Czy Studia na gorszej politechnice są czegoś warte? Oraz inne pytania.

0

Za miesiąc matura. Jestem w słabej sytuacji, bo zapisałem się tylko na rozszerzenie z matematyki nie mając pojęcia, że potrzebuję więcej przedmiotów by się dostać na dobrą uczelni. Na najlepsze się nie dostanę, więc myślę o Politechnice Rzeszowskiej. Chciałbym zostać programistą i nie wiem czy warto iść na tą uczelnie, czy lepiej poczekać rok, napisać maturę z informatyki i spróbować się dostać do Wrocławia lub Warszawy. Czytałem że programista nie potrzebuje studiów by być programistą, czy też na studiach się nie uczy programowania. Jeśli tak jest to jak zostać programistą bez studiów? Da się nauczyć programowania ze stron temu poświęconych? Oraz co takiego dają studia lepsze i gorsze?

0

A kto Ci powiedział, że Politechnika Rzeszowska będzie gorsza od Warszawskiej, czy jakiejś innej ? Jeśli kierujesz się rankingami, no to sorry, ale często mają one mało związku z poziomem nauczania. Głównie w tym wszystkim chodzi o kasę i "prestiż" (czyt. kasę).

  1. Czekać rok = strata czasu.
  2. Do bycia programistą żadne studia nie są Ci potrzebne.
  3. "Na studiach się nie uczy programowania"- owszem, na polonistyce i pochodnych nie :D
  4. Żeby zostać programistą trzeba się uczyć programować i być wytrwałym/konsekwentnym.
  5. W dzisiejszych czasach jest tyle opcji, że programować można się uczyć ze wszystkiego, gorzej tylko z wyborem czegoś naprawdę dobrego.
  6. Studia lepsze i "gorsze" dają papierek.
0

Uczelnia, która dla Ciebie jest "gorszą" jest tak na dobrą sprawę mniej medialna, ewentualnie zajmująca niższe miejsca w bzdurnych rankingach uwzględniających kolor fug pomiędzy kafelkami w kiblach. To bardziej lans wśród znajomych, robienie dobrego wrażenia na laskach (ale spoko, będąc na Polibudzie Rzeszowskiej też zamoczysz ;) ) niż jakieś rzeczywiste, wymierne korzyści, bo nasze uczelnie i tak nie są jakieś super.
Przede wszystkim pozbądź się myślenia, które do tej pory się sprawdzało, że to szkoła daje Ci wszystko co potrzebne. Jak będziesz podchodzić tak, że na zajęciach wszystkiego mają Cię nauczyć to będziesz umieć podobne g po PW co i po PRz. Studia nakreślą Ci kierunek, nakierują na odpowiednie myślenie, ale reszta zależy od Ciebie. To nie jest tak, że na PW pracują same gwiazdy, które z każdego wyciągną ukryty talent a na PRz same miernoty od których nauczysz się najwyżej co to jest instrukcja warunkowa albo jak przypisywać wartości do zmiennych. Nie patrz się też na nazwiska, na osiągnięcia naukowe, dla przeciętnego studenta istotniejsze od ilości super-publikacji, które są dla niego za skomplikowane, jest to, czy dany prowadzący chce komuś pomóc i poświęcić czas. Np. mi na studiach najbardziej pomagali doktoranci, potrafili poświęcić swój czas wolny aby zrozumiał problem, ponieważ widzieli, że mi na tym zależy, że tu nie chodzi tylko o wpis do indeksu*. Jak poszedłem do "och, ach" doktora czy profesora to spotykałem się jedynie z chamstwem, prostactwem i olewaniem.

Jeśli tak jest to jak zostać programistą bez studiów?

Jest to proces bardzo podobny do zostawania programistą ze studiami - trzeba programować.

    • żebyś nie myślał, że jestem zajebisty to takich przedmiotów było tylko kilka :D Reszta miała niższy priorytet niż imprezy :D
0

Średniej klasy polibuda na kierunku Zwykła Porządna Informatyka będzie dla ciebie o niebo lepsza o najbardziej renomowanych uniwersystetów na kierunku z informatyką-wabikiem w nazwie.

