Studia - wasze doświadczenia.

3

Cześć,

przeglądając wasze forum nie zauważyłem tematu w którym wszyscy(najbardziej aktywni) opisali swoją "naukę" na studiach.Np. jak były progi w czasach kiedy próbowali się dostać, jak napisali maturę (ile %) by się tam dostać, wasze wrażenia po 1,2,3 latach i później po 5, wasze spostrzeżenia i sugestie dla przyszłych studentów owej uczelni.

Dziękuje

1

Toś chyba przegapił każdy temat dotyczący studiów.

10
Shalom napisał(a)

Toś chyba przegapił każdy temat dotyczący studiów.

Nic dziwnego, że przegapił. Każdy normalny człowiek szukając informacji o edukacji skierowałby się do działu Edukacja. Niestety potrzeba istnienia tego działu na forum jest zupełnie ignorowana przez władze.
Tematów dotyczących edukacji pojawia się kilka w ciągu miesiąca, ciągle ktoś czegoś chce się dowiedzieć w tej kwestii, ale oczywiście nie ma potrzeby tego wydzielić, tak aby było łatwo znaleźć informacje na ten temat.

To aż dziwne, że tylko świnia protestuje przeciwko chlewowi na forum.

0

Większość tutaj na forum napisze, że studia to był stracony czas nawet na wszelkich Politechnikach. Właśnie rozmawiam z kumplem co jest SharePoint-owcem i aby dostać prace nie były mu potrzebne żadne studia jak i doświadczenie. A gość obcykany w tym temacie, więc i pracę ma niezłą jako wdrożeniowiec.

4

Jak pracodawcy traktują studia: http://www.dobreprogramy.pl/Jakub-Debski-o-pracy-w-polskim-oddziale-ESET,Wideo,29258.html (8:20 jeżeli komuś nie chce się całego słuchać).

2

Większość tutaj na forum napisze, że studia to był stracony czas nawet na wszelkich Politechnikach.

Wynika to z tego, że większość tu na forum (i nie tylko z resztą) traktuje studia, jak kurs przygotowawczy do pracy. Co jest oczywiście strasznie głupim podejściem, ale co poradzić.

Jeżeli natomiast na chcesz poszerzać horyzonty, mieć dostęp do publikacji naukowych, mieć możliwość pracowania ze specjalistycznym sprzętem, poznawać ludzi, którzy już co nieco w informatyce osiągnęli - w takim wypadku studia polecam gorąco. Oni tam bardzo lubią ludzi, którzy garną się do wiedzy.

Jest tylko jedna bardzo ważna zasada. Jak o niej zapomnisz, to będziesz miał zawiedzione nadzieje i próżny trud.
To tobie ma na tym zależeć.
Jeżeli nie wykażesz chęci, nie będziesz się starał, to nie zdziw się, że i prowadzący mają w ciebie wylane.

0

Studia trzeba przeżyć.. Jak nie pójdziesz,to co będziesz wnukom opowiadał?

0

Większość tutaj na forum napisze, że studia to był stracony czas nawet na wszelkich Politechnikach.

bo nie pamięta wół jak cielęciem był ;)
Zresztą tak samo większość ludzi na forum twierdzi że "poziom uczelni nie ma znaczenia" a mimo to dziwnym trafem większość jednak studiuje/studiowała na tych "dobrych uczelniach".

3

Wynika to z tego, że większość tu na forum (i nie tylko z resztą) traktuje studia, jak kurs przygotowawczy do pracy. Co jest oczywiście strasznie głupim podejściem, ale co poradzić.

Ale taki był pierwotny cel studiów - inżynier i magister to tytuł zawodowy a nie naukowy. Poza tym co jest złego w przygotowaniu do pracy? Szczególnie tej fajnej pracy gdzie jest potrzebna znajomość teoretycznych zagadnień i umiejętność ich wykorzystania?

Jeżeli natomiast na chcesz poszerzać horyzonty, mieć dostęp do publikacji naukowych, mieć możliwość pracowania ze specjalistycznym sprzętem, poznawać ludzi, którzy już co nieco w informatyce osiągnęli - w takim wypadku studia polecam gorąco. Oni tam bardzo lubią ludzi, którzy garną się do wiedzy.

Publikacje naukowe są ogólnie dostępne - państwo je sponsoruje więc muszą być dostępne. Jeżeli chodzi o ludzi to można poznać kogoś fajnego ale także masę nierobów z przypadku. Tak samo można poznać kogoś fajnego w pracy albo na spotkaniach typu JUG. Specjalistyczny sprzęt jak już pracujesz to możesz sobie sam kupić (ze sprzętu na studiach miałem głównie różny mikrokontrolery i układy programowalne, które kosztują w granicach 1k zł). Wyjątkiem może być drogi sprzęt sieciowy, ale to można poznać w pracy o ile będziesz pracować np. przy systemach rozproszonych (w poprzedniej robocie miałem okazję konfigurować sprzętowego Load Balancera, na studiach miałem tylko standardowe sieciowe klocki).
I nie chodzi mi o to, żeby pokazać jakie studia są złe tylko że jest alternatywna ścieżka rozwoju, która wcale nie jest gorsza a może być nawet lepsza.

