Robienie własnych pomysłów podczas studiów?

1

Moja kolej na płakusianie na tym forum :(

To może nienajlepiej o mnie świadczy… ale NIGDY nie udało mi się robić czegokolwiek dla siebie równolegle z rokiem szkolnym / akademickim.

ZAWSZE, jeśli robiłem jakiś własny pomysł, to robiłem go przez wakacje. I jeśli (najczęściej) przez wakacje nie zdążałem, to pomysł umierał: nie umiałem wygospodarować czasu na kontynuowanie go podczas roku, a w następne wakacje już nawet nie do końca pamiętałem, co w ogóle chciałem zrobić. (Tj. pamiętać to pamiętałem, ale już nie "czułem" - a jeśli to coś bardziej twórczego, to jakoś nie umiem kontynuować, jeśli nie "czuję" jak mam to zrobić. Zapomniałem może nie tyle założeń, co intuicji.)

A projektów, które tak umarły, już trochę było. M.in:

• Biblioteka algorytmów / struktur danych / innych takich pomocnych w rozwiązywaniu zadań z uva.onlinejudge.org (brałem się za to mając zdecydowanie za mało wiedzy, pomysł w zasadzie nie mógł się udać z tego powodu)
• Komiks fanfiction. (Z wakacji, w których próbowałem to robić, zostało mi, m.in., około 100 stron notatek. Tutaj znowu widzę, że rzucałem się z motyką na słońce: projekt miał być dalece zbyt rozbudowany, bym mógł go zrealizować przy tym poziomie doświadczenia.)
• Gra interactive fiction. (Nie chcąc powtórzyć błędów z powyższych podpunktów, podzieliłem ją sobie dosyć drobno na odcinki. Pierwszy bardzo krótki, by był na pewno realny; drugi troszkę dłuższy; trzeci jeszcze dłuższy; itd. Przy czym w założeniach każdy kolejny odcinek miał rozwijać poprzedni, tj. akceptować zapis stanu gry z poprzedniego odcinka i poprzedni odcinek reimplementować, tak aby po wydaniu odp. ilości odc. mieć już coś, co można wydać na Steam. Opublikowałem na Newgrounds odcinek pierwszy, sukces! Przed końcem wakacji zdążyłem jednak tylko zacząć pracę nad drugim. Potem w połowie roku dysk mi siadł i straciłem część tej pracy. Tego pomysłu mi żal gdyż wydałem pieniądze na sprite'y do tej gry!!)
Ta gra wieloosoboa którą opisywałem na mikroblogu. Projekt okazał się być bardziej wymagający, niż przewidywałem – myślę jednak, że ukończenie go jest realne, o ile tylko nie będzie leżał odłogiem aż do czerwca. Wciąż nie zdążyłem zaprototypować wielu funkcjonalności: teambuilder obecny to zaślepka, gdyż planuję bardziej rozbudowaną mechanikę, przed meczem chciałem zaimplementować wybór 4 potworków z drużyny 8 przez każdego z obu graczy tak, by wybory nie kolidowały, liczby stanowiące o balansie są wpisywane niemal losowo (a balans chciałbym zrobić zanim zapomnę, co ma bić co i co ma być hiperofensywne a co ma stallować etc), a potem jeszcze czeka mnie konieczność wyczyszczenia kodu i usunięcia bugów.

Żal mi dwóch ostatnich punktów - Gdyż tutaj mamy projekty, które (IMO) mogłyby być zrealizowane, a nie były z góry skazane na porażkę na skutek rzucania się z motyką na słońce.

Z tym ostatnim punktem to na przełomie września/pażdziernika szlag mnie już trafił. Poświęciłem na to ponad wakacje, bo projekt startował jako przedmiot na uczelni. Łącznie naprawdę zeszło się jakieś 6 miesięcy pracy - nie tak wytężonej, jakby być mogła (bo to ofc nie był jedyny przedmiot no i przez wakacje mogę chyba robić też co innego niż tylko to), ale jednak. By nie musieć tego porzucać miałem nawet (głupi) pomysł by rzucić studia, zająć się tą grą i z nią w CV poszukać pracy. Też głupie, bo jednak bez wiedzy ze studiów nie zrobiłbym tego, co zrobiłem do tej pory.