0

Marnować rok na poprawę matury moim zdaniem sie nie opłaca. Już prędzej pójść ten rok studiować a przy okazji poprawić maturę. Studia szybko cię nauczą że do matury wcale tak dużo nauki nie ma ;)
Porównywanie uczelni to jedno, ale zupełnie inną kwestią są możliwości. PW czy PWr dają większe możliwości choćby dlatego że Warszawa i Wrocław (i Kraków) oferują dużo lepszy rynek pracy i tutaj upatrywałbym głównej różnicy na ich korzyść. Jakaś uczelnia w Lublinie też może oferować wysoki poziom nauczania, ale co z tego skoro nie ma tam potem gdzie pracować, a jeśli już coś się trafi to za miskę ryżu?

0

Czytałem że programista nie potrzebuje studiów by być programistą

To już coś.

Jeśli tak jest to jak zostać programistą bez studiów?

Było odpowiadane już na forum. Google nie boli.

Da się nauczyć programowania ze stron temu poświęconych?

Na forum jest kilkanaście osób, które rzuciły lub nie startowały, więc da się. Co więcej, ludzie po studiach też to muszą robić.

Oraz co takiego dają studia lepsze i gorsze?

Ogólnie:

  • dają status studenta, co przedłuża szanse na ciekawe praktyki (poszukaj "ciekawe staże i praktyki")
  • dostajesz dostęp do sprzętu i naukowców (może się przydać, ale wszystko zależy od ciebie)
  • pokazują często nudne i nieciekawe (czasami na pierwszy rzut oka) obszary informatyki (nauki o przetwarzaniu informacji), które sam byś omijał
  • możliwość poznania ludzi

Wszystko to jest dyskusyjne, a same studia nie dla każdego.

Edit. nie myślałeś nad zaocznymi??? mniej chętnych -> niższy próg + praca (zakładając, że po maturze się zepniesz z nauką lub już umiesz)

0

Na Twoim miejscu, zrobiłbym w ten sposób. Uczyć się w opór, tyle ile możesz. Myślę, że 10-12 godzin dziennie rozwiązywania zadań z matmy powinno dać jakiś progres i spróbowałbym podejść do egzaminów.
Jak nie pyknie to mówi się trudno.
Po egzaminach zacząłbym szukać pracy w jakiejś firmie - nawet "Janusz i Synowie" - wiadomo, że nie dostaniesz tego co chcesz, ale samo branie udziału w rozmowach kwalifikacyjnych też daje Tobie pogląd na rynek i nauczysz się rozmawiać/negocjować.
Niezależnie od tego, czy dostaniesz pracę czy nie, uczyłbym się oporowo do poprawki z matury i celował w studia, które Tobie pasują. A przy dogodnych okolicznościach pracował i zaczął studia wieczorowe/zaoczne. Nawet jakbyś miał pracować na 1/4 etatu jako programista nauczysz się więcej, niż siedząc na tyłku w domu.

0

10-12 godzin nauki dziennie? Takie rzeczy działają na krótką metę np w trakcie sesji. Chyba że w tym czasie masz lunche,kawki i papieroski. Nie jest możliwym skupić się na wysokim poziomie 12 godzin dziennie przez dluzszy czas.

0

Ja tam znam się na studiowaniu jak mało kto, przez 6 lat walczyłem, mam 5 indeksów i żadnych literek przed nazwiskiem ;)
Przekrój miałem szeroki bo zaczynałem od prawa (3 lata nie mylić z 3 rokiem), w między czasie fizyka, informatyka, polonistyka i zarządzanie. Czas spędzony w murach różnych uczelni bardzo miło wspominam
Oficjalna wersja to taka, że uwalali mnie wykładowcy i kłody pod nogi na każdym kroku;)
Ale nigdy nie zastanawiałem się nad renomą uczelni do której składałem papiery. Kierowałem się własnymi zainteresowaniami i chęcią poznania danej dyscypliny wiedzy. I to był mój priorytet w dokonywaniu wyborów edukacyjnych. Ale nie o tym chciałem....