1

Problem nie w tym że studia nie przygotowują do zawodu, a bardziej w tym że Computer Science != Software development

The moral of the story is that computer science is not the same as software development. If you're really really lucky, your school might have a decent software development curriculum, although, they might not, because elite schools think that teaching practical skills is better left to the technical-vocational institutes and the prison rehabilitation programs. You can learn mere programming anywhere. We are Yale University, and we Mold Future World Leaders. You think your $160,000 tuition entititles you to learn about while loops? What do you think this is, some fly-by-night Java seminar at the Airport Marriott? Pshaw.

The trouble is, we don't really have professional schools in software development, so if you want to be a programmer, you probably majored in Computer Science. Which is a fine subject to major in, but it's a different subject than software development.

http://www.joelonsoftware.com/articles/CollegeAdvice.html

1
somekind napisał(a)
Shalom napisał(a)

Toś chyba przegapił każdy temat dotyczący studiów.

Nic dziwnego, że przegapił. Każdy normalny człowiek szukając informacji o edukacji skierowałby się do działu Edukacja. Niestety potrzeba istnienia tego działu na forum jest zupełnie ignorowana przez władze.
Tematów dotyczących edukacji pojawia się kilka w ciągu miesiąca, ciągle ktoś czegoś chce się dowiedzieć w tej kwestii, ale oczywiście nie ma potrzeby tego wydzielić, tak aby było łatwo znaleźć informacje na ten temat.

To aż dziwne, że tylko świnia protestuje przeciwko chlewowi na forum.

Od tego jest dział Flame, a nie Edukacja.

Co do pytania o progi przyjęcia itp. Jak szedłem na Polibudę to na roku miałem nawet ludzi z Giertychowską maturą. Przyjmują jak leci, bo mają z tego kasę. Ale jak to na polibudach bywa, łatwo zostać przyjętym, łatwo wylecieć - chociaż bardziej zauważalne było zniechęcenie ludzi - poddawali się bez walki, zamiast na wszystkie terminy chodzić - było 5-6 terminów egzaminu z matmy. Sporo ludzi odpada na przedmiotach odsiewowych, zwłaszcza na początku. Czasami mam wrażenie, że prowadzący mają odgórne zalecenia, żeby w semestrze były tak ze 2 przedmioty trudniejsze do zdania. Zaczynało nas tyle osób, że były dwie grupy wykładowe, po pierwszym semestrze zrobiła się z tego jedna grupa.
Mieliśmy różnych prowadzących, jeden który się zawsze wywyższał, a był największym lamerem na katedrze - mówił, że jest czystym informatykiem, bo tylko on ma doktorat z informatyki na uczelni, inni po elektronice itp. Zachwycał się byle czym jak się mu pokazało na projekt, ale Windowsiarzom np. kazał przynieść projekt przerobiony z Visual Studio 2010 na VS2005, bo On takiego używa. Jak mu zrobiłem projekt pod Linuksem w Code::Blocks to nawet nie wspominał o przerabianiu, pewnie się przestraszył :D
Inny prowadzący już na studiach magisterskich nam na wykładach normalnie na projektorze pokazywał jak odpala Turbo Pascal'a i programuje np. iloczyn kartezjański. No bez przesady. Jak już lubi Pascal'a to może niech się przesiądzie na coś coś używa współczesną architekturę procesora? Free Pascal, czy tam Delphi, a nie 20-letni Trubo Pascal.
Na systemach wbudowanych pod koniec studiów inżynierskich mieliśmy maniaka języka C. Chociaż już zaliczaliśmy język C na drugim semestrze studiów, to on nas jeszcze z tego odpytywał, robił kartkówkę sprawdzającą czy znamy priorytety operatorów itp... Na każdym wykładzie, laboratorium i projekcie musieliśmy na kartkówkach projektować układy sekwencyjne (np. sterowanie bojlerem, skrzyżowaniem), mało czasu na to dawał, a trzeba było rysować diagram przejść, graf stanów, opisać każdy stan, napisać kod w języku C... To chyba był jeden z tych przedmiotów z odgórnym utrudnieniem zaliczenia.

4
Tepek napisał(a)

Większość tutaj na forum napisze, że studia to był stracony czas nawet na wszelkich Politechnikach.

NAWET na politechnikach, kto by pomyślał! :D

Shalom napisał(a)

Zresztą tak samo większość ludzi na forum twierdzi że "poziom uczelni nie ma znaczenia" a mimo to dziwnym trafem większość jednak studiuje/studiowała na tych "dobrych uczelniach".

Może dlatego, że ci po "gorszych uczelniach", albo w ogóle bez studiów mają pracę, a nie tylko obijają wory po forach? ;)

4

Ale taki był pierwotny cel studiów - inżynier i magister to tytuł zawodowy a nie naukowy.

Ok, ujmę to inaczej - studia to nie kurs programowania. Większość ludzi gdy myśli o pracy po informatyce, to myśli o zostaniu programistą. W związku z tym, nastawiają się na to, że będą się uczyć programować. A to bzdura, bo programowanie jest promilem z zagadnień jakie obejmuje informatyka. I ten co przyszedł uczyć się programować - będzie niezadowolony. Ale jeżeli przyszedłeś poszerzać horyzonty, będzie mile zaskoczony tym, o jak wielu rzeczach nie miał do tej pory pojęcia...

Publikacje naukowe są ogólnie dostępne - państwo je sponsoruje więc muszą być dostępne.

