Jak przekłada się umiejętność pisania na umiejętność mówienia jeśli chodzi o język obcy?

0

Czy to prawda, że "jeśli umiesz coś napisać to i umiesz to powiedzieć". Chodzi mi o aktywną znajomość języka i trening tego. Czy jeśli ktoś codziennie powiedzmy będzie sobie pisał jakiś artykuł na bloga po angielsku, lub cokolwiek innego, jakieś streszczenia tekstu np. w książkach do tego przeznaczonych, listy, opowiadania i inne duperele to będzie jednocześnie również poszerzał swoją zdolności językowe, jeśli chodzi o to gdy przyjdzie do rozmowy z obcokrajowcem?

Załóżmy, że byłaby osoba, która potrafiłaby by napisać dowolny tekst na dowolny temat, czy jednocześnie potrafiłaby rozmawiać płynnie w tym języku lub chociaż wypowiedzieć się na większość tematów? Bo według mnie taka osoba dogadałaby się w większości sytuacji, może szwankowałaby trochę wymowa, ale to raczej nie jest przeszkodą.

PS: (Obiecuję, że to ostatni już temat o językach obcych).

0

Nie sądzę. Przy mówieniu jest mniej czasu na zastanawianie się niż przy pisaniu, dochodzi wpływ tremy i blokada językowa przed mówieniem.

1

jak dla mnie (patrząc po sobie, co umiem lepiej, gorzej, co jest powiązane u mnie, a co nie) to pisanie, czytanie, mówienie, słuchanie to 4 oddzielne skille, chociaż powiązane ze sobą:

czytanie + słuchanie to znajomość bierna, ogólnie rzecz biorąc rozumienie. Czasem bywa tak, że coś rozumiem (nieważne czy z pisma, czy ze słuchu), ale już nie potrafię sklecić poprawnie ani jednego zdania w jakimś języku.

zarówno pisanie + mówienie wymaga umiejętności tworzenia samemu zdań, więc są jakoś powiązane ze sobą. Mówiąc muszę klecić zdania, pisząc też muszę klecić zdania. Czyli wydaje mi się, że ćwiczenie pisania poprawia również zdolność tworzenia zdań przy mówieniu.

Mówienie i słuchanie to dźwięki, czytanie i pisanie to pismo, czyli 2 oddzielne sprawy. Co z tego, że będę mógł sklecić poprawnie zdanie na papierze, jeśli będę miał słabą wymowę? Tutaj zauważyłem, że na wymowę najlepiej mi pomaga masowe słuchanie danego języka (np. codziennie, po godzinę czy nawet kilka godzin, jak mam czas i się zmotywuję), wtedy podświadomie często łapię akcent, rzeczy lepiej mi brzmią. Niestety wystarczy, że potem zrobię sobie przerwę i od razu widzę, że moja wymowa się pogorsza.

No i dochodzi jeszcze kolejna rzecz - czas na zastanowienie się kontra konieczność reagowania spontanicznego:

somekind napisał(a):

Nie sądzę. Przy mówieniu jest mniej czasu na zastanawianie się niż przy pisaniu, dochodzi wpływ tremy i blokada językowa przed mówieniem.

Tutaj z jednej strony prawda, z drugiej strony wydaje mi się, że nawet przy pisaniu jest podobnie. Zauważyłem, że jak piszę z kimś na czacie po angielsku to mniej przykładam uwagę do poprawności, a bardziej do tego, żeby jak najszybciej napisać to, co chcę napisać (rozwinąć myśl, przekazać ją jak najszybciej drugiemu człowiekowi), nawet jeśli moja gramatyka jest bardzo niechlujna. Pisząc coś bardziej na spokojnie mogę się przyjrzeć, popoprawiać, sprawdzić w internecie użycie danego słowa czy struktury gramatycznej itp.

Ale to właśnie argument za tym, żeby jednak pisać i to na spokojnie, a nie tylko mówić.

Czy jeśli ktoś codziennie powiedzmy będzie sobie pisał (...)
to będzie jednocześnie również poszerzał swoją zdolności językowe, jeśli chodzi o to gdy przyjdzie do rozmowy

Wg mnie tak. Wszystko jest ze sobą jakoś powiązane i pisząc polepszasz inne sfery.

osoba, która potrafiłaby by napisać dowolny tekst na dowolny temat, czy jednocześnie potrafiłaby
rozmawiać płynnie w tym języku lub chociaż wypowiedzieć się na większość tematów

Wg mnie nie do końca. Te skille są w jakiś sposób oddzielone i pisanie nie zastąpi mówienia (co najwyżej je uzupełni. Pisząc można więcej czasu spędzić na przywiązywaniu uwagi do poprawności albo do tworzenia złożonych wypowiedzi, co może potem przydać się w mówieniu, bo będziesz mógł użyć tych struktur, których się nauczyłeś w pisaniu).