NIE JEST ważna renoma uczelni, ważne jest co sam wyniesiesz ze studiowania, jeśli temat Cię interesuje i masz na tyle śmiałości by wymagać od ćwiczeniowców poszerzenia wiedzy, to gwarantuje ci, że uczelnia jest drugorzędna.

Nie zastanawiaj się nad tym czy uczelnia jest dobra/zła tylko na celu który chcesz osiągnąć.

Wiem, że ja to raczej anty przykład ale do matury szlo mi nieźle ;)

0

To bardzo ciekawe:

Cyt.;("http://forum.gazeta.pl/forum/w,69,98123666,98123666,Politechnika_Rzeszowska_Informatyka.html"):
"Śmiac mi sie chce z co niektórych wypowiedzi. Skonczyłem informatyke na PRZ 2 lata temu. Poziom studiów jest żenująco niski - wynika to głownie z faktu, że większość kadry na wydziałach poprstu mineła się z powołaniem. Są to ludzie, którzy bawią sie w informatykę, nigdy nawet nie znajdowali się w pobliżu prawdziwego przemysłu IT. Przestarzałe technologie i niekompetencja są na porządku dziennym. Jeszcze 3 pierwsze semestry mogą kosztować trochę wisiłku, dalej jest już pic na wodę. Spokojnie można studiować dziennie i pracować (sam tak robiłem)."

0

Zwłaszcza to jest ciekawe: większość kadry na wydziałach poprstu mineła się z powołaniem. Są to ludzie, którzy bawią sie w informatykę, nigdy nawet nie znajdowali się w pobliżu prawdziwego przemysłu IT., bo dzięki temu wiemy, że autor tej wypowiedzi nie ma pojęcia czym są studia.

0
somekind napisał(a):

Zwłaszcza to jest ciekawe: większość kadry na wydziałach poprstu mineła się z powołaniem. Są to ludzie, którzy bawią sie w informatykę, nigdy nawet nie znajdowali się w pobliżu prawdziwego przemysłu IT., bo dzięki temu wiemy, że autor tej wypowiedzi nie ma pojęcia czym są studia.

Kiedy są to w większości fizycy którzy muszą prowadzić zajęcia z IT bo nawet na informatyce stacjonarnej licencjackiej są 3 albo cztery nabory, a na kierunki fizyczne nie ma chętnych na połowe miejsc to jest prawdziwe studiowanie informatyki?
Albo akredytowana informatyka na wydziale nazwijmy go żeby się jego studenci nie burzyli Nauk Społecznych, Zarządzania i Informatyki?

1

Dla mnie każda politechnika to mix fajnych prowadzących oraz zakompleksionych pajaców bez wiedzy o czymkolwiek. Ja kończyłem PWr. I tak, tak, znam teorie, że studia mają poszerzać horyzonty, a nie przygotować pod rynek pracy. Zgadzam się z tym w przypadku studiów magisterskich, a nie zgadzam w przypadku inżynierskich. Bo w wydaniu polskich polibud te drugie to całkiem spora liczba projektów do wykonania, w ramach których powstają mniej lub bardziej ambitne systemy. Do tego dostaje się całkiem solidna dawkę wiedzy technicznej.

