Studia - wasze doświadczenia.

0

@0x200x20 nie wygłupiaj się. Ile osób faktycznie pracuje tam nad takimi rzeczami? 1%? Większość mimo wszystko zajmuje się całkiem normalnym kodzeniem ;] Testy robią bo chcą zatrudnić najinteligentniejszych ludzi po prostu. A wiadomo że jeśli ktoś jest inteligentniejszy to pracuje lepiej i wydajniej ;]

0

Śmieszą mnie trochę ludzie którzy tak narzekają na matematykę czy fizykę na studiach. Sam nigdy nie bylem wielkim matematykiem, ale przynajmniej rozumiem po co ten przedmiot jest na studiach.
Co śmiesznego jest w tym, że nie przepadam za samą matmą i fizyką?

Po to żeby rozwijać myślenie i umiejętność szybkiej nauki i ogólnego "ogarniania". Czemu takie firmy jak google czy facebook na rozmowach wstępnych wymagają od kandydatów rozwiązywania problemów algorytmiczno-matematycznych? Dlatego że chcą wyłowić ludzi którzy są w stanie szybko ogarniać nowe rzeczy.
Poradzę sobie bez pracy w google i facebooku. Po prostu wolę uczyć się tego co lubię.

@buszujący_w_zbożu skoro byłeś taki zajebisty to nie rozumiem czemu po prostu nie poszedłeś do pracy tylko wróciłeś do domu.
Wtedy zadużyłem się w C++ i Qt. Nie był to najlepszy ruch z perspektywy pracy, a poza tym nie miałem wzniosłych aplikacji. Byłem świadom, że muszę jeszcze nad sobą pracować nim zacznę szukać roboty.

A żeby być kimś w kontekście AI to wcale nie musisz mieć doktoratu. Musisz po prostu ruszyć dupę i się tym zająć, zamiast wylewać swoje żale na forum. Nie masz skąd brać materiałów?
Wyluzuj Shalom, bo coś za bardzo Cię dziś nosi : >

0
Shalom napisał(a)

@0x200x20 nie wygłupiaj się. Ile osób faktycznie pracuje tam nad takimi rzeczami? 1%? Większość mimo wszystko zajmuje się całkiem normalnym kodzeniem ;]

Większość projektów Google bazuje na dostępie do dużej ilości danych. Głupi serwis Google Plus, który ma niewiele wspólnego z wyszykiwaniem stron opiera się na takich algorytmach jak Collaborative Filtering, które mają mocno matematyczne podstawy. Gdy ilość danych do przetworzenia jest duża to nawet policzenie histogramu ze słów na stronie staje się trudnym zadaniem.
To co nie wymaga zaawansowanych algorytmów to jest Web Front i pisanie GUI i być może ludzie zatrudniani do tego przechodzą inną rekrutację.

0
Shalom napisał(a)

Śmieszą mnie trochę ludzie którzy tak narzekają na matematykę czy fizykę na studiach. Sam nigdy nie bylem wielkim matematykiem, ale przynajmniej rozumiem po co ten przedmiot jest na studiach.
Nie po to żeby się do czegoś przydał - 99% osób nigdy w pracy z tego nie skorzysta. Po to żeby rozwijać myślenie i umiejętność szybkiej nauki i ogólnego "ogarniania".

Do szybkiej nauki frameworków i języków matematyka nie jest potrzebna w ogóle. Rozwiązywanie setek podobnych przykładów nie rozwija myślenia, co najwyżej zwiększa sprawność rozwiązywania podobnych zadań.

Ja na początku studiów nie rozumiałem po co jestem uczony matematyki. Do czego może się przydać zrozumiałem dopiero, gdy wymyśliłem sobie pracę magisterską, w której potrzebowałem przeanalizować dane - okazało się, że bez macierzy, całkowania i statystyki się tego nie zrobi. Problem w tym, że na początku studiów trzaskałem monotonne zadania i nikt mi nie powiedział, że potem może mi się to przydać do rozwiązywania realnych problemów.