No nie specjalnie są, słyszałeś o IEEE? W dodatku zawsze jest ten plus, że profesor może cię nakierować, podsunąć dobre publikacje, wskazać kierunek dalszych badań.
Wiem, że na uczelni można spotkać buców (też spotkałam) ale zostało mi to zrekompensowane w 100% przez poznanie kilku znamienitych wykładowców.

Specjalistyczny sprzęt jak już pracujesz to możesz sobie sam kupić (ze sprzętu na studiach miałem głównie różny mikrokontrolery i układy programowalne, które kosztują w granicach 1k zł).

No już widzę, jak sobie kupujesz router ATM... Kosztuje więcej niż nowy mercedes :/

Wyjątkiem może być drogi sprzęt sieciowy, ale to można poznać w pracy o ile będziesz pracować np. przy systemach rozproszonych (w poprzedniej robocie miałem okazję konfigurować sprzętowego Load Balancera, na studiach miałem tylko standardowe sieciowe klocki).

A co jeśli nie będę przy tym pracować? Celem mojego życia nie jest praca praca praca. Są rzeczy, których jestem ciekawa i chcę je poznać, nawet mimo tego, że wiem, że nie będę nigdy na tym zarabiać.
Jak również - kto mnie zatrudni do konfiguracji routera ATM, jeśli wcześniej go na oczy nie widziałam? Ty byś dał samochód naprawić temu ziomkowi spod bloku, co chciałby się w mechanika pobawić?

I nie chodzi mi o to, żeby pokazać jakie studia są złe tylko że jest alternatywna ścieżka rozwoju, która wcale nie jest gorsza a może być nawet lepsza.

Ale masz 100% racji w tym zdaniu, tylko czemu piszesz to w temacie, w którym ziomek pyta o wrażenia ze studiów?
To tak jakbym założyła temat "szukam przepisu na jabłecznik" a ty mi na to "ale sernik jest lepszy!".

2

No nie specjalnie są, słyszałeś o IEEE? W dodatku zawsze jest ten plus, że profesor może cię nakierować, podsunąć dobre publikacje, wskazać kierunek dalszych badań.

Jest masa publikacji dostępnych za darmo dla każdego, być może nie licząc totalnie niszowych dziedzin (o których np. Zjarek pisał). Poza tym aby przynależeć do IEEE jako student też trzeba płacić (nie pamiętam tylko czy pomniejszoną kwotę czy całość). Więc jaką tu widzisz przewagę studiowania?

A co jeśli nie będę przy tym pracować? Celem mojego życia nie jest praca praca praca. Są rzeczy, których jestem ciekawa i chcę je poznać, nawet mimo tego, że wiem, że nie będę nigdy na tym zarabiać.

Rozumiem, że chcesz się na uczelni pobawić drogim sprzętem na koszt podatników... Ale pobawić można się też za znacznie mniejsze kwoty. Bo to co się robi na zajęciach nie można inaczej nazwać jak zabawa. Poza tym, że raz się pobawiłaś routerem ATM na studiach nie znaczy, że będziesz miała za to jakikolwiek plus u pracodawcy.

Jak również - kto mnie zatrudni do konfiguracji routera ATM, jeśli wcześniej go na oczy nie widziałam? Ty byś dał samochód naprawić temu ziomkowi spod bloku, co chciałby się w mechanika pobawić?

Ja nie widziałem na oczy Load Balancera F5 przed pracą, a w pracy zdarzyło mi się go skonfigurować. Chyba nie do końca kumasz na jakiej podstawie zatrudnia się pracowników.

Ale masz 100% racji w tym zdaniu, tylko czemu piszesz to w temacie, w którym ziomek pyta o wrażenia ze studiów?

Bo chcę przełamać stereotyp, że studia to jedyna możliwa droga rozwoju. Bo stąd się bierze kolejny stereotyp, że ludzie bez studiów nic nie umieją, so niewiele warci itd. A poza tym to jest dział offtopić więc nie miej pretensji, że czasem się zrobi offtop...

3

@aurel:
zeby studiowac 5 lat po to aby umiec... konfigurowac router! LOL hahha! zart dnia :D

user image

moze kosztowac i kilkaset tys zl, i co z tego, ot zwykle urzadzenie do zadan specjalnych, do konfiguracji pewnie konsola szeregowa i manual wiec serio musze miec studia zeby sie tym bawic? prosze Cie....

a tak serio, to w kwesti urzadzen telekomunikacyjnych to, uwierz mi, rzadko widuje adminow po studiach a mimo to pracuja w bankach, firmach telekom itp :)

studia to studia, a praca to praca, i na dzien dzisiejszy jedno z drugim ma niewiele wspolnego :)

2

Jest masa publikacji dostępnych za darmo dla każdego, być może nie licząc totalnie niszowych dziedzin (o których np. Zjarek pisał). Poza tym aby przynależeć do IEEE jako student też trzeba płacić (nie pamiętam tylko czy pomniejszoną kwotę czy całość). Więc jaką tu widzisz przewagę studiowania?

  1. Właśnie te specjalistyczne publikacje (tak się składa, że zdarza mi się korzystać)
  2. Na ETI dostęp IEEE jest za darmo.

