Studia informatyczne to nieporozumienie?

2

Witam,

Generalnie zauważyłem że mało ludzi boi się o tym wprost mówić że studia informatycznie nie maja nic wspólnego z dzisiejszym rynkiem pracy. Dlaczego tak jest?
(Wiadomo troche uogólniam proszę nie rzucać mi tu jakimiś skrajnymi wyjątkami).

Takie przemyślenia naszły mnie po tym jak niedawno zacząłem studia.
Żeby mi ktoś nie próbował wyciągć że to dopiero moje początki. Rekrutowałem kiedyś ludzi po podobno lepszych uczelniach takich jak "AGH" czy "UJ" do jednego z Krakowskich korpo. I moja opinia o skillach ludzi ktorzy przychodzili na staż też była raczej mało pozytywna, kiedyś myślałem że to przez to że starzystom płacą mało hajsu to przychodzą sami "słabi".

Ale teraz wydaje mi się że to wina uczelni.
Np kto wymyślił że na informatyce należy uczyć ludzi offica, czy to jest jakaś k*** kpina i to jeszcze pośwęcać na to tyle czasu?
Sporo z tych zajęć jest też o prądzie i obwodach - serio informatyk ma być też elektrykiem?
Jest też coś takiego jak podstawy progrmowania... Pamiętam jak zaczynałem sie uczyc programować w 5 klasie podstawowki i umiałem więcej po kilku dniach z jakiegoś kursu internetowego niż po 2 miesiącach na "studiach"....
O zapychaczach typu filozofia to już w ogóle szkoda szczępić....

Myślicie że studia mogą mieć jeszcze w przyszłości(powiedzmy do kilkunastu/kilkudziesięciu lat) jakąś realną warność(poza samym papierkiem) czy będą się dalej tylko dewaluować?

16

I to jest problem, że ludzie nie rozumieją na co idą. Mylisz studia z zawodówką. Idąc na studia zakładasz, że zostaniesz naukowcem, więc i narzędzia tam przedstawiane są z takiego zakresu. Do pracy musisz przygotować się sam. Języka nauczyć się sam, z małymi wyjątkami.

Przez to, że jest taki popyt zwiększa się i podaż i jest wykwit g**no informatyk, takich właśnie zawodówek, bo to łatwa kasa. Sami sobie zgotowaliśmy taki los.

3

offica

;_;
Na którym kierunku niby uczą office'a? Na AGH są tylko jedne studia informatyczne i nie uczą tam office'a.

0

@Dregorio: A jak pakiet biurowy office ma się do bycia naukowcem, nie można by takiem naukowcowi zatrudnić sekretarki Basi?

0

@twoj_stary_pijany: Nie napisałem że ja studiuje na AGH, ale że rekrutowałem ludzi po tejże uczelni. Ja studiuje na jakieś prywatnej. Jak by mi kazali się jeszcze więcej takich głupot uczyć to już dawno bym tym...

4

@jest_luz: No np. prace naukową trzeba w czymś napisać. Wyniki policzyć i wykresy machnąć. Prezentację w czymś przygotować. A wbrew pozorom masa osób nie umie z tego korzystać i robi to źle. Widzę to np. kiedy wielkie szychy programistyczne są poproszone by w google docs zrobili dokumentacje odnośnie np. struktury serwisów i im się świat wali wraz z formatowaniem XD

2

@jest_luz: ale po jakim kierunku? Na AGH jest pełno informatyk stosowanych gdzie jest masa przedmiotów typu "równania różniczkowe i modelowanie ciepła w prętach". Porównujesz te kierunki z czym dokładnie? Że ktoś po takiej informatyce stosowanej nie wie jak działają kompilatory? Albo nie przeczytał jakiegoś rozdziału w książce do Javy? Jak w ogóle definiujesz to czy ktoś się zna czy nie?