Poważnie: Jak mogę sprawić, by ten ostatni projekt nie musiał być zaliczony do tych rozgrzebanych i nie ukończonych. Domyślam się, że MOŻNA robić coś własnego równolegle ze studiami, nawet licencjackimi na których jestem, tylko ja nie umiem sobie czasu zorganizować? Czy jednak normalne jest, że czas na wszelkie własne pomysły zamyka się w okresie wakacji?

2

Mam wrażenie, że studia już tak mają, że albo robisz rzeczy na zaliczenie, albo ciekawe - chyba, że akurat są wakacje i nie byłeś jednym z cwaniaczków, których przerosło oddanie projektu do końca czerwca, wtedy do wyboru masz w sumie tylko ciekawe. Bo na zaliczenie nieraz lista wymagań jest taka, że wymyślenie do nich czegoś sensownego wymaga większej gimnastyki umysłowej, niż sama realizacja - więc w 9 przypadkach na 10 klepiesz jakieś g**no ^_^ A już jak się przykładasz do studiów, zamiast lać na nie ciepłym moczem, to musisz mieć naprawdę dobrą organizację czasu, by pogodzić własne projekty i minimum te 4h snu dziennie.

Drobnym wyjątkiem jest tu aktywność w kołach naukowych, ale to można podciągnąć pod "własne projekty" raczej niż pod zaliczenie (choć ponoć niektóre wydziały rozdają ECTSy za członkostwo w kołach, ale to chyba tylko na tfu tfu geoinformatyce na AGH). Choć z tą aktywnością w kołach też bywa różnie.

Żeby nie być gołosłownym, też dorzucę parę przykładów od siebie i hasztag #gorzkieżale:

