Pytania dla "dziadków-programistów";D

0

Mam kilka pytań, a więc mam dopiero 17 lat i tak się zastanawiam jak wygląda życie programisty... Powoli zauważam, że wole zostać w domu i pisać niż iść z kumplami na dwór ;] O to moje pytania:

  1. Jak wygląda dzień programisty to znaczy czy robi coś więcej niż pisanie programów?;]
  2. Ile ok. zarabia programista?
  3. Co zrobić, aby nie wylądować jako nauczyciel w szkole średniej ucząc psio tylko pracować w jakieś dobrej firmie?
0
  1. Robi miedzy innymi kupe i oglada www.cyckizrana.pl
  2. Wystarczajaco zeby kupic piwo, zapic i zapomniec na chwile ze jest programista, niewystarczajaco aby przejac wladze nad swiatem
  3. Nie miec zamilowania do nieletnich
0

Ad. 2
Programista musi posiąść umiejętność korzystania z wyszukiwarki, to bardzo ważne, tak więc sam znajdziesz odpowiedź na 2 pytanie (wpisz w Google "ogłoszenia o prace z podanym wynagrodzeniem", na wyszukanym forum jeden z użytkowników podał link do takiego serwisu, tam wpisz "programista". W ten sposób uzyskasz najbardziej aktualne dane.).

Ad. 3
Musisz umieć to czego oczekuje dobra firma (informację o tym znajdziesz poprzez wyszukiwarkę, także w ofertach pracy).

Ad. 1
Korzystając z wyszukiwarki tego serwisu znajdziesz odp na 1 pytanie:
o http://4programmers.net/Forum/Szukaj?q=jak+wygl%C4%85da+praca+programisty

17 lat to nie takie dopiero, prawdziwie dobrzy programiści zaczynali wiele wcześniej.
Być może masz pasję do programowania, to się ceni, i niech tak zostanie, nie programuj dla kasy.
Pamiętaj o przerwach od kompa - 5 minut co godzinę i w ostateczności (stosuj tylko gdy zapomniałeś o poprzednich przerwach) min. 15 minut po 3 h pracy.

0

Zapamietaj jedna rzecz: kazda pasja, gdy stanie sie Twoim zawodem to po paru latach przestaje byc pasją. Acz fakt, ze lepiej robic cos za co w miare placa i jakos sie tam to lubi, niz zupelnie cos abstrakcyjnego. Wiec bym sie uczyl programowania ale nie przekladal tego nad 'czas na dworzu z kumplami'. Teraz, gdy juz 6 lat zawodowo siedze przy biurku to wieeeeeele bym dal by wrocic do bycia nastolatkiem i miec 'ten czas'. Wiec korzystaj z tego, pij po kryjomu browary, podrywaj dziewczyny mniej lub bardziej udanie (ale probuj), a nie tam sie programowaniem przejmujesz... fajnie zrobic tez patent zeglarski... jak sie zacznie pracowac po prostu nie ma na to czasu :PP a programowanie to bedzie zawodowe zmartwienie za 8 lat, czy za kilka na studiach na zaliczenie:) ot - fakt, fajnie sie edukacyjnie do tego przygotowac, np isc na studia informatyczne, a w liceum na matmie skupic... ale jakos bardziej czasu na to tracic to nie ma sensu :) zycie ma sie tylko jedno :)

0

Obecnie chodzę do technikum na profil INFORMATYK niby mamy tam psio ale to co tam robimy jest śmieszne;/ Z matmy jestem dobry;D Nie chwaląc się ostatnio zająłem 3 miejsce w supermatematyku;] A jak to wygląda na studiach? Macie wykłady, gościu wam zadaje coś do napisania i macie na to z góry określony czas i musicie się wyrobić czy może jakoś inaczej? Skupiacie się na jakimś wybranych języku czy macie rozłożony materiał na działy i każdy dział jest pisany innym językiem?

0

Na każde z pytań można odpowiedzieć - "to zależy". Studia potraktuj jako impuls do samokształcenia. Byc może pomogą Ci się ukierunkować na jakąś technologię czy platformę, pozwolą ocenić ryzyko czy na pewno to chcesz robić w życiu, ale nie traktuj ich jako środka do zostania programistą :) Projekty, wykłady to jest pikuś, programiki do napisania w kilka wieczorów, nie mające nic wspólnego z pracą zawodową.

