Myślę o rzuceniu studiów, które miesiąc temu zacząłem. Pomyślałem, że tutaj ktoś mógłby mnie skrytować, bo to co robię chyba dla większości jest irracjonalne, a mi teraz wydaje się oczywiste.
Mam kilka lat doświadczenia jako programista webowy, szukam opcji na rozwój np. nauka języków, projekty z naciskiem na współbieżność, machine learning, czy nawet zakodowanie frontu w js/react.
Pomysł ze studiami był po części motywem do zwiększenia swoich możliwości na rynku. Papier nie był moim celem, ponieważ nie celuje w korpo (lubię pracować z domu). Cel do jakiego dążę to budowanie produktów, które będę mógł sprzedawać.
Natomiast poprzez studia chciałem jeszcze bardziej oderwać się od typowych projektów. Tutaj na celowniku była matma, nieszablonowe myślenie i przede wszystkim szukanie dodatkowych opcji na rozwój, by zwiększyć szanse na stworzenie czegoś co jest użyteczne i jednocześnie trudne do powielenia.
Natomiast miesiąc na studiach pokazał mi, że:
- studia za bardzo nie uczą, one tylko wymagają (możliwe, że miałem pecha co do kadry, bo tylko Pani z angielskiego była git); pozostałe towarzystwo było zmęczone/wypalone (w sumie rozumiem, bo też bym wymiękł gdybym musiał np. prowadzić ćwiczenia i wykłady przez całą sobotę)
- są przedmioty, które nic poza stratą czasu nie wnoszą i tu zauważyłem, że uczenie się czegoś co jest poza strefą moich zainteresowań mocno denerwuje i potrafi zmarnować mi pół tygodnia, a zaliczyć trzeba :-<
- ciągniecie pracy i studiów zaocznych wymaga dużo czasu i właściwie nie czuje ani krzty rozwoju (fakt: jestem tak samo głupi teraz jak wcześniej)
- marnuje ogromne ilości czasu i właściwie bardziej potrzebują mnie moje projekty
Czy moje obserwacje bardzo różnią się od tego jak i Wy postrzegacie studia?