Ten temat jest poruszany już po raz tysięczny. To ja zapytam? Jaka jest alternatywa? Bootcampy? Uczenie się samemu w domu? Jest widoczna korelacja między ukończeniem prestiżowego kierunku studiów i dobrym skillem. Nie mówię, że koniecznie uczelnie tworzą ludzi z dobrych skillem, ale też ludzie ze skillem z łatwością dostają się i kończą prestiżowe studia, żeby później ludzie rekrutujący przy podejmowaniu decyzji nie musieli zadawać np. pytań o sieci i czym jest maska podsieci.

0
jest_luz napisał(a):

Witam,

Generalnie zauważyłem że mało ludzi boi się o tym wprost mówić że studia informatycznie nie maja nic wspólnego z dzisiejszym rynkiem pracy. Dlaczego tak jest?
(Wiadomo troche uogólniam proszę nie rzucać mi tu jakimiś skrajnymi wyjątkami).

Studia zawsze można zaliczyć po najniższej lini oporu. Stąd taki "absolwent" niekoniecznie umie wtedy cokolwiek. Po 2 zgodzę się, że do pracy tak naprawdę trzeba się samemu przygotowywać. Bo w pracy nie będa Ciebie pytac o wielommiany Czebyszewa, tylko o znajomość jakiegoś języka.
Patrząc np. po mojej informatyce (PWR) nie uważam że jest słaba. Z resztą żeby się dostać trzeba było mieć jednak trochę tego oleju w głowie. Mniej więcej 85% z rozszerzonej matmy i z fizyki to mogłeś się łapać na jakieś 70 mjsc. ze 100. Stąd jeśli ktoś wybiera kierunek słaby to czego oczekuje po takim toku nauczania?

Dregorio napisał(a):

@jest_luz: No np. prace naukową trzeba w czymś napisać. Wyniki policzyć i wykresy machnąć. Prezentację w czymś przygotować. A wbrew pozorom masa osób nie umie z tego korzystać i robi to źle. Widzę to np. kiedy wielkie szychy programistyczne są poproszone by w google docs zrobili dokumentacje odnośnie np. struktury serwisów i im się świat wali wraz z formatowaniem XD

Nałkowe rzeczy pisało, pisze się i będzie się pisać w Latexie. :) ( mnie uczono że nie wypada używać żadnego office'a)

4
jest_luz napisał(a):

Nie napisałem że ja studiuje na AGH, ale że rekrutowałem ludzi po tejże uczelni. Ja studiuje na jakieś prywatnej. Jak by mi kazali się jeszcze więcej takich głupot uczyć to już dawno bym tym...

Już myślałem że jakiś CEO z San Francisco po MBA na Harvardzie albo właściciel Wish z okazji wejścia do grupy najbogatszych ludzi na świecie przypomniał sobie o Polsce i zawitał na forum. Akurat :-p

A to tylko na osiedlach apteki w niedzielę wieczorem zamknięte i nie można maści kupić.

0

@twoj_stary_pijany: Było to dość sporo osób... pewnie po różnych informatykach i po różnych wydziałach zasadniczo nigdy się o to nie dopytywałem bo sam wcześniej nie studiowałem i nie wiedziałem o co chodzi, jak studiowali informatyke i przychodzli na rozmowe na programiste tzn że może powinni coś umieć progrmować? Definiuje to po tym że w ogłoszeniu o prace są pewne kryteria i oczekuje że osoba która przychodzi na rozmowe w jakimś stopniu potrafi to co jest tam napisane i chce się dalej w tym kierunku rozwijać bo to lubi albo potrafi wykrzesać z siebie dziką motywacje do pracy bo duża kasa whatever każy ma swoje powody. A pojawiały się nawet takie rodzynki które w CV miały wpisaną technologie X a na pytanie a co to jest "X" padłła odpowiedź, nie wiem mamy mieć zajęcia z tego w przyszłym semestrze. To ja już wiem że nie chce mieć z tym gościem nic do czynienia. Nie będę nikogo weryfikował z równań różniczkowych bo jak ktoś chce robić od A do Z to może iść meliorować rowy (bierze pan łope, tu początek tam koniec, dziękuje)