0

Wiec bym sie uczyl programowania ale nie przekladal tego nad 'czas na dworzu z kumplami'.

A ja tu się nie zgodzę.
Tzn ok to jest temat już naprawdę bardzo flamewar-owy, chcę jedynie przypomnieć słowa - no właśnie czyje słowa? Wydawało mi się, że słowa Einsteina, ale jakoś cytatu nie mogę znaleźć. Może ktoś inny będzie wiedział o czym piszę.
Cytat leciał jakoś tak:
"Albo ma się czas dla rodziny, przyjaciół i uciech albo na naukę i pracę."

I trudno się z tym nie zgodzić. Według mnie nauka i ciągłe doskonalenie pożera tyle czasu, że o wychodzeniu bez sensu ze znajomymi tylko po to by wałęsać się po ulicach nie ma nawet co myśleć.
Oczywiście nie neguję faktu, że przyjaciół trzeba mieć. Spotykać się z nimi. Sądzę jedynie, że nie należy przekładać picia piwa, chodzenia na panienki, imprezowanie nad naukę i rozwój. Człowiek w młodym wieku ma strasznie dużo testosteronu. To oślepia umysł. Sam Einstein (i tu akurat jestem pewny, że to On powiedział) mówił: "Mając 20 lat myślałem tylko o kochaniu, potem kochałem tylko myśleć" :) (w ogóle cytaty Einsteina niektóre rozwalają a niektóre są mega poważne)

Często człowiek mówi (a konkretnie rodzice) "na wszystko musisz znaleźć czas. Ucz się zarządzać czasem". Czasu jednak jest za mało jeśli chce się naprawdę dużo osiągnąć i ogromną wiedzę zdobyć. ZAZNACZAM słowo "ogromną" a nie tylko "pozwalającą żyć". To zupełnie inne sprawy, ja tu piszę o tych ludziach,którzy chcą być najlepsi w swoim fachu. Chcą wiecznie się doskonalić.

Poza tym wielu ludzi znałem i co by nie mówić to każdy kto poświęcał swój czas na doskonalenie umysłu stawał się kimś hmmmm powiedzmy wybitnym. Może duże słowo, ale... kolega którego znam od podstawówki. Uczeń wybitny w każdym calu. Rodzice jego byli lekarzami, on sam nie pił, nie palił nie myślał o głupotach. Nie kolidowało to ze spotkaniami ze znajomymi (i z dumą mogę powiedzieć, że ja do tego grona się zaliczam), a dziś chłopak siedzi na studiach na medycynie i zapowiada się bardzo dobrze. Coś w życiu osiągnie właśnie wielkim ambicjom.
Czasami były one ogromne do tego stopnia, że owy Radek (bo tak ma na imię ten chłopak) był bliski puszczenia beksy gdy dostał ocenę mniejszą jak 5. Ten chłopak przez wszystkie lata miał większą średnią niż 4.75.
Trudno mi ocenić jego umiejętności bo to zupełnie inna dziedzina - tak jak pisałem wcześniej - medycyna.

I teraz porównanie do "szarych" ludzi. Nie trzeba nic dodawać. Oni owszem, chodzili na imprezy, umawiali się z licznymi dziewczynami, pili piwo po kryjomu, czasami robili coś nielegalnego, czasami szwędali się po mieście. Ale moje pytanie brzmi:
PO CO?