Czemu takie firmy jak google czy facebook na rozmowach wstępnych wymagają od kandydatów rozwiązywania problemów algorytmiczno-matematycznych? Dlatego że chcą wyłowić ludzi którzy są w stanie szybko ogarniać nowe rzeczy.

Może się nie znam, ale Google to chyba nie potrzebuje ludzi, którzy będą ogarniali nowe rzeczy, lecz takich, którzy będą je wymyślali.

To tak samo jak z narzekaniem na "teoretyczne przedmioty które sie nigdzie nie przydają" typu Teoria Obliczeń i Złożoności Obliczeniowej (a potem ktoś się dopytuje na forum dlaczego jego algorytm, który jest O(n^n), nie działa za dobrze) albo Teoria Automatów i Języków Formalnych (a potem próbują parsować język programowania regexpami i nie wiedzą czemu im to nie działa)

Do tego akurat wystarcza zdrowy rozsądek, przynajmniej mi. :)

2

http://naukazagranica.pl/polskaanglia.html

Polska to jednak kraj Trzeciego Świata.

1

@Igor1981, rozumiem co tan notka chce przekazać, ale z drugiej strony:

Wykłady wspomagane przez prezentacje slajdów i przemyślane przykłady. Program z każdego przedmiotu jest co roku rewidowany, sprawdzany i dopracowywany. Notatki, ćwiczenia i modelowe odpowiedzi dostępne są w sieci. Nacisk jest położony na to, żeby student umiał wykorzystać materiał w praktyce. Zwykle omijane są teoretyczne, nieistotne z punktu widzenia zastosowania, szczegóły. Ważne jest, żeby rozumiało się idee, potem na kursach z wyższych lat wiedza jest uzupełniana o bardziej szczegółowe zagadnienia.

Na ETI też mamy wykłady w sieci i taki mega bajer jak slajdy w power poincie...

Program co roku przeglądany i modernizowany zgodnie z tym co ostatnio pojawiło się w świecie programowania. Podręczniki są sugerowane (często te same co na UW) jednak wyraźnie jest zaznaczone, że to raczej uzupełnienie wiedzy, którą przekazuje wykładowca w swoich notatkach.

Nigdy nie wymagano ode mnie na egzaminie czegoś, czego nie było na wykładach.

Kola zainteresowań istnieją, jednak niewiele studentów jest w nie zaangażowanych. Uczelnia zapewnia pewne wsparcie finansowe, mimo to działalność studencka nie jest popularna.

No i do kogo ta pretensja, że studentom się nie chce uczestniczyć w kołach? Na ETI też są koła zainteresowań, jeżdżą na konferencje, na konkursy. Koło dla sieciowców PING ma spotkania w laboratorium sieciowym, a kto czytał moje wypowiedzi ten wie, że ja się strasznie rajcuje tym, że mi pozwalają dotykać prokurwy. Co więcej, jak pewnego razu spaliłam pół laboratorium, nie kazali mi za to zapłacić...

Istnieje cały dział zajmujący się przygotowywaniem studentów do pracy w zawodzie. Można umówić się na konsultacje o CV, próbną rozmowę kwalifikacyjną, przejrzeć materiały o firmach w ogromnej bazie danych etc. Zatrudniony jest profesjonalny zespół osób zajmujących się doradztwem zawodowym.

Na PG jest takie coś w Bratniaku.

Ja tam oczywiście nie wiem jak jest na UW, ale np. to:

UW:
Dosyć uboga oferta składająca się niemalże tylko i wyłącznie z Juwenaliów.
IC:
Wyjścia praktycznie co tydzień, raz w roku wieczorowy bal na 3000 osób z oficjalnym obiadem.

No nie chce mi się wierzyć... W Kwadratowej impreza jest prawie codziennie. A jak nie w Kwadratowej, to w Autsajderze, Infinium, czy w którymkolwiek klubie między akademikami. Jak student imprezy znaleźć nie może, to chyba coś z nim jest nie tak...

IC:
Wykładowca wie kiedy i dlaczego studenta nie ma na wykładach, pamięta na co był chory miesiąc temu, z czym ma problemy i jakie ma wyniki (nie tylko z jego przedmiotu).