Tak przynajmniej ja to widzę, na podstawie tego, jak u mnie te skille się rozkładają i co na co wpływa.

rozmowy z obcokrajowcem?

Zauważ, że rozmowa to dialog dwóch lub więcej ludzi, więc jesteś trochę uzależniony też od tego z kim rozmawiasz. Obcokrajowiec może mieć np. na tyle niezrozumiały dla ciebie akcent, że go nie zrozumiesz. Albo ty możesz mieć taki akcent, że ktoś ciebie nie zrozumie. Zresztą język mówiony jest jednak inny od pisanego. Mówiąc używa się slangu, skraca/przekręca się wyrazy itp.

0

Nie jest tak ani trochę. A 'trochę' szwankująca wymowa może sprawić, że nikt Cię nie zrozumie. Spotkałem ludzi, którzy mówili całkiem fonetycznie, a jednak jest różnica między powiedzeniem "hour" a "ałer". Wiadomo, jak się czyta dużo dokumentacji technicznej to można myśleć, że dobrze się zna angielski, ale niestety tak nie jest. Trzeba rozmawiać ;)

0

Jak przyjechalem do Holandii bylem w stanie ogladac filmy po angielsku bez napisow czy czytac po angielsku ksiazke.
Tak z mowieniem mialem problemy i czesto sie zacinalem bo brakowalo mi slownictwa. Po pol roku treningu, zauwazylem ze juz nie zastanawialem sie nad tym co mowie tylko po prostu mowie

Teraz mam ten sam problem z holenderskim, Rozumiem niezle, potrafie czytac, ale mowienie sprawia mi problem bo sie zacinam i jestem wolny

0
fasadin napisał(a):

Jak przyjechalem do Holandii bylem w stanie ogladac filmy po angielsku bez napisow czy czytac po angielsku ksiazke.
Tak z mowieniem mialem problemy i czesto sie zacinalem bo brakowalo mi slownictwa. Po pol roku treningu, zauwazylem ze juz nie zastanawialem sie nad tym co mowie tylko po prostu mowie

Teraz mam ten sam problem z holenderskim, Rozumiem niezle, potrafie czytac, ale mowienie sprawia mi problem bo sie zacinam i jestem wolny

No, bo ja mam dokładnie ten sam problem moja znajomość bierna angielskiego jest sadzę na wysokim poziomie tak B2/C1, bo czytam sporo po angielsku i jakiej książki bym nie wypożyczył (oczywiście nie naukowej), czy też jakiego artykułu bym się nie chwycił to rozumiem praktycznie wszystko i tylko raz na ruski rok trafi się słówko którego nie znam, ale je od razu tłumaczę. Z słuchaniem poziom jest trochę niższy, bo to zależy od szybkości mówienia, akcentu itd. ale jak oglądam seriale, albo coś na YT to też sporo rozumiem no i słuchanie się łatwo ćwiczy po prostu słuchając podcastów/audiobooków/oglądając seriale po angielsku.

Natomiast moja znajomość aktywna języka jest tragiczna A2 może nawet A1. Np. ostatnio musiałem przetłumaczyć krótki fragment tekstu tzw. Abstract do swojej pracy dyplomowej i co chwila musiałem sięgać do internetu z strukturami gramatycznymi/czasami itp. żeby to napisać. Podobnie z mówieniem jest, raz zapytał mnie Erasmus w kuchni co tam sobie gotuję, to odpowiedziałem z trudem, szukając w głowie z trudem słów, które czytając lub słuchając oczywiście znam. Do tego wychodzi wymowa, która też nie jest na zbyt dobrym poziomie, oczywiście podstawowy zasób słów, wiem jak wymawiać poprawnie, ale wszystkie, które znam na 100% nie.

I dlatego właśnie stworzyłem ten temat, bo ćwiczyć pisanie jest łatwo samemu, natomiast jeśli chodzi o mówienie to już niekoniecznie.

0

nauka jezyka to jak nauka tanca - musi byc kompleksowa(nauka jako calosci - rytm, kroki) oraz musi sie odbywac partnerem. Na poczatku ktos musi korygowac twoje bledy plus jezyka bedziesz uzywac w parze. Polecam wysuplac troche grosza na lekcje z nativem. Jedna godzina tygodniowo plus zadania domowe, duzo zadan. W rok, dwa zrobia kolosalna roznice w stosunku do jakiejs amatorki czy apek/kursow, ktore zawsze koncza sie na jakims niskim poziomie i tez ucza w bardzo okrojonym zakresie.

0

Dodam jeszcze, ze nie znam nikogo kto by sie bardzo dobrze poslugiwal jezykiem obcym, a nie nauczyl sie go w szkole za granica albo/i nie mial zony/meza obcokrajowca.

1 użytkowników online, w tym zalogowanych: 0, gości: 1