Nie mówie że nie ma koleracji, bardziej chce przekazać to że to marnotrastwo zasobów, strata czasu...
Alternatywą mogłoby być odwrócenie podejścia a przynajmniej możliwość częściowego odwrócenia podejści.
Teraz wygląda mi to jak "od ogółu do szczegółu". A moglibyśmy zacząć też kształcić ludzi od "szczegółu do ogółu".
Tzn najpierw specjalistów w wąskich zakresach którzy mogli być szybciej wartościowi i później rozwijać ich na naukowców.

7

Nie będę nikogo weryfikował z równań różniczkowych bo jak ktoś chce robić od A do Z to może iść meliorować rowy (bierze pan łope, tu początek tam koniec, dziękuje)

Po pierwsze to zacznijmy od tego, że tak jak w Blub paradoksie, nie jesteś w stanie ocenić skilla kogoś po prestiżowych studiach bo musiałbyś wiedzieć więcej od takiej osoby lub też wiedzieć czego nie wiesz. Jeżeli nie studiowałeś równań różniczkowych to nie jesteś w stanie ocenić ich przydatności. To samo się tyczy kolejnych dziedzin, których nie masz na studiach.

Po drugie, z całym szacunkiem, ale prawdopodobnie nawet nie widziałeś ludzi po Infie na AGH lub TCS na UJ na swoich rozmowach rekrutacyjnych bo na rynku w Krakowie jest tak mało tych osób. Bardzo często albo są wysoko w korporacjach albo żyją po swojemu dla zagranicznych firm, zdalnie lub za granicą.

4

I jeszcze po trzecie, na studia nie idzie się po to, żeby zostać klepaczem. Co za problem zrobić bootcampa i zacząć pisać w dowolnym języku bez studiów? Oni często nawet tego nie sprawdzają. Na studia idzie się właśnie z powodu przedstawionego w punkcie pierwszym. Żeby umieć ocenić skilla innych osób, żeby wiedzieć czego się nie wie. Żeby wiedzieć w jaką następną technologię iść i umieć oddzielić bullshit technologiczny od czegoś przełomowego. Żeby poszerzać horyzonty, żeby umieć tworzyć całe architektury i rozwiązania informatyczne, a nie aplikacje.

Niedawno tutaj ktoś wrzucał link do Glassdora z opiniami o Sabre. Tam były komentarze ludzi, że zwalniają ludzi z Sabre'a podczas pandemii, a w ich miejsce zatrudniają kontraktorów, którzy mają wdrażać clouda. I był płacz tych ludzi, że nie mieli się gdzie tego nauczyć bo najlepsze projekty idą właśnie do nowych ludzi. Studia są właśnie po to, żeby nie skończyć jak ludzie z Sabre'a, którym sprzed nosa kontraktorzy zabierają nowe projekty.

1
Dregorio napisał(a):

I to jest problem, że ludzie nie rozumieją na co idą. Mylisz studia z zawodówką. Idąc na studia zakładasz, że zostaniesz naukowcem, więc i narzędzia tam przedstawiane są z takiego zakresu. Do pracy musisz przygotować się sam. Języka nauczyć się sam, z małymi wyjątkami.

Przez to, że jest taki popyt zwiększa się i podaż i jest wykwit g**no informatyk, takich właśnie zawodówek, bo to łatwa kasa. Sami sobie zgotowaliśmy taki los.

Magister to tytuł zawodowy. Doktor to stopień naukowy. Mały procent magistrów idzie na studia doktoranckie, a ponadto w pewnych przypadkach (np na moim kierunku na UJocie) większość doktorantów nie kończy studiów doktoranckich (z różnych powodów, np stwierdzają, że to nie ma sensu).

