby poziom kandydatów po BC czy o to że mają to samo w portfolio?

2

@.andy:

Analogicznie jak ktoś ma smykałkę/predyspozycje do języków obcych, to prawdopodobnie z językami powiąże swoją karierę i wszelkie kursy w przypadku takiej osoby wiele nie zmienią, ba nawet nie muszą, bo ta osoba i tak da sobie radę.

Kursy są dobre dla tych osób, które na myśl o nauce dostają drgawek, gdzie dany temat trzeba przejść najlepiej z kimś, najlepiej w grupie, bo nauka, po prostu boli i po prostu przestajesz wierzyć, że to Ci się uda.

Wtedy choćby ze wzglądu na swoje podejście osoba po kursie nie będzie super biegła, ale jeśli chociaż trochę polubi temat, albo chociaż ogarnie częśćiowo to co do niej jest ważne to może jakoś się z kimś dogada, i może wystarczy by zdobyć jakieś proste stanowisko.

Nie inaczej jest po bootcampie, ludzie racze mają marne szanse na ciekawe oferty, ale oni pewnie zadowolą się czymkolwiek by mieć pracę w IT.

Można na to patrzeć na akt desperacji, ale jeśli masz ciekawe skille i brakuje Ci podstaw programoania, by zabłyszczeć to tak ludzie kombinują jak to wypełnić tą lukę by zwiększyć swoje szanse na lepszą pracę.

1
pan_krewetek napisał(a):

Nie inaczej jest po bootcampie, ludzie racze mają marne szanse na ciekawe oferty, ale oni pewnie zadowolą się czymkolwiek by mieć pracę w IT.

Po Bootcampie to ludzie idą na Juniora. Jako jr robi się i tak rzeczy proste na początku. W ogóle rynek jr jakoś lekko umarł przez pandemię (z wiadomych względów).

Można na to patrzeć na akt desperacji, ale jeśli masz ciekawe skille i brakuje Ci podstaw programoania, by zabłyszczeć to tak ludzie kombinują jak to wypełnić tą lukę by zwiększyć swoje szanse na lepszą pracę.

Nie do końca się zgodzę z tym aktem desperacji. Bootcamp to po prostu taka a nie inna forma nauki. Jak pisałem są ludzie którzy w taki sposób się nauczą podstaw a potem już sami będą to rozwijać.
Zresztą studia też nie nauczą Cię wszystkiego. One uczą pewnych zagadnień, potem w domu masz to rozszerzać i zagłębiać. Ktoś albo z tego korzysta albo nie.
Tylko zanim się na niego pójdzie trzeba być pewnym tego i wiedzieć, że ma się te predyspozycje jednak, bo inaczej kasa leci w błoto. A dzisiaj niestety wszędzie hasła "każdy może zostać programistą"...
Trochę te reklamy przypominają kołczów, którzy oferują szkolenia jak poderwać dziewczynę 11/10 ;] Tylko czy każdy kto zapłaci potem za takie "szkolenie" znajdzie kobietkę 11/10? :)

0

@pan_krewetek: głupoty piszesz twierdząc ze kursy są dla osób które na myśl o nauce dostają drgawek. Łącznie będzie już z 10 lat jak robię rożnego rodzaju studia/kursy/szkolenia i właśnie forma kursów, zwłaszcza online na poznanie technologii to dla mnie najlepsza opcja.

Pisałem o tym wcześniej, gdyby taki bootcamp kosztował z 4-5k to sam bym na niego poszedł żeby się doszkolić z nowej technologii :) a uczyć się bardzo lubie ;)

Każdy ma do tego inne podejście i takie uogólnianie jest krzywdzące.

2

W nie tak dalekiej przeszłości ludzie uczyli się wpisując w konsoli polecenie man, czytając pliki tekstowe readme czy poświęcając swój prywatny czas aby poznać technologię. Zajmowało to całe noce. Satysfakcja była spora. Dziś dokumentacje do produktów są na niezłym poziomie, na yt walają się tony godzin materiałów, na chatach mało kto pamięta co to rtfm, a ludzie są tak leniwi że nie potrafią ogarnąć tego co w ich zasięgu.

Te bootcampy, szkoły programowania i inne padalstwa to jest rak tej branży. Nie umiesz się uczyć, nie umiesz kojarzyć faktów to kwestia nie czy tylko kiedy wylądujesz co najwyżej w sekretariacie.

1 użytkowników online, w tym zalogowanych: 0, gości: 1