Informatyka zaocznie na Politechnika Krakowska czy WSZiB?

0

Witam, zamierzam iść na informatykę zaocznie. Czy ktoś z Was studiował na WSZiB? Ja bardziej przymierzam się ku WSZiB ze względu na syllabus w którym jest więcej godzin wszystkiego niż na PK. Z drugiej strony jednak PK jest państwowa. Czy wie ktoś z Was czy poziom między tymi uczelniami na zaocznych różni się od siebie? Oczywiście nie traktuje tych studiów jako "zrobienie papierka"(skończyłem już jeden kierunek na AGH ale zupełnie odmienny) tylko chce dyzo uczyć się samemu, a studia oprócz wiedzy maja mi dać stały kontakt z informatyką.

Uprzedzając komentarze:
-wiem, że studia na dadzą gwarancji pracy tym bardziej zaoczne
-wiem, że trzeba dużo uczyć się samemu i robić projekty i zbierać doświadczenie
-nie chodzi mi o zostanie tylko i wyłącznie programista

1

Z uczelniami to jest tak ... one są dla tych, którzy na nich pracują. Studenci są dodatkiem do tej "podstawowej" działalności. Zazwyczaj nie będziesz czuł się tam podmiotem i nie doświadczysz obcowania z wiedzą.
Piszę to jako były student studiów dziennych oraz podyplomowych. Na zaocznych pewnie jeszcze bardziej będziesz miał wrażenie, że jesteś jedynie "skarbonką".

1

Ogólnie jeżeli chodzi o programowanie to studia raczej nie pomagają w nauce a raczej ucinają czas, żeby się czegoś nauczyć. Z dwojga złego lepiej już chyba PK, bo przynajmniej mają oni dość zaawansowane możliwości techniczne więc jeżeli będziesz ambitny to być może z tego skorzystasz.

0

Jako osoba, która na codzień ma do czynienia z rekrutacjami technicznymi, która przepracowała kilka lat i widziała wielu programistów po wielu uczelniach powiem tak: W Krakowie idziesz albo na AGH/UJ albo nie ma to żadnego znaczenia. PK UEK WSZIB WSEI KA itp są słabe i masz szanse się wybic tylko wtedy, jak będziesz sam zapierdalał. Zarówno po PK jak i WSZIB trafiają się perełki jak i debile.

0

1 godzina na pierwszą rozmowę HR
1 godzina na techniczną rozmowę telefoniczną
2 godziny na miejscu z 2 zaangażowanymi ludźmi na panelu technicznym

4 godziny, 4 różnych pracowników zaangażowanych we wstępnym procesie rekrutacji.

Można w ten sposób przesiać 50 osób w miesiącu i nie trafić na perełkę po dawnym KSW, UP, WSZiB i oczywiście samouków.

Wstępne ograniczenie jak wyżej podał @KinG kong daje 30% do 50% szansy na starcie na dobrą selekcję na pozycje junior / regular.

1
gg napisał(a):

Z uczelniami to jest tak ... one są dla tych, którzy na nich pracują. Studenci są dodatkiem do tej "podstawowej" działalności. Zazwyczaj nie będziesz czuł się tam podmiotem i nie doświadczysz obcowania z wiedzą.
Piszę to jako były student studiów dziennych oraz podyplomowych. Na zaocznych pewnie jeszcze bardziej będziesz miał wrażenie, że jesteś jedynie "skarbonką".

Studia podyplomowe, studia na akademiach pedagogicznych, ekonomicznych, na uniwersyteckich wydziałach zarządzania, diennikarstwa, psychologii społecznej, politechnicznych mechanikach, elektrotechnikach, budowach maszyn z doklejonym do nazwy wydziału zwrotem I INFORMATYKI nie uczą informatyki.

Informatykę studiuje się na prawdziwych wydziałach informatyki, nie na powstałych jak grzyby po deszczu w obawie przed edukacyjnym niżem demograficznym dziwnych tworach z informatyką w nazwie.

Po innych modnych dawniej kierunkach, obecnie Informatyka stała się modna. Powstało tyle tworów edukacyjnych z informatyką w tytule, że rynek pracy został zalany niewiele potriafiącymi absolwentami z nic nie znaczącymi dyplomami pseudoinformatyków.