  • kontroler do gry oparty na EEG - robiony w kole naukowym gdzieś tak przez pół pierwszego roku i wakacje, choć robiony to może za dużo powiedziane. Zacząłem coś tam do niego klepać, ale zdążył umrzeć, nim zaczął fizycznie powstawać - ponoć kogoś przerósł przetwornik analogowo-cyfrowy czy cośtam i to temu. Swoją drogą koło ogólnie takie sobie, w końcu się wypisałem, bo miałem dość tworzącego się kółka wzajemnej adoracji i sabotowania inicjatyw jednych członków przez innych.
  • robot minisumo - robiony prywatnie ze znajomym z wspomnianego wyżej koła w wakacje po drugim roku, właściwie to byliśmy na etapie praktycznie gotowego projektu konstrukcji, ale trochę przekombinowaliśmy (projektowanie części wykonalnych chyba jedynie technologią DMLS lub podobną nie było mądre), a potem rozbiliśmy się o potencjalne koszty wykonania. Cóż.
  • prototyp skanera 3D - robiony jako jednoosobowy projekt w kole (innym niż to poprzednie, w sumie to wówczas byłem w obydwu, teraz tylko w tym drugim), plany były ambitne tzn. miał faktycznie się do czegokolwiek nadawać, wyszło średnio, ale mniejsza z tym. W sumie stanęło na tym, że zrobić zrobiłem, osobno zrobiłem na przedmiot webowy interfejs do niego, na czwartym roku zacząłem w końcu integrować sam skaner z webowym interfejsem do niego, no ale potem jakoś tak zacząłem pisać inżynierkę i znów nie skończyłem...
  • symulator walk minisumo do nauki ANN sterowania robotem - ten to nawet nie zdążył zacząć powstawać i do dziś istnieje tylko w mojej głowie. Projekt rozbił się o zafiksowanie prowadzącego projektowe ze sztucznej inteligencji na punkcie jego wizji robienia co tydzień nowego miniprojekciku. Na pomyśle się zatem skończyło, a ja spuściłem smętnie głowę i do końca semestru klepałem grzecznie implementacje kolejnych sieci neuronowych z podręcznika, a potem już jakoś nie było czasu do tego wracać.
  • plugin do Abaqusa, który zrodził się w poprzednie wakacje jako małe ułatwienie do mojej inżynierki, które miało oszczędzić mi klecenia ręcznie coraz to nowych złożeń do symulacji przebicia pancerza. Koniec końców troszkę się rozrósł i na dobrą sprawę jest chyba moim jedynym prywatnym projektem w życiu, który rzeczywiście jest mój-mój, coś robi i czemuś służy. Choć po obronie jakoś nie było czasu go dopieścić, zrefaktorować syfiastego kodu czy cokolwiek, zdążyłem jedynie załatać parę dziur przed majową sesją kół naukowych i taki już został, bo magisterskie dzienne, bo praca, bo inne sprawy w kole, bo cośtam i jakoś nie mam czasu się nim zająć. A szkoda.
  • stanowisko do przeprowadzania eksperymentów balistycznych z wykorzystaniem broni strzeleckiej - projekt w moim obecnym kole, w sumie to z rzeczy, które zdążyłem wykonać to projekt i baza części odpowiedzialnej za pomiar prędkości wylotowej pocisku, mam gotowe części do chronometru które powinienem w końcu razem zlutować i oprogramować, ale znów rozbijam się o brak czasu - i brak zainteresowania projektem ze strony znajomych z koła, bo jakoś nie potrafię zarazić nikogo militariami, a przydałby się ktoś do pomocy w tym projekcie
  • model numeryczny wystrzelenia pocisku z lufy stożkowej (Gerlich principle) - zacząłem się w to bawić jakoś w tej miesięcznej przerwie między obroną a drugim stopniem, model coś tam zaczynał pokazywać na tyle, na ile mógł w okrojonej wersji studenckiej, ale potem zaczął się semestr, zaczęły się obowiązki które "zamroziły" też plugin czy stanowisko do eksperymentów. Znowu nic nie zrobiłem.

W sumie to irytuje mnie to. Nieraz zadaję sobie pytanie, czy pracuję za mało wydajnie, czy jestem po prostu za głupi, by pogodzić robienie swoich rzeczy ze studiami (i teraz pracą). A jak sobie pomyślę, że w sumie to po studiach będę pewnie nadal płaszczył zadek w korpo i klepał do usranej śmierci taski w Jirze łudząc się, że trafi mi się jeszcze ciekawy projekt w pracy, to aż mi żal tyłek ściska, że przez te 4 lata nie udało mi się niczego doprowadzić od początku do końca.

2

Patrząc po tym co opisujecie, macie bardzo zawyżone oczekiwania wobec siebie samych.

Co prawda możliwe jest zrobienie i doprowadzenie do końca wielu złożonych projektów, bo jakiejś garstce najbardziej utalentowanych programistów się to udaje - mi np. imponuje taki pan (o ile to co opisuje Wikipedia jest prawdą): https://en.wikipedia.org/wiki/Fabrice_Bellard - jednak obwinianie siebie, że nie udaje mi się być tak dobrym jak on, nie ma żadnego sensu. Tak samo ja, jak i Wy, jesteśmy wśród tych 99.9% programistów mniej zdolnych. A tak samo ja kiedyś miałem jak i Wy macie teraz oczekiwania wobec siebie na takim poziomie, że dałoby się je spełnić tylko jeśli bylibyśmy wśród tych 0.1%.

W pewnym momencie robienia projektów, mając wobec siebie zawyżone oczekiwania, pojawiają się problemy nietechniczne, a konkretnie: emocjonalne - coś nad czym bardzo ciężko zapanować. Niedokończenie projektów, których ukończenia przecież nikomu nie obiecywaliście jest jak najbardziej ok, tak samo jak najbardziej przyczynia się to do zdobywania przydatnego doświadczenia. Normalne jest, że na początku projekt daje dużo radości, a doprowadzenie go do końca to radości mniej a ciężka praca. Jest to bardzo powszechne, że człowiek w takim momencie dalszą pracę nad projektem porzuca.

