Język angielski biegły - jak się uczyć ?

0

Witam
Ostatnio po głowie chodzi mi myśl aby podszkolić się z angielskiego, nie jednak w stopniu podstawowym lecz chciałbym posługiwać się angielskim biegle. Może zdradzicie jak wy douczaliście się języka. Jest w moim rejonie szkoła języków obcych można zdawać różne certyfikaty. Pomyślałem, że fajnie byłoby mieć też jakiś papierek. Jak na razie to jestem po jednej z politechnik już jakiś czas a angielski raczej nie był wymagający bo tylko B2. Przyznam szczerze że zostałem zastrzelony zwrotami z języka angielskiego w ofertach pracy gdzie był wymagany biegły język angielski no i poza tym nie mam jeszcze wymaganego minimalnego doświadczenia zawodowego. Może coś poradzicie.

0

Jeżeli chodzi o biegłą znajomość to raczej jedyną możliwością jest po prostu zamieszkanie zagranicą.

0

Istnieją kanały na discordzie, które zrzeszają ludzi chcących rozwijać językowo. Ogólnie, to są takie typowe miejsca rozmówkowe, gdzie możesz pogadać sobie luźno po angielsku. Osobiście tak się edukowałem po skończeniu liceum i kilka godzin konwersacji tygodniowo dało mi więcej niźli ostatnie trzy lata edukacji. Ponadto można nawiązać fajne kontakty z ludźmi z całego świata.

1
Rev napisał(a):

Jeżeli chodzi o biegłą znajomość to raczej jedyną możliwością jest po prostu zamieszkanie zagranicą.

Inna opcja to sparowanie się z partnerką lub partnerem native speakerem.
Znam jedną osobę która w ten sposób po 15 latach mówi płynnie po polsku (nie do odróżnienia od Polaka).

1
usm_auriga napisał(a):

Witam
Ostatnio po głowie chodzi mi myśl aby podszkolić się z angielskiego, nie jednak w stopniu podstawowym lecz chciałbym posługiwać się angielskim biegle. Może zdradzicie jak wy douczaliście się języka. Jest w moim rejonie szkoła języków obcych można zdawać różne certyfikaty. Pomyślałem, że fajnie byłoby mieć też jakiś papierek. Jak na razie to jestem po jednej z politechnik już jakiś czas a angielski raczej nie był wymagający bo tylko B2. Przyznam szczerze że zostałem zastrzelony zwrotami z języka angielskiego w ofertach pracy gdzie był wymagany biegły język angielski no i poza tym nie mam jeszcze wymaganego minimalnego doświadczenia zawodowego. Może coś poradzicie.

Nie wiem, czy nie porywasz się na zbyt ambitne cele. Mój nauczyciel angielskiego, native speaker, coś jak u nas nauczyciel polskiego, gdy kiedyś zobaczył moje CV, w którym radośnie wpisałem sobie "fluent" w kwestiach angielskiego (normalnie z nim rozmawiałem i w ogóle z IELTSa wtedy zrobiłem 7), rzekł tak (mniej więcej):

fluent to ktoś, kto jest dla mnie w mowie i piśmie nieodróżnialny od rozgarniętego językowo (a więc nie: yo! bro!) native speakera przy rozmowie/piśmie na bardzo wiele tematów, nie tylko ogólnych.

Ponieważ zna bardzo wielu polaków (o co w UK nietrudno), to stwierdził, że tylko jedna kobitka była na takim właśnie poziomie według niego - jak się później dowiedział, była i tak dwujęzyczna (rodzice), mieszkała już 20 lat w UK, miała CPE zrobione (sprawdź sobie co to) do jakichś celów kariery i w ogóle po lingwistyce.

