Hej.
Mam problem. Jak chcę się czegoś nauczyć, napalam się, tworzę tygodniowy plan, staram się, by był ambitny.
Jak wygląda ten tygodniowy plan?
Następnie uczę się przez 2 dni po kilka godzin i trzeciego dnia już mi się całkiem odechciewa / nachodzi mnie chęć nauki innej technologii lub wgl czegoś innego.
Nie licz nauki w godzinach, tylko twórz sobie małe cele, które będziesz realizować danego dnia. Ale cele też powinny być praktyczne i jakoś tam określone (czyli bardziej w stylu: "zrobię 3 przyciski w różnych kolorach i sprawię, że po kliknięciu w każdy z nich wyświetli się okienko z wyświetloną nazwą koloru", a nie "poczytam o przyciskach i kolorach i okienkach" - bo to żaden cel, a tylko środek do celu co najwyżej. Przykład oczywiście dość abstrakcyjny, bo nie piszesz, czego się dokładnie uczysz i na jakim poziomie).
To wcale nie jest dla mnie, bo w pracy siedzi się po x h przez kilkadziesiąt dni w miesiącu
To, że się siedzi w pracy x h, nie oznacza wcale, że się pracuje przez tyle godzin.
Jeśli pracownik dostaje taką samą wypłatę za miesiąc, to oznacza, że nie ma znaczenia, ile się zrobi, więc opłaca się robić możliwie jak najmniej w pracy (bo po co się starać, skoro zawsze pensja jest taka sama), a resztę czasu spędzanego w pracy poświęcić na rzeczy niezwiązane z obowiązkami typu rozrywka albo samodouczanie się (np. czytanie artykułów o programowaniu, czy coś innego, co można robić, a co nie wymaga pisania kodu - bo własne projekty to się pisze poza czasem pracy i na swoim kompie). Praca programisty to takie jakby pomieszanie robotnika (który faktycznie musi zapieprzać) ze stróżem nocnym (który może nic nie robić przez większość czasu, a dalej będzie to uznawane jako praca), więc trzeba złapać równowagę między zapieprzaniem, a opieprzaniem się, i tyle.