Rzucić studia? Wyższa szkoła lansu i baunsu

0

Cześć...

Studiuje na Wyższej Szkole Robienia Hałasu w Wypizdowie Górnym i zastanawiam się, czy nie rzucić studiów. Zacząłem tam studia bo sytuacja finansowa nie pozwoliła wyjechać gdzieś dalej. Jestem obecnie na trzecim roku, zostało mi półtora do licencjatu. Dostałem niedawno ofertę pracy w innym mieście, przeszedłem testy, lecz niestety nie ma możliwości pracy zdalnej.
Ogólnie dlaczego myślę o rzuceniu studiów:

  • Nic się tutaj jeszcze nie nauczyłem.
  • Większość rówieśników na kierunku nawet nie napisze dobrze silni.
  • Na zajęciach robimy głupie rzeczy typu przeciąganie kontrolek na formę. Na przedmiotach typu systemy operacyjne/obliczenia w chmurze instalujemy systemy operacyjne.
  • Gdy próbuje cokolwiek zrobić bardziej ambitnie (co nie jest proste przy poziomie trudności zadań), np skorzystać z bardziej zaawansowanych elementów języka, jestem sprowadzany na ziemie. Dostaje polecenie zrobić według instrukcji.
    Dlaczego waham się przed rzuceniem studiów?
  • Zrobiłem już dwa lata, szkoda tak w połowie zostawiać
  • Lepiej dyplom mieć niż nie
  • Studia nie zabierają mi tak dużo czasu
  • Rzucenie studiów i wyjechanie będzie otworzeniem wojny z rodzicami. Są trochę starej daty, próbowałem wielokrotnie im przetłumaczyć że studia nie są potrzebne i wiem że zdania nie zmienią. Gdyby się np. złożyło, że zwolnią mnie z firmy, to nie wyobrażam sobie siebie wracającego z podkulonym ogonem. Na jakikolwiek problem powiedzą mi "radź sobie sam skoro próbujesz być samodzielny".
0

Podsumowując:

Chcesz być dojrzały i dorosły, więc nie pytasz się samego siebie, tylko forum, tak?

0

Pytam co byście zrobili na moim miejscu. Decyzje przecież i tak sam podejmę.
Po prostu nie chcę też zrobić czegoś głupiego, więc wyslucham chętnie innych głosów.

2

Przepisz się na zaoczne, idź do roboty. Każdy będzie zadowolony. ;)

0

@ShookTea kolega się waha i prosi o opinie. Ja nie widzę w tym nic złego.
No ja bym na Twoim miejscu ukończył ten licencjat, a potem wyjechał i ew. w danym mieście robił magisterkę zaocznie. Możesz też spróbować przenieść się na studia w mieście docelowym, tzn może Cię przyjmą na trzeci rok z warunkiem uzupełnienia różnic programowych. W każdym dążyłbym do tego, aby ten dyplom jednak mieć.

0
DibbyDum napisał(a):

Przepisz się na zaoczne, idź do roboty. Każdy będzie zadowolony. ;)

+1

Jesteś na 3 roku, więc dokładnie wiesz czego się nauczyłeś i czego możesz oczekiwać od obecnej uczelni. Jeżeli studia nie poszerzają twoich horyzontów, a jednocześnie nie chcesz zadzierać z rodzicami, to przepisz się na studia zaoczne w jakimś większym mieście i szukaj tam pracy. Wilk syty i owca cała.

0

ja chyba wycofam sie z pisania bo mi grozi ban

ciekawe czy ban to jest taki ze w ogóle nie bede widzial stronki czy tylko nie bede mogl pisac postow

a odnosnie tematu

trzeba miec szczescie do dobrych ludzi

jak mowil moj profesor od mechaniki : nikt wam nic nie powie a jak powie to zle

ja tez po 3 roku moglem isc do pracy ale jakos nie czulem sie na silach chodzilem na zajecia kolejne 2 lata choc mi nic nie daly

i teraz jest u mnie dyplom a roboty niet

0

Skoro na pracę zdalną się nie zgadzają, to nie myślałeś, żeby przeprowadzić się do miasta, gdzie masz pracę, a studia robić zdalnie? :)

A jak skończysz licencjat, pójdziesz to pracy i, nie daj bóg, zwolnią ciebie z niej to co wtedy? Nie usłyszysz od rodziców "masz już XX lat, masz studia, jesteś w pełni samodzielny, radź sobie sam"? :) Takie są właśnie zalety bycia od kogoś uzależnionym. To ta osoba decyduje, czy jesteś już samodzielny, wykształcony i z dnia na dzień, możesz usłyszeć coś takiego... Warto ryzykować, czy jednak lepiej zadbać samemu o swoje życie?

BTW: Mogłoby się wydawać, że "moi rodzice tak nie zrobią", jednak mam wielu znajomych, którzy dokładnie tak samo myśleli, jednak rodzice w pewnym momencie stwierdzają "przecież on jest już dorosły, niech radzi sobie sam, niech nauczy się życia". Praktycznie nikt nie spodziewał się czegoś takiego, jednak takie rzeczy się działy, więc lepiej zadbaj o siebie :)

0

Podpisuję się pod postem poprzednika. Sam się już na tym kilka razy przejechałem. Niemal od kołyski słyszałem, że na studia mogę iść jakie chcę (oczywiście będąc dalej na utrzymaniu starych), byle potem nie mieć pretensji z powodu złego wyboru. Przyszło co do czego, do wyboru rozszerzeń maturalnych i konkretnego kierunku, to się nagle okazało, że "niczego podobnego nie obiecywali", "mam iść na coś porządnego, przyszłościowego", "nie będą płacić za produkcję bezrobotnego". Podobnie na studiach, z pracą. Wielokrotnie słyszałem, że o ile nie będę miał jakichś nadzwyczajnych wymagań, drogich pomysłów, to do końca studiów mogę "skupić się na nauce i poszerzaniu horyzontów", a nie na dorabianiu. Już pod koniec pierwszego roku nagle się okazało, że "dorywcza praca dobrze mi zrobi" :D. Pół biedy, gdy nie miałeś konkretnych planów związanych z właśnie "zagospodarowanym" przez innych czasem. Jeśli jednak jesteś już w trakcie realizacji projektu/zadania, które wymaga wiele godzin pracy, a których nagle masz dużo mniej, to można się..."zdenerwować" :D. I tak, może się to zdarzyć nawet w przypadku rodzica sprawiającego wrażenie ostatniej osoby, która tak postąpi ;).

1 użytkowników online, w tym zalogowanych: 0, gości: 1