Rozumiem, że chcesz się na uczelni pobawić drogim sprzętem na koszt podatników... Ale pobawić można się też za znacznie mniejsze kwoty. Bo to co się robi na zajęciach nie można inaczej nazwać jak zabawa. Poza tym, że raz się pobawiłaś routerem ATM na studiach nie znaczy, że będziesz miała za to jakikolwiek plus u pracodawcy.

Nie potrzebuję mieć z tego powodów plusa u pracodawcy, przecież pisałam, że moje życie to nie tylko praca.
Nie bądź złośliwy, gdyby studia były płatne - zapłaciłabym. A tak płacę podatki i korzystam z tego, z czego każdy inny może. Nie zioń mi tu pretensją o to, że faktycznie chcę poznać różne technologie. A jeśli bawiłam się tym routerem po zajęciach? Poza tym proszę, nie mów źle o "zabawie" z routerami ATM, bo ATM to jedna z piękniejszych technologii, każdy sieciowiec powinien ją znać.

Bo chcę przełamać stereotyp, że studia to jedyna możliwa droga rozwoju.

Ok, rozumiem, ale kłótnie na temat wyższości studiowania nad nie studiowaniem i na odwrót są totalnie bez sensu, bo prawda jest taka, że studia po prostu nie są dla wszystkich. Nie każdy powinien studiować, większość ludzi nie wie po co to robi, ale to wcale nie zmienia nic w kwestii tego, jakie studia SĄ. A są fajne :)

2
0x200x20 napisał(a)

Jest masa publikacji dostępnych za darmo dla każdego, być może nie licząc totalnie niszowych dziedzin (o których np. Zjarek pisał). Poza tym aby przynależeć do IEEE jako student też trzeba płacić (nie pamiętam tylko czy pomniejszoną kwotę czy całość). Więc jaką tu widzisz przewagę studiowania?

Choćby taką, że na dobrych uczelniach taki ACM, Springer czy IEEE jest dostępne za darmo, bo uczelnie mają zbiorowe abonamenty.
Ale to jest drobiazg. Problemem jest raczej nadmiar publikacji. Po prostu bez pomocy gościa, który siedzi w jakiejś dziedzinie, możesz kompletnie nie wiedzieć czego szukać. Co z tego, że w necie (nawet w wikipedii) znajdziesz mnóstwo informacji o np. filtrach Blooma, jak nie będziesz wiedział, że takowe w ogóle istnieją i zwyczajnie przeoczysz problemy, w których mogłyby się przydać? A w firmie, która zatrudnia tanich studentów do przekładania danych z bazy danych na formatki www, raczej się tego nie dowiesz.

Rozumiem, że chcesz się na uczelni pobawić drogim sprzętem na koszt podatników... Ale pobawić można się też za znacznie mniejsze kwoty. Bo to co się robi na zajęciach nie można inaczej nazwać jak zabawa. Poza tym, że raz się pobawiłaś routerem ATM na studiach nie znaczy, że będziesz miała za to jakikolwiek plus u pracodawcy.

W moim przypadku to, że miałem okazję napisać cokolwiek na 128 rdzeni Azul Zinga miało znaczenie dla mojego pracodawcy.

Ale masz 100% racji w tym zdaniu, tylko czemu piszesz to w temacie, w którym ziomek pyta o wrażenia ze studiów?

Bo chcę przełamać stereotyp, że studia to jedyna możliwa droga rozwoju. Bo stąd się bierze kolejny stereotyp, że ludzie bez studiów nic nie umieją, so niewiele warci itd. A poza tym to jest dział offtopić więc nie miej pretensji, że czasem się zrobi offtop...

</quote>

Studia to nie jest jedyna możliwa droga rozwoju i uważam wręcz, że za dużo osób na nie idzie. Ale umiejętnie wykorzystane studia potrafią dużo dać. I mam tu nie tylko na myśli wykłady / ćwiczenia, ale również to co jest między nimi, np. nawiązanie ciekawych znajomości, zarówno wśród kolegów/koleżanek jak i wykładowców. Wykładowcy często mają dostęp do firm robiących ciekawe rzeczy, i można się dzięki temu dostać w fajne miejsca, których w gazecie raczej znaleźć nie można.

1

tak btw, dlaczego tak bardzo koncentrujecie sie na studiach, jakby byly calym swiatem i decydowaly o wszystkim :)?

zanim pojdziesz na studia, zastanow sie czy w ogole wiesz co chcesz w zyciu robic, bo z samego studiowania to nie bedzie co do gara wlozyc :P

1
aurel napisał(a)

Większość ludzi gdy myśli o pracy po informatyce, to myśli o zostaniu programistą.

Większość chce być kierownikami, trochę mniejsza większość chce być adminami, a mniejszość programistami. Spójrz na to, ilu tych studentów informatyki nie wyrabia na przedmiotach związanych z programowaniem.
I nie chodzi mi o jakieś malutkie czy mniej znane uczelnie, nawet (:D!) po Elce większość ludzi nie zostaje programistami.

0

Ale to jest drobiazg. Problemem jest raczej nadmiar publikacji. Po prostu bez pomocy gościa, który siedzi w jakiejś dziedzinie, możesz kompletnie nie wiedzieć czego szukać. Co z tego, że w necie (nawet w wikipedii) znajdziesz mnóstwo informacji o np. filtrach Blooma, jak nie będziesz wiedział, że takowe w ogóle istnieją i zwyczajnie przeoczysz problemy, w których mogłyby się przydać? A w firmie, która zatrudnia tanich studentów do przekładania danych z bazy danych na formatki www, raczej się tego nie dowiesz.

