Czy ten kierunek rozsądny?

0

Witam,

Sprawa jest dość prosta a jednocześnie ciężka i dlatego tu piszę :/

A więc, kiedyś chciałem być informatykiem, robić aplikacje, może gry ale po maturze zabrakło mi pewnej ilości pkt. na kierunek informatyczny na Uczelni Państwowej, podchodziłem do tego bardzo stereotypowo, że nie warto iść na prywatną. Teraz po 2 latach ponownie mocno się zastanawiam nad studiami w tym kierunku.

Chciałbym się dowiedzieć jak PRACODAWCY patrzą na fakt, czy programista ma magistra oraz inżyniera na uczelni państwowej przykładowo politechnika a jak na tych, którzy mają inżyniera i magistra w uczelniach typu : PJATK lub WSB (bankowa), ponieważ na takich prywatnych w moim mieście są kierunki i specjalności konkretnie o programowaniu.

Wiem, że same studia nic nie dadzą i programowania trzeba się uczyć równocześnie na własną rękę, najlepiej jakieś małe projekty, kursy itd. i taki mam zamiar ale czy pójście na uczelnię prywatną jak te wyżej wymienione nie spali mojej pozycji na start, jeśli będę miał zapał? Trochę martwię się tym czy PRACODAWCY, lub ewentualnie asystenci przyjmujący dla nich pracowników/przeprowadzający rozmowy kwalifikacyjne nie podchodzą do tego tematu stereotypowo?

Z góry dzięki za wszystkie odpowiedzi 

0
Kycajap84 napisał(a):

A więc, kiedyś chciałem być informatykiem, robić aplikacje, może gry ale po maturze zabrakło mi pewnej ilości pkt. na kierunek informatyczny na Uczelni Państwowej, podchodziłem do tego bardzo stereotypowo, że nie warto iść na prywatną. Teraz po 2 latach ponownie mocno się zastanawiam nad studiami w tym kierunku.

Jakbyś rzeczywiście chciał to byś poprawił maturę albo poszedł zaocznie. Wiadomo, że w pierwszej kolejności na rozmowy zapraszani są ludzie z "państwowych" uczelni.

0

Niedawno ktoś pisal na forum, że został podczas rekrutacji odrzucony z powodu prywatnej uczelnii w cv

0

Oczywiście, że pracodawcy patrzą na kandydatów stereotypowo.
Postrzeganie absolwentów poszczególnych uczelni przez pracodawcę wynika z opinii pracowników. Jeżeli w przeszłości rekruterzy techniczni spotkali się absolwentami reprezentującymi słaby poziom to pewnie uogólnią to opinię na całą uczelnię. Rzeczywiście chętniej na rozmowy zaprasza się absolwentów kierunków i uczelni, które mają jakąś renomę. Jednak w obecnym momencie zapotrzebowanie na pracownika jest na tyle duże, że osób po słabszych uczelniach prywatnych, które mają odpowiednie CV, nie odrzuca się od razu. A wraz z doświadczeniem ukończona uczelnia traci na znaczeniu.
Więc nie panikuj, może na początku będzie Ci trudniej, potem dasz radę.

0
Gibki Grabarz napisał(a):

Niedawno ktoś pisal na forum, że został podczas rekrutacji odrzucony z powodu prywatnej uczelnii w cv

Zwykły stereotyp i nic więcej...

Jeden z evangelistów w "polskim" Microsofcie też jest po prywatnej, poza tym Geniusze żadnych studiów nie kończą...

0

A co powiecie na to, że ani na PG ani na UG są kierunki informatyczne ale nie typowo programistyczne, zresztą jak juz wspomnialem nie mój zasięg progu punktowego. Z drugiej strony Wyzsza szkola bankowa oraz Polsko-Japonska akademia technik komputerowych posiadają specjalności stricte o programowaniu (inżynierskie). Czy w tym przypadku wybór WSB lub akademii technik komputerowych nawet w oczach stereotypowego przeprowadzającego rozmowe kwalifikacyjna nie wygląda lepiej niż jakakolwiek informatyka na panstwowej? Zdaje sobie sprawę, ze jest duże zapotrzebowanie na programistów i nie zrezygnuje z tego tylko z powodu nie dostania się na Politechnikę ale chcę to rozwiać dla samego siebie i mieć taki spokój wewnętrzny :D

0
Kycajap84 napisał(a):

Czy w tym przypadku wybór WSB lub akademii technik komputerowych nawet w oczach stereotypowego przeprowadzającego rozmowe kwalifikacyjna nie wygląda lepiej niż jakakolwiek informatyka na panstwowej?

Nie. PJATK jeszcze ujdzie.