  • Czy piwo jest tak zajebiste, żeby kurde chodzić i się podniecać że je piłem? W życiu nie rozumiałem ludzi, którzy wypinali pierś do przodu i mówili "ooo a ja wypiłem trzy piwa w 2 minuty" A ja zrobiłem to i tamto. Bezsens. Jakie to ma znaczenie w życiu powiedzcie mi? Co oni z tego mają oprócz tego, że gość szybko do toalety musiał biec bo piwko moczopędne :)
  • łażenie bez celu po mieście to kolejny przykład, którego kompletnie nie rozumiem. Ok czasami, jasne dla spotkania z kumplem. Czemu nie. Spotkanie na mieście pochodzenie gdzieś sobie nad wodą pogadanie. Ja bardziej tu piję do osób, które łażą dzień w dzień. Tzw. Dzieci ulicy mimo, że z dobrego domu. Co z tego, że dziecko będzie chodzić po mieście bez celu? Co z tego będzie mieć? Kompletnie nic.
    Często argumentem (totalnie idiotycznym) jest to: "No ale wspomnień nikt Ci nie zabierze, dla nich warto takie rzeczy robić".
    idiotyzm. Nigdy takich rzeczy nie robiłem, a mimo to mam fajne wspomnienia. Poznałem masę ciekawszych ludzi od miejscowych żuli. Zapoznałem się z wieloma technikami nie tylko mówię tu o informatyce. Przypominam ja nie pisze tu o osobach, które wypiją raz na ruski rok, albo sobie pójdą do pub-u czy na imprezę raz na jakiś czas. Wszystko jest dla ludzi to oczywiste. Stawiam się jednak w opozycji w stosunku do stwierdzeń:
    "Zajmij się w tym wieku czymś innym. Na naukę czas będzie później"
    BŁĄD!
    Z wiekiem człowiek staje się jedynie poważniejszy i rozważniejszy, ale czas na naukę już przemija. Dlaczego poziom na uczelniach spada. Bo dzieciarnia w gimnazjum woli właśnie grać w słoneczka, pieprzyć się na imprezach, łazić i się szwendać po knejach. Jaki to ma kurcze cel?
    człowiek robiąc to traci czas. Zresztą co tu dużo mówić, jeśli dana jednostka nie jest utalentowana i robi takie rzeczy to nic z niej nie będzie. Znałem natomiast sporo osób utalentowanych np. matematycznie (naprawdę utalentowanych), ale wszystko zaprzepaścili robiąc takie głupoty jak picie nad rzeką. Teraz w wieku 20 lat jest za późno by to naprawić. Te jednostki straciły ten swój przywilej utalentowanych ludzi bo każdy ich przegonił ciężką pracą a oni stali w miejscu. Aktualnie ludzi owi pracują na budowie...

Sądzę, więc, że jeśli ktoś faktycznie chce być wybitnym fachowcem w danej dziedzinie to nie ma miejsca a ni czasu na głupoty w stylu tracenia czasu na ławce w parku. Zresztą pogadajcie sobie nie raz z takimi ludźmi. Zobaczcie jaki oni mają ZAKRZYWIONY światopogląd. Nie rozumieją czym jest skutek a czym przyczyna. Mają często pretensje do czegoś tam a sami są sobie winni.
Poza tym wszelkie używki zaciemniają umysł. Ale na ten temat nie chcę pisać bo się zrobi znów flamewar.

W każdym razie to co chciałem to napisałem .Osobiście nie sądzę, by przekładanie chwilowych uciech nad naukę i własny rozwój w JAKIMKOLWIEK wieku było czymś pozytywnym. Nawet w wieku 5 lat. Wiele ludzi sądzi, że to za szybko dla dziecka by wziął się za naukę. Ich argumentem jest:
"A co dziecko będzie miało z dzieciństwa?"
To jest tak wielki absurd, że mi się w głowie nie mieści. Przecież nauka nie ma polegać natym, aby 5-letni maluszek siedział nad księgą matematyczną i liczył równania różniczkowe tylko o to by taki malec poznawał życie z lepszej naukowej strony. Czyli: spacery gdzieś po łonie natury i poznawanie natury. natura jest wszechobecna i wiele nawet urządzeń i maszyn działa tak jak działa natura. My po prostu o tym nie myślimy. Dzieci takie coś znacznie szybciej zauważają.
Dziecko można zaciekawić wieloma rzeczami. To samo młodzież w szkołach. Niestety dziś szkoła kojarzona jest z siedzeniem w ławce i czekaniem tylko n przerwę.
A tyle pięknych opowieści jest o np nauczycielach historii, którzy z pasją pokazują (dosłownie) ową historię. Pokazują przedstawiają. To samo o biologach, przecież biologia to tak zajebista dziedzina, że szkoda słów. Ale w szkole ogranicza się do liczenia czy dziecko z grupą krwi taką a taką może być synem tych rodziców. Co jest chyba i tak najciekawsze w czasach LO. Przynajmniej ja tak wspominam biologię... niestety.