6

Ale zaraz, czy ty jednocześnie studiujesz i pracujesz? Czy masz małe dzieci? Coś poza studiami ci czas zabiera....?
Bo jeśli nie, to nie są tu winne studia, tylko twoja organizacja czasu. Dokładnie tak samo będzie, gdy studia skończysz i pójdziesz do pracy. Przecież studia same w sobie (jeżeli nie pracujesz i nie zajmujesz się dziećmi) nie zajmują aż tak wiele czasu, by porzucać wszelkie hobbistyczne projekty.

Jest prosty sposób, żeby temu zaradzić - wyznaczanie celów i określanie priorytetów.
Możesz na przykład uznać, że twoim priorytetem jest picie piwa z kolegami - i to jest OK, pij sobie na zdrowie, nawiązuj przyjaźnie, relaksuj się. Odpuść wtedy sam sobie i nie dziw się, że projekty nie idą na przód...
Możesz też wyznaczyć sobie za cel przebiegnięcie maratonu i twój czas zostanie skonsumowany przez treningi. To też jest OK.
To twoje życie i to ty decydujesz, co chcesz osiągnąć i co jest dla ciebie ważne.

Jeśli jednak twierdzisz, że twoim celem jest ukończenie gry, to ustaw sobie w głowie priorytet na jej ukończenie. Jeśli naprawdę to właśnie jest dla ciebie ważne, to znajdziesz czas. Zrezygnujesz z gotowania, zminimalizujesz liczbę imprez, nie będziesz siedział na fejsbuniu, tylko zajmiesz się tym, co dla ciebie ważne. Przecież nie musisz nawet poświęcać na to całego wolnego czasu, znaczny progres powinieneś zauważyć nawet jeśli wygospodarujesz jedną uczciwą godzinę dziennie.

Książki w temacie: "Jedna rzecz" i "Getting Things Done". Obie jednak można podsumować w krótkim: "Określ cel, wyznacz priorytety i zewrzyj poślady".

1
aurel napisał(a):

Ale zaraz, czy ty jednocześnie studiujesz i pracujesz? Czy masz małe dzieci? Coś poza studiami ci czas zabiera....?

Zakładając, że ci tutaj piszący (z wyjątkiem mnie, bo ja akurat studia w dużej mierze olewałem) skrupulatnie studiują, chodzą na wykłady i zajęcia, przygotowują się do ćwiczeń i sprawdzianów, to jest niby mało?

Bo jeśli nie, to nie są tu winne studia, tylko twoja organizacja czasu.

To jest nie tylko kwestia organizacji czasu. To jest kwestia tego, że człowiek nie jest robotem i ma różne potrzeby, których możemy się dowolnie próbować wypierać, a mimo to te potrzeby nie znikną. Oprócz dbania o umysł, trzeba też zadbać o odpowiednią aktywność dla ciała, trzeba nawiązywać/utrzymywać przyjaźnie, trzeba i odpoczywać.

Jeśli jednak twierdzisz, że twoim celem jest ukończenie gry, to ustaw sobie w głowie priorytet na jej ukończenie. Jeśli naprawdę to właśnie jest dla ciebie ważne, to znajdziesz czas. Zrezygnujesz z gotowania, zminimalizujesz liczbę imprez, nie będziesz siedział na fejsbuniu, tylko zajmiesz się tym, co dla ciebie ważne. Przecież nie musisz nawet poświęcać na to całego wolnego czasu, znaczny progres powinieneś zauważyć nawet jeśli wygospodarujesz jedną uczciwą godzinę dziennie.

Książki w temacie: "Jedna rzecz" i "Getting Things Done". Obie jednak można podsumować w krótkim: "Określ cel, wyznacz priorytety i zewrzyj poślady".