Nawet gdyby tematyka nauczania na studiach była bardziej sensowna to czy koniecznie zwiększyłoby to poziom? Moim zdaniem niekoniecznie. Nieodzownym elementem studiów informatycznych jest algorytmika na której omawia się algorytmy o optymalnej złożoności obliczeniowej. Jest to coś co przydaje się programistom regularnie, chociaż nieczęsto. Czasami się pojawia pętla w pętli (w pętli... itd) i wtedy warto pokminić chwilę, przypomnieć sobie wiedzę ze studiów i spróbować zoptymalizować algorytm. Zwykle jest łatwo. Czy ktoś to robi? Raczej nie, ja muszę po kolegach poprawiać. Skoro tak dobre okazje na zaimplementowanie wiedzy ze studiów są przepuszczone to wątpię, by o resztę też dbano.

Podczas studiów zachodzi nie tylko edukacja, ale np dojrzewanie studentów :] W liceum to jest jeszcze życie pod kloszem, a na studiach trzeba się samemu ze wszystkim ogarnąć. Szkoła życia w pewnym sensie. Tak czy siak, w drugiej połowie jednolitych studiów magisterskich i tak już było głównie opieprzanie się, a przedmioty dobierałem idąc po linii najmniejszego oporu (gdyby była do wyboru wspomniana nauka office'a to pewnie wybrałbym taki zapychacz, by mieć więcej luzu), więc siedzenie na studiach miało coraz mniej sensu. Dzisiaj mamy powszechny podział na trzystopniowe studia: 3 lata licencjat lub inżynier + 2 lata magister + 2-4 lata doktor. Z tego co rozumiem po 3 latach studiów pierwszego stopnia ma się już wykształcenie wyższe, więc można by na tym spokojnie poprzestać jeśli komuś uda się znaleźć sensowną pracę na pełen etat (w sensie zgodną z obranym kierunkiem kariery). Studia drugiego stopnia wygląda na te najmniej sensowne (no chyba, że ktoś dostanie się na jakiś ambitny wydział i przyłoży się do nauki).

Reasumując, moim zdaniem to raczej moda na wysiadywanie 5 lat, żeby mieć pełnego magistra jest bez sensu. Możliwe, że skrócenie sobie studiów do 3 lat może nawet przynieść większy zysk, bo te kolejne 2 lata studiów tylko rozleniwia.

PS:
Praca jako junior programmer na pełen etat rozwija człowieka wielokrotnie szybciej w ogarnianiu korpo rzeczywistości (albo ogólnie zawodowej rzeczywistości) niż jakiekolwiek przedmioty na studiach.

1
jest_luz napisał(a):

Alternatywą mogłoby być odwrócenie podejścia a przynajmniej możliwość częściowego odwrócenia podejści.
Teraz wygląda mi to jak "od ogółu do szczegółu". A moglibyśmy zacząć też kształcić ludzi od "szczegółu do ogółu".
Tzn najpierw specjalistów w wąskich zakresach którzy mogli być szybciej wartościowi i później rozwijać ich na naukowców.

Przecież naukowcy to są właśnie specjaliści w wąskich dziedzinach.
I nie można być specjalistą, jeśli nie zna się podstaw.

1

Np kto wymyślił że na informatyce należy uczyć ludzi offica, czy to jest jakaś k*** kpina i to jeszcze pośwęcać na to tyle czasu?
Sporo z tych zajęć jest też o prądzie i obwodach - serio informatyk ma być też elektrykiem?

to też jest dobre

zamiast robić bardziej zaawansowane / ciekawsze rzeczy bliższe infie, to robi się jakieś odłamy elektroniki automatyki itd

1

Studia można wykorzystać inaczej niż tylko na naukę lub szybkie "zapier**" do roboty. Sporo osób podróżuje i/lub w inny sposób rozszerza horyzonty za pomocą Erasmusa (wymiana studencka). Polecam ten program.

