Witam koleżanki i kolegów : ) Jestem świeżo upieczonym pierwszakiem na informatyce i, chociaż dopiero co dobiega końca drugi tydzień października, jestem przerażony ogromem materiału do ogarnięcia. Nigdy nie uważałem się za słabiaka w przedmiotach ścisłych i maturę też napisałem nieźle (nawet w OIa i OMa się coś tam bawiłem), ale po tych kilku dniach mam wrażenie jakby do zaliczenia tego wszystkiego przez te kilka miesięcy życie musiało być odstawione na dalszy plan, by na zmianę czytać książki o logice, fizyce i rzeczach z wprowadzenia do informatyki.
Czy to jest naturalne i każdy tak miewał, czy ja po prostu jestem jakiś nieogarnięty, że wydaje mi się, że żeby to wszystko zdać muszę zapomnieć o czymś takim jak "czas wolny" i "bycie wypoczętym"? Wiem, że każdy jest inny i ma (miał) różne podstawy przed studiami, ale na co polecacie położyć największy nacisk? Czy może na razie się nie przerażać i próbować ogarnąć tyle i tylko tyle, żebym wiedział mniej-więcej co się dzieje na ćwiczeniach ale bez fanatyzmu? Powinienem na coś zwrócić szczególną uwagę? A może to jakiś "syndrom pierwszych dni" i nie jest aż tak źle jak się wydaje?
Wybaczcie, jeśli komuś temat wydaje się śmieszny, ale poważnie pierwsze dni wykręciły mnie jak szmatę po wymoczeniu w oceanie i mam głęboką nadzieję, że ktoś bardziej doświadczony zarzuci jakąś radą/opnią : )