To, że ktoś inny, mający inny organizm, dawał radę robić jeszcze więcej, to nie jest żaden argument. Są ludzie, którzy dają radę podnieść nad głowę 200kg sztangę - jakby większość ludzi "określiła cel, wyznaczyła priorytety i zwarła poślady" to prędzej by straciła zdrowie niż nauczyła się to podnosić.

Obwinianie samego siebie za nieosiąganie celów nierealistycznych do niczego dobrego nie prowadzi.

2

@Troll anty OOP: Ale czym innym jest wyznaczenie sobie nierealnego celu - np. "napiszę w 3 miesiące klona Windows XP w czystym asemblerze" a czym innym problem, o którym sam wcześniej pisałeś. Jeśli zapomniałeś to przypomnę : na początku projekt daje dużo radości, a doprowadzenie go do końca to radości mniej a ciężka praca. Poświęcenie codziennie 1-2 godzin, albo może np. co 2 dni wieczora nie jest czymś niemożliwym ani ponad siły "normalnego" człowieka. Tutaj problemem jest brak zapału i motywacji, a nie jakieś kosmiczne wymogi, które trzeba spełnić, żeby osiągnąć sukces.

0

Zakładając, że ci tutaj piszący (z wyjątkiem mnie, bo ja akurat studia w dużej mierze olewałem) skrupulatnie studiują, chodzą na wykłady i zajęcia, przygotowują się do ćwiczeń i sprawdzianów, to jest niby mało?

Tak. Ja też robiłam to wszystko a do tego pracowałam, więc sory, taka moja opinia.
Oczywiście można też stawiać wybitnie wysoki priorytet na studia i do ćwiczeń przygotowywać się bardziej niż skrupulatnie, projekty robić tylko na 5,5 i chodzić na dodatkowe zajęcia i koła naukowe. Wtedy faktycznie może zabraknąć czasu na cokolwiek innego.

To jest nie tylko kwestia organizacji czasu. To jest kwestia tego, że człowiek nie jest robotem i ma różne potrzeby, których możemy się dowolnie próbować wypierać, a mimo to te potrzeby nie znikną. Oprócz dbania o umysł, trzeba też zadbać o odpowiednią aktywność dla ciała, trzeba nawiązywać/utrzymywać przyjaźnie, trzeba i odpoczywać.

Ja się w sumie zgadzam, ale wśród tych "różnych potrzeb" jest również potrzeba bycia kreatywnym/produktywnym. Jeden woli więcej czasu poświęcić na bieganie, inny na czytanie książek, a jeszcze inny na malowanie. Jeden odpoczywa biegając, a inny malując. Potrzebę kreatywności można zaspokajać przygotowując wykwintne dania, pisząc wiersze albo programując. A to wszystko tylko przykłady...
Trzeba po prostu wybrać, co chce się w życiu robić i to robić.

To, że ktoś inny, mający inny organizm, dawał radę robić jeszcze więcej, to nie jest żaden argument.

Ale ja nie napisałam nic o robieniu więcej. Napisałam o określaniu priorytetów i robieniu tego, co chce się robić. Chcesz robić grę - to ją po prostu rób. Nie chcesz robić gry - to rób co tam sobie chcesz.

Obwinianie samego siebie za nieosiąganie celów nierealistycznych do niczego dobrego nie prowadzi.

Ale czemu obwinianie? ;) Ja nie osądzam. Napisałam przecież wyraźnie - jeśli ważniejsze dla ciebie jest picie piwa z kolegami, to ja to doskonale rozumiem. Sama obecnie mam takie priorytety, że nie ma szans na projekty programistyczne poza pracą...

0
Troll anty OOP napisał(a):

Obwinianie samego siebie za nieosiąganie celów nierealistycznych do niczego dobrego nie prowadzi.