3

PJATK ma całkiem dobrą opinię.
Uczelnie publiczne mają lepszą opinie niż prywatne. Czy słusznie? Nie wiem, bo nie studiowałem na prywatnej.
Jednak jakiekolwiek studia, niezależnie gdzie się odbędą, lepsze będą niż brak studiów.
Po prostu człowiek zupełnie bez studiów, jeśli nie jest całkowitym zapaleńcem (będzie widać po CV), istnieje spora szansa, że nie posiada podstawowej wiedzy w zakresie algorytmów, wzorców projektowych, tego jak działa język wysokiego poziomu "pod spodem".
Natomiast człowiek po prywatnej uczelni bądź mało znanej państwowej będzie posądzany o zetknięcie się z tymi pojęciami ale tylko zetknięcie.

Czy jakakolwiek, nawet mało znana publiczna uczelnia będzie lepsza niż prywatna? Z pewnością nie, ale jeśli chodzi o to, jak pracodawca na to spojrzy to:
Powód, dla którego inteligentny student studiował na mało znanej uczelni publicznej, może być prozaiczny - kwestia finansowa, uczelnia byla w jego mieście. Ten przypadek nie zdarzy się na uczelni prywatnej, gdzie trzeba płacić.
Podsumowując:
Na uczelni publicznej możesz spotkać:

  • dobrego biednego studenta
  • dobrego bogatego studenta
  • słabego biednego studenta
  • słabego bogatego studenta

Na uczelni prywatnej możesz spotkać:

  • słabego bogatego studenta
    Biednego nie spotkasz z oczywistych powodów. Dlaczego nie spotkasz jednak bogatego, dobrego studenta? Bo nie jest w ciemię bity. Zdaje sobie sprawę, że więcej się nauczy na uczelni publicznej, za którą dodatkowo nie musi płacić.

Troche to wszystko jest samospełniającą się przepowiednią. Uczelnie prywatne są słabe, bo są tam słabi studenci, do których dopasowywany jest poziom. Są tylko słabi, bo dobrzy omijają je, bo są słabe.

0
Nadworny Plastuś Agile napisał(a):
Gibki Grabarz napisał(a):

Niedawno ktoś pisal na forum, że został podczas rekrutacji odrzucony z powodu prywatnej uczelnii w cv

Zwykły stereotyp i nic więcej...

Jeden z evangelistów w "polskim" Microsofcie też jest po prywatnej, poza tym Geniusze żadnych studiów nie kończą...

Nie pisałem o żadnym stereotypie tylko o konkretnym przypadku. Tutaj można o tym przeczytać. Jedyna nieścisłośc z mojej strony to fakt, że nie było to "ostatnio" tyko pare lat temu

0

Te komentarze powyżej to chyba jakiś TROLL.

Gdybyś te 2 lata poświęcił na programowanie to bez żadnych studiów byś już pracował w zawodzie. Zresztą zobacz sobie oferty pracy dla Junior'a - bardzo rzadko wymagają studiów... ale to też zależy w jakich językach/technologiach chcesz się specjalizować. Bo jeśli uczysz się java/.net to cześć firm mogą patrzeć na papierek (ale tylko w przypadku juniora)... bo to korpo, ale nie wszystkie... w Wawie spokojnie byś sobie coś znalazł bez papierka w tych technologiach.
Natomiast jeśli chcesz być front-end lub javascript developer to papierek jest całkowicie zbędny...
podobna sytuacja jeśli chcesz być mobile developer - rzadko wymagają papierka.

Studiowanie informatyki aby "zdobyć zawód" - pracę jest moim zdaniem marnowaniem czasu i energii... Informatyka to nie medycyna czy prawo, gdzie papierek ze studiów jest niezbędny do wykonywania zawodu. Do tego studia informatyczne nie przygotowują do pracy, uczą po prostu informatyki - czyli nauki o przetwarzaniu informacji.

Druga sprawa, jeśli już musisz iść na studia... aby np. załapać się na staż, to nie ma znaczenia czy jesteś na uczelni prywatnej czy państwowej... liczą się umiejętności i portfolio ;) Prywatne uczelnie mają bardziej praktyczne podejście... więcej się nauczysz z programowania (w Java) na PJATK, natomiast państwowe uczelnie uczą nauki o przetwarzaniu informacji ;) więc jak wolisz...

0
Kycajap84 napisał(a):

A co powiecie na to, że ani na PG ani na UG są kierunki informatyczne ale nie typowo programistyczne, zresztą jak juz wspomnialem nie mój zasięg progu punktowego.

A co powiesz na to że studia to nie szkoła zawodowa gdzie mają cie nauczyć programowania? Jeżeli przez te 2 lata to zdobyłeś pracy to studia niewiele zmienią.

