Witam! Piszę z pewnym zapytaniem. Jestem studentem pierwszego roku informatyki na Politechnice Świętokrzyskiej i już po pierwszym semestrze założyłem ze pójdę w programowanie jako iż to mi weszło w krew. Teraz ogólnie mam takie bolączki przedsesyjne - pojawiło się kilka przedmiotów które po prostu mnie dobijają i nie mają nic wspólnego z programowaniem. Przejść na drugi rok to przejdę, pozostaje pytanie - czy warto bulić koło półtora tysiąca złotych na pościgi czy może jednak zacząć na uniwerku od początku? Ostateczna opcja to nie iść nigdzie. Pytanie to szczególnie kieruję do absolwentów obu uczelni (Politechnik i Uniwerków) bo podobno idąc do pracy papier nie ma znaczenia a jest tylko przepustką, podrzędnym wymaganiem. Z góry dziękuję za odpowiedź.
Jakby kogoś interesowało co to są za przedmioty z którymi się tak borykam - Architektura Systemów Komputerowych (działanie mikroprocesorów, itd. nie wyczułem w tym żadnej nutki programowania), matma (w 1 semestrze oblana, teraz lecę na krawędzi) oraz inne przedmioty przedstawiające informatykę od zupełnie innej strony.
Czego do dzisiaj się nauczyłem? PASCALA (tak wiem, żal total bo nie wiem po co mi to ale polubiłem ten język i z nim skończę w ciągu dwóch tygodni), podstawy C, obliczać systemy binarne, poznałem zasade działania układów (bramki, przerzutniki, etc.), poznałem smak całki, nauczyłem się trochę algorytmów i struktur danych, wiem co to jest interferometr i znam prawa Kepplera i Ohma, znam zasade działania transformatora. Moim zdaniem kiszka.
Edit.
Nie żebym twierdził że na uniwerku się więcej nauczę, ale przynajmniej pieniądze mógłbym zainwestować w kursy a sama uczelnia nie byłaby takim ciężarem. Tym bardziej że teraz mam pojęcie co tak naprawdę trzeba umieć na studiach a czego nie.