Kogo człowiek ma w takim razie obwiniać za własne porażki? Skoro te 0,1% jest w stanie coś osiągnąć, to cele chyba jednak są realistyczne i widzę tylko ze dwa-trzy wytłumaczenia, dlaczego akurat Iksiński niczego nie potrafił zrobić:

  • zła organizacja czasu
  • ociężałość umysłowa
  • nie pracuje wydajnie

Wszystkie możliwe przyczyny takiego, a nie innego stanu rzeczy leżą wewnątrz człowieka. Można się kłócić o to, czy należy winić kogoś za mało światły umysł, podobno z tym się już rodzisz. Ale jeśli nie umiem pracować na tyle wydajnie, by odrobić się ze wszystkim i znaleźć jeszcze czas i siłę na własne projekty, no to kto jest temu winien, ja czy @aurel która jakoś potrafiła?

Problem jest właśnie w tym, że jak jesteś brzydko mówiąc głąbem i/lub nie potrafisz szybko pracować, a przykładasz się do studiów i jeszcze dołożysz do tego inne obowiązki (praca/koło/rodzina/whatever) to tracisz na nie mnóstwo czasu i energii i okazuje się, że brakuje Ci ich na to coś jeszcze, w którym się zawierają własne projekty czy nawet wyjścia na piwo z kolegami.

Choć wyjście na piwo to podobno forma odpoczynku, ale dla wielu interakcje społeczne to raczej wysiłek ;)

0
cerrato napisał(a):

@Troll anty OOP: Ale czym innym jest wyznaczenie sobie nierealnego celu - np. "napiszę w 3 miesiące klona Windows XP w czystym asemblerze" a czym innym problem, o którym sam wcześniej pisałeś. Jeśli zapomniałeś to przypomnę : na początku projekt daje dużo radości, a doprowadzenie go do końca to radości mniej a ciężka praca. Poświęcenie codziennie 1-2 godzin, albo może np. co 2 dni wieczora nie jest czymś niemożliwym ani ponad siły "normalnego" człowieka. Tutaj problemem jest brak zapału i motywacji, a nie jakieś kosmiczne wymogi, które trzeba spełnić, żeby osiągnąć sukces.

Gdy coś sprawia przyjemność, to czas na to można wygospodarować z puli czasu na rekreację. Gdy nie sprawia - trzeba z puli na obowiązki. Nie da się w dowolny sposób przesuwać czasu z puli "rekreacja" do puli "obowiązki", bo silna wola jest u człowieka zasobem skończonym.

aurel napisał(a):

[...]
Tak. Ja też robiłam to wszystko a do tego pracowałam, więc sory, taka moja opinia.
[...]

To, że ktoś inny, mający inny organizm, dawał radę robić jeszcze więcej, to nie jest żaden argument.

Ale ja nie napisałam nic o robieniu więcej. Napisałam o określaniu priorytetów i robieniu tego, co chce się robić. Chcesz robić grę - to ją po prostu rób. Nie chcesz robić gry - to rób co tam sobie chcesz.

We wcześniejszej wiadomości może nie pisałaś, ale wywnioskowałem z kontekstu, a potwierdziłaś to w bieżącym poście. Ty robiłaś, więc ktoś inny na pewno też może.

Lubię przykłady sportowe, więc wyobraźmy sobie dwóch chłopaków grywających w piłkę nożną. Jeden świetnie biega sprint, gra z ogromnym poświęceniem, ale nie jest zdolny grać dłużej niż godzinę. Organizm drugiego nie jest w stanie uzyskać tak dużych mocy chwilowych, za to może grać 4 godziny. Identyczne zjawisko może zachodzić w sferze intelektualnej. Jeden ogromnie się angażuje, ale po tygodniu zaangażowania musi mieć wiele tygodni przerwy. Drugi z mniejszym zaangażowaniem, ale za to może to robić dłużej/częściej bez zmęczenia.

Obwinianie samego siebie za nieosiąganie celów nierealistycznych do niczego dobrego nie prowadzi.

Ale czemu obwinianie? ;) Ja nie osądzam. Napisałam przecież wyraźnie - jeśli ważniejsze dla ciebie jest picie piwa z kolegami, to ja to doskonale rozumiem. Sama obecnie mam takie priorytety, że nie ma szans na projekty programistyczne poza pracą...