1
Kycajap84 napisał(a):

A co powiecie na to, że ani na PG ani na UG są kierunki informatyczne ale nie typowo programistyczne, zresztą jak juz wspomnialem nie mój zasięg progu punktowego. Z drugiej strony Wyzsza szkola bankowa oraz Polsko-Japonska akademia technik komputerowych posiadają specjalności stricte o programowaniu (inżynierskie). Czy w tym przypadku wybór WSB lub akademii technik komputerowych nawet w oczach stereotypowego przeprowadzającego rozmowe kwalifikacyjna nie wygląda lepiej niż jakakolwiek informatyka na panstwowej? Zdaje sobie sprawę, ze jest duże zapotrzebowanie na programistów i nie zrezygnuje z tego tylko z powodu nie dostania się na Politechnikę ale chcę to rozwiać dla samego siebie i mieć taki spokój wewnętrzny :D

Szczerze mówiąc, na UG progi są na tyle niskie, że skoro nie udało Ci się ich przekroczyć, to znaczy, że masz potężne braki. Nie wiem jak w Gdańsku, ale w są duże szanse, że nie utrzymałbyś się na PJATK w Warszawie, podobnie jak na co lepszej politechnice. Może więc spędź rok na samokształceniu, pracy i popraw maturę? Braki w podstawach będą się ciągnąć zawsze. O WSB nic nie wiem.

1
Kycajap84 napisał(a):

Chciałbym się dowiedzieć jak PRACODAWCY patrzą na fakt, czy programista ma magistra oraz inżyniera na uczelni państwowej przykładowo politechnika a jak na tych, którzy mają inżyniera i magistra w uczelniach typu : PJATK lub WSB (bankowa), ponieważ na takich prywatnych w moim mieście są kierunki i specjalności konkretnie o programowaniu.

Generalnie patrzą na umiejętności, na studia mało kto i mało kiedy.

Trochę martwię się tym czy PRACODAWCY, lub ewentualnie asystenci przyjmujący dla nich pracowników/przeprowadzający rozmowy kwalifikacyjne nie podchodzą do tego tematu stereotypowo?

Nie warto się tym martwić, bo nie warto pracować ani nawet zadawać się z ludźmi, którzy patrzą stereotypowo. Tępy bufon może trafić się wszędzie - przecież nawet zdarzają się tacy, którzy nie zatrudniają ludzi z uniwersytetu, bo sami kończyli politechnikę, albo vice versa. Kabaret po prostu.
Takie rzeczy zdarzają się raczej w małych firmach, w których nie ma żadnych standardów ani procedur, a rekrutacją zajmują się oderwani granatem od pługa programiści.

mechanix napisał(a):

Wiadomo, że w pierwszej kolejności na rozmowy zapraszani są ludzie z "państwowych" uczelni.

Wiadomo, że w Comarchu, a poza tym?

nalik napisał(a):

Postrzeganie absolwentów poszczególnych uczelni przez pracodawcę wynika z opinii pracowników. Jeżeli w przeszłości rekruterzy techniczni spotkali się absolwentami reprezentującymi słaby poziom to pewnie uogólnią to opinię na całą uczelnię.

Może to są rekruterzy, ale na pewno nie techniczni, bo ludzie techniczni operują na faktach i dowodach, nie myśleniu życzeniowym i astrologii.

Krzywy Ogrodnik napisał(a):

Po prostu człowiek zupełnie bez studiów, jeśli nie jest całkowitym zapaleńcem (będzie widać po CV), istnieje spora szansa, że nie posiada podstawowej wiedzy w zakresie algorytmów, wzorców projektowych, tego jak działa język wysokiego poziomu "pod spodem".

Posiadanie wiedzy nic nie daje, jeśli się jej nie używa. Poza tak banalnym przykładem jak stosowanie array list do każdego celu, widziałem już szukanie duplikatów w katalogu porównując bajt po bajcie każdy plik z każdym w losowej kolejności. Ale grunt, że algorytmy na państwowej uczelni zaliczone. (A wcześniej zakute, a później zapomniane.)

Biednego nie spotkasz z oczywistych powodów.

Z oczywistych powodów właśnie spotka się biednego.
Bogatych i wykształconych rodziców z dużych miast stać na zajęcia pozalekcyjne, korepetycje, dowożenie dzieci do lepszych gimnazjów i liceów, dodatkowe pomoce naukowe i ogólnie zapewnienie edukacji na odpowiednim poziomie od dziecka. W przypadku osób z biedniejszych rodzin i mniejszych miejscowości, ich rodzice nie byli w stanie zadbać o wcześniejszą edukację na prawidłowym poziomie, w efekcie czego albo rodziny zrzucają się na ich studia, albo tacy studenci muszą pracować, żeby się utrzymać.
Dlatego właśnie na uczelniach prywatnych można spotkać ludzi, których po prostu nie stać na darmowe publiczne studia, mimo że wielu dałoby sobie na nich radę.