Teraz zadaj sobie pytanie: czy w taki właśnie poziom celujesz (fluent), bo w programowaniu Ci absolutnie nie będzie on potrzebny. Do sprawnego komunikowania również. Jak będziesz na poziomie C1 (CAE, IELTS 7.5-8) to wierz mi, jest to już poziom angielskiego, którego pewnie 80-90% programistów w kraju nie ma (ja w sumie też nie, tylko o tym wiem :P)

0

Do jezyka tez trzeba miec zaciecie. Czego chcesz sie uczyc? Zwrotow, wysublimowanych slowek - czytaj broadsheet, literature piekna. Chcesz pracowac nad akcentem - rob shadowing, przerob kilka ksiazek z audio do nauki glosek i intonacji, czytaj na glos. Mieszaja Ci sie czasy - gramatyka(teoria+cwiczenia), a potem ulubiona ksiazka z nastawieniem, ze zwracasz uwage na kazdy uzyty czas.
Mozliwosci jest wiele i z czasem sam bedziesz juz widzial, gdzie jeszcze nie domagasz i naturalnie tam bedziesz kierowal swoja uwage. Zupelnie jak z programowaniem, ktos kto ma pasje - sam wie kiedy i jakiej wiedzy mu potrzeba, a kto nie - pyta jaki bootcamp.

1

Tylko i wyłącznie dłuższy, co najmniej kilkumiesięczny, pobyt w kraju anglojęzycznym. Język to nie tylko mowa, ale też kultura, mentalność i czytanie między wierszami, tego nie nauczy cie żaden native speaker.

0

Mówię o biegłości ponieważ niektórzy mają tak wpisane w cv i zastanawiam się czy aż tak dobrzy są. Musze się z tobą zgodzić, że pewnie by mi wystarczył poziom C1 tylko dobrze opanowany.

0

Żeby mówić płynnie musiałbyś spędzić około 15 lat za granicą. Dzieci zaczynają naukę mówienia i rozumienia po pierwszym roku życia, kończą typowe kształcenie kulturowo-językowe gdzieś pod koniec liceum.
Prawdziwy poziom dwujęzyczności dla dorosłego Polaka jest nierealny czasowo.

Możesz postarać się nauczyć rozumieć potoczny język na tyle dobrze, żeby twoi rozmówcy mogli mówić do ciebie swobodnie potocznym językiem, ty masz wszystko rozumieć w lot, razem z idiomami i otoczką polityczną, kultury, filmów, seriali tv itd. Masz płynnie odpowiadać i wyrażać się. Wystarczy żebyś mówił na poziomie słownictwa i gramatyki szkoły ucznia szkoły podstawowej.

Połowa rodziny, ta ze strony żony) to rdzenni Amerykanie, dla nich taki poziom komunikacji wystarcza, żeby ze szwagrem z Europy, Polski czuć się i rozmawiać na luzie jak z każdym innym członkiem amerykańskiej rodziny. Mam śmieszny, paskudny akcent ale do tego nawet obcy przywykną po 10 minutach, bo w rozmowie ze mną nie muszą się pilnować żebym czasem czegoś nie zrozumiał.

Nie musisz potrafić opowiadać dowcipy ale musisz je rozumieć i wiedzieć kiedy i z czego się śmiać. Opowiadanie dowcipów to neie powszechna umiejętność, Nie musisz potrafić. Ale kiedy nie łapiesz dowcipów to nie bardzo pasujesz do grupy.
Twój płynny angielski musi być na poziomie rozumienia prawie wszystkiego co się potocznie mówi. Nie łapiesz w lot potocznej mowy to nie da się z tobą rozmawiać swobodnie, rozmówcy muszą włączyć u siebie tryb Uwaga, Mów Prosto I Dużymi Literami Bo On Nie Zrozumie.

Prasa, seriale, filmy, piosenki, polityka, idiomy z tym związane, trochę historii kraju, to wszystko jest ważniejsze od wałkowanej na uczelniach zaawansowanej gramatyki.
Z rodziną w Anglii, USA do do osiągnięcia w 2-3 lata głębokiego zanurzenia kulturowego z pomocą zagranicznej rodziny albo po 2-3 latach spędzonych za granicą, pod warunkiem, że będziesz pracować rzucony na głęboką wodę w grupę Amerykanów a nie samych obcokrajowców też szlifujących angielski.
Analogia zrozumiała?