Dopiero na studiach widać postęp. I mimo, że na studia w Polsce tak się narzeka, że słaby poziom itd to jednak w porównaniu z gim i szkołami średnimi to studia są miejscem gdzie spotka się ludzi z pasją. Z zainteresowaniami. A wykładowcy to ludzie, którzy mają swoje zainteresowania i pasje. Niekoniecznie czasem związane z ich przedmiotem, lecz wtedy potrafią powiązać pasje i przedstawić przedmiot przez pryzmat własnych doświadczeń.

Niestety ludziki, którzy w czasach szkoły średniej a nawet gimnazjum sobie woleli chodzić na piwko bądź dziewczynki na studiach wylatują raz dwa. No chyba, że mówimy o jakichś prywatnych uczelniach...
Studia to zbiorowisko ludzi wszelkiej maści. Wszelkich subkultur, które istnieją aktualnie bez wyjątku. Natomiast nie ma tam ani jednej osoby (nie licząc oczywiście początku), która by zlewała naukę w latach wcześniejszych.

Ok nagadałem się teraz idę :P

0

Jak chłopak woli programować niż włóczyć się z kolegami to plus dla niego, łatwiej mu będzie na studiach.
Programiści, żałują że stracili młodość na naukę, a robole na budowie żałują że się trochę nie przyłożyli za młodu. Chyba największa sztuka to wszystko wypośrodkować.

1

W wolnej chwili - przy piwie, może z panienką - poczytam do końca to co napisałeś. Teraz jestem w pracy :-)

Uczepiłeś się konkretnie piwa i panienek, nie zauważając, że zamysł w ogóle dotyczył czasu wolnego. Pracujesz aby żyć, czy żyjesz aby pracować? Jeśli to drugie to szczerze Ci i wszystkim takim jak Ty współczuję, nawet jeśli kochasz to co robisz najmocniej na świecie. Co z tego, że czas z kumplami jest bezproduktywny w ilości linii kodu, poznanych wzorców czy nowych pomysłów? Co z tego? To jest właśnie super. Mieć przez ten czas w godzinach 16-07:59 w dupie programowanie, projekty, terminy itp. Wyniesienie pracy poza biuro to oznaka słabości. To odczuwanie i niemożność stawienia czoła presji wywieranej przez zajęcie, co w efekcie odbije się na Tobie i Twoim otoczeniu.

Czy Ty pracujesz? Czy liczba w nicku to wiek? Mam nadzieje, że jeszcze nie i zdołasz rozdzielić pracę od życia. praca to nie życie tylko sposób zarabiania na życie i pensje urzędasów. Praca do niczego innego ma nie służyć.

0

Wyniesienie pracy poza biuro to oznaka słabości. To odczuwanie i niemożność stawienia czoła presji wywieranej przez zajęcie, co w efekcie odbije się na Tobie i Twoim otoczeniu.

Chyba mylisz z wynoszeniem obowiązków z pracy (tzn. robieniem nadgodzin, ale w domu), z nauką dla własnego rozwoju oraz satysfakcji.
Gdy idę do domu to nie zajmuje się pracą, ale często uczę się różnych działów około informatycznych które mnie interesują (ostatnio np teoria sygnałów, która nie ma nic wspólnego z moją pracą). Mi to po prostu sprawia przyjemność, ale najczęściej ktoś kto tylko marzy żeby wypić piwko z kolegami raczej tego nie rozumie.