Na studiach prywatnych można też spotkać ludzi, którzy:

  • potrzebują zdobyć brakujące wykształcenie, bo np. nie mogą bez niego awansować;
  • powinęła się noga na maturze;
  • świadomie chcą się zajmować IT a nie informatyką, i chcą mieć więcej czasu na rozwój po swojemu przy jednoczesnym poznaniu podstaw;
  • którzy widzieli ten mityczny "wysoki poziom" uczelni państwowych, który często polega na braku dydaktyki, banałach na przedmiotach kierunkowych i odsiewie przy użyciu analizy matematycznej;
  • swój honor cenią wyżej niż kilkaset zł miesięcznie i nie chcą być obrażani przez urzędasów, których można spotkać na uczelniach publicznych.

Dlaczego nie spotkasz jednak bogatego, dobrego studenta? Bo nie jest w ciemię bity. Zdaje sobie sprawę, że więcej się nauczy na uczelni publicznej, za którą dodatkowo nie musi płacić.

Dobry student to ten, który ma dobre oceny, więc forma własności uczelni nie ma nic do tego.

Uczelnie prywatne są słabe, bo są tam słabi studenci, do których dopasowywany jest poziom. Są tylko słabi, bo dobrzy omijają je, bo są słabe.

Przymiotnik "słaby" jest strasznie słaby, jeśli nie precyzujemy według jakiego kryterium porównujemy.
A co do dopasowywania poziomu, to proponuję porozmawiać sobie z pracownikami uczelni państwowych.

P.S. Co do płacenia za prywatne - są stypendia, dobrzy studenci mogą studiować za darmo, a czasem nawet na tym zarobić.

0

Eh, uczelnia ma trochę wpływ przy pierwszej pracy. Kandydatów jest w zasadzie zawsze o wiele więcej niż miejsc więc trzeba to jakoś przesiać. Jeśli mam do wyboru kogoś z IET AGH albo kogoś z tego górniczego czegoś na AGH, a ich CVki nie są na rażąco różnym poziomie, to zawsze wezmę na rozmowę (telefoniczną) tego pierwszego bo po prostu po tym pierwszym kierunku jest znacznie większy procent kompetentnych ludzi. Jeśli ten z gigu ma za to jakieś ciekawe projekty (ciekawsze niż ten z IETu) to też dostanie telefon, ale startuje z gorszej pozycji.

0

Ja sobie dorabiałem studia już pracując na uczelni prywatnej, kierunek "cośtam i informatyka". Do tej pory tego dyplomu nie odebrałem, nie przypominam sobie, żeby ktoś mnie pytał o to co studiowałem - liczyło się co robiłem, co potrafię i tyle. Wiadomo, że przez każde studia da się prześlizgnąć i w praktyce spotkałem dyplomowanych informatyków z państwowego uniwerku, nie kumających pojęcia pętli. Wykładowcy z którymi miałem ćwiczenia z programowania (!), z tego samego uniwersytetu nie wiedzieli czym jest programowanie obiektowe. Trochę się poprawia z poziomem, ale nie aż tak, żeby nie zdarzało się wypuszczenie kompletnego młota z tytułem inżyniera, czy magistra przez uznaną, państwową uczelnię. Sytuacja na rynku pracy aktualnie jest taka, że o ile nie składasz CV do Google, to w 80% zaproszą cię na rozmowę, bo nawet jak z CV nic obiecującego nie da się wyczytać, to jest nadzieja, że nie potrafiłeś go napisać i w rzeczywistości wiesz więcej niż wydaje się, że wiesz. Pytania na jakich potrafili wyłożyć się absolwenci "prestiżowych" kierunków w ostatnim miesiącu to np. "ile bitów ma bajt", "jaki jest zakres zmiennej byte", czy javowa zmienna typu int potrafi przechować liczbę ludzi na świecie, czym jest "dependency" w "dependency injections", dla odmiany - gość, który wypadł najlepiej był po kierunku powszechnie uznawanym za kuźnię kadr dla sieciowych barów szybkiej obsługi.
Stary dowcip:
Spotyka się 2 informatyków i jeden się zwierza drugiemu - wiesz, jak pomyślę jaki ze mnie inżynier, to się boję iść do lekarza.

1 użytkowników online, w tym zalogowanych: 0, gości: 1