Druga sprawa jest taka, że jak OPie ogarniasz to studia dają ci cholernie dobry spadochron bezpieczeństwa. Smigaj do inkubatora przedsiębiorczości, bierz 100k z dotacji EU i zaczynaj własny startup'ik.

Gdy ja studiowałem nie było tak dobrze jak teraz (spółeczka z.o.o to wtedy było 50k na start, o inkubatorze dowiedziałem się na ostatnim roku studiów, nie skorzystałem i smutno mi teraz). Więc nie biadolił bym tak na te obwody i inne filozofie. Te przedmioty z reguły łatwo zaliczyć na 3. Matematyka jak kto lubi, ja lubiłem, po roku wkuwania nabrałem prawdziwej "jasności myślenia". Matma to trochę taka siłka dla mózgu. Ja przeżyjesz 2 analizy i algebrę to Ci żaden ORM czy co tam jeszcze nie straszne....

Na 3 i dalszych latach całkiem ciekawe przedmioty się pojawiały (algo 2, programowanie współbieżne, bazy danych, kompilatory i języki programowania, assembler, CUDA, kryptografia, sieci komputerowe, bezpieczeństwo komputerowe itp).

16

Studia informatyczne to nieporozumienie?

Nie, ale traktowanie ich jako zawodówki już tak. Szczególnie zawodówki programistycznej. Studia są z informatyki a nie z programowania. Twoje oburzenie jest porównywalnie z narzekaniem kogoś na filologii angielskiej że to nie kurs językowy i każą się uczyć jakiejś etymologii słów czy historii. Albo narzekanie ze na studiach z mechaniki uczą jak zbudować silnik a nie jak betonować zardzewiałe progi w alfa-romeo.

Rekrutowałem kiedyś ludzi po podobno lepszych uczelniach takich jak "AGH"

Na AGHu masz N kierunków około-informatycznych. Jedne lepsze, inne gorsze. To dość drastyczna generalizacja. Ale też różnie bywa, zawsze ktoś słaby moze się prześlizgnąć. Jeśli rekrutowałeś do jakiegoś januszexa to pewnie szły do ciebie właśnie takie odpady. Tych lepszych zwyczajnie nigdy nie spotkałeś, bo i jak skoro juz dawno siedzą gdzieś w FAANG? :)

Np kto wymyślił że na informatyce należy uczyć ludzi offica, czy to jest jakaś k*** kpina i to jeszcze pośwęcać na to tyle czasu?

To np. sugeruje że jednak rekrutowałeś ludzi po jakichś g**no-kierunkach. Normalnie takiego przedmiotu nie ma, a jeśli juz miałby kiedyś być to raczej byłby to Latex.

Sporo z tych zajęć jest też o prądzie i obwodach - serio informatyk ma być też elektrykiem?

No jak ma klepać formatki w HTMLu u janusza to pewnie nie musi. Mi przyszło np. pracować kilka lat z automatykami / innym ludźmi od hardware i nagle okazuje się, że może jednak potrzebna jest wiedza inżynierska żeby się z kimś dogadać.
Jedni ludzie klepią formatki, inni jakieś https://www.smartrecruiters.com/CERN/743999717887799-software-and-firmware-engineer-be-rf-fb-2020-102-ld%20-

Generalnie: studia uczą informatyki. Co wiecej studia, szczególnie 1 stopnia, są ogólnokształcące. Ich celem nie jest produkcja specjalisty programisty tylko kogoś kto jest obeznany w różnych zagadnieniach, z których programowanie to tylko mały fragment.

0
twoj_stary_pijany napisał(a):

nie jesteś w stanie ocenić skilla kogoś po prestiżowych studiach bo musiałbyś wiedzieć więcej od takiej osoby lub też wiedzieć czego nie wiesz.