*Albo ożeń się za granicą to z tamtą rodziną szybko podciągniesz angielski. ;) *

0

Chodziło mi o takim angielskim przydatnym w pracy a nie żeby opowiadać kawały :P

0

Ale w pracy tez sie opowiada kawaly;)

0

Jednak nie zrozumiałeś analogii. W Pracy wystarczy słabe B2, pisanie prostych służbowych maili do ludzi i tak nie mówiących płynnie po angielsku i czytanie dokumentacji. Więcej nie musisz znać bo i tak nie będziesz używać, szkoda wysiłku na naukę, bez praktyki zapomnisz.
Ale do pracy w USA B2 będzie za mało, żeby funkcjonować normalnie z kolegami w firmie. Od monitora trzeba wstać i żyć. Pewnie nawet nie będą chcieli cię zatrudnić bo nie wkomponujesz się społecznie w zespół w 100% z natywnym angielskim.

0
Mistrzowski Ogrodnik napisał(a):

Ale w pracy tez sie opowiada kawaly;)

W pracy opowiada się o muzyce, filmach, kultowych serialach, sporcie, lokalnych Wojewódzkich w TV.

0

Na początku zweryfikuj swój poziom języka angielskiego, ja też na politechnice miałem b2, nawet jakieś egzaminy z tego były ale kiedy poszedłem na indywidualne lekcję i przeczytałem razem z nauczycielem opisy poziomów językowych to raczej to było słabe b1, a może nawet nie.

Jeśli opanujesz poziom B2 na poziomie 90-100% ale nie patrząc przez pryzmat egzaminów i dodasz do tego słownictwo techniczne to i tak będziesz lepszy od 90% programistów, którzy "nauczyli się" angielskiego z gier albo z seriali (nie deprecjonując tych metod).

0

Najlepszym względnie bezbolesnym sposobem jest praca dla międzynarodowej korporacji. Uczysz się angielskiego i jeszcze za to płacą.

0

Ja się nauczyłem z gier, później z seriali; więc w szkole średniej angielski na poziomie matury rozszerzonej był bardzo trywialny, lecz mimo to zawsze dało się coś wyłapać, coś nauczyć. To dało bardzo dobrą podstawę do dalszej jako-tako pasywnej nauki. Cały czas czytam po angielsku: zarówno po prostu wszystko w internecie jak i książki. Do tego codziennie rozmowy po angielsku. No po prostu otoczenie się dookoła językiem angielskim, i siłą rzeczy cały czas się uczysz, nawet jak już jesteś luźno na poziomie C2.

Natomiast nie wiem jak z angielskim technicznym w pracy, bo sam nie pracuję jeszcze, ale podejrzewam że nie jest to nic skomplikowanego. W końcu i tak programowania uczy się (chyba? raczej?) po angielsku, więc znasz wszystkie słówka.

Nie warto przejmować się wymową, ani sztucznie jakoś akcentować żeby dobrze brzmiało - po prostu najlepiej mówić jak naturalniej, akcentu i tak nie oszukasz, a on sam z biegiem czasu się wyrobi. Jeśli ktoś ma jakieś blokady mówienia po angielsku, to wystarczy... porozmawiać i bardzo szybko taka blokada znika.

Tak przy okazji, jeśli ktoś chce na szybko coś co być może może poprawić, to zaprzestanie nadużywania słówka 'very'. Warto też pamiętać o stawianiu przedimków a/an/the w każdym zdaniu -- native speakerzy nigdy nie popełniają tutaj błędów, a jak ktoś popełnia, to od razu wiadomo, że nim nie jest. Nie chodzi mi tu o udawanie native speakera, tylko jest to coś co można łatwo poprawić i brzmieć jakby angielski był naszym nieco naturalniejszym językiem, a wydaje mi się, że stosunkowo mało ludzi przy nauce angielskiego zwraca na to stosowną uwagę.

1

Nie sądzę też, że trzeba gdziekolwiek emigrować, aby kiedyś ewentualnie zostać całkowicie biegłym w danym języku. Mamy rok 2018, nie 1918.

