Kryzys wieku szczenięcego - co robić, jak żyć?

7

A ściślej, to co tu robić, żeby nie zwariować z samym sobą i nie oszaleć - i przede wszystkim nie odwalić czegoś głupiego? :D

Chyba (oby) każdy w pewnym momencie przeskakuje przez szczyt "Mt. Stupid" na poniższym obrazku i zaczyna zjeżdżać d*polotem:
kruger-dunning

Znaczy, gwoli ścisłości to nawet na szczycie pagórka żywiłem przekonanie, że właściwie to powinni mnie wywalić na zbity ryj za niekompetencję, ale to, co ostatnio dzieje się w mojej pustej łepetynie to już w ogóle jest jakiś dramat.

Powiedzmy, że robię komuś review, sprawdzam sobie pull requesta, przeglądam zmiany. Moją uwagę przykuwa kawałek kodu tuż obok, nietknięty zmianami - i myślę sobie, albo mówię do siebie "WTF, co za idiota to napisał?", choć pytanie jest retoryczne, bo patrzę na swój własny kod sprzed paru miesięcy i na ogół nawet nie muszę klikać "Blame", by się upewnić. Nieraz mi się zdarza prosić kogoś, by przy okazji takich zmian powycinał takie babole albo wręcz zawieszać akceptację PR jak się okaże, że co gorsza ktoś zaczął te babole powielać w innych miejscach. Na domiar złego takie WTFy zdarzają mi się praktycznie przy każdym PR ze zmianami w backendzie i często więcej niż raz - miałem dość czasu, by praktycznie cały backend był zasmarkany po brzegi moim kodem, a w wielu miejscach wręcz napiany / przepisany od zera. Zresztą to, że te babole w ogóle przechodziły review jest zagadką samą w sobie, choć można by to wytłumaczyć jakimś ulgowym traktowaniem przez zespół i patrzeniem nadal jak na stażystę, a nie kogoś, od kogo oczekuje się jakiejkolwiek jakości tego, co dostarcza.

Przeglądając sobie jakieś wątki techniczne na 4P, jakieś blogi, dokumentacje, projekty na GH i inne takie też dochodzę do wniosku, że tak naprawdę g*wno wiem, g*wno potrafię, g*wno w życiu zrobiłem i miną dłuugie, długie lata, zanim doczołgam się do jakiegokolwiek przyzwoitego poziomu. Gdybym to ja o tym decydował, a nie jakieś tam HRy i managery w korpo, tobym chyba zdegradował sam siebie do stanowiska praktykanta/stażysty za co najwyżej minimalną krajową. Nie mówiąc o tym, że jak tak popatrzę na wymagania w ofertach pracy z IT boardów, to faktycznie w najlepszym razie mógłbym aplikować z powrotem na jakiś staż w Koszmarchu albo inne Trainee D*paSałata Developer za 2-3k netto B2B z wymaganiami w stylu

Umiesz włączyć komputer, sfiksować buga metodą Copiego-Pasty i zrobić commita

Jak Wam się udało przez ten etap przebrnąć i nie dostać przy tym świra, albo nie rzucić wszystkiego i pójść na kasę w Lidlu?

3

Na tej prezentacji na 4developpers bylo:

Generalnie trzeba przeczekac az sie rzeczy przeprocesuja w tle, ale ciagle cos trzeba robic.

Ew. mozesz zmienic sciezke i wtedy bedziesz znowu na szybkim wzroscie.

1

Nic nadzwyczajnego. Doświadczam właśnie tego samego etapu co Ty. Tylko po raz kolejny. Wystarczyło porzucić jedną ścieżkę, i zacząć drugą. Wydaje mi się, że po prostu trzeba to jakoś przeczekać, i dalej robić swoje. Tak jak na siłowni dopada nas stagnacja ale ćwiczymy dalej, bo w końcu ona minie.

