Projekty zespołowe na studiach - podział pracy

0

Hej,

Jak wiadomo na studiach są projekty zespołowe. Jedni robią więcej, drudzy mniej. Ostatnio spotkała mnie taka sytuacja, że jedna z osób z grupy coś zrobiła, ale bardzo nie wiele (zadanie na 2-3h). Miała wyznaczoną oprócz tego swoją część zadania, ale stwierdziła, że nie jest w stanie tego ogarnąć. W pewnym stopniu zrobił to ktoś za niego i przedmiot został zaliczony. Co zrobilibyście w takiej sytuacji? Chociaż to chyba się czesto zdarza w przypadku projektów zespołowych na studiach.

1

Zazwyczaj są w grupie takie osoby które lepiej żeby nic nie ruszały bo popsują, można brać do grupy słabeuszy ale takich co uczciwie oceniają swoje umiejętności, a nie dzień przed oddaniem projektu powie że nic nie zrobił ani nie zrobi . Warto ostrzec kolegów na przyszłość

0

Ja miałem takiego "kolegę". Mieliśmy pisać sprawozdania na zmianę (takie zasady prowadzącego). Ja zawsze pisałem, on zawsze zwlekał do ostatniej chwili, żeby od kogoś przepisać, trzymając mnie w niepewności... Raz całkowicie zaniedbał sprawę i nie mieliśmy sprawozdania... Dlatego się od niego "wypisałem" i pisałem wszystkie sprawka samemu na własne konto.

Z innych przedmiotów też "mi bardziej zależało", żeby robota była zrobiona, więc jak miałem być z nim w zespole, to robiłem samemu.

Jak macie takiego oportunistę, to zagroźcie mu, albo zrobisz gościu swoją część zadania, albo my to zrobimy i powiemy prowadzącemu, że ty się nie przyczyniłeś do realizacji. My dostaniemy oceny za pracę w grupie, a Ty będziesz musiał sam zrobić całość na swoją ocenę.

2

Przy projektach grupowych najbezpieczniej jest założyć, że nikt inny niczego nie ruszy, a jak już ruszy, to napsuje albo zwyczajnie sobie nie poradzi i potencjalnie przyzna się do porażki w ostatniej chwili. I jeśli nie jesteś w stanie dobrać sobie zespołu z samych "pewniaków", co do których masz pewność, że nie zawalą, to jedynym działającym (acz męczącym) sposobem na uniknięcie stresu i problemów jest zrobienie wszystkiego samemu. Inaczej zawsze trafi się pajac, który zrypie Wam projekt i napsuje krwi.

W zeszłym roku mieliśmy taką sytuację. Przedmiot kończył się krótkim projektem, którego zaliczenie było jednym z warunków dopuszczenia do egzaminu - wytyczne dostaliśmy może 4 tygodnie przed sesją, tydzień zszedł na jakieś tam rozdysponowywanie na Moodle 4-osobowych zespołów do różnych języków i technologii. Nasz zespół wylądował w Golangu, którego nikt z nas nie znał, na co dzień pracujemy w innych technologiach. Zatem wszyscy startowali mniej więcej z tego samego poziomu - tak się przynajmniej wydawało.

Przez pierwsze 2 tygodnie douczałem się na szybko potrzebnych mi ficzerów z języka i jego biblioteki, dziobałem i poprawiałem swoją część, coraz częściej upominając się, by reszta też coś zaczęła robić. Tydzień przed oddaniem jedna osoba faktycznie wzięła się do projektu i zrobiła swoją część, druga otwarcie przyznała, że nie da rady tego ogarnąć - ok, znalazły się inne taski, w zamian zrobiłem ten moduł i jakoś to było....

...ale została ostatnia osoba, która jeszcze 72h przed oddaniem projektu zapewniała, że wszystko ogarnie. Wszystko będzie, wszystko siądzie. Tak będzie.

48h do oddania. Panika. Pisanie po kolei do wszystkich, czy pomogą ogarnąć bo nie umie w Golanga. Nikt nie ma czasu - w końcu jest sesja, w dodatku każdy domyka swoją część - trzeba było brać się do roboty od razu jak mówiłem, a nie w ostatniej chwili, uprzedzałem że tak będzie.

24h-12h do oddania. Skały s**ją. Próby udzielenia pomocy przy module przez tę drugą osobę, która zrobiła swoją robotę spływają na niczym, delikwenta przerasta odróżenienie zmiennej od typu, bo w Golangu są w odwrotnej kolejności, niż w C++, w którym delikwent od 2 lat pracuje w pewnym korpo i to już jest stanowczo za trudne. Kod nawet się nie kompiluje. Prawidłowe użycie repozytorium również okazało się przeszkodą nie do przeskoczenia - repo zostało pobrane w momencie, gdy znajdowało się w nim tylko puste readme z initial commita i nigdy nie zostały dociągnięte zmiany z mastera.

4h - moduł niby się kompiluje, ale nie działa i nie robi tego co miał robić. Jak na złość właśnie ten moduł jest w środku i niejako spina sznurkami pozostałe.

2h - szybki mockup tego, co moduł miał robić, żeby dało się cokolwiek pokazać przy zaliczeniu.

0h - zaliczenie projektu uratowane

**Po oddaniu projektu - delikwent jest na czarnej liście osób, z którymi nie chciałbym już nigdy współpracować, ani w życiu uczelnianym, ani w zawodowym. ** Zresztą jestem niemal pewien, że nie tylko ja.

0

Na całe szczęście u mnie mogliśmy sobie sami dobierać grupy także trzymałem się zawsze z 2 osobami, po których wiedziałem czego się spodziewać. Grupy były 2-3 osobowe. 4 sobie nie przypominam. Tak na prawdę w rożnych sytuacjach sobie nawzajem ratowaliśmy 4 litery, np ja miałem spore problemy z fizyką, ale jeden z tych kumpli sobie dobrze radził w niej, za to kompletnie nie radził z elementami elektroniki (np jakieś pomiary i wykresy jfet`a itp.) a ja to ogarniałem.

6
kaczor19 napisał(a):

Ostatnio spotkała mnie taka sytuacja, że jedna z osób z grupy coś zrobiła, ale bardzo nie wiele (zadanie na 2-3h). Miała wyznaczoną oprócz tego swoją część zadania, ale stwierdziła, że nie jest w stanie tego ogarnąć. W pewnym stopniu zrobił to ktoś za niego i przedmiot został zaliczony. Co zrobilibyście w takiej sytuacji? Chociaż to chyba się czesto zdarza w przypadku projektów zespołowych na studiach.

I to jest właśnie jedna z większych wartości studiów - masz szansę zobaczyć, co Cię czeka w pracy.

1 użytkowników online, w tym zalogowanych: 0, gości: 1