Dla uporządkowania, trochę formalności. Zasada: recenzować/oceniać może ktoś będący więcej niż tylko jeden stopień wyżej.

robisz licencjat - masz zrobioną maturę - doktor
robisz magistra - masz zrobiony licencjat - doktor habilitowany

Wycinek regulaminu UJ, UW
Promotorem pracy licencjackiej może być osoba posiadająca co najmniej stopień naukowy doktora
Promotorem pracy magisterskiej stopień co najmniej doktora habilitowanego.

8

Ten problem ze studiami jest taki, że bywają najzwyczajniej w świecie frustrujące, szczególnie w naszym szarym, smutnym kraju. Szczera (bądź nie) chęć zdobywania wiedzy zderza się z biurokracją, legendarnym "a do czego ma to mi być kiedykolwiek potrzebne", zagrzebaniem w projektach uniemożliwiających dogłębne zagłębienie się w interesujące tematy bo pan doktor uważa, że jego przedmiot jest najważniejszy na świecie, wkuwaniem API na pamięć, przedmiotami-zapychaczami, nauką przestarzałych rzeczy i pobieżnym liźnięciu miliona technologii dla uzyskania legendarnego "rozeznania". Ta garstka faktycznie użytecznych przedmiotów i dobrych prowadzących ginie wśród tego wszystkiego.

Jako że im więcej lat mija tym mniejszym szacunkiem darzę własne studia i bardziej się zżymam na to ile mi się przyszło z nimi użerać, na chwilę obecną dochodzę do wniosku, że najsensowniej jest nie uderzać na te "elitarne" (iks de) informatyki, ale iść na mniej wymagające (dla papierka - bo wciąż jednak trochę wierzę w jego magię, głupi ja), tak by nie przeszkadzała w normalnym uczeniu się po godzinach/w pierwszej pracy. Ale to raczej dla tych, co wiedzą czego chcą i już mają swoje zainteresowania i plan kariery. Ja na przykład wiedziałem, że nie lubię organoleptycznej elektroniki, z tym całym dłubaniem w drutach, scalakach, FPGAch i lutowania płytek, więc 5 przedmiotów na 5 semestrach (elektrotechnika, elektronika, elektronika cyfrowa, technika mikroprocesorowa I, technika mikroprocesorowa II) nieźle mnie sponiewierało. I jakoś nie można było wybierać żadnych ścieżek rozwoju żeby tego uniknąć. Albo żeby uniknąć Javy, wciskanej wszędzie na każdym kroku - na której, niespodzianka, świat się nie kończy...! - bo przedmiot prowadzi kierownik katedry.

1

@Spearhead:

zagrzebaniem w projektach uniemożliwiających dogłębne zagłębienie się w interesujące tematy bo pan doktor uważa, że jego przedmiot jest najważniejszy na świecie, wkuwaniem API na pamięć, przedmiotami-zapychaczami, nauką przestarzałych rzeczy i pobieżnym liźnięciu miliona technologii dla uzyskania legendarnego "rozeznania". Ta garstka faktycznie użytecznych przedmiotów i dobrych prowadzących ginie wśród tego wszystkiego.

przecież chyba oczywistym jest że lepiej umieć po łebkach 10 rzeczy niż 1 bardzo dobrze

a nie, jednak nie jest lepiej (zazwyczaj) ;)

1
WeiXiao napisał(a):

zamiast robić bardziej zaawansowane / ciekawsze rzeczy bliższe infie, to robi się jakieś odłamy elektroniki automatyki itd

To trzeba iść na studia, na których jest więcej informatyki, a mniej elektroniki i nie cudować.
Trochę tak jakby pójść do Tesco po wiertarkę, a wrócić z paletą chleba i mieć pretensje do kasjera o swoje upośledzenie. No niby można, ale tylko pod warunkiem, że kasjerem jest własny ojciec.