0

Ktoś tu ma niezły ból pośladów, że elitarny dawniej kierunek "informatyka" jest teraz powszechnie spotykany na uczelniach różnej jakości, nie zawsze najwyższej. I ta cudowna dorozumiana kategoryzjaca: informatyki można się nauczyć TYLKO na PW/AGH/innej_uczelni_którą_autor_postu_ukończył! Wkrótce ktoś wskrzesi temat o wprowadzeniu prawnego obowiązku uzyskania jakiejś licencji żeby być programistą, w końcu to zawód zaufania publicznego według niektórych.

@inter777 Najważniejsze jest to co i tak już wiesz - żeby coś wynieść ze studiów trzeba być świadomym konieczności samodzielnej pracy. Im "trudniejsze" studia, tym bardziej będziesz przymuszany do nauki przedmiotów które Cię nie interesują (czy słusznie to już inna sprawa), ale też potencjalnie więlsze korzyści z dostępu do lepszych materiałów/wykładowców/zaplecza z przedmiotów którymi się jednak interesujesz. Coś za coś.

0
gg napisał(a):

Z uczelniami to jest tak ... one są dla tych, którzy na nich pracują. Studenci są dodatkiem do tej "podstawowej" działalności. Zazwyczaj nie będziesz czuł się tam podmiotem i nie doświadczysz obcowania z wiedzą.
Piszę to jako były student studiów dziennych oraz podyplomowych. Na zaocznych pewnie jeszcze bardziej będziesz miał wrażenie, że jesteś jedynie "skarbonką".

Jestem studentem informatyki i to jest PRAWDA !

A co do tematu, co to znaczy że idziesz na studia żeby mieć "stały kontakt z informatyką" ? Według mnie to nie jest dobry powód do studiowania, już nawet chęć zdobycia papierka jest lepszym powodem. Aby "mięć kontakt" z informatyką wystarczy samemu uczyć się zagadnień z informatyki, które Cię INTERESUJĄ.

WSZiB ze względu na syllabus w którym jest więcej godzin wszystkiego niż na PK

I to jest dobry powód, aby wybrać daną uczelnie ?
Ale żeby nie było, nie jestem uprzedzony do uczelni prywatnych, powiem więcej - wiele prywatnych uczelni są o niebo lepsze niż uczelnie państwowe... np. PJA. Bo nauczają konkretnych rzeczy, które się wykorzystuje w pracy.

Ale i tak to jaką uczelnie skończysz nie ma żadnego znaczenia... liczą się faktyczne umiejętności.

0

Na WSZiBie jest sporo doktorów na przykład z Informatyki z AGHowskiego WIETu (daleko nie mają) którzy sobie dorabiają na boku do emerytury (albo na emeryturze). Nie oznacza to że zajęcia są z tego co słyszałem super (bo część z nich ma je gdzieś, część dostosowuje się do najsłabszych studentów żeby przypadkiem kogoś nie uwalić, a część jest beznadziejna niezależnie gdzie uczy).

0

Dla ciebie - studenta - nie ma absolutnie żadnej różnicy która uczelnia dała ci tytuł zawodowy inżyniera. *1

Dla pracodawcy ukończenie takiego wydziału jak ta znna informatyka w Krakowie na AGH gwarantuje, że ten inżynier przeszedł pomyślnie 4 lata selekcji naturalnej, od selekcji wstępnej w czercu po egzamin końcowy - za moich czasów było niecałe 500 pytań.

Na AGH prowadzący zlewają studentów dokładnie tak samo jak gdzie indziej. Na AGH WIET jest trudno dlatego, że tam nie dostosowuje się poziomu do najsłabszego studenta. Na 5 chętnych zacząć kończy 1 - nie czepiaj się zeszłorocznych progów, sorry, nie znam ich. I nie mam pojęcia jak wyglądała ostatnia matura.

Po co więc jedna z 3 lub 4 liczących się informatyk (nad Wisłą) sorry, w Polsce: PW, UW, AGH, PWr? Żeby twój pracodawca miał duże prawdopodbiestwo, że radząc sobie sam ze wszystkim na studiach poradzisz sobie w projekcie.

*1 Dla studenta nieformalny łańcuszek poleceń żeby jeszcze przed obroną miał doświadczenie w dobrej firmie i dobrze wystartował w zawodzie.