Jeszcze miesiąc temu wydawało mi się, że wiem wszystko. Dzisiaj przynajmniej wiem, że nic nie wiem, i tak też staram się odpowiadać jak ktoś pyta dla rozluźnienia rozmowy :-) Później oczywiście mówię co wiem. Chociaż tu jest kwestia zadawania pytań. Niektórzy tak potrafią sobie utrudniać życie (innym przy okazji), że z normalnego pytania robi się coś na wzór wysyłania rakiety w kosmos.

Przeglądam blogi + co ciekawsze, bardziej rozbudowane artykuły po to żeby widzieć rozwiązania jakichś koncepcji przez innych. Często mam 100 WTF'ów - dlaczego tak, a nie prościej?. Często nawalę do kodu jakiegoś dziwactwa, a później sam nie bardzo wiem co mogę zrobić z tym dalej. A najczęściej zapominam o jakimś zastosowaniu elementu technologii której aktualnie używam, i to jest największa drama...
Koniec końców nie mogę tego w żaden sposób obejść, a więc żyję w nadziei, że to kiedyś minie po prostu samo :P

PS. Możemy założyć grupę wzajemnego wsparcia - Grupa wyjścia z dziury Dunninga-Krugera :D

5

Widzę, że mamy całą serię comming-outów. Najpierw @grzesiek51114 się podzielił swoimi wątpliwościami odnośnie własnych kompetencji (https://4programmers.net/Forum/1581900), a teraz Wy. Za chwilę się okaże, że tak naprawdę każdy z nas zgrywa speca, twardziela i fachowca, ale w głębi każdy jest przestraszonym chłopcem, który się czuje, jakby po godzinnym przeszkoleniu kazali mu pilotować Boeinga ;)

3
Hispano-Suiza napisał(a):

Wystarczyło porzucić jedną ścieżkę, i zacząć drugą.

Ta opcja kusi już od dłuższego czasu, ale to jest chyba jedna z tych głupich rzeczy, które mógłbym w tym momencie zrobić :D Znaczy owszem, pewnie załapanie się jako stażysta do jakiegoś embedded, big data czy czegoś w tym stylu nie byłoby problemem, tylko co dalej? Brzmi jak branie kredytu na spłacenie poprzedniego kredytu, niby rozwiązałeś jeden problem, a stworzyłeś większy odsunięty w czasie ;)

PS. Możemy założyć grupę wzajemnego wsparcia - Grupa wyjścia z dziury Dunninga-Krugera :D

Jeszcze nie widziałem tego typu grupy, za to mam wrażenie, że grupki wzajemnej adoracji mające na celu utrzymanie się na szczycie Mt. Stupid, by ktoś się przypadkiem nie potłukł, tworzą się wręcz spontanicznie.

1
cerrato napisał(a):

Widzę, że mamy całą serię comming-outów. Najpierw @grzesiek51114, a teraz Wy. Za chwilę się okaże, że tak naprawdę każdy z nas zgrywa speca, twardziela i fachowca, ale w głębi każdy jest przestraszonym chłopcem, który się czuje, jakby po godzinnym przeszkoleniu kazali mu pilotować Boeinga ;)

Myślałem że umiem into Jave, ale teraz oceniam moją znajomośc Javy/JVM w skali szkolnej na 3. Lezy przede wszystkim wielowątkowośc i NIO, w ogóle nie umiem into Non Blocking IO, programowanie reaktywne to jakaś masakracja dla mnie.

0

Jednym słowem, obecni i przyszli rozmówcy tutaj będący w dole powinni(śmy) spisać na kartce 3 punkty, które najsłabiej umiemy, i w chwilach nicnierobienia czytać jakąś książkę/artykuły, które je opisują. Gdy tych się naumiemy, oczywiście spisać kolejne. Ja tak robię czasem. :)

2

@Silv: polecam pojsc dalej i zadeklarowac ze sie zrobi jakas prezentacje. Taki bat nad glowa bardzo dobrze motywuje do nauki i przejscia dalej.