Akurat zahaczyłeś o moją dziedzinę: informacje o filtrach Blooma znalazłem chyba w pierwszej książce o Data Miningu jaką w ogóle przeczytałem. Co ciekawe na studiach nie miałem nic o tym (być może dlatego, że studia raczej miałem nastawione na elektronikę niż algorytmike).
Jak nie wiesz od czego zacząć to idziesz na forum internetowe związane z daną dziedziną (np o Data Miningu: metaoptimize.com/qa) i się pytasz. Np. na forum, którym podałem siedzą ludzie, którzy zajmują się uczeniem maszynowym w takich firmach jak google więc na prawdę można się sporo dowiedzieć. Wątpię żeby można było się więcej dowiedzieć od przeciętnego polskiego doktorka.

0

To prawda, że większość ludzi rezygnuje w trakcie semestru z nauki. Poddawanie się to chyba najgorsza możliwa droga, ale jednak nią jest. Sam miałem kilku znajomych, którzy ogarniali programowanie, jednak natłok zadań/przedmiotów/wymagań po prostu był dal nich za duży i rzucili studiowanie w cholerę.
Tak naprawdę, to na studiach mało ludzi wie, co chce robić po nich. Jedni nie wiedzą czym się może zajmować programista w firmie, inni mówią, że bycie "informatykiem" to wszystko czego oczekują. Dla jeszcze innych liczy się samo "mgr" przed nazwiskiem. Co człowiek, to inna teoria.
Już kiedyś pisałem, że niektórzy wybierają studia informatyczne ot tak, a później cierpią, albo uczą się wszystkiego na pałę - bo jak widzę, jak ktoś potrafi pisać kod na głos i uczyć się na pamięć odpowiednich bloków, żeby zdać kolosa to nie wiem, co mam myśleć.

@cepa - Studia mogą dać dużo o ile potrafi się studiować. Zauważ, że jeśli ktoś robi tylko i wyłącznie to co jest na wykładach i ćwiczeniach, to owszem podstawy będzie miał, tylko co z tego? Co z tego, że ktoś zna podstawy programowania obiektowego, skoro nie potrafi napisać niewielkiego projektu, który wymaga trochę bardziej zaawansowanej wiedzy niż sama podstawa.
Druga sprawa, że studia mogą być dla kogoś całym światem. Jeśli ktoś koniecznie chce studiować, wyjechać do innego miasta i stworzyć samemu swój własny, lepszy świat to dlaczego nie w ten sposób? Pójście na studia to idealna droga ku temu, tylko wymaga radzenia sobie z problemami i myślenia nad tym co się robi, żeby nie skończyć tych studiów w trakcie pierwszego semestru. A co jeśli kogoś interesuje kariera naukowa? Studia są wtedy podstawą, bez których "ani rusz" dalej.
Chociaż, druga strona medalu pokazuje, że istnieją wieczni studenci - tu, jak najbardziej się można z Tobą zgodzić - "zanim pojdziesz na studia, zastanow sie czy w ogole wiesz co chcesz w zyciu robic, bo z samego studiowania to nie bedzie co do gara włożyć" ;).

@aurel - "Większość ludzi gdy myśli o pracy po informatyce, to myśli o zostaniu programistą." - Nie, większość ludzi myśli o niesamowitej kasie, bo każdy "ynformatyk" zarabia miliony. Choć z drugiej strony to może i dobrze, bo dążenie do takich celów sprawia, że ten człowiek pracuje dużo sam i ma z tego korzyści.

Na studiach się nie uczy. Na studiach się studiuje - jeśli ktoś chce być programistą, specjalistą od sieci, hakierem czy innym "informatykiem", to studia wcale nie blokują mu tej drogi, co więcej - pomagają bo pokazują, od czego i jak zacząć. Jednak, jak na każdych innych studiach trzeba pracować najwięcej samemu bo tylko wtedy będzie można powiedzieć, że naprawdę się coś umie.

0

Maturę zdałem na minimum, poszedłem na studia zaoczne, jestem na 3 roku. Czy mnie czegoś nauczyły? Kilku rzeczy na pewno tak, ale bez przesady. Przyjąłem strategię by skończyć studia i tyle, ale w trakcie ich mieć czas na własne projekty, studia mają być tylko wspomagaczem. Choć i tak marzeniem jest by tylko papier inżyniera sobie powiesić nad łóżkiem i się z tego śmiać, a trzepać kasę z własnych tworów :) Nie chciałem iść na super hiper studia dzienne gdzie kompletnie nie miałbym czasu na nic więcej (nawet bym się nie dostał ale mniejsza o to). Myślę, że w tym kraju żeby ktoś coś osiągnął to powinien rozważyć 2 opcje i chyba tylko te dwie faktycznie mają szanse powodzenia: albo olać studia (lub iść na byle jakie), w między czasie tworzyć coś własnego i założyć firmę, lub ostro cisnąć i skończyć polibudę.

Piszę o jakichś super osiągnięciach, bo zwykła praca klepacza/grafika/admina to raczej nie problem.