1
koń polski napisał(a):

Dla ciebie - studenta - nie ma absolutnie żadnej różnicy która uczelnia dała ci tytuł zawodowy inżyniera. *1

Dla pracodawcy ukończenie takiego wydziału jak ta znna informatyka w Krakowie na AGH gwarantuje, że ten inżynier przeszedł pomyślnie 4 lata selekcji naturalnej, od selekcji wstępnej w czercu po egzamin końcowy - za moich czasów było niecałe 500 pytań.

które miejsce ma ta szkółka w jakimś liczącym się światowym rankingu? znana to ona może jest HRowi Comarchu conajwyżej
to co się dzieje na polskich uczelniach nie ma nic wspólnego z selekcją naturalną
to jest selekcja negatywna - przechodzą tylko tzw. przystosowani idioci gotowi na jedno skinienie prowadzącego wpieprzyć na pamięć książkę telefoniczną - na rzekomo wymagających myślenia kierunkach technicznych jest dokładnie to samo
generalnie rządzi postkomunistyczny beton, a obecnie jego przygłupawy pomiot, który wepchnęli po znajomości na katedry - i to dotyczy jak najbardziej AGH również
selekcja naturalna jest dopiero na rynku pracy - i tu wyraźny ból d**y widać tych wszystkich teoretyków od siedmiu boleści; zasłyszane: "bo wicie taki XYZ to on pracuje w ZYX a on u mnie ledwie 3 miał" - tak XYZ pracuje i zarabia 5-10 razy tyle co ta ofiara z uczelni - i to dopiero jest przykład selekcji naturalnej

0

znana to ona może jest HRowi Comarchu conajwyżej

Oj nie jestem taki pewien ;) "AGH Space Systems" na przykład dość ładnie się wypromowało. W CERNie AGH jest chyba najbardziej znaną polską uczelnią, z racji liczby pracujących absolwentów i doktorantów. "Rankingi" mają to do siebie, że dotyczą głównie publikacji danej uczelni, co z dydaktyką niewiele ma wspólnego.

0
koń polski napisał(a):

Na AGH prowadzący zlewają studentów dokładnie tak samo jak gdzie indziej. Na AGH WIET jest trudno dlatego, że tam nie dostosowuje się poziomu do najsłabszego studenta. Na 5 chętnych zacząć kończy 1 - nie czepiaj się zeszłorocznych progów, sorry, nie znam ich. I nie mam pojęcia jak wyglądała ostatnia matura.

Nie przesadzajmy, może kiedyś było inaczej ale ostatnio jak się dostałeś i nie uwaliłeś którejś z matematyk na pierwszych semestrach, to później co najwyżej zostaniesz sobie rok dłużej u Janusza czy Buby. Na pierwszym stopniu nie odpadło więcej niż 20%. Może faktycznie nie dostosowywano się do najsłabszych, ale nawet ludzie którzy nie powinni się znaleźć na tych studiach zwykle dawali radę wyciągnąć te 50% na zaliczenie.

0
Sceptyczny Dinozaur napisał(a):
koń polski napisał(a):

Dla ciebie - studenta - nie ma absolutnie żadnej różnicy która uczelnia dała ci tytuł zawodowy inżyniera. *1

Dla pracodawcy ukończenie takiego wydziału jak ta znna informatyka w Krakowie na AGH gwarantuje, że ten inżynier przeszedł pomyślnie 4 lata selekcji naturalnej, od selekcji wstępnej w czercu po egzamin końcowy - za moich czasów było niecałe 500 pytań.

które miejsce ma ta szkółka w jakimś liczącym się światowym rankingu? znana to ona może jest HRowi Comarchu conajwyżej
to co się dzieje na polskich uczelniach nie ma nic wspólnego z selekcją naturalną
to jest selekcja negatywna - przechodzą tylko tzw. przystosowani idioci gotowi na jedno skinienie prowadzącego wpieprzyć na pamięć książkę telefoniczną - na rzekomo wymagających myślenia kierunkach technicznych jest dokładnie to samo
generalnie rządzi postkomunistyczny beton, a obecnie jego przygłupawy pomiot, który wepchnęli po znajomości na katedry - i to dotyczy jak najbardziej AGH również
selekcja naturalna jest dopiero na rynku pracy - i tu wyraźny ból d**y widać tych wszystkich teoretyków od siedmiu boleści; zasłyszane: "bo wicie taki XYZ to on pracuje w ZYX a on u mnie ledwie 3 miał" - tak XYZ pracuje i zarabia 5-10 razy tyle co ta ofiara z uczelni - i to dopiero jest przykład selekcji naturalnej

Tak, bo rankingi które biorą pod uwagę pensje absolwentów są zajebiste, bardzo sensowie jest porównywać kogoś z USA do kogoś z Polski. Dziwne, że potem ludzie z takiego UW/UJ/AGH/PW/PWr jadą na konkursy i wciągają nosem studentów z pierwszej setki, bo ich uczelnia znalazła się tam tylko dlatego, że w USA średnio zarabia się5 razy więcej.