0
superdurszlak napisał(a):

Ta opcja kusi już od dłuższego czasu, ale to jest chyba jedna z tych głupich rzeczy, które mógłbym w tym momencie zrobić :D Znaczy owszem, pewnie załapanie się jako stażysta do jakiegoś embedded, big data czy czegoś w tym stylu nie byłoby problemem, tylko co dalej? Brzmi jak branie kredytu na spłacenie poprzedniego kredytu, niby rozwiązałeś jeden problem, a stworzyłeś większy odsunięty w czasie ;)

Po części tak. Wpadanie do dziury jest chyba nieuniknione. Natomiast w tej dziurze dostrzegam inne wady/zalety niż w poprzedniej więc to nie działa tak 0-1 jak piszesz :-)

scibi92 napisał(a):

Myślałem że umiem into Jave, ale teraz oceniam moją znajomośc Javy/JVM w skali szkolnej na 3. Lezy przede wszystkim wielowątkowośc i NIO, w ogóle nie umiem into Non Blocking IO, programowanie reaktywne to jakaś masakracja dla mnie.

Dobrze. Wypłaczmy się wszyscy w tym wątku, i może nam minie :-) A jak nie to założymy gdzieś jakiś mini czat, i będziemy supportować swoją niewiedzę :D

Silv napisał(a):

Jednym słowem, obecni i przyszli rozmówcy tutaj będący w dole powinni(śmy) spisać na kartce 3 punkty, które najsłabiej umiemy, i w chwilach nicnierobienia czytać jakąś książkę/artykuły, które ją opisują. Gdy tych się naumiemy, oczywiście spisać kolejne. Ja tak robię czasem. :)

To tak nie działa. Zawsze jest coś czego nie wiesz. Douczam się, i co z tego skoro nie spełniam własnych oczekiwań :]

0
Hispano-Suiza napisał(a):
Silv napisał(a):

Jednym słowem, obecni i przyszli rozmówcy tutaj będący w dole powinni(śmy) spisać na kartce 3 punkty, które najsłabiej umiemy, i w chwilach nicnierobienia czytać jakąś książkę/artykuły, które ją opisują. Gdy tych się naumiemy, oczywiście spisać kolejne. Ja tak robię czasem. :)

To tak nie działa. Zawsze jest coś czego nie wiesz. Douczam się, i co z tego skoro nie spełniam własnych oczekiwań :]

Bo nie chodzi tu o spełnianie własnych oczekiwań, tylko obiektywnych. Dlatego też lepiej poprosić kogoś o ułożenie planu nauki. Jeśli po skończonej nauce nadal nie spełnia się własnych oczekiwań, to należy się zastanowić, dlaczego. Czy mam tak wysokie/odmienne oczekiwania względem siebie (może i innych?), że obecne środowisko / obecne moje umiejętności nijak do nich nie przystają? Czy może moje oczekiwania są zwyczajne, jedynie albo moja ścieżka nauki jest nieodpowiednia dla mnie (a np. dla kogoś innego), albo powinienem najpierw popracować nad procesem nauki?

PS. Oczywiście może też chodzić o spełnianie własnych oczekiwań, ale nie łączyłbym tego z oczekiwaniami obiektywymi. Dość często, mam wrażenie, przynajmniej w moim przypadku, te zbiory się nie pokrywają.

3

Moją uwagę przykuwa kawałek kodu tuż obok, nietknięty zmianami - i myślę sobie, albo mówię do siebie "WTF, co za idiota to napisał?", choć pytanie jest retoryczne, bo patrzę na swój własny kod sprzed paru miesięcy i na ogół nawet nie muszę klikać "Blame", by się upewnić.

Ja nie mam problemu z tym, żeby zaakceptować to, że czasem piszę słaby kod, czy wręcz spaghetti, jednak jest coś takiego, że się wstydzę przed innymi, że mało umiem, że powinienem coś wiedzieć, a nie wiem, że powinienem coś ładniej zrobić, a wyszło jak zwykle.

Czyli biorę to bardziej osobiście, ale nie od strony kodu, tylko od strony tego, że jestem programistą, "specjalistą", więc powinienem coś tam umieć. Z tego względu np. nie lubię pair programmingu, bo wtedy mam poczucie, że inni oceniają mnie podczas pracy i widzą mój brak kompetencji i zły kod, zanim go poprawię i wygładzę przed commitem. Albo, że zobaczy dziwne rozwiązanie, które dałem tymczasowo, bo nie wiedziałem jak sobie poradzić.