0

0x200x20 - No właśnie. Wypośrodkowanie jest idealnym wyjściem. Możesz się ze mną nie zgodzić, uważam jednak, że wypośrodkowując nigdy nie zostanie się wybitnym fachowcem.
Może zrobię małą listę:
1.) Max pracownik - Min rodzina i przyjaciele

  • znakomity znawca w swojej dziedzinie
  • brak żony, dzieci lub zamiast tego bycie słabym ojcem i mężem

2.) Min pracownik - Max rodzina i przyjaciele

  • słaba i ciężka praca
  • dobry ojciec i mąż poświęcający się rodzinie w czasie wolnym

3.) Wypośrodkowanie

  • Typowy obywatel RP :P

Pisząc posta chciałem też zwrócić szczególną uwagę na takie wybitne jednostki, które zdziałały coś dla świata. Często nie miały pozytywnie ułożonego życia. Einstein wziął rozwód a na koniec wziął ślub z kuzynką jesli się nie mylę. Za to znawcy wybitni.

siema cześć i czołem
Napisałeś coś co lekko koliduje z tym co chciałem przekazać:

Pracujesz aby żyć, czy żyjesz aby pracować? Jeśli to drugie to szczerze Ci i wszystkim takim jak Ty współczuję, nawet jeśli kochasz to co robisz najmocniej na świecie. Co z tego, że czas z kumplami jest bezproduktywny w ilości linii kodu, poznanych wzorców czy nowych pomysłów? Co z tego? To jest właśnie super.

Po 1.) jeśli jest to czyjąś pasją to automatycznie przestaje być pracą. Dobra dobra, wiem, że nie jest to do końca prawdą. Jednak wybitny matematyk nie męczy się gdy w domu sobie popracuje nad nową teorią. To samo fizyk, biologi czy informatyk. To jest pasja i bez tego żyć się nie da.

Po 2.) Ten czas stracony no według mnie super właśnie nie jest :P Ale ja jestem lekko dziwny i kiedyś obliczyłem sobie ile życia tracę na zakładaniu papci idąc do łazienki :D
Jednak tak poważnie to czas stracony... pozostanie stracony. To nie jest fajne. Ja rozumiem spotkania ze znajomymi są ok tak jak napisałem wyżej, ale nie dzień w dzień gdzie ten czas w większej ilości jest po prostu czasem bezpowrotnie straconym.
Chwilowe uciechy są fajne, jasne. Zresztą znów ktoś powiedział kiedyś coś takiego, że: "Wszystko co dobre, jest albo nie zdrowe, albo tuczące, albo zakazane".

Jeszcze tylko nawiąże i zacytuję 0x200x20:

Programiści, żałują że stracili młodość na naukę, a robole na budowie żałują że się trochę nie przyłożyli za młodu.

Przypomniała mi się scena ze "dzień świra". Nie wiem czy wiecie o jakiej scenie myślę. Główny bohater odbiera wypłatę i w myślach słychać monolog: "Tyle lat na studiach w bibliotekach, nad książkami, a tu najniższa krajowa. Normalnie jakby ktoś w mordę strzelił" jakoś tak to leciało :)

A teraz :

Mieć przez ten czas w godzinach 16-07:59 w dupie programowanie, projekty, terminy itp. Wyniesienie pracy poza biuro to oznaka słabości. To odczuwanie i niemożność stawienia czoła presji wywieranej przez zajęcie, co w efekcie odbije się na Tobie i Twoim otoczeniu.

Tak się nie da. Uważam, że jeśli ktoś ma wielką pasje to pisać w domu i tak będzie. Praca to praca jak sam napisałeś ona nie jest najważniejsza. To własnie pasja daje rozwinąć skrzydła. Zauważ, że wielkie rzeczy powstawały nie podczas pracy ludzi tylko podczas pracy w garażu. Ludzie Ci pracowali w sensie rozwijali pasję poza pracą.
Koliduje to oczywiście z rodziną i znajomymi ale w tym cały sęk: Albo praca albo rodzina. Ewentualnie być typowym zjadaczem chleba i to podzielić.

Czy Ty pracujesz? Czy liczba w nicku to wiek? Mam nadzieje, że jeszcze nie i zdołasz rozdzielić pracę od życia. praca to nie życie tylko sposób zarabiania na życie i pensje urzędasów. Praca do niczego innego ma nie służyć.