1
Nówka Sztuka Nieśmigana napisał(a):

Tak, bo rankingi które biorą pod uwagę pensje absolwentów są zajebiste, bardzo sensowie jest porównywać kogoś z USA do kogoś z Polski. Dziwne, że potem ludzie z takiego UW/UJ/AGH/PW/PWr jadą na konkursy i wciągają nosem studentów z pierwszej setki, bo ich uczelnia znalazła się tam tylko dlatego, że w USA średnio zarabia się5 razy więcej.

Problem polskich uczelni jest nie taki, że przegrywają w rankingach z Harvardem, ale są 300 miejsc za Wyższą Szkolą Budowania Szałasów w Burkina Faso. O ile w ogóle są.
To, że kilku geniuszu wygrywa konkursy nie świadczy, że uczelnia jest dobra, tylko że są geniuszami którzy wybili się POMIMO szkodliwego polskiego systemu tzw. "oświaty" promującego debili. I oczywiście jest paru zapaleńców na uczelni, którzy jakimś cudem nie opuścili tego bagna i rzeczywiście pomogli osiągnąć ten sukces. Ale takich ludzi można liczyć na palcach jednej ręki. Tym większe uznanie dla jednych i drugich.

1

Problem polskich uczelni jest nie taki, że przegrywają w rankingach z Harvardem, ale są 300 miejsc za Wyższą Szkolą Budowania Szałasów w Burkina Faso. O ile w ogóle są.
To, że kilku geniuszu wygrywa konkursy nie świadczy, że uczelnia jest dobra, tylko że są geniuszami którzy wybili się POMIMO szkodliwego polskiego systemu tzw. "oświaty" promującego debili.

Analogicznie, to że uczelnia ma kasę i ściąga do siebie najlepszych naukowców na świecie, którzy potem piszą dobre publikacje, nie świadczy nijak o tym że uczelnia jest dobra, szczególnie z punktu widzenia jakiegoś studenta I stopnia studiów. Taka klasyczna samospełniajaca się przepowiednia. Jak weźmiesz najlepszych ludzi to nagle będziesz najlepszy, tylko że żadna w tym twoja zasługa ;)
Polacy w nauce radzą sobie zresztą wcale nie tak źle, przynajmniej w dziedzinach gdzie fundusze nie są aż tak potrzebne (jak np. matematyka czy fizyka teoretyczna). Niestety żeby robić przełomowe odkrycia z niektóych dziedzin, trzeba dziś mieć kolosalne fundusze a tego polskie instytucje nie mają.
Wynika to częściwo ze sposobu finansowania nauki i z jej dostępności. Amerykańskie uczelnie są w top rankingu bo mają wyraźnie więcej pieniędzy niż inni, częściowo dlatego że edukacja kosztuje tam spore pieniądze.

Ale jeszcze raz podkreślam -> nauka niewiele ma wspólnego z dydaktyką. Pracuje i pracowałem z różnymi ludźmi, także tymi po uczelniach z top światowych rankingów i nie zauważyłem żeby byli w jakimkolwiek względzie lepsi czy mieli większą wiedzę / umiejętności.

0
Shalom napisał(a):

Polacy w nauce radzą sobie zresztą wcale nie tak źle, przynajmniej w dziedzinach gdzie fundusze nie są aż tak potrzebne (jak np. matematyka czy fizyka teoretyczna). Niestety żeby robić przełomowe odkrycia z niektóych dziedzin, trzeba dziś mieć kolosalne fundusze a tego polskie instytucje nie mają.

Ale jeszcze raz podkreślam -> nauka niewiele ma wspólnego z dydaktyką. Pracuje i pracowałem z różnymi ludźmi, także tymi po uczelniach z top światowych rankingów i nie zauważyłem żeby byli w jakimkolwiek względzie lepsi czy mieli większą wiedzę / umiejętności.