I na przykład od baz danych jest kultowe małżeństwo H+Z M. Pozdrawiam, w każdej wrocławskiej firmie jest to niewyczerpany temat do żartów. Pani M leczy kompleksy poprzez chamskie obrażanie studentów i oblewa kurs, bo liczba w tabelce jest wyrównana do lewej, a nie prawej. Bardzo istotne w przypadku kursu "Bazy Danych". Bazy to sporo powiedziane, bo jedyna znana technologia tej pani to MS Access, a nic poza mgr nie udało się zrobić w karierze naukowej. Co ciekawe, koledzy, którzy zostali na uczelni i się doktoryzują, opowiadają, że nawet prodziekan jest świadom problemu i wie, że to jest przegięcie, ale ci państwo sa nieusuwalni, bo mają znajomości. I kultowy cytat z rozmów z państwem M:

  • Ja bym panu dał 4 za ten projekt, ale moja żona mówi, że pan powinien nie zaliczyć
  • Przecież ja mam zajęcia z panem, a nie pana zoną
  • No tak, moja żona, mówi, że pan nie umie

No... to był taki przykład. Jeden z wielu. Kogoś dziwi, że pojawiają się opinie, ze polska kadra jest niekompetentna i wcale nie chce (i nie jest w stanie) nauczyć?

Bardzo rzadko zdarzają się prowadzący, którym się chce i mają wiedzę do przekazania. Na przykład prof. Kazienko. Pracował w biznesie, ma wiedzę i doświadczenie. Fajnie tłumaczył, sympatyczny i do tego dawał świetne zadania na projekty bez jakiegokolwiek narzucania technologii. Nawet jedno z moich pierwszych zadań w pierwszej pracy było bardzo podobne do projektu u tego prowadzącego - integracja kilku systemów poprzez web API i wyświetlenie wyników na Google Maps. Tak samo dobrze wspominam kursy o sieciach neuronowych z prof Kaczmar. Super. Bardzo fajne zadani do wykonania. Do tego dobrze wspominam grafikę komputerową. Laborkę bo na wykładzie to tylko slajdy z zamienionymi minusami z plusami. Co tam, lewo to praco w obraz do góry nogami też spoko. Ciężko poprawić przez 20 lat prazy jako wykładowca. W miarę fajne były systemy operacyjne oraz algorytmy, a także sieci komputerowe. No i chyba tyle. Pięć kursów było fajne na pięć lat nauki. Fajne w sensie, że prowadzący i materiał na poziomie. nie chodzi o moje zainteresowania.

Innym problemem polskiego szkolnictwa wyższego jest pensum prowadzących. Koleś ma 3 lata do emerytury i musi naklepać godzin. No więc trzy razy ten sam kurs pod inną nazwą. Trzy semestry przeliczałem jednostki. Waty, Jule, Ampery, Volty, Newtony. Ok, fajnie wiedzieć, co to jest fizyka. Ale miałem na pierwszym semestrze wykład i laborkę. Co więcej, jedno i drugie bardzo ciekawe z wieloma eksperymentami. Czy naprawdę kolejne półtora roku przeliczania jednostek na kartce papieru było niezbędne?

Tak więc, są pozytywne aspekty polskich polibud, ale to nadal są jest lata za cywilizacją. Większość prowadzących jest krnąbrna, zmęczona życiem, zdemotywowana i złośliwa. To nie są ludzie, którym chce się kształcić młode pokolenia w jakimś sensownym celu. Może jeden kurs na semestr robił efekt wow, ze dwa-trzy były ok, a reszta, to... nie dzięki. W skali Pwr (od 2.0 do 5.5) studiom wystawiam 3.5. :) Za to, że jest papier, który jest dowodem, że udało się przebrnąć przez pięć lat szarpaniny, dzięki czemu łatwo znaleźć pierwszą pracę bez doświadczenia komercyjnego. A także za to, że faktycznie miałem ogólne pojęcie o IT. Tzn. wiedziałem, jak skonfigurować router, jak się renderuje obraz, jak działa komp i system operacyjny, jak napisać prosty program (chociaż kod wołał o pomstę do nieba, bo o czymś takim jak framework to nikt nie słyszał).