Moi wykładowcy nie wiedzą czemu mnie nie ma i na co choruję, bo im nie mówię.... :/ W mojej opinii, to nie jest ich sprawa.

UW:
Wykładowcom zależy żeby dużo osób odpadało, ponieważ na dalszych latach będą mniejsze grupy (cytując jednego z ćwiczeniowców).

To ja też zacytuję jednego z ćwiczniowców - uczelni zależy na tym, żeby jak najwięcej osób przechodziło i jak najwięcej zostało przyjętych, bo ilość studentów przekłada się bezpośrednio na ilość mamony jaką uczelnia dostaje.

1

Na UW nigdy nie byłem, więc nie będę bezpośrednio na temat tej uczelni się wypowiadał, tylko na temat ogólnej sytuacji w Polsce.
Imprezy sobie darujmy bo to choć ważna rzecz, to akurat najmniej istotna.

aurel napisał(a)

@Igor1981, rozumiem co tan notka chce przekazać, ale z drugiej strony:

Wykłady wspomagane przez prezentacje slajdów i przemyślane przykłady. Program z każdego przedmiotu jest co roku rewidowany, sprawdzany i dopracowywany. Notatki, ćwiczenia i modelowe odpowiedzi dostępne są w sieci. Nacisk jest położony na to, żeby student umiał wykorzystać materiał w praktyce. Zwykle omijane są teoretyczne, nieistotne z punktu widzenia zastosowania, szczegóły. Ważne jest, żeby rozumiało się idee, potem na kursach z wyższych lat wiedza jest uzupełniana o bardziej szczegółowe zagadnienia.

Na ETI też mamy wykłady w sieci i taki mega bajer jak slajdy w power poincie...

U mnie na uczelni też były slajdy. Ale nie same slajdy są istotne. Istotna jest druga część pierwszego zdania. Specjalnie ją pogrubiłem. Niestety, ale takie slajdy, których celem jest to żeby wykładowca nie musiał przygotowywać się do wykładu, to standard na polskich uczelniach. Slajdy powinny być tak przygotowane żeby ułatwić zrozumienie studentowi tego co ciężko wytłumaczyć samymi słowami i rysunkami na tablicy. U mnie niestety byli tacy wykładowcy, którzy nie przygotowywali się do wykładu, przynosili jakieś slajdy wykonane przez studentów i jak prowadzili wykład, to trzeba było walczyć ze sobą żeby nie usnąć, a co dopiero zrozumieć coś z ich bełkotu...

Program co roku przeglądany i modernizowany zgodnie z tym co ostatnio pojawiło się w świecie programowania. Podręczniki są sugerowane (często te same co na UW) jednak wyraźnie jest zaznaczone, że to raczej uzupełnienie wiedzy, którą przekazuje wykładowca w swoich notatkach.

Nigdy nie wymagano ode mnie na egzaminie czegoś, czego nie było na wykładach.

To super masz. Ja miałem taką sytuację, że wykładowca przyszedł sobie na wykład, powiedział że wykładów nie będzie, dał nam książkę (jakiegoś swojego kolegi) do skserowania i powiedział, że spotkamy się na egzaminie.

Kola zainteresowań istnieją, jednak niewiele studentów jest w nie zaangażowanych. Uczelnia zapewnia pewne wsparcie finansowe, mimo to działalność studencka nie jest popularna.

No i do kogo ta pretensja, że studentom się nie chce uczestniczyć w kołach?

Nie wiem. Może jakaś reklama by się przydała?

Istnieje cały dział zajmujący się przygotowywaniem studentów do pracy w zawodzie. Można umówić się na konsultacje o CV, próbną rozmowę kwalifikacyjną, przejrzeć materiały o firmach w ogromnej bazie danych etc. Zatrudniony jest profesjonalny zespół osób zajmujących się doradztwem zawodowym.

Na PG jest takie coś w Bratniaku.

Na każdej uczelni w Polsce jest coś takiego, ale na której uczelni przynosi to efekty?