Shalom, z całym szacunkiem, ja wiem, że Ty się obracasz w elitarnych kręgach i tacy są też Twoi współpracownicy. Jednak poniżej "cyborga" jest jeszcze cała masa zdolnych mniej lub bardziej ludzi, których potencjał polski system szkolnictwa wyższego najzwyczajniej marnuje - tak samo jak marnuje potencjał części dobrych nauczycieli akademickich.

Podobno z raportów wynika, że w Polsce spada liczba absolwentów kierunków informatycznych, natomiast zatrudnienie w IT rośnie. To oznacza jedno - do ludzi w końcu zaczyna docierać, że mogą sobie papier polskiej uczelni wsadzić w dupę. Oczywiście poza pewnymi wyjątkami.

To, że polskie instytucje "naukowe" nie mają funduszy to mnie bardzo cieszy, dopóki ta banda kolesi i klanów rodzinnych nimi rządzi to każda złotówka podatnika która idzie na ich prywatne folwarki to jest złotówka wyrzucona w błoto. Ja tu nie chcę rozstrzygać czyja to wina - kto rządzi akurat w kraju, kto jest w opozycji - bo to jest niezależne od opcji politycznych, to jest jedno wielkie niereformowalne bagno i nadaje się tylko do zaorania i uruchomienia od nowa.

Tymczasem jak wygląda przykładowa praca naukowa można poczytać tutaj: http://www.polsatnews.pl/wiadomosc/2017-03-09/naukowcy-z-agh-podejrzani-o-wyludzenie-ponad-2-mln-zl-na-fikcyjne-granty/
Myślisz, że to jednostkowy przypadek? Bo ja (jak to mawiał klasyk gatunku) nie sądzę.

1

Podobno z raportów wynika, że w Polsce spada liczba absolwentów kierunków informatycznych, natomiast zatrudnienie w IT rośnie. To oznacza jedno - do ludzi w końcu zaczyna docierać, że mogą sobie papier polskiej uczelni wsadzić w dupę.

Raczej oznacza że ludzie uświadomili sobie że informatyka to nie to samo co inżynieria oprogramowania i nie to samo co IT.

0

Niektórzy myślą, że programują w HTML i CSS, jeszcze inni klikają w excellu i myślą, że są informatykami.

0

rozumiem, że ty do tych „pierwszych” się zaliczasz, pytanie zaś do których zaliczają cię inni (ci, którzy mają wiedzę mają też na tyle kultury, by nie obrażać bez potrzeby innych).

kingkong napisał(a):

Jako osoba, która na codzień ma do czynienia z rekrutacjami technicznymi, która przepracowała kilka lat i widziała wielu programistów po wielu uczelniach powiem tak: W Krakowie idziesz albo na AGH/UJ albo nie ma to żadnego znaczenia. PK UEK WSZIB WSEI KA itp są słabe i masz szanse się wybic tylko wtedy, jak będziesz sam zapierdalał. Zarówno po PK jak i WSZIB trafiają się perełki jak i debile.

0

ja myślę, że warto iść rzeczywiście na AGH lub na UJ, o ile to oczywiście możliwe... pierwsza uczelnia bardziej praktyczna (w końcu to uczelnia techniczna)... a druga uczelnia daje bardzo solidne podstawy abstrakcyjnego myślenia, które czasem mogą się przydać (nie muszą) do modelowania pewnych procesów, objektów w IT, mniej lub bardziej przydatnych... ;)

a co do korelacji wiedzy z poziomem złośliwości (obrażania), to ze swojego dość bogatego doświadczenia powiem tak: najwięcej przykrości doznałem ze strony Wykształciuchów... nie mylić z porządnie wykształconymi, a najmniej chyba ze strony MENELI... tak, meneli... Nie pamiętam, żeby w całym moim żciu, jakikolwiek menel, powiedział mi, lub zrobił coś przykrego :) no, ale to temat raczej na nieco inne dywagacje, bardziej chyba socjologiczno-psychologiczne... ja się wole skupić na forum na na... kodu... :)

PS. prowadziłem zajęcia z Matematyki Dyskretnej (między innymi) na dziennych na Inf na PK, wysoko oceniam poziom studentów, nie wiem jak na zaocznych... ^^

1 użytkowników online, w tym zalogowanych: 0, gości: 1