Chociaż tak sobie rozkminiam, że jak na PRz jest łatwiej zdać np, taką analizę czy algebrę to może warto tam iść, aby nie doznać tak dużego szoku po technikum. Tyko wtedy nie wiadomo czy nie będe miał zaległości na UWr z matmy na pozostałych latach ;/
Twoje podejście jest złe od samego początku. Duża część kadry na PRz robiło doktorat na AGH (nie, żebym ich oceniał za skończoną uczelnię). Ale to nie oni tworzą uczelnię. Uczelnię Tworzą studenci, z którymi przyjdzie Ci współpracować. Kiepscy studenci, którzy przychodzą na PRz, swoim stosunkiem do nauki wpływają w mniejszym lub większym stopniu na tych zdolniejszych studentów. To jest wina systemu finansowania uczelni, a nie kadry. Kadra stara się dostosować do większości studentów, którzy tam przychodzą. Dlatego poziom leci w dół. Robienie inżyniera, a nawet mgra na siłę stało się modne i wielu ludzi na to idzie, chociaż nie mają do tego drygu, przekonania. No i tacy ciągną w dół innych studentów oraz uczelnię. Wrocław, czy inne duże miasta przyciągają rzesze studentów, i uczelnia może sobie wybierać tych najlepszych, inne uczelnie dostają ochłapy. Nikt nie ma interesu w wywalaniu studenta. Ba, nawet uczelnia na tym traci :) Jeśli chodzi o prowadzących zajęcia to jest też druga strona medalu i dotyczy ona każdej uczelni. Kadra naukowa ma obowiązek pisania publikacji naukowych i to jest dla nich top priorytet, do tego są gonieni. Te publikacje niekonieczne dotyczą zagadnień, które są poruszane na zajęciach. Więc jak taki człowiek ma się skupić na studentach? Prowadząc zajęcia dla kilku grup, w przerwach myśląc o swoich publikacjach i habilitacji, którą doktor musi zrobić w ciągu 8 lat.
Matma i fizyka to Twoje najmniejsze zmartwienie, gdyż pod koniec studiów i tak zdążysz zapomnieć zadania, które ćwiczyłeś na pierwszych latach długimi godzinami. Ważne, żebyś dał radę to załapać potem, sięgając do odpowiednich materiałów, które to materiały poznasz nawet na PRz. Np. słynny zbiór zadań z rozwiązaniami z analizy, Krysicki, Włodarski ;) Najważniejsze, żebyś na tych studiach nauczył się uczyć i żebyś nie oglądał się na tych, którzy olewają.
Mi nie chodzi o znalezienie jakiejkolwiek roboty za 2k zł i tak całe życie żyć ;/
Jak będziesz dobrym inżynierem, to nie będziesz potrzebował pracodawcy. Własny pomysł, własna implementacja i robisz furorę w Internecie, Google Play itd. Poza tym programistą nie zostaje się dla kasy, tylko dla własnej satysfakcji/frajdy. Jeśli tylko kasa ma Cię motywować, a nie radość z tego co robisz, to rzeczywiście lepiej się weź za coś innego. Na początek sobie pozarabiasz te 2 tys. może przez rok, może krócej. Potem zmienisz pracodawcę, który da znacznie więcej, bo jakieś doświadczenie już będziesz miał. Najlepszy sposób na podwyżkę w tym biznesie, to zmiana pracodawcy.