polaczek17 czyli chcesz byc prawdziwym geek'iem ;) ok. Mozesz byc jednostka wybitna, drugim Einsteinem, fajnie :) Acz pomysl logicznie... statystyczna szansa na to, ze nim zostaniesz jest dosyc mala... predzej powiesisz sie na jakiejs galezi, bo sobie zycie zmarnowales tylko na prace (takich ludzi jest o wiele wiecej niz tych wybitnych jednostek)... dlatego opcja zrownowazonego rozwoju jest najbardziej optymalna opcja ;) Pomysl o tym
Jasne. To jest dokładnie to co napisał Rev.pl
Tak, Polaczek, ty jesteś typowym zjadaczem chleba! Geniuszem nigdy nie byłeś i nie będziesz, tak samo jak ja i większość osób na tym forum. Nie jesteś nawet ponadprzeciętny, bo takie osoby w wieku 21 lat mają już doświadczenie zawodowe. Ty nawet nie znasz dobrze żadnej technologii. Spójrz na swoje posty, 99% z nich to przemądrzałe dywagacje w offtopic i flame na tematy, w których nie masz zielonego pojęcia.
Dokładnie tak jest. Geniuszem w wieku 21 lat to już za późno. Właśnie w tym cały śek. Geniusze w wieku 16 lat mają na swoim koncie ogromne sukcesy, ja zaś w wieku 15 lat dopiero zacząłem się uczyć programować. Mniejsza o mnie bo tu nie chodzi o to czy ja chce taki być. Absolutnie nie w tym rzecz. Bo ani nie mam takiej głowy by być kimś mega genialnym ani umiejętności. Z tą różnicą, że umiejętności zdobyć można ale talentu i wrodzonej zdolności już nie. Mniejsza bo nie o to chodzi.
To, że ktoś nie będzie geniuszem nie oznacza by od razu porzucał naukę. Bo zamiast być geniuszem będzie po prostu solidnym pracownikiem. A myślę, że to nie tak mało.
Próbujesz tak bardzo przekonać siebie (deprecjonując życie towarzyskie), że jest inaczej, ale.. nie jest. Da się podzielić czas, by mieć go na naukę i rozwijanie swojego hobby, ale spotkania ze znajomymi, na piwo czy cokolwiek innego to też jest część normalnego życia. To, co w tej chwili robisz to, niestety normalnym życiem nie jest.
I tu małe sprostowanie. Nigdzie nie napisałem, że tak nie należy robić. Baaa pisałem o tym, że nie należy z tym przesadzać. Ot co. Co innego raz na jakiś czas iść ze znajomymi na impreze a co innego chodzić co weekend, albo codziennie. Widzisz różnicę?
To co ja robię jest właśnie normalnym życiem:
- faktycznie nie imprezuję, ale jak się nadarzy jakaś domówka to raz na dwa miesiące chętnie pójdę. W wakacje owe domówki są co chwilę i też jestem na nich częstym gościem.
- Spotykam się ze znajomymi co weekend. Nie licząc uczelni gdzie spotykam się z fajnymi ludźmi codziennie :P
- A o latach młodości wspominać nie będę bo i robiłem takie rzeczy, że byś nie uwierzył :) jak pewnie większość ludzi
I to są włąśnie te wspomnienia. Wspomnienia super, ALE piwo, dziewczyny, imprezy i ogólnie lajtowe życie mi nie przewróciło w głowie, a wielu właśnie ma z tym problem. I O TYM JA PISAŁEM. O tym, żeby nie przekładać nauki nad życie lajtowe, nad imprezy i inne CHWILOWE uciechy.
Wygląda to tak: Masz do wyboru imprezę, ale też musisz sobie popracować nad czymś to pracuj. Masz wolne to idź na imprezę.
Nie sądzę, więc by takie żcyie było złe.
Co więcej nieco bardziej filozoficznie uważam, że życie przegra tylko ten kto ze swojego życia nie będzie zadowolony. Nie ważne jakie to życie. Jeśli żul pod sklepem jest happy i mu dobrze to super. Jeśli zaś super bogacz czuje się nieszczęśliwy to On dopiero przegrał życie.
To czy ktoś szaleje jak opętany w latach młodości czy nie nie ma nic do tego czy życie wygrał czy przegrał.
inną sprawą jest poświęcać się dla nauki, być naukowcem, który coś odkrywa zostawiając swoje spadkobierstwo dla kolejnych pokoleń, a inną sprawą jest bycie pracownikiem... jeśli pracujesz dla siebie, sam jesteś sobie szefem, to możesz zaharowywać się na śmierć, ale jeśli twoja praca jest pracą najemną, pracujesz dla kogoś, obojętnie czy jesteś programistą w Google czy informatykiem w jakiejś firmie budowlanej w Zacipkach Śląskich, to po co marnować życie dla czegoś, z czego owoców i tak nie czerpiesz bezpośrednich korzyści? pracujesz tyle na ile się umówiłeś, ewentualnie doszkalasz na własną rękę, by dostać awans lub dla swojej satysfakcji, resztę czasu poświęcasz dla rodziny, znajomych lub hobby. nie jesteś maszyną, to nieprawda, że "Arbeit macht frei" ;)
rodzina, znajomi, życie towarzyskie, hobby są ważne choćby dla zrównoważonego zdrowia psychicznego ;)
No własnie. Ja miałem na myśli właśne projekty, jakieś własne "widzi mi się" a nie pracę i pracowanie po godzinach. To jest zupełnie inna sprawa i tego robić nie warto. natomiast podkreślałem wielokrotnie słowo "WŁAŚNY" rozwój. A nie rozwój projektu nad którym pracuję albo firmy w której pracuję.
Troszkę coś czuję, że nie przeczytaliście co poniektórzy całego mojego posta albo czytaliście urywkami. Bo ja właśnie napisałem wszędzie, że należy mieć przyjaciół i życie rodzinne. Kwestia tylko tego by umiarkować te swoje wypady na miasto etc. UMIARKOWAĆ a nie usunąć z życia.
Przyjaźń, miłość etc to w sumie podstawowe potrzeby duchowe człowieka, więc ciężko w ogóle mówić by z nich zrezygnować. ja jedynie albo aż mam na myśli by je umiarkować. By nie kolidowały z rozwojem.