Czyli chodzi mi o wstyd z powodu braku kompetencji, a nie (bezpośrednio) tego, że kod jest brzydki. Bo co do samego kodu, to potrafię przyjmować krytykę i jak mi powie, że to i to jest nie tak, to po prostu poprawiam, ew. argumentuję, że się nie zgadzam z krytyką.

Zresztą... kod jest przereklamowany. Prawda jest taka, że i tak jako programiści wahamy się cały czas między naiwnością i ambicją (jak kod będzie zbyt naiwny, to wyjdzie spaghetti, jak zbyt ambitny - to wyjdzie przeinżynierowany potworek - gdzieś pomiędzy jest ten złoty środek, gdzie kod jest wystarczająco przemyślany, ale jednak dalej prosty w zrozumieniu). Ale właśnie często mi głupio, że nie umiem znaleźć szybko tego złotego środka.

1

Ja po prostu się z tym pogodziłem ;-) Robię najlepiej jak umiem, poprawiam swój kod, gdy widzę, że wymaga poprawy i commituję, gdy wydaje mi się, że takiej poprawy nie wymaga. Trochę mi głupio, że ktoś kiedyś zobaczy głupie rozwiązanie, kliknie ppm->annotate i zobaczy, że to moje dzieło, ale co zrobić? Gdyby tak chcieć od początku pisać idealny kod, to byśmy ciągle się uczyli zamiast pisać kod kliencki. MZ wystarczy pisać kod dostatecznie dobry i starać się pisać lepszy. Zawsze będą lepsi od nas, od których będziemy się uczyć i przy nich nasz kod będzie wyglądał jak kupa.
Problem to będzie jak po roku zobaczę swój kod i nie będę miał do niego uwag.

1
superdurszlak napisał(a):

Jak Wam się udało przez ten etap przebrnąć i nie dostać przy tym świra, albo nie rzucić wszystkiego i pójść na kasę w Lidlu?

Nie żyjemy w idealnym świecie i w praktyce wszystko (albo prawie wszystko) jedzie tu na rozwiązaniach suboptymalnych albo chociaż działających, bo liczy się głównie ekonomia wytworzenia tych rozwiązań.

Po kilkunastu latach nieprofesjonalnej zabawy htm+js+css stwierdzam, że coś tam potrafię, ale zdaję sobie sprawę z istnienia mataszów, do których nie mam co podskakiwać. Z drugiej strony wiem dosyć, żeby oglądając powszechnie stosowane rozwiązania, cierpieć na ból zębów i stukać się w głowę. Rób swoje, rozwijaj się, pracuj i zarabiaj.

0

Potwierdzam to co kolega powiedział wyżej.
Dodam od siebie, że najważniejsze by rozwiązać problem. Kod ma być tylko wystarczająco czytelny i wystarczająco testowalny ( inne rzeczy można poprawić potem )
Pamiętajmy, że to tylko praca.

2

Takie tam materiały uzupełniające odnośnie efektu DK.

0
yarel napisał(a):

Takie tam materiały uzupełniające odnośnie efektu DK.

Mam przeczucia zatrważająco zbliżone do finalnej konkluzji ;)

2

Dobra, widocznie są tu ludzie wyjątkowo odporni na sarkazm (zniknięty post), więc napiszę jak dziecku: a może wszystko jest w porządku skoro pracodawca jest kontent z wykonanej pracy a pracownik z pracy i pensji?

2

Cóż... To tak zawsze jest jak się zmienia project (a często i pracę czyli procesy wokół projektu). Pokora przychodzi z czasem. Często jesteśmy przeświadczeni o swojej wielkości - na podstawie ego, które pompowano nam latami w poprzedniej pracy, w domu czy w szkole. Nasze zdolności poznawcze działają świetnie, ale nie możemy się oszukiwać, że po tygodniu czy dwóch od razu rozumiemy wielki świat zależności i zmiennych, który znajdujemy w nowym repozytorium. Głupstwem byłoby wtedy "naprawianie" projektu i szukanie dziury w całym.