0

Lepiej poświęć rok na naukę. W firmie w której pracuje śmiejemy się z takich osób po śmiesznych uczelniach, Rzeszów, Lublin Białystok porażka ludzie przychodzą a podstawowych wiadomości nie mają
Pozdrawiam

0
uniwersytowiec napisał(a):

Kiedy są to w większości fizycy którzy muszą prowadzić zajęcia z IT bo nawet na informatyce stacjonarnej licencjackiej są 3 albo cztery nabory, a na kierunki fizyczne nie ma chętnych na połowe miejsc to jest prawdziwe studiowanie informatyki?

Nie sądzę, aby to była prawdziwa informatyka.
Tylko jest opis zupełnie innej sytuacji niż ten, który zacytowałem. Tamte słowa interpretuję w ten sposób, że ich autor wymaga od profesora zajmującego się np. zagadnieniami rozstrzygalności odbycia trzyletniego stażu w Comarchu.

Albo akredytowana informatyka na wydziale nazwijmy go żeby się jego studenci nie burzyli Nauk Społecznych, Zarządzania i Informatyki?

Wydział nauk społecznych na politechnice? Hardcore jak dla mnie.

0
somekind napisał(a):

Nie sądzę, aby to była prawdziwa informatyka.

Wydział nauk społecznych na politechnice? Hardcore jak dla mnie.

Wydział Humanistyczny AGH
prowadzi nabór na studia z informatyki 1-go stopnia
Informatyka Społeczna

Program naszych studiów obejmuje m.in. takie przedmioty jak:

Analiza sieci społecznych
Grafika komputerowa
Badanie użyteczności interfejsów
Service design
Wielowymiarowa analiza danych
Design thinking
Komputerowa ekstrakcja danych
Text mining
Projektowanie interfejsów. Podstawy ergonomii
Smart community, smart city
Bazy danych
Wizualizacja danych
Eksploracja danych
Modelowanie w data mining

0

Ale pewnie nie ma fizyki, którą za pierwszym razem oblewa połowa roku, takze nie jest to prawdziwa informatyka, co należało dowieść :)
Jeśli pasuje ci syllabus, dowiesz się od uczniów/absolwentów jak nauka wygląda w praktyce na uczelni i Ci to odpowiada, to czemu nie? Życie jest za krótkie, żeby brać pod uwagę nieobiektywne opinie losowych ludzi na internecie.

0

zycie jest za krótkie żeby kierowaćograniczać się do poziomu słabych ludzi dla których semestr fizyki jest życiową przeszkoda nie do przekroczenia.

0

Ja mam za sobą i stacjonarne i niestacjonarne.
Według mnie najlepsza w tej chwili opcja z perspektywy informatyki biznesowej ("programuję dla klientów i żeby zarobić kase") to jest 5 lat niestacjonarnych, w tygodniu oraz wakacjach 5 lat pracy. Po 5 latach czegoś takiego jest i papierek, i wiedza ze studiów i doświadczenie.
Później najlepiej od razu iść na podyplomowe, więc mamy 5 lat papierka, ze 2 lata podyplomowych - czyli 7 lat doświadczenia.

Pytanie za 100 pkt.
jako absolwent niestacjonarnych i stacjonarnych - gdzie spotkałem ludzi z większymi osiągnięciami (w branży IT)?
Odp. Na tych, które były płatne.

Idąc tym tokiem rozumowania matura wcale nie jest aż tak potrzebna, bo niezbędne jest zdobycie pierwszych kilkunastu tysięcy żeby spokojnie zacząć niestacjonarne studia, wynająć mieszkanie, znaleźć pracę.

oczywiście inaczej pewnie jest z informatyką stricte naukową, bo tutaj stawiałbym na uniwersytet np. UW, UJ albo jakąś lepszą politechnikę.

0

Pytanie czy nie warto isc na studia dzienne, jako doswiadczenie zyciowe, poznanie ludzi, "pobycie" studentem, poszerzenie horyzontow, nabranie doswiadczenia zyciowego itd.. Z tego punktu widzenia najlepiej zrobić 1 stopień dzienne i 2 stopień zaoczne :)

1 użytkowników online, w tym zalogowanych: 0, gości: 1