0

Program zresztą nie jest układany dla indywidualnych osób, mamy też specjalizacje

Może to jest problem, że studia są za mało elastyczne jeżeli nie ugadasz się jakoś w dziekanacie (czyli pewnie garstka studentów)

Po co ja mam robić w semestrze np. 8 kursów po łebkach, gdy mógłbym robić np. 5 ale dogłębniej? albo pół semestru robić tylko 4 kursy, a druga połowa reszta.

Aby uniknąć mieszania, a skupić się na czymś konkretnie.

Czemu ja mam chodzić na semestrze X na kurs A, a nie kiedy chcę? np. na semestrze X+3?

0
WeiXiao napisał(a):

zamiast robić bardziej zaawansowane / ciekawsze rzeczy bliższe infie, to robi się jakieś odłamy elektroniki automatyki itd

To się idzie na uniwersytet, np. fajny, przyjemny UJ (@WeiXiao: chyba z Krakowa jesteś?)
w wersji lżejszej ;)
https://fais.uj.edu.pl/dla-kandydatow/kierunki-studiow/informatyka
albo w wersji cięższej ;)
https://ii.uj.edu.pl/kierunek-informatyka

Nie ma fizyki, nie ma elektroniki, nie elektrotechniki
Normalnie Turnau na Brackiej :)

Przed ciężkim poniedziałkiem (jak to poniedziałki) UJ TCS nie zarzucam :)

5
jest_luz napisał(a):

Witam,

Generalnie zauważyłem że mało ludzi boi się o tym wprost mówić że studia informatycznie nie maja nic wspólnego z dzisiejszym rynkiem pracy.

A powinny? Rynek pracy i tak się zmienia co kilka lat. Jeśli już iść w pogląd, że studia informatyczne powinny przygotować do pracy, to obecne studia powinny przygotowywać nie do dzisiejszego rynku pracy, tylko do tego, co będzie za 5 lat.

A ponieważ ciężko przewidzieć, jakie technologie będą modne za 5 lat, to studia informatyczne, żeby uczyć do rynku pracy paradoksalnie powinny uczyć bardziej uniwersalnych umiejętności, powinny uczyć tego, jak się uczyć i jak się odnaleźć w szerokim świecie informatyki.

Ja jakbym kiedyś poszedł jeszcze na informatykę, to bym czerpał garściami z tego, co mają do zaoferowania uniwersalnego (matematyka, algorytmy, teoria informatyki itp.), bo to jest ciekawe i uniwersalne, że można użyć w wielu przypadkach - a jakby mi kazali się uczyć konkretnych technologii czy rzeczy "pod obecny rynek pracy", to bym uważał to za stratę czasu.

Teraz wygląda mi to jak "od ogółu do szczegółu". A moglibyśmy zacząć też kształcić ludzi od "szczegółu do ogółu".
Tzn najpierw specjalistów w wąskich zakresach którzy mogli być szybciej wartościowi i później rozwijać ich na naukowców.

To tak nie działa. Zobacz sobie wątki na forum w dziale kariera. Ludzie, którzy wchodzą do programowania, nie wiedzą czym się chcą zajmować. Padają pytania "jaki język programowania wybrać". Ludzie nie znają ani siebie, swoich zainteresowań, nie mówiąc już o tym, że kompletnie nie orientują się w samym rynku pracy, w technologiach. Nie potrafią też wyszukiwać informacji (pytają o to, co było wałkowane w setce wątków). Jak ktoś, kto jest zupełnie zielony, ma sobie wybrać specjalizację, skoro taka osoba nie ma pojęcia o niczym.

0

W sumie tak czytajac miedzy wierszami zrozumiałem że na uniwerku może być lepiej, chyba zastanowie sie nad zmianą albo za rok zrobie podejście od początku bo jak mam się jeszcze tyle z tym bujać to....
A jakie uczelnie polecacie takie żeby unikać takich powiedzmy elektroniko-podbnych tematów? Interesuje Wwa albo Krk... Nie mam nic przeciwko matmie ale jak ktoś mnie próbuje robić wykład z elektryki to mnie krew zalewa...