0

Nie spodziewałem się tak żywej dyskusji, za co bardzo dziękuje i zachęcam do dalszej rozmowy :)

1

Ja napisałem maturę na: 38% mat roz, niecałe 90% mat pods. 74% infa roz, ok 55% ang i pol pod. Mogłem zdawać jeszcze fizykę ale przeliczyłem sobie że z inf-y będę miał po prostu więcej punktów ;P
Wybrałem EiT (Elektronikę i Telekomunikację) na Politechnice Poznańskiej. Miałem dużo więcej punktów niż było to wymagane, no ale szału też nie było. ( w załączniku dołączam dokument z posortowaną listą osób przyjętych według punktów ,żeby nikt się nie czepiał usunąłem imiona i nazwiska delikwentów. ). Kierunek nie jest zbyt oblegany, teraz wiem dlaczego ;)
Niektórzy piszą że na PP jest ciężko itp. Z całą pewnością jest to prawda ale mało kto pisze dlaczego. Nikt nie pisze jak bardzo głupi są wykładowcy. Opiszę głównie przedmioty informatyczne bo z nich mogę łatwo dać konkretne przykłady niekompetencji tych ludzi. Np dr inż. Tyczka, człowiek prowadził z nami ćwiczenia z "algorytmów" - na infie nazywało by się to "wstęp do programowania". Mieliśmy trochę prostych alg i matlaba. Po tym jak zobaczyłem kilka pierwszych wykładów i nauką przeliczania systemów na liczbach typu 2324324324324234 stwierdziłem, że chodzenie tam nie ma sensu bo uczą czegoś co potrafię, w sposób który mnie zaskakuje. Sądzę że w równym stopniu zaskoczył by on autorów większości książek jakie czytałem. Wracając do ćwiczeń do teraz przypominają mi się perełki w których ten człowiek iteracje nazywał rekurencją, a mówiąc o OR logicznym i bitowym mówił że nie pamięta kiedy jest pojedyncza a kiedy podwójna "kreska". Niby nic ale ten sam człowiek oczywiście chwalił się swoim doświadczeniem w pisaniu programów i znajomością matlaba. Gdy kiedyś na tablicy użyłem "continue"/"break" zapytał się mnie co to robi i powiedział że tego się w ogóle nie stosuje bo jest tak samo przestarzałe jak goto.
Na pierwszym kolokwium, mieliśmy rozrysować schemat blokowy algorytmu pobierającego macierz i podnoszącego jej poszczególne elementy do potęgi będącej różnicą wierszy od kolumn (albo kolumn od wierszy - nie pamiętam). Łatwo zauważyć że część wartości jest wtedy ujemna a środkowe elementy podnoszone są do potęgi zero. Jak się później okazało osoby nie myślące o czymś takim jak ujemna potęga dostawały 5 a ja dostałem 3 (pewnie z łaski bo coś napisałem). Pewnie bym się wykłócał ale zdawałem sobie sprawę że w schemacie zrobiłem dwa inne błędy (np zapomniałem zmienić wartości ujemnej licznika na dostatnią), jakoś sama świadomość tego nie pozwalała mi się kłócić. A jak wyglądała nasza rozmowa? Pewnego dnia powiedziałem że jestem dobry z informatyki/programowania, na co zapytał się mnie "dlaczego miałem tylko 3", na co zacząłem tłumaczyć co źle miałem. Jego odpowiedz była nawet dość rozbudowana "Nie, nie o to chodziło. Myli się Pan!".
Z innych przedmiotów wcale poziom tam nie jest wyższy, wykładowcy gadający coś sami do siebie, traktujący studentów według swoich upodobań. Co znaczy według swoich upodobań?". Mieliśmy prowadzącą od laboratoriów z fizyki która na przedostatnich zajęciach oddała mi ok 4/6 sprawozdań, najprawdopodobniej się jej nie spodobałem. Czy spodobać się wykładowcy oznacza że jesteś dobry albo pokażesz się z dobrej strony. Nie... Niektórzy wolą tępych, "bo zawsze nie lubili tych głupich kujonów" (ten cytat akurat nie pochodzi od żadnego wykładowcy). A co jeśli się spodobasz, rozmawiałem z kolegami z innej grupy którzy z jakiegoś powodu spodobali się prowadzącemu. Przyjmował od nich wszystko jak leci, kiedyś ponoć przynieśli mu 10 sprawozdań kazał im poprawić 3 losowe i przynieść następnym razem (oczywiście ten sam prowadzący potrafił opieprzać inne osoby w grupie za duperele).
Napisałem tylko tyle a już jestem zmęczony, nawet nie wspomniałem o matmach gdzie wszyscy piszą 5-6 poprawek z założenia i wielu innych sytuacjach.

Po pół roku na PP, stwierdziłem że PP jest dla ludzi którzy sami nie czują żadnej godności osobistej mają w sobie coś z masochisty lub sami są podobni i jest to dla nich normalne. Przez te pół roku nauczyłem się trochę o ludziach, niestety nic pozytywnego. Nabawiłem się również wstrętu do Polski, ludzi i studiów. Wydaje mi się że powoli zaczynam mieć też depresje, ale życie.