Świadomym umysłem możemy decydować tylko o jakimś wycinku naszych zachowań. Przykładowo ja - wskutek indoktrynacji - świadomym umysłem uważałem, że nauka jest ważniejsza niż sport. Jednak nie byłem zdolny wcielić tej idei w życie, bo emocje kazały mi mocniej angażować się właśnie w sport a nie naukę. Jedyne co byłem zdolny robić, to nieustannie siebie obwiniać o niespełnianie oczekiwań - oczekiwań, których sensowności wtedy nie kwestionowałem, a teraz kwestionuję.

2

We wcześniejszej wiadomości może nie pisałaś, ale wywnioskowałem z kontekstu, a potwierdziłaś to w bieżącym poście. Ty robiłaś, więc ktoś inny na pewno też może.

Czuję się urażona twoim wnioskowaniem z kontekstu. Jest niestety kiepskie, albo celowo trollujesz. Ja np. nigdzie nie pisałam, że udało mi się ukończyć super grę po godzinach w trakcie studiów (bo nie udało mi się).
Masz rację, że dla kogoś może same studia to już dużo, bo np. jest głupszy niż większość. Spoko. Dalej jednak to ile czasu poświęcasz na studia, to twoja decyzja. Możesz poświęcać go więcej i zbierać piąteczki, możesz poświęcać go mniej i przelecieć na trójach. Możesz w ogóle rzucić studia i zająć się czymś innym. Twoje życie, twoje cele, twoje priorytety. Trzeba tylko zdać sobie z tego sprawę.

Ja nie twierdzę, że op powinien więcej pracować nad swoją grą. Ja mówię tylko, że powinien zastanowić się, jakie są jego priorytety w życiu i działać zgodnie z nimi. Jeśli jego priorytetem jest gra - może poświęcić mniej czasu na studia. Może olać niektóre wykłady, może zaliczać egzaminy na tróje. Może zrezygnować z innych rzeczy, a jeśli nie ma pracy i rodziny to nie wierzę, że nie marnuje jakiejś części czasu na fejsbuku/wykopie/4programmers. Woli mieć piąteczki na studiach / pić z kolegami / uprawiać sport? Ok, super dla niego! Tylko nie ma co się dziwić wtedy, że gra nie idzie.

Dla każdego jednego człowieka na tej ziemi doba ma dokładnie 24h. Nie mniej, nie więcej, tyle mamy. Każdy podejmuje decyzję, co ze swoją dobą zrobi. Ja np. właśnie zmarnowałam jej część na dyskusję z tobą :D Zrobiłam to jednak w pełni świadomie, bo czekam na jedzonko, a dyskusje w internecie mnie relaksują. Dzięki temu, jak się posilę, z pełną werwą wezmę się za szpachlowanie ścian ;) Jedzonko dzisiaj zamówione z fast fooda, bo zabrakło by mi siły na szpachlowanie, gdybym postanowiła jeszcze ugotować obiad. Dzisiaj moim priorytetem są piękne, wyszpachlowane ściany. Do końca dnia będą zrobione :)

Przykładowo ja - wskutek indoktrynacji - świadomym umysłem uważałem, że nauka jest ważniejsza niż sport. Jednak nie byłem zdolny wcielić tej idei w życie, bo emocje kazały mi mocniej angażować się właśnie w sport a nie naukę. Jedyne co byłem zdolny robić, to nieustannie siebie obwiniać o niespełnianie oczekiwań - oczekiwań, których sensowności wtedy nie kwestionowałem, a teraz kwestionuję.

No widzisz, w sumie to się zgadzamy, tylko się mnie czepiasz, bo sobie dopowiadasz i wnioskujesz z kontekstu ;) Ja właśnie gorąco zachęcam nad zastanowieniem się, co jest dla ciebie ważne. Nie dla twojej mamy, dziewczyny czy kolegów, tylko dla ciebie. Nie obwiniaj się, tylko wyznacz sobie swoje własne cele, ustal swoje własne priorytety i działaj zgodnie z nimi.