IC:
Wykładowca wie kiedy i dlaczego studenta nie ma na wykładach, pamięta na co był chory miesiąc temu, z czym ma problemy i jakie ma wyniki (nie tylko z jego przedmiotu).

Moi wykładowcy nie wiedzą czemu mnie nie ma i na co choruję, bo im nie mówię.... :/ W mojej opinii, to nie jest ich sprawa.

Może historia chorób, to lekka przesada, ale chyba lepiej gdy wykładowca jest jak dobry, starszy brat niż gdy jest jak "dziadek" w wojsku?

UW:
Wykładowcom zależy żeby dużo osób odpadało, ponieważ na dalszych latach będą mniejsze grupy (cytując jednego z ćwiczeniowców).

To ja też zacytuję jednego z ćwiczniowców - uczelni zależy na tym, żeby jak najwięcej osób przechodziło i jak najwięcej zostało przyjętych, bo ilość studentów przekłada się bezpośrednio na ilość mamony jaką uczelnia dostaje.

To dlaczego na pierwszych rokach biorą nadmiar studentów i ich przesiewają, tak żeby na następnych, z czterech grup zostawały dwie?

1

Polecam przerobić sobie, któryś z darmowych kursów online Stanforda (dokładnie to samo co robią studenci Stanforda). Np. http://jan2012.ml-class.org/ - pełna lista kursów na dole. Jakość wykładu i ćwiczeń nie ma porównania do polskich studiów.

0
Shalom napisał(a)

http://www.joelonsoftware.com/articles/CollegeAdvice.html

The trouble is, we don't really have professional schools in software development, so if you want to be a programmer, you probably majored in Computer Science. Which is a fine subject to major in, but it's a different subject than software development.

Czyli w USA też mają ten problem.

I bardzo podoba mi się to zdanie:

Why should I, as an employer looking for software developers, care about what grade you got in European History? After all, history is boring. Oh, so, you're saying I should hire you because you don't work very hard when the work is boring? Well, there's boring stuff in programming, too. Every job has its boring moments. And I don't want to hire people that only want to do the fun stuff.

0

Jak ktoś śmie nawet przyrównać programowanie do historii! Historia może i nie jest strasznie nudna, ale wkuwanie jej do głowy jako cel sam w sobie nie ma sensu, jeśli nie chcemy z nią łączyć przyszłości. Pisząc program mamy określony cel, który wiąże się z profitem. To, że ktoś nie jest obowiązkowy z takiego przedmiotu, jak historia, nie oznacza, że nie potrafi się zmusić do jakiejkolwiek roboty.

Nauka historii nie polega na wkuwaniu dat przecież...
A w pracy programisty akurat naprawdę są nudne momenty... Oczywiście nikt nie każe wkuwać czegoś na pamięć, ale np. zadanie: wyszukaj wszystkie wywołania do tego serwera, co go ubijamy w przyszłym tygodniu. We wszystkich projektach, które są pod opieką zespołu. Zadanie trywialne, ale jakie nuuuudne... (kiedy wywołań masa, projektów multum, a niektóre z nich pisane 20-30 lat temu i np. ścieżki mają w kodzie na sztywno podane... w milionie miejsc...)

3

Pozwolę sobie na delikatne wyłamanie - uważam, że matematyka na studiach jest wykładana w niezbyt przyjazny sposób. Przede wszystkim wykładowcy często nie potrafią nam wskazać obszarów, których moglibyśmy ją wykorzystywać. Poza tym analiza matematyczka (całki, różniczki, granice), to dla mnie coś w rodzaju zagadek, całkiem ciekawy przedmiot.

Na swoim przykładzie mogę powiedzieć, że matematyki miałem za mało. Niestety nie starczyło czasu na bardziej zaawansowane zagadnienia. Jeśli teraz przychodzi mi zetknąć się z morfologią matematyczną, algorytmami ewolucyjnymi, przeróżnymi krzywymi, stochastyką itd. to naprawdę powstaje sporo problemów.

