Męczę się na studiach

0

Ale jak pracodawca Cię nauczy to chyba lepiej? Zresztą niech będzie technikum zamiast zawodówki, powiedzmy, że warto umieć to równanie kwadratowe rozwiązać...

EDIT: żeby nie było. Nie mam nic przeciwko wykorzystaniu teorii w praktyce, wręcz odwrotnie; To inaczej - co byś na tych studiach chciał mieć, ew. co masz a co byś poprawił, ale konkretnie proszę.

4

Tak totalnie bajdełej, to jakiś czas temu pozwoliłem sobie obejrzeć to co z dziedziny elektroniki udostępnia w Sieci MIT. I - co może być dla niektórych szokujące - to pokrywa się w dużej mierze z tym, co miałem na studiach. Kwestia tylko jak w kole naukowym/laboratorium wygląda budżet tam a jak u nas...

Też kiedyś robiłem takie porównanie jakiegoś przedmiotu poświęconego eksploracji danych (Data Mining) i pokrywało się całkiem dobrze. Może dlatego, że u nas Data Mining prowadziła osoba, która bądź co bądź ma dosyć duże osiągnięcia na arenie międzynarodowej. Natomiast faktycznie budżetu takiego jak tam, to nasze uczelnie niestety chyba długo nie będą miały. No, ale znowu nie każda uczelnia amerykańska to MIT czy Stanford. Jest cała masa zachodnich uczelni bardzo przeciętnych a nawet słabych, właśnie takich nieco lepszych szkółek zawodowych, na których uczą dużo praktyki, np. Javy i Springa.

A ja bym chciał podziału toku studiów na dwa tryby jeden dla osób chcących zostać na uczelni i potem doktoryzowania się i drugi dla osób które stricte nie wiążą swojej przyszłości z pracą naukową, a zawodową w której byłby kładziony nacisk na wykorzystanie teorii w praktyce "i wilk syty i owca cała". (Poza tym sami chyba nie macie pojęcia jak zawodówka wygląda -> (tam nie ma samych przedmiotów zawodowych, lecz są w pierwszym roku dwa dni praktyk, w drugim trzy, i w ostatnim cztery -> i nie uczą ich nauczyciele "praktyki", a już sami pracodawcy ...).

Wybór wcale nie jest między doktoryzowaniem się, a wykorzystywaniem teorii w praktyce. Jest jeszcze coś po środku. Od absolwenta uczelni wyższej technicznej oczekuje się, że nie tylko umie stosować techniki wymyślone przez innych, ale również umie projektować praktyczne nowe rozwiązania. Przy czym to nie muszą być nowe rozwiązania w sensie naukowym, teoretycznym.

Np. w gospodarce jest zapotrzebowanie na ludzi np.:
a) próbujących udowodnić czy N=NP, wymyślających nowe algorytmy uczenia maszynowego czy opracowujących matematyczne modele opisujące półprzewodniki (praca naukowa w zakresie podstaw, często teoretyczna, a jak doświadczalna to raczej na poziomie prototypu, a nie gotowego produktu)
b) projektujących np. silniki gier, systemy operacyjne, systemy baz danych, frameworki, łaziki marsjańskie czy mikroprocesory (praca inżynierska, innowacyjna, bazująca na teorii opracowanej przez grupę a)
c) robiących aplikacje na telefon, żeby pani Krysia widziała, ile ma na koncie w banku, albo konfigurujących router aby Kazek miał intenet w bloku (praca inżynierska na bazie gotowych rozwiązań, opracowanych przez grupę b)

Oczywiście podział nie jest do końca ostry.
To, co tu niektórzy postulują, to, żeby uczelnie wyższe zajmowały się kształceniem w zakresie potrzeb grupy c.
A powinny kształcić w zakresie grupy a (uniwersytety) i b (politechniki, uniwersytety techniczne).
Grupa c to technika i zawodówki.

0

to w końcu te studia są potrzebne żeby programować czy nie?

0

Nie.

0

Żeby programować

  • w sensie klepać kod nie
  • w sensie robić coś w miarę rozsądnego nie, ale bywają przydatne
  • by tworzyć nowe rozwiązania tak.
4

Cześć wszystkim.
Widzę, że topic wykopał się po dosyć dłuższym czasie, więc jako jego autor może powiem, co tam u mnie słychać.

Aktualnie jestem na trzecim roku, wszystkie deficyty nadrobiłem. W wolnym czasie, który nagle się pojawił, programuję swoją własną grę mobilną, tak o dla przyjemności, co całkowicie zaspakaja mój apetyt, jako hobby.

Teraz wiem, że gdybym się wtedy poddał, w 2014 - przegrałbym. Jak już się coś robi, trzeba to dociągnąć do końca. Po prostu potwierdziła się zasada, że na pierwszym / drugim roku studiów jest sito. Wystarczyło przetrwać najgorsze, teraz jest z górki.

Jeśli ktoś jeszcze znajdzie się w podobnej sytuacji, jaką opisałem w pierwszym poście tego tematu - nie dajcie się. Trudność studiów polega na tym, że trzeba się wykazać odpornością psychiczną. Na trzecim roku prowadzący nie robią problemów z zaliczeniem. Sposób studiowania również trochę się zmienił i opiera się bardziej na zdawaniu sprawozdań z laboratoriów tematycznych, czy też tworzenie projektów.

Jeszcze trochę i zdobędę upragniony papier. No niestety, od tego czasu wiele się nie zmieniło, szkoły policealne to nadal kiepska alternatywa. Tegoroczni maturzyści - nie zrażajcie się. Idźcie robić papier, wszystko będzie dobrze.

1 użytkowników online, w tym zalogowanych: 0, gości: 1