0

Gdy coś sprawia przyjemność, to czas na to można wygospodarować z puli czasu na rekreację. Gdy nie sprawia - trzeba z puli na obowiązki.

No to chyba mamy rozwiazanie problemu. Ktoś wybrał zły kierunek. Jeśli "usiondzenie przy komputeru i napisywanie" czegoś po godzinach traktujesz jako obowiązek a nie przyjemność, to w mojej ocenie oznacza, że (nie lubię tego sloganu, ale tutaj idealnie pasuje) mijasz się z powołaniem.

Żeby była jasność - nie twierdzę, że będziesz złym programistą, być może w czasie pracy będziesz wszystko wykonywał ok. Ale nie rozumiem, czemu się dziwisz, że nie chce ci się po godzinach robić czegoś, co wyraźnie nie jest twoją pasją.

0
aurel napisał(a):

Może olać niektóre wykłady, może zaliczać egzaminy na tróje. Może zrezygnować z innych rzeczy, a jeśli nie ma pracy i rodziny to nie wierzę, że nie marnuje jakiejś części czasu na fejsbuku/wykopie/4programmers. Woli mieć piąteczki na studiach / pić z kolegami / uprawiać sport? Ok, super dla niego! Tylko nie ma co się dziwić wtedy, że gra nie idzie.

To nie jest takie proste. Na jednym przedmiocie "trója" może kosztować 10 razy więcej wysiłku, co "piąteczka" na drugim. Chciałbym wiedzieć, że mogę już zostawić naukę (i zająć się np. realizacją swoich pomysłów), bo już wystarczy do zaliczenia analizy lub innego przedmiotu tego pokroju i uniknięcia waruna.

0

Zakładam że chodzi o studia dzienne? Trudno mi sobie wyobrazić problemy ze znalezieniem czasu na własne projekty w takim wypadku. Ja pracując na pełen etat i studiując "wieczorowo" znajduję zawsze chwilę na poboczy projekt i siłownię. Teraz do tego doszły przygotowania do ślubu. Kluczem jest odpowiednie zarządzanie czasem. A na studiach dziennych to jest go naprawdę sporo.

1

Ja każdemu kto mnie pyta (a sam jestem jeszcze studentem) proponuję taką drogę:
I rok - nauka, nauka i jeszcze raz nauka + 2/3 x w tygodniu minimum parę godzin dla siebie
II rok - nauka + aktywność w Kołach Naukowych / Organizacjach Studenckich + 2/3 x w tygodniu minimum parę godzin dla siebie
III rok - nauka byle zdać + Koła Naukowe + Staże/Praktyki (zmieniaj je jak rękawiczki, chyba, że szybko dobrze trafisz i coś Ci się spodoba) + 2/3 x w tygodniu minimum parę godzin dla siebie
IV rok - nauka byle zdać + na podstawie Praktyk/Stażu/Znajomości nabytych w projektach i konferencjach z Kół Naukowych już wiesz co chcesz robić - praca zawodowa + 2/3 x w tygodniu minimum parę godzin dla siebie
V rok - nauka byle zdać + praca + 2/3 x w tygodniu minimum parę godzin dla siebie

Generalnie próbuj różnych rzeczy. :)

Przeczytałem tutaj kiedyś mądre zdanie - "work life balance" to nie jest slogan marketingowy. Musisz mieć chwile dla siebie (czy tam dla sportu/hobby/znajomych/dziewczyny/cokolwiek tam lubisz robić) bo inaczej się wypalisz. Zdrowie (zarówno psychiczne, jak i fizyczne) jest mega ważne.

Wszystko jest kwestią organizacji. Potem przyjdzie rodzina, poważne tematy w pracy itp. a czasu będzie Ci musiało wystarczyć na wszystko.

1 użytkowników online, w tym zalogowanych: 0, gości: 1