Gdy się wychodzi z założenia, że jest się dzieckiem niezwyciężonego boga słońca i pępkiem świata w jednej osobie, łatwo popełnić błąd. Dopiero, gdy się uzmysłowi swoją niewiedzę, człowiek jest otwarty na naukę ;) Tak jest w każdej dziedzinie życia.

3

Ja zmieniłem ścieżkę na frontend i była to doskonała decyzja (polecam też mobilki, bo nie oszukujmy się teraz web i mobile to w 99% wyświetlarki API). Obecny napływ bootcampowców pozwala czuć się relatywnym specjalistą, co pomaga spać w nocy. Ponadto frontend jest znacznie prostszy, jego główną zaletą jest możliwość po prostu zresetowania aplikacji jeżeli coś pójdzie nie tak, a dni spędzamy zamiast siedzeniu w cieniu starszych programistów i bazodanowców na komunikacji z designerami, którzy statystycznie są milszymi ludźmi.

1

Panowie, ja czuje to wypalenie/strach zanim jeszcze zacząłem. Czuje tak duży strach że aż paraliżuje mnie przed rozwojem i podjęciem próby znalezienia pracy. Im więcej wiem tym mniej wiem. Stoję od roku w prawie że w miejscu, nie mam nawet weny a co gorsza nawet pomysłu (sic!) na temat pracy inżynierskiej bo jaki temat nie wymyślę to po chwili dochodzę do wniosku że za mało wiem/ że kod czy też aplikacja będzie za słabo napisana. Chciałbym podjąć pracę żeby też dostać kopa motywacyjnego i nauczyć sie cos od lepszych niestety patrząc na wymagania i do tego napływ ludzi z tzw. bootcampów czuje niemoc, wysłałem żeby nie było cv do kilku firm niestety nie sprostałem wymaganiom. Zaczynam myśleć że to nie dla mnie, choć tak na prawdę jeszcze dobrze nie spróbowałem.

0

wysłałem żeby nie było cv do kilku firm niestety nie sprostałem wymaganiom

Czyli wiesz za mało (prawdopodobnie) lub nie potrafisz się sprzedać na rozmowie.

Zaczynam myśleć że to nie dla mnie, choć tak na prawdę jeszcze dobrze nie spróbowałem.

Czasami nie trzeba próbować żeby dojść do takich wniosków.

1

Ten wykres krugera-dunninga jest poglądowy i uważam, że w dużym stopniu bzdurny, w szczególności jeśli chodzi o ten spadek pewności po przekroczeniu pewnego poziomu wiedzy. Porządnie bym się zastanowił nad sobą, jakbym miał aż tak deprecjonować swojego skilla, i szczerze śmierdzi mi tu jakimś nieokiełznanym perfekcjonizmem. Skoro pracodawca jest zadowolony z pracy, dostaje się wynagrodzenie atrakcyjne do poziomu wiedzy, to o co kaman z tym samobiczowaniem? Czasem też widzę swój kod sprzed paru miesięcy, rzeczywiście, jest gorszy, ale czy to, że człowiek się rozwija, przypadkiem nie jest... normalne ( ͡° ͜ʖ ͡°)? Problem chyba by istniał, jakby było odwrotnie.

Nie rozumiem tego walenia się biczem po plecach, w szczególności, jak się przeszło ścieżkę edukacji, staże, ma się ten 1-2 rok expa albo więcej. I teraz co, zamiast być z siebie zadowolonym, chociaż trochę, to trzeba się porządnie je**ć? To tak samo skrajna postawa jak uważanie się za programistę 5k, bo się skończyło bootcamp, w końcu obiecali tutaj ten raj obiecany, a na rynku brakuje 100k programistów. Obie są złe i nie polecam.

0
darkrat napisał(a):

Porządnie bym się zastanowił nad sobą, jakbym miał aż tak deprecjonować swojego skilla, szczerze śmierdzi mi tu jakimś nieokiełznanym perfekcjonizmem.

Mógłbyś zdefiniować "aż tak"?

