Cześć, zakładam ten temat przede wszystkim dla osób, które zamierzają wybrać się na Informatykę.
Gorzkie żale. Domyślam się Waszej reakcji, ale mój poziom frustracji dotknął szczytu i może komuś się to przyda. W każdym razie ja się wygadam :P
Jestem studentem III roku Informatyki.
Wiele osób mówi, że po studiach tylko McDonald's itp. Moi znajomi ze szkoły, ludzie, których poznałem w różnych okolicznościach zawsze powtarzali te same teksty. Wydawało mi się, że chociaż z Informatyką jest inaczej. Teraz zgadzam się z tym w 100% bez względu na kierunek (no, chyba, że [o tym poniżej]).
Nie żebym się chwalił, ale jestem jednym z lepszych studentów na swoim roku (pod względem średniej). Czy to chodzi o zagadnienia programistyczne czy inne duperele. Koledzy przychodzą po pomoc, zawsze staram się wyjaśnić tak jak tylko potrafię. Kiedy ja proszę o wyjaśnienie konkretnego zagadnienia także mam na kogo liczyć. Nie jestem alfą i omegą, ani też kujonem. Po prostu, najzwyczajniej w świecie przykładałem się przez bite 3 lata do nauki tego, czego wymagali na Uczelni. Starałem się uważać na zajęciach, ćwiczenia wykonywać na czas, a przede wszystkim starałem się ZROZUMIEĆ, podczas gdy zdecydowana większość (oczywiście nie wszyscy) przeglądali Kwejka i Demotywatory nie zapominając o Jebzdzidy oraz Sadisticu (ja to robiłem w drodze na Uczelnię ;D). Jednocześnie miałem czas na sport, dziewczynę, wyjścia ze znajomymi. Wierzyłem, że chociaż na tym kierunku przekazywana wiedza ma wpływ na znalezienie pracy, chociaż na start. Ba! Nawet na praktykę! Zapewne po powyższym wywodzie domyślacie się, że się myliłem.
Przeszedłem kilka testów kwalifikacyjnych i rozmów z pracownikami działu HR oraz ewentualnymi przyszłymi przełożonymi. Tak jak testy kwalifikacyjne z d**y maryny (czyt. analitycznego myślenia) typu 1,2,3, ?? [co będzie następne] przeszedłem w miarę pomyślnie, identycznie rozmowy z pięknymi paniami z działu HR (każda była śliczna, bez wyjątku), tak rozmowa z ewentualnymi przełożonymi okazała się porażką. Pytali mnie o zagadnienia z konkretnego języka, o których pierwszy raz słyszałem lub najzwyczajniej w świecie zapomniałem. W końcu na studiach miałem do tej pory c, c++, jave, pythona, c#, php, sql, javascript, umla, „fsdksdjfklsdj” i ofkors pascala, htmla i cssa :D. Znam wszystko!!! I jednocześnie nic. Studia prawie nic mnie nie nauczyły z zagadnień, które wymagają pracodawcy (natomiast policzę całkę i stworzę sieć neuronową). Debilnych podstaw z każdego z tych języków. A to się zapomina, bo w końcu w następnym semestrze trzeba się przyłożyć do JavaScriptu, który prócz nazwy ma niewiele wspólnego z Javą.
Mam gościa na uczelni, co ledwo zdaje z semestru na semestr, ma kilka warunków, prawie w ogóle go nie widać na zajęciach, jednocześnie jest specjalistą od C++ zarabiając ładne pieniążki... I chyba tacy pomyślnie przechodzą te rozmowy, bo jakoś nie mogę uwierzyć, że ktoś jest tak zajebisty we wszystkim czego dotknie jednocześnie być w tym wieku zdrowym psychicznie, nie siedzieć całą dobę przed monitorem oraz powiedzieć beeee oraz meeee.
Mój wniosek oraz tl;dr jest prosty. Jeśli idziesz na studia, olej wszystko i staraj się po prostu zaliczyć przedmiot. Wybierz technologię, którą lubisz i rozwijaj wiedzę we własnym zakresie, mając w dupie to, co wymagają na studiach na tyle, ile możesz. Pewnie dla części forumowiczów jest to trywialne (co przeczytałem w innych postach), ale może ktoś tu trafi z wyszukiwarki i weźmie sobie to do serca.