Skończyłem kilkanaście lat temu najlepsze liceum w Poznaniu. Klasę "A", czyli mat-fiz z rozszerzoną informatyką - była to jedna z najbardziej obleganych w województwie. I wiesz co?** Dało mi to wielkie NIC**. Widziałem, jaki program realizowali kumple w technikach (oczywiście - zależy też jakie technikum, bo były porządne, ale też i żenujące). Przede wszystkim - tam był nacisk na kwestie techniczne, czego u mnie brakowało.
Owszem - mieliśmy programowanie, ale to takie całkowicie oderwane od rzeczywistości, za to w technikum ludzie oprogramowywali scalaki i robili różne "działające urządzenia" - np. zegar z LED albo sterowanie czymś (prymitywna automatyka). Zresztą do technikum szli ludzie podniecający się technologiami, a w liceum była część geeków (rożne konkursy. olimpiady, teraz niektórzy siedzą w USA i robią karierę przed duże K, w klasie miałem Wiktora Schmidta - współzałożyciela Nerguru), ale była też część osób, które trafiły tam bardziej z przypadku. W związku z tym z założenia program nie mógł być bardzo ambitny, żeby ta "mniej techniczna" część ludzi nadążyła.
Mieliśmy sieci komputerowe - ale w oparciu o już wtedy zabytkowego Novella, wszystko w trybie tekstowym. W tym czasie chłopacy w technikum uczyli się kłaść kable, zaciskać RJ-tki, co to jest switch i jak działa oraz wiele innych praktycznych rzeczy, które mnie ominęły.
Na koniec liceum zdawałem maturę - także z informatyki. I wiecie co? Poszła mi całkiem przeciętnie. Ja - młody, ambitny, zajarany programowaniem, musiałem na egzaminie, poza programowaniem, sformatować tekst w Wordzie oraz robić wykresy w Excelu. Czy na tym polega informatyka? Jakby nie fakt, że od dzieciaka interesują mnie komputery, programowanie, sieci, w pierwszej połowie podstawówki rodzice mnie zapisali na kurs programowania itp, to raczej zbyt "techniczny" bym z tego "najlepszego" liceum nie wyszedł.
Oczywiście - większa ilość "przydatnych" przedmiotów w technikum była realizowana kosztem innych tematów. W mojej szkole poziom był naprawdę wysoki - przykładowo mało kto inny miał w liceum całki. Na pewno miałem większą wiedzę ogólną po skończeniu ogólniaka, niż ludzie po technikum. Ale jakim kosztem? Zmarnowanych setek godzin na uczeniu się rzeczy, które mnie totalnie nie interesowały. Nie mam pojęcia, gdzie i kiedy w dorosłym życiu (może poza ewentualnym startem w teleturnieju) może mi się przydać wiedza o chemii organicznej albo znajomość tego, gdzie są i jak się nazywają pustynie i rzeki w Afryce. Zresztą i tak 90% z tego już zdążyłem pozapominać. A ludzie w technikum uczyli się rzeczy, które się im przydają i które ich interesują - więc na pewno mieli mniej tematów całkowicie z czapy.
To jest kwestia tego, jakie masz plany odnośnie siebie w przyszłości. Jeśli masz zamiar iść na studia techniczne i zajmować się takimi tematami - polecam technikum. Jeśli natomiast tego nie wiesz - ogólniak (jak nazwa wskazuje) przygotuje Cię lepiej w zakresie wiedzy ogólnej. Potem możesz zarówno iść na politechnikę, jak i uniwersytet. Tylko po samym ogólniaku jesteś "nikim" - nie masz zawodu ani przygotowania do robienia czegokolwiek konkretnego. Dlatego, jeśli ktoś planuje zakończyć edukację na etapie szkoły średniej - zdecydowanie technikum.