1

Żeby rozmawiać płynnie po angielsku trzeba mieć codziennie styczność z tym językiem. Słuchaj radia, oglądaj seriale czy czytaj krótkie artykuły po angielsku. Ja do tego dołożyłem jeszcze indywidualne lekcje w szkole Berlitz i widzę znaczą poprawę. Zdecydowanie mniej się stresuje, a rozmawianie i uczenie się sprawia mi ogromną przyjemność. Fajnie było jak w podczas wakacje za granicą mogłem porozmawiać z obcokrajowcami i ich rozumiałem, poczułem, że nauka ma sens.

1

Luzno na poziomie C2 od ogladania filmow i otoczenia sie jezykiem? Zakladam, ze to C2 jak jak proficient w wielu CV - "gdzies tyle mam, ale nigdy nie zmierzylem". Zaloze sie o kazda pieniadze, ze po kilku latach ogladania przyjaciol czy czytania pottera - po wyladowaniu w UK bedziesz mial duzy problem zeby kupic bilet w busie. Od sluchania ogladania nauczysz sie angielskiego, ale wlasnie takiego filmowego, gdzie wszyscy mowia wyraznie, postprodukcja dzwieku, nie uzywa sie slangu, dialekty sa rzadkoscia. Polecam wyjazd chocby do UK i weryfikacje tego pogladu.

0

@Hodor czytalem, a teraz polece Tobie przeczytac to co napisal Pomidorek

0

A ja tak zapytam przy okazji, skąd taka (najwyraźniej) znajomość u wszystkich definicji tych poziomów B2, C2 czy co tam jeszcze?
Uczą teraz tego w szkołach, zamiast języka, czy co :-)

0

Konczac szkole jezykowa - dostawalem zawsze jakis papier, gdzie bylo to opisane. Na niektorych kursach na samym poczatku mialem takze krotkie omiwienie tego,jakie sa poziomy i jest zakres mojego kursu. W mojej opinii te A, B czy C sa tak naduzywane, ze faktycznzie ciezko janso powiedziedz czym rozni sie B2 od C1. Dodatkowo chyba nie ma jakiegos sztywnego wzorca - obstawiam, ze po jednym kursie na B2 wyjdziesz na B1, a na innym na C1 - zalezy od grupy i tego jak sie lektorzy przykladaja. Najbardziej miarodajny jest chyba skala IETLS.

0
Nieposkromiony Kaczor napisał(a):

Konczac szkole jezykowa - dostawalem zawsze jakis papier, gdzie bylo to opisane. Na niektorych kursach na samym poczatku mialem takze krotkie omiwienie tego,jakie sa poziomy i jest zakres mojego kursu. W mojej opinii te A, B czy C sa tak naduzywane, ze faktycznzie ciezko janso powiedziedz czym rozni sie B2 od C1. Dodatkowo chyba nie ma jakiegos sztywnego wzorca - obstawiam, ze po jednym kursie na B2 wyjdziesz na B1, a na innym na C1 - zalezy od grupy i tego jak sie lektorzy przykladaja. Najbardziej miarodajny jest chyba skala IETLS.

Nie wiem czy IELTS jest taki obiektywnie miarodajny; zły dzień, źle coś usłyszysz i nie ma powtórzenia, a sposób rozumienia tego certyfikatu, przez niektóre urzędy (np. imigracyjne), wygląda tak, że masz 9,9,9 i z jednego modułu 6, to masz ocene 6 i nara (najniższa ocena z któregoś modułu jest tą ostateczną). Do tego wygasanie po 2 latach, fajnie, że trzeba odnawiać i potwierdzać znajomość, tylko znowu - jak bawisz się w sprawy imigracyjne to czasem możesz nie zdążyć przed wygaśnięciem. ;-)

Według mnie (i nie tylko mnie), posiadanie CPE jest znacznie bardziej miarodajne.

1 użytkowników online, w tym zalogowanych: 0, gości: 1