Dwie sprawy odnośnie "zatrudniania po znajomości":
-
W dobrych firmach występuje to w takiej postaci, jak napisał @0x200x20, tj. pracownicy "polecają" kogoś, czasem namawiając tego swojego kumpla do aplikacji. Ale ten kumpel musi przejść normalną rekrutację. Jeśli okaże się za cienki, a my mówiliśmy, że jest super, to trochę wstyd... Dlatego to się raczej nie zdarza. Jeśli koleś dostanie pracę to osoba, która go poleciła, może dostać za to jakiś bonus od firmy. Czasem pierdołę w rodzaju karnetu na dobrą siłkę, czasem... parę tysięcy zł (ale raczej małych tysięcy).
-
Jeśli gdzieś występuje chamska wersja takiego zatrudniania po znajomości, tj. ktoś jest prawie z automatu PRZYJMOWANY do pracy, bo zna kogoś innego... To firma jest do bani i nie ma zawracać sobie nią głowy. (No OK, może jak jeden koleś jest tak zatrudniony, to tragedii nie ma, ale... może i tak być)
Kto by chciał pracować w teamie, w którym połowa ludzi została zatrudniona za znajomości? Jak wyglądałoby repozytorium kodu w tejże firmie? Naprawdę, gdybym się w pierwszym miesiącu pracy dowiedział, że w mojej firmie tak jest, to czmychnąłbym stamtąd aż by się za mną kurzyło. Nie miałbym żalu czy pretensji. Może oprócz żałowania, że straciłem głupio ten miesiąc.
Aha: o ile wiem, u mnie fakt ukończenia uczelni nie pomagał w zdobyciu pracy. Przynajmniej nic mi o tym nie wiadomo. Raz czy dwa powiedziano mi explicite, że to nie ma znaczenia.
Gdy ja przyjmuję typków na rozmowę kwalifikacyjną, to też na to nie patrzę. Może HR-y patrzą -- nie wiem.
Fakt faktem, że większość ludzi w teamie akurat ukończyła dobrą uczelnie. Ale nie jest tak, że ci najlepsi ukończyli koniecznie najlepszą uczelnię.
Jeśli chodzi o kierunek, to nie martwiłbym się o to, co pomyśli pracodawca, tylko o to, jak wybór wpłynie na mnie. Na gorszych informach zwykle są nieco (lub sporo) słabsi ludzie, uśredniając. To może nic nie znaczyć, a może... na lepszym kierunku miałbyś lepszy kontakt z dobrze zapowiadającymi się programistami. Może to by Ci coś dało.
Jeśli zaś i tak preferujesz typowo samodzielną naukę -- tzn. każdy z nas się tak musi uczyć, ale niektórzy uczą się niemal wyłącznie sami, a innym pomaga współuczenie z kumplami -- to niższy poziom kolegów nie będzie Ci przeszkadzał, bo i tak Cię nie będą obchodzić. Mi by chyba nie przeszkodził... i tak starałem się pracować w domu na tyle, by na roku nie było nikogo lepszego ode mnie z mojej dość wąskiej dziedziny (oczywiście, z innych dziedzin niektórzy byli ode mnie dużo lepsi). Więc aż tak dużo się do kumpli nie uczyłem.