Czy sądzę że warto iść na studia, NIE. Zbyt często odnosiłem wrażenie że tytuł doktora mają ludzie którzy powinni opróżniać kosze na śmieci (i jeszcze pracują na Politechnice). Sam dzisiaj chciałbym iść na jakieś porządne studia, gdzie mógłbym się czegoś nauczyć rozwinąć swoje pasje itp. Niestety odnoszę wrażenie że ten PRL-owski kraj nie daje mi takiej możliwości. Ale na razie jestem zbyt młody i nie wiem jak moje życie się dalej potoczy więc nie mogę odradzać pójścia na studia. Fajnie by było tylko żeby ludzie konkretnie pisali jak tak naprawdę wyglądają "studia" bo moje odczucia są takie "Spie_dalaj Polsko".

0

Do postu wyżej - generalnie problemy o których piszesz są spowodowane nie samymi studiami per se, a stosunkiem liczby studentów do ilości kadry. Kadry jest mało, a za studentów jest kasa, więc nabiera się studentów ile wlezie, a później nauczać nie ma kto. Liczba wykładowców z powołaniem jest mała. Pod tym względem studia w Polsce to kicha. Od strony prowadzącego, też mogę powiedzieć, że nie jest za fajnie (teraz wziąłem sobie długi urlop i na razie mi się podoba).

0

Tak ostatnio zastanawiałem się nad Twoim postem. Przypadkiem poruszyłeś sprawę nad którą już kiedyś się zastanawiałem. Tz jak wygląda współpraca z takimi ludźmi od drugiej strony. Podejrzewam że jest straszne podkładanie psów, duża rywalizacja, plotkowanie i oczernianie innych za ich plecami. Tz każdy udaje super wybitnego/wszechstronnego i kombinuje tak żeby nikt tego nie podważał. Do tego słyszałem że jest dość dziwny system "prowadzenia badań", który narzuca na kadrę publikowanie prac, często mało oryginalnych, nowatorskich (pomijam już aspekt samodzielności bo słyszałem różne historie).

0

Przepraszam za dwa posty pod sobą ale przypadkiem wpadłem na jeszcze jeden filmik z opinią o studiach:
http://antyweb.pl/kumite-z-sadowskim-z-brand24-ciekawy-wywiad-i-jest-tez-o-pino-pamietacie/
(1,10min)

2

Choć maturę rozszerzoną z matematyki zdałem zajebiście to na sam pierw byłem przeciwko studiowaniu. Jestem samoukiem i sam wolę decydować czego się uczyć i w jakim stopniu. Lubię podążać za ciekawością, a nie robić byle co, aby było. Nie znoszę przymusu i tak nudnego trawienia czasu.

W domu miałem o to awantury. Z resztą jako typ bez zawodu byłem bez głosu. Dość miałem narzekań więc studia były mi pisane. Co w głowie wtedy miałem hmm.. Na pewno nie miałem oczekiwań wobec studiów, sam sobie nieźle radziłem i jedyne czego chciałem to po prostu znaleźć temat dla którego warto było by się poświęcić

Pierwszy miesiąc byłem wzorowym studentem (akurat nie miałem wtedy komputera). Interesowałem się wszystkimi przedmiotami i sporo siedziałem nad matmą. Wszystko starałem się zrozumieć, każdy wzór chciałem rozgryść tak, by nie uczyć sie na pałę.

Lecz po miesiącu jak to zwykle u mnie bywa, zacząłem rozmyślać nad tym co robię, nad tym dokąd zmierzam i nie podobało mi się wcale, że nie robię nic w deseń moich upodobań. Czemu nie tworzę oprogramowania tylko param się bezduszną matematyką? Wiem, że matma bywa przydatna, ale ja preferuje naukę wybiórczą inaczej zostałbym matematykiem.

Wtedy kupiłem nowy piec i ostro programowałem dzień i noc, poza tym mnóstwo godzin spędziłem na pokerze, piciu i oglądaniu dup w sieci. Doba ma 24h, a mnie ciągle brakowało czasu. Dlatego odpuściłem sobie wykłady i zacząłem sypiać na ćwiczeniach.

Moim skromnym zdaniem choć byłem zajebisty w aspekcie programowania to nie miałem ambicji, aby wysiedzieć tam dłużej. Z resztą bezmyślnie zrobiłem, że udałem się na polibudę, bo kolejny semestr jaki mnie czekał to fizyka i pochodne przedmioty. Nie miałem ochoty tracić czasu dalej i rzuciłem studia. Może zbłądziłem? W każdym razie niczego nie żałuje, spędziłem ten czas całkiem dobrze ; >

Mój powrót do domu nie miał happy endu. Słowo awantura to zbyt wielkie uproszczenie sytuacji w jakiej się znajdowałem. Szkoda gadać : /

Dopiero później pojawiło się światełko w tunelu. Mogłem włączyc komputer ^^ . Wtedy na sam pierw z powodu złości pogrzebałem swoje zainteresowania i skupiłem się na tym, aby wreszcie mnieć pracę. Dlatego spędziłem kilka miesięcy na czytaniu, kodowaniu i poznawaniu najpopularniejszych językow, frameworków. Szukałem branży w której się sprawdzę.. i ciągle nie umiałem się wpasować. Ciągle marudziłem. Nad kodem ziewałem. To było chore, rzygać mi się na ekran chciało. Wtedy nie czułem w sobie żadnej pasji, przejawów zainteresowania. Myślałem, że tak właśnie wygląda wypalenie.