O właśnie to co na końcu napisałeś jest tym co ja wyżej. Praca to praca. Ona nie jest aż tak ważna. Kwestia jednak tego, że wracając z pracy wcale nie masz dość rozwijania się.
Nie pracuję i mam 21 lat :) Ale już od dawna wiem, że nie będę jakoś specjalnie czasu tracić na takich uciechach jak piwo. (które już po raz któryś chyba pisze tu na forum, że wcale mi nie smakuje :P) albo nad łażeniem gdzieś bez celu co w sumie chyba w wieku 21 lat nie za bardzo wypada już szlajać się po mieście jak dziecko.

0

Ja juz etap szalejacej edukacji mam za soba. Byl okres, gdzie w wolnych chwilach uczylem sie kodowania, byl okres, gdzie pracowalem po 16h, bo mnie tak wciagaly tematy, ze 8h to bylo za malo, a drugi dzien za daleko...
latka leca i dzis mi troche szkoda straconego wtedy czasu, bo owszem bylo imprezowanie do 6tej rano, byly rozne szalenstwa - a dzis to sie nawet tego nie chce :)

Pracuje by zyc, a nie zyje by pracowac - i to jest zdrowe podejscie. Teraz edukacja tylko w pracy, a po pracy wlasne hobby.
Polaczek17 - mowisz o swoim ambitnym koledze co studiuje medycyne... a ja mu wspolczuje... 6 lat studiow, 2 lata stazu, potem 6 lat specjalizacji... a jak zakuwal ostro przed studiami to co on ma z zycia? Zadowolenie jaki to jest zajebisty? Nawet jesli po tej medycynie sie wybije, to i tak tego efekt dopiero bedzie mial kiedy... kolo 40tki? Toc to polowa zycia zlatuje i juz wtedy nie pozwolisz sobie na to samo co jak miales 20 lat.

Tak jak to 0x200x20 powiedzial - najlepiej to wysrodkowac. Ani nie przeginac w jedna, ani w druga. A co do szwedania sie bez celu po miescie.. wiesz ile przygod moze Cie wtedy spotkac? :) Ot zbiegi wydarzen, ktore odmienia Twoje zycie o 180 stopni. Siedzac w domu edukujac sie w Twoim zyciu nie wydarzy sie zupelnie nic.

Sam jako 19sto latek po maturze ruszylem w stopa przez Polske i ten drobny wypad zmienil cale moje przyszle zycie :) Nie, nie edukacja... edukacja byla tylko dalszym dodatkiem do randomowego encountera :P

Troche przygod mialem, duzo czasu spedzilem na edukacje... dzis chcialbym wiecej przygod i juz wiem, ze pracuje po to by zyc, a nie na odwrot.

Pracownik fizyczny (ahh studenckie prace) - 3 lata doswiadczenia
Zawodowy Programista - 6 lat doswiadczenia
Wiek 28 lat

0

polaczek17 czyli chcesz byc prawdziwym geek'iem ;) ok. Mozesz byc jednostka wybitna, drugim Einsteinem, fajnie :) Acz pomysl logicznie... statystyczna szansa na to, ze nim zostaniesz jest dosyc mala... predzej powiesisz sie na jakiejs galezi, bo sobie zycie zmarnowales tylko na prace (takich ludzi jest o wiele wiecej niz tych wybitnych jednostek)... dlatego opcja zrownowazonego rozwoju jest najbardziej optymalna opcja ;) Pomysl o tym

0

Przepraszam, ale..

Polaczek, jestem w twoim wieku i jak dla mnie - przegrałeś. Przegrałeś życie już teraz. Skończysz studia, zaczniesz pracę, po dwóch tygodniach minie ci wielkie zafascynowanie nowym środowiskiem i dojdzie może w końcu to do ciebie, że jedyną rzeczą do jakiej wracasz do domu to komputer. Tak, Polaczek, ty jesteś typowym zjadaczem chleba! Geniuszem nigdy nie byłeś i nie będziesz, tak samo jak ja i większość osób na tym forum. Nie jesteś nawet ponadprzeciętny, bo takie osoby w wieku 21 lat mają już doświadczenie zawodowe. Ty nawet nie znasz dobrze żadnej technologii. Spójrz na swoje posty, 99% z nich to przemądrzałe dywagacje w offtopic i flame na tematy, w których nie masz zielonego pojęcia.

Próbujesz tak