1

@jest_luz: Spróbuj się jeszcze zastanowić nad wspomnianym UWr bo tam jest bardzo elastyczny syllabus i może nawet jeżeli skończysz w rok te przedmioty, które chcesz to możesz stwierdzić, że już umiesz to co chcesz i więcej nie potrzebujesz. Nie wiem czy masz już licencjat/inż, ale być może studia podyplomowe byłyby dla Ciebie odpowiedniejsze? Wtedy będziesz mógł elastyczniej dobrać sobie w czym chcesz się kształcić.

Ja ze swojej strony dodam, żebyś później mi nie wypominał, że zmarnowałeś przeze mnie życie, że niektóre przedmioty inżynierskie jak fizyka, analiza matematyczna i algebra, metody numeryczne albo speedcoding na różnego rodzaju laborkach z perspektywy czasu postrzegam jako prawdziwe piekło i praca przy studiach wydaje mi się być ciągłym odpoczynkiem. Być może było to powiązane z ciągłym stresem, tym, że byłem wtedy biedakiem i tym na jakim sprzęcie musiałem pracować, ale mam szacunek dla każdego kto skończył mój kierunek.

Edit: Piekło nie tylko ze względu na natężenie przedmiotów, ale również tego, że osobiście nie przyswajam wiedzy, której dogłębnie nie rozumiem. Więc, żeby nauczyć się na egzamin z fizyki potrzebowałem przeczytać wiele dodatkowych materiałów, żeby to wszystko zrozumieć, a dopiero później byłem w stanie odtworzyć proste rzeczy.

2

Może to być pewne kryterium wyboru:

Na polibudzie na informatyce są kobiety
Na uniwerku na informatyce jest dużo kobiet

Czy życie studenckie na uniwerku i polibudzie różni się? Tak
Gdzie jest lepiej po zajęciach? Co za drętwe pytanie! :-p

1
jest_luz napisał(a):

Nie mam nic przeciwko matmie ale jak ktoś mnie próbuje robić wykład z elektryki to mnie krew zalewa...

Jak chcesz być inżynierem, a nie tylko klepaczem, to podstawowa wiedza z elektroniki Ci się przyda. Bo wyobraź sobie, komputery działają na prąd, i wypadałoby wiedzieć z grubsza jak działa tranzystor i wiedzieć czym jest moc, a czym napięcie. Od inżyniera się tego wymaga, choćby dlatego, że jak taki inżynier informatyk trafi do zespołu z elektronikami po zawodówce, to żeby mógł się z nimi dogadać, i żeby się z niego nie śmiali: "czego oni uczą teraz tych inżynierków, skoro nie wiedzą nawet jak działa układ prostowniczy". Chyba, że nie masz ambicji bycia inżynierem, wiążesz całe swoje życie z klepaniem frontendu (co swoją drogą skończy się za parę lat), to studia możesz sobie odpuścić. Tylko za parę lat nie przybiegaj tu jak inni z pytaniem: "dlaczego nie ma w Polsce interesującej pracy?".

1

@scibi92:

chociaż tu bardziej w stronę Gutka

a tutaj też potrzeba wiedziec jak działa uklad prostowniczy?

naprawdę?

naprawdę na forum, gdzie jest jakiś sensowny rozstrzał tego co ludzie robią oraz firm i skal z jakimi się zmagają musimy dyskutować na taki temat?

wydawało mi się że dekady dyskutowania na temat matmy w IT już rozjaśniły wiele e.g https://gynvael.coldwind.pl/?id=428

3

Dobra, odpisze w poście. @GutekSan chodziło mi o to że podejście może być bardziej inżynieryjne/hardwarowe albo bardziej matematyczno-algorytmiczne i to że ktoś mniej lubi elektronike to nie znaczy że nie będzie mógł wykonywać ciekawej pracy.

1 użytkowników online, w tym zalogowanych: 0, gości: 1