Jasne, gdzieś pewnie jest jakaś granica, przy której ktoś powinien samemu sobie "sprzedać blachę w potylicę" i powiedzieć "stary, uspokój się, przecież nie może być z Tobą aż tak źle". No ale z drugiej strony - skąd człowiek ma wiedzieć, że przesadza w którąkolwiek stronę z oceną swojego szeroko pojętego skilla i jak bardzo przesadza, żeby móc w końcu jakoś w miarę obiektywnie go ocenić? Równie dobrze można przyjąć, że np. jest z jakiegoś powodu zbyt łagodnie oceniany np. przez współpracowników czy przełożonych, albo poklepywany po plecach, żeby nie robić kwasu - tak przecież też może być. Szczególnie, jeśli typ pracy, którą się wykonuje, nie pozwala nawet jakoś oszacować, czy ta praca rzeczywiście stanowi jakąkolwiek wartość - a tak się składa, że faktycznie jakość mógłbym mierzyć co najwyżej w liczbie kopów w d**pę, którą miesięcznie dostaje zespół ;)

Gdyby wszystko było jasne i oczywiste, to sprawa byłaby stosunkowo prosta, nikt by się ani nie przeceniał, ani nie nie doceniał, no i przede wszystkim nie byłoby chyba tego wątku - a jak już, to na wykresie byłaby mniej-więcej prosta i 95% przedział ufności ;)

Skoro pracodawca jest zadowolony z pracy, dostaje się wynagrodzenie atrakcyjne do poziomu wiedzy, to o co kaman z tym samobiczowaniem?

Jeśli człowiek uważa się za niekompetentnego, to w jego opinii "atrakcyjne wynagrodzenie" będzie nieadekwatne i świadczyło o przepłacaniu - choć raczej nie pójdzie do szefa i nie powie "nie no, słuchaj, powinieneś natychmiast obciąć mi pensję o X". Kiepskie wynagrodzenie będzie z kolei potwierdzeniem niekompetencji. Jak się nie obrócisz - du*a zawsze z tyłu :P

przeszło ścieżkę edukacji, staże, ma się ten 1-2 rok expa albo więcej. I teraz co, zamiast być z siebie zadowolonym, chociaż trochę, to trzeba się porządnie je**ć?

  • dopiero wraz z "nabijaniem" tego expa człowiek coraz bardziej dostrzega, jak wiele jeszcze nie wie, jakie ma braki i ile głupich błędów popełnia
  • przez to łatwo zacząć myśleć "mam już X expa, a tyle jeszcze nie wiem, tyle błędów popełniam, co jest ze mną nie tak??"
  • do tego dochodzi świadomość, że miną kolejne lata, zanim uzupełni się te braki w jakimś zadowalającym stopniu

... no i tak jakoś ciężko jest być "chociaż trochę" zadowolonym z siebie, mając na uwadze powyższe ;)

0
superdurszlak napisał(a):
darkrat napisał(a):

Porządnie bym się zastanowił nad sobą, jakbym miał aż tak deprecjonować swojego skilla, szczerze śmierdzi mi tu jakimś nieokiełznanym perfekcjonizmem.

Mógłbyś zdefiniować "aż tak"?

Nie miałem jeszcze okazji prowadzić dyskusji, w której muszę udowodnić naprawdę niegłupiemu rozmówcy, że nie jest kretynem:). Czy to już nie wystarcza, żeby uważać, że ta postawa jest "aż taka"?

Jasne, gdzieś pewnie jest jakaś granica, przy której ktoś powinien samemu sobie "sprzedać blachę w potylicę" i powiedzieć "stary, uspokój się, przecież nie może być z Tobą aż tak źle". No ale z drugiej strony - skąd człowiek ma wiedzieć, że przesadza w którąkolwiek stronę z oceną swojego szeroko pojętego skilla i jak bardzo przesadza, żeby móc w końcu jakoś w miarę obiektywnie go ocenić?