Mimo wszystko dalej uważam, ze studia nie przygotują nikogo do pracy. Trzeba wiele czasu poświęcić na robienie czegokolwiek samemu, zderzyć się z rynkiem pracy i wtedy można zobaczyć jak to wygląda.

Wiem, że magistra na pewno będę robił zaocznie - czas w tygodniu można zdecydowanie lepiej spożytkować.

0

Trochę odświeżę wątek,

czy ktoś z forum zdawał maturę rozszerzoną z angielskiego lub matematyki by być pewniejszym przy rekrutacji ?

i czy bez matury roz. z matemy i anglika dam rade dostać się na politechnikę Poznańską lub Wrocławską bo tam wlasnie celuje?

0

Zastanów się czy w ogóle warto celować w informatykę, skoro nie ogarniasz ani matematyki, ani nie znasz angielskiego. Matura rozszerzona z obydwu przedmiotów jest banalna w porównaniu z tym, co czeka cię z matematyki, a angielski po prostu trzeba znać.

0

@Rev

Mam jeszcze około 2,5 roku więc dam radę to ogarnąc tylko chciałem się zorientować

0

Skoro masz tyle czasu to po prostu zacznij się uczyć.

0

Matematyka w liceum ma się tak do matematyki na studiach, jak matematyka w podstawówce do matematyki w szkole średniej ;) Tak na prawdę po części matematyka na studiach zaprzecza niektórym twierdzeniom, które wykłada Ci Pani matematyczka w szkole średniej ;)

0
CocaCola napisał(a)

i czy bez matury roz. z matemy i anglika dam rade dostać się na politechnikę Poznańską lub Wrocławską bo tam wlasnie celuje?

A wymagania rekrutacyjne na tych uczelniach czytałeś? Strzelam: nie czytałeś. Trafiłem?
Sądzę, że wiedza z matematyki jest równie ważna, co znajomość angielskiego - ot, choćby żeby Cię ktoś, kiedyś w przysłowiowego ch**a nie zrobił.

Każda państwowa uczelnia wyższa wymaga choćby jednego przedmiotu na rozszerzeniu, a informatyka na pewno wymaga matematyki.

0

@CocaCola: Zdawałem zarówno rozszerzoną matematykę, jak i angielski. Wówczas moja uczelnia miała inny przelicznik punktowy dla matury podstawowej i rozszerzonej - rozszerzona miała punkty mnożone przez ileśtam.

Plus podstawowy angielski zdałem na 100%, dopiero rozszerzony był wyzwaniem ;-)

0

W związku z niżem demograficznym to idź na prywatną uczelnie :) Będzie łatwiej bo studentów coraz mniej

1

Co do matmy, to nie zniechęcajcie się... ja miałem zawsze zagrożenie z matmy i jak widziałem ten przedmiot w liceum, gimnazjum to mnie ciarki przechodziły. Pamiętam na analizie matematycznej, pierwszy wykład, w przerwę po 90 minutach wyszła połowa studentów zrezygnowana, ćwiczenia zaliczyło tylko z 25-30 osób z roku na ok. 130 studentów, w tym ja, osoba, która zaaaawsze miała mega problem z matmą, moral jest banalny i znany, jak będziesz chciał zaliczyć to zaliczysz i tłumaczenia, że się nie da nic nie znaczą hehe :) Całki, pochodne, różniczki itp, okazały się całkiem sympatyczne jak się je okiełznało :)

0
ajajaj napisał(a)

W związku z niżem demograficznym to idź na prywatną uczelnie :) Będzie łatwiej bo studentów coraz mniej

Co ma być łatwiej? Uczelnie prywatne nie prowadzą i nie prowadziły rekrutacji w oparciu o wyniki matury. Z powodu niżu może być za to łatwiej na publicznych.

0
somekind napisał(a)
ajajaj napisał(a)

W związku z niżem demograficznym to idź na prywatną uczelnie :) Będzie łatwiej bo studentów coraz mniej

Co ma być łatwiej? Uczelnie prywatne nie prowadzą i nie prowadziły rekrutacji w oparciu o wyniki matury. Z powodu niżu może być za to łatwiej na publicznych.