Dni mijały jeden po drugim, a ja w zasadzie nie wiedziałem co ze sobą zrobić. Miałem wszystko w dupie. Dopiero, gdy przestałem myśleć o przyszłości, o zawodzie, wtedy na nowo ożyłem. Obudziłem zainteresowania i uczyłem się w programowanie w logice, programowania funkcyjnego, metaprogramowania. Ciekawiły mnie języki, sztuczna inteligencja, bardzo podobały mi się teksty o sztucznych sieciach neuronowych. Byłem bardzo głodny wiedzy.

Wtedy zaczeły się kolejne studia. Uhh.. wkopałem się, ale innego sposobu nie miałem, aby nie wdawać się w kolejne domowe wojny.

Tym razem wybrałem uniwerek, bo za fizyką i elektroniką nie przepadam. Nie mieszkałem w akademiku i przez większość tygodnia nie miałem dostępu do własnego pieca. Uczęszczalem na zajecia i ciągle w głowie miałem jedno wielkie WTF. Wszystko było wymazane gównem, a to otoczenie drętwe, a to wykładowcy mówią bez polotu, a to przedmioty programistyczne nudne, a to matma tylko z nastawieniem na mechaniczne liczenie. Choć w indeksie miałem same 4 i 5 to i tak nic wartościowego się nie nauczyłem. Z niczego nie byłbym dumny. Po prostu czas zmarnowałem, bo to ani mi się przyda w pracy ani hobistycznie.

Żałuje, że ponownie studiuje informatykę, bo te studia mnie ograniczają zamiast pomóc w rozwijaniu horyzonów. Gdybym mógł zawrócić to z wykształcenia wolałbym być już bardziej psychologiem, filozofem czy nawet polonistą. Podczas, gdy zawód wiązałbym z programowaniem.

Myślałem nad sztuczną inteligencją. W końcu to ciekawi mnie najbardziej ze wszystkich tematów z resztą nie tylko to mnie ciekawi. Mam wiele tematów nad którymi byłby fajnie porozważać. Dlatego myślałem, że jeśli chce móc w tym zakresie być kimś to muszę mierzyć w doktorat. Rozmawiałem z jednym doktorem, który zainteresował się mną. Próbował mnie wkręcić do kodowania projektu w pythonie. Oferował mi dobry start i pomoc, ale perspektywa poświęcania blisko 9 lat po to, by móc spęłnić się w zawodzie nie specjalnie mnie bawiła. Nie chcę cieszyć się tylko kodem, a bez kasy trudno realizować pozostałe marzenia.

W chwili obecnej olewam studia i całe dnie spędzam nad javascriptem i rubym. Przestałem rzygać i przekonuje się do pragmatycznego myślenia, do kodowania dla innych osób. Także nie ma źle : > Teraz choć programowania nie postrzegam jak pasji to i tak lubię to.

*Czy warto studiować? *
Nie wiem, ale na pewno warto spróbować : > Teraz, gdy tak o tym rozmyślę to najbardziej brak mi pokeru z lokatorami : )

1

Śmieszą mnie trochę ludzie którzy tak narzekają na matematykę czy fizykę na studiach. Sam nigdy nie bylem wielkim matematykiem, ale przynajmniej rozumiem po co ten przedmiot jest na studiach.
Nie po to żeby się do czegoś przydał - 99% osób nigdy w pracy z tego nie skorzysta. Po to żeby rozwijać myślenie i umiejętność szybkiej nauki i ogólnego "ogarniania".
Czemu takie firmy jak google czy facebook na rozmowach wstępnych wymagają od kandydatów rozwiązywania problemów algorytmiczno-matematycznych? Dlatego że chcą wyłowić ludzi którzy są w stanie szybko ogarniać nowe rzeczy.
To tak samo jak z narzekaniem na "teoretyczne przedmioty które sie nigdzie nie przydają" typu Teoria Obliczeń i Złożoności Obliczeniowej (a potem ktoś się dopytuje na forum dlaczego jego algorytm, który jest O(n^n), nie działa za dobrze) albo Teoria Automatów i Języków Formalnych (a potem próbują parsować język programowania regexpami i nie wiedzą czemu im to nie działa)

@buszujący_w_zbożu skoro byłeś taki zajebisty to nie rozumiem czemu po prostu nie poszedłeś do pracy tylko wróciłeś do domu.
A żeby być kimś w kontekście AI to wcale nie musisz mieć doktoratu. Musisz po prostu ruszyć dupę i się tym zająć, zamiast wylewać swoje żale na forum. Nie masz skąd brać materiałów? Proszę: http://www.class-central.com/
Wystartuj w jakimś Google AI Challenge skoro interesuje cię AI. Google zatrudnia ludzi z czołówki, nawet jesli nie mają doktoratu, ba, nawet jeśli są jeszcze studentami...

0

Czemu takie firmy jak google czy facebook na rozmowach wstępnych wymagają od kandydatów rozwiązywania problemów algorytmiczno-matematycznych? Dlatego że chcą wyłowić ludzi którzy są w stanie szybko ogarniać nowe rzeczy.;

Temu, że do przetwarzania i analizy dużych ilości danych ta matematyka się przydaje (a to się właśnie robi w google). Gdyby się nie przydawała to by nie robili takich testów.

1 użytkowników online, w tym zalogowanych: 0, gości: 1