Cześć
Wiem, że takie te tematy już kiedyś były, ale jestem zainteresowany aktualnym statusem poziomu oraz przekroju materiału uczelni. Zastanawiam się pod kątem rodziny, sam jestem magistrem od dłuższego czasu(4 lata).
Nie jest to temat o tym, że na studiach trzeba samemu się starać, iść na dobry staż, robić projekty, zgarniać znajomości, koła naukowe, erazmusy, samodzielność itp itd ad nauseam. "Samemu Cię wszystkiego nie nauczą" to też truizm, jednak wolałbym żeby oszczędzić rodzinie zasobów, które ja poświęcałem na użeranie się z kadrą, i beznadziejnymi wykładami/laborkami, czas nie jest z gumy. Czas jest drogocenny w życiu. Przynajmniej dla mnie.
Kiedyś z "diamentowym indeksem", jako olimpijczyk mat/inf/fiz, wybrałem te słynne niby prestiżowe studia na 'najlepszym' wydziale AGH(akademia, materiałem IT przypomina politechnike). Wybierałem w ciemno, nikt z mojej prowincji się na tym nie znał, w rodzinie też nie. Ładne miasto pomyślałem, duże miasteczko studenckie, czemu nie.
Kilka moich obserwacji:
- przestarzały sprzęt oraz technologie(Ada, Pascal, C++ jeszcze na symfoni/pasji)
- prowadzący o często niskiej kulturze osobistej. Studenci zresztą też, ale może to był efekt narzuconej konkurencji z następnego punktu.
- 30% odsiewali po 1 roku. Zawsze. Taka niespodzianka, IMO niesprawiedliwa bo nie każdy się na to pisał.
- dużo bzdurnych przedmiotów 'drutów'. coś tam podłączysz z zespołem, napiszesz raport, miesiąc po semestrze nic nie pamiętasz. Nikomu się ta wiedza nie przyda, nawet za 20 lat. Bo jest zwyczajnie tego za mało. Są studia np elektronika i telekomunikacja. Tam naprawdę traktują to poważnie, a nie w charakterze zabawki.
- wykładowcy, którzy piszą bibliografie kredą na tablicy przez godzine. Nie umieją dobrać narzędzi do wykładu, o projektorze to chyba część nie słyszała
- druga informatyka(stosowana) z wydziału jeszcze zabawniejsza, bo jest mnóstwo przedmiotów z automatyki, przetwarzania sygnałów, grafiki, wszystko ale do niczego, zamiast dać solidne podstawy z algorytmiki chociażby(albo tego co kogoś interesuje). Zero obieraków, co śmieszy zważywszy na charakter hybrydowy. Jak już dajecie ludziom taki wachlarz to dajcie wybór czy chcą iść w informatyke przemysłową, medyczną czy inną, przed magistrem.
- studenci/ absolwenci są niezwykle ambitni, co na pewno buduje status uczelni. Po ukończeniu odzywają się z ankietami czy mamy prace itp.
- po samych studiach u części występuje syndrom sztokholmski, albo po prostu żenująca duma, "Zobacz Mati, my musieliśmy przez to przejść, jak komandosi, następni też muszą, bo jak nie to [insert slippery slope argument]" No cóż, niektórzy po podniesieniu standardu i kapitału miru domowego o dwa oczka świata nie widzą.
- średni poziom języków obcych na najwyższych grupach, jak na światowy zawód
!!!!ATENTION
Nie chcę wywoływać tutaj flamu, o wyższości studiów nad samoukami/bootcampem i vice versa. Czy też dyskusji nad semantyką czy też dyskusji światopoglądowej czy studia mają być ciężkie czy pobłażliwe, prywatne czy nie, gdzie idą nasze podatki itp itd. I od czego są studia, bo to jest kwestia indywidualnego podejścia.
Pochwalcie się uczelniami, gdzie naprawdę warto posłać ambitnego i zdolnego studenta, gdzie jest kapitał w rodzinie i nie musi pracować podczas studiów/przed studiami. Nie po to żeby załapać pracę w dużym środowisku zagłębia IT, i czerpać inne korzyści z faktu bycia studentem. Tylko żeby wynieść jak najwięcej przez te 5 lat, nie tylko na stażu/we własnym zakresie po kiepskich zajęciach. A nie siedzieć na wykładzie z dziadkiem który skrobie coś kredą, po to żeby wbić się w dobre środowisko i rynek.
Nie chodzi mi też o dychotomie: przydatne w klepaniu CRUDów, nie przydatne. low level czy high- level. Chodzi mi raczej o to, że robiąc coś należy robić to dobrze, jak samuraj. I żeby to było jeszcze koherentne.
Bedąc w Krakowie nie spotkałem się z opiniami żeby PK był rażąco lepszy od tego co spotkałem na AGH. Więc raczej spoglądam na inne miasta. Wrocław, 3City, Warszawa? Ktoś. coś? UJ?