Jak chcesz się wysłać wraz ze wzrostem expa na staż do Comarchu albo uważasz, że mógłbyś aplikować na stażystę, to czy to nie jest właśnie przekroczenie tej granicy? Jeśli nie to, to co by nią było? Całkowita rezygnacja z programowania i zgłoszenie się do bezrobocia? Jak dla mnie, skoro przełożeni są zadowoleni z Twojej pracy, dodajesz regularnie zmiany w kodzie (które mogłyby być lepsze, ale nie są, bo najpierw człowiek jest juniorem, a potem seniorem), to chyba jest chociaż trochę spoko. Chyba, że ich też uważasz za podobnych kretynów (dziwisz się, że Ci PR akceptują), ale wtedy może po prostu firma jest do d i w tym upatrywałbym problemu.

a tak się składa, że faktycznie jakość mógłbym mierzyć co najwyżej w liczbie kopów w d**pę, którą miesięcznie dostaje zespół ;)

Znowu wchodzi element zespołowy. Więc może coś w tym temacie jest nie tak?

Gdyby wszystko było jasne i oczywiste, to sprawa byłaby stosunkowo prosta, nikt by się ani nie przeceniał, ani nie nie doceniał, no i przede wszystkim nie byłoby chyba tego wątku - a jak już, to na wykresie byłaby mniej-więcej prosta i 95% przedział ufności ;)

Skoro pracodawca jest zadowolony z pracy, dostaje się wynagrodzenie atrakcyjne do poziomu wiedzy, to o co kaman z tym samobiczowaniem?

Jeśli człowiek uważa się za niekompetentnego, to w jego opinii "atrakcyjne wynagrodzenie" będzie nieadekwatne i świadczyło o przepłacaniu - choć raczej nie pójdzie do szefa i nie powie "nie no, słuchaj, powinieneś natychmiast obciąć mi pensję o X"

Jak dla mnie fakt, że ma się te zarobki, nie słyszy negatywnej opinii na swój temat, następnie te zarobki są utrzymane, jednak świadczy nieco o tej kompetencji i o tym, że wysłanie się do "Koszmarchu" może nie byłoby właściwym miejscem na tym poziomie rozwoju. Może syndrom oszusta?

przeszło ścieżkę edukacji, staże, ma się ten 1-2 rok expa albo więcej. I teraz co, zamiast być z siebie zadowolonym, chociaż trochę, to trzeba się porządnie je**ć?

  • dopiero wraz z "nabijaniem" tego expa człowiek coraz bardziej dostrzega, jak wiele jeszcze nie wie, jakie ma braki i ile głupich błędów popełnia
  • przez to łatwo zacząć myśleć "mam już X expa, a tyle jeszcze nie wiem, tyle błędów popełniam, co jest ze mną nie tak??"
  • do tego dochodzi świadomość, że miną kolejne lata, zanim uzupełni się te braki w jakimś zadowalającym stopniu

... no i tak jakoś ciężko jest być "chociaż trochę" zadowolonym z siebie, mając na uwadze powyższe ;)

Czyli masz całkowitą świadomość, że to dostrzeganie ogromu wiedzy jest konsekwencją właśnie jej stopniowego zdobywania, więc poszerzania swoich kompetencji, ale mimo tego wciąż zdegradowałbyś się do roli praktykanta:). Receptę na to miałbym wciąż tą, którą zaproponowałem, ale rozumiem, że jest za mało skomplikowana, a w kwestii bycia zadowolonym z siebie prostota jest zdecydowanie niewskazana.

2

Trudne i niebagatelne pytanie, ale u mnie sprowadziło się do rozważenia jednej kwestii - Co mi sprawia najwięcej frajdy w życiu? Odpowiedzią było poznawanie nowych rzeczy, uczenie się, robienie co kilka dni/tygodni czegoś nowego, ale jednocześnie tego samego. Tak więc zbyt wiele zawodów na liście do wyboru oprócz naukowca i programisty nie dostrzegałem. Wybór więc był prosty, ale podobnie jak Ty, musiałem sobie wszystko poukładać w głowie. Myślałem o wielu zawodach, ale doszedłem do wniosku, że prędzej, czy później bym się nimi znudził i wypalił.

1 użytkowników online, w tym zalogowanych: 0, gości: 1