I to jest problem, że ludzie nie rozumieją na co idą. Mylisz studia z zawodówką. Idąc na studia zakładasz, że zostaniesz naukowcem, więc i narzędzia tam przedstawiane są z takiego zakresu. Do pracy musisz przygotować się sam. Języka nauczyć się sam, z małymi wyjątkami.
Przez to, że jest taki popyt zwiększa się i podaż i jest wykwit g**no informatyk, takich właśnie zawodówek, bo to łatwa kasa. Sami sobie zgotowaliśmy taki los.
Magister to tytuł zawodowy. Doktor to stopień naukowy. Mały procent magistrów idzie na studia doktoranckie, a ponadto w pewnych przypadkach (np na moim kierunku na UJocie) większość doktorantów nie kończy studiów doktoranckich (z różnych powodów, np stwierdzają, że to nie ma sensu).
Nawet gdyby tematyka nauczania na studiach była bardziej sensowna to czy koniecznie zwiększyłoby to poziom? Moim zdaniem niekoniecznie. Nieodzownym elementem studiów informatycznych jest algorytmika na której omawia się algorytmy o optymalnej złożoności obliczeniowej. Jest to coś co przydaje się programistom regularnie, chociaż nieczęsto. Czasami się pojawia pętla w pętli (w pętli... itd) i wtedy warto pokminić chwilę, przypomnieć sobie wiedzę ze studiów i spróbować zoptymalizować algorytm. Zwykle jest łatwo. Czy ktoś to robi? Raczej nie, ja muszę po kolegach poprawiać. Skoro tak dobre okazje na zaimplementowanie wiedzy ze studiów są przepuszczone to wątpię, by o resztę też dbano.
Podczas studiów zachodzi nie tylko edukacja, ale np dojrzewanie studentów :] W liceum to jest jeszcze życie pod kloszem, a na studiach trzeba się samemu ze wszystkim ogarnąć. Szkoła życia w pewnym sensie. Tak czy siak, w drugiej połowie jednolitych studiów magisterskich i tak już było głównie opieprzanie się, a przedmioty dobierałem idąc po linii najmniejszego oporu (gdyby była do wyboru wspomniana nauka office'a to pewnie wybrałbym taki zapychacz, by mieć więcej luzu), więc siedzenie na studiach miało coraz mniej sensu. Dzisiaj mamy powszechny podział na trzystopniowe studia: 3 lata licencjat lub inżynier + 2 lata magister + 2-4 lata doktor. Z tego co rozumiem po 3 latach studiów pierwszego stopnia ma się już wykształcenie wyższe, więc można by na tym spokojnie poprzestać jeśli komuś uda się znaleźć sensowną pracę na pełen etat (w sensie zgodną z obranym kierunkiem kariery). Studia drugiego stopnia wygląda na te najmniej sensowne (no chyba, że ktoś dostanie się na jakiś ambitny wydział i przyłoży się do nauki).
Reasumując, moim zdaniem to raczej moda na wysiadywanie 5 lat, żeby mieć pełnego magistra jest bez sensu. Możliwe, że skrócenie sobie studiów do 3 lat może nawet przynieść większy zysk, bo te kolejne 2 lata studiów tylko rozleniwia.
PS:
Praca jako junior programmer na pełen etat rozwija człowieka wielokrotnie szybciej w ogarnianiu korpo rzeczywistości (albo ogólnie zawodowej rzeczywistości) niż jakiekolwiek przedmioty na studiach.