Niby tak ale oni z tego mają kasę. A jak studentom będzie za ciężko, nie będzie się podobało... zrezygnują/przeniosą się to kasa też przepada. A że jest mało studentów to jak im zrezygnują interes przestanie być rentowny. Jeśli podniosą cenę inni się przeniosą bo gdzie indziej będzie taniej. Zasady wolnego rynku. Nie to co na uczelniach publicznych. Niby za darmo, płacą za to wszyscy i nikomu nie zależy. Przykre.

0

Niby tak ale oni z tego mają kasę. A jak studentom będzie za ciężko, nie będzie się podobało... zrezygnują/przeniosą się to kasa też przepada

Uczelnie publiczne też mają kase za studentów :] A najlepsze uczelnie jak Stanford czy MIT są prywatne.

0
0x200x20 napisał(a)

Niby tak ale oni z tego mają kasę. A jak studentom będzie za ciężko, nie będzie się podobało... zrezygnują/przeniosą się to kasa też przepada

Uczelnie publiczne też mają kase za studentów :] A najlepsze uczelnie jak Stanford czy MIT są prywatne.

Tak tylko na trochę innych zasadach. Z punktu widzenia studenta to jest "za darmo". Oni dostają pieniądze za studenta ale od państwa (i to spore pieniądze). Jak takiego studenta uleją to student i tak do nich wróci bo nie chce płacić 2k za semestr gdzie indziej (i jak mu się nie podoba to trudno, zmięknie). I tak właśnie w Polsce łamany jest wolny rynek. Po prostu nikt nie ma interesu w tym żeby studia wyglądały dobrze bo studenci nie mają wyboru, "studia trzeba mieć" a żaby je mieć za darmo to tylko u nich. Złoże się że gdyby ludzie mieli wybór poszli by na "prywatne".
Stanford czy MIT są najlepsze między innymi dlatego że im zależy. Na publicznych uczelniach tego nie ma (powody opisane powyżej). Jeśli ktoś pytał by mnie o zdanie to państwo powinno mi zagwarantować wybór uczelni na której chcę studiować, a nie iluzję studiowania na politechnice.

0
Pozoga napisał(a)

A jak studentom będzie za ciężko, nie będzie się podobało... zrezygnują/przeniosą się to kasa też przepada.

To działa w obie strony - student raczej będzie wolał dokończyć studia prywatne niż stracić kasę, którą już zapłacił. Zwłaszcza, że umowy często są tak konstruowanie, że trzeba opłacić cały rok, nawet jeśli się przerwie w trakcie.

Jeśli podniosą cenę inni się przeniosą bo gdzie indziej będzie taniej. Zasady wolnego rynku.

Niekoniecznie, PJWSTK raczej na brak chętnych nie narzeka, a wszędzie indziej jest taniej.

0
somekind napisał(a)
Pozoga napisał(a)

A jak studentom będzie za ciężko, nie będzie się podobało... zrezygnują/przeniosą się to kasa też przepada.

To działa w obie strony - student raczej będzie wolał dokończyć studia prywatne niż stracić kasę, którą już zapłacił. Zwłaszcza, że umowy często są tak konstruowanie, że trzeba opłacić cały rok, nawet jeśli się przerwie w trakcie.

Tylko już za rok do nich nie pójdzie. Zresztą założę się że po jakimś czasie wolnego rynku studenci zaczęli by zwracać uwagę na takie rzeczy. Czyli albo sprawdzali by zdawalność na danej uczelni albo umowę.

somekind napisał(a)

Jeśli podniosą cenę inni się przeniosą bo gdzie indziej będzie taniej. Zasady wolnego rynku.

Niekoniecznie, PJWSTK raczej na brak chętnych nie narzeka, a wszędzie indziej jest taniej.

Tylko widać ludzie uważają że jest warto. Tz usługa jest adekwatna do jej ceny, więc są wstanie za nią zapłacić. W przypadku wielu uczelni publicznych tak nie jest.

1 użytkowników online, w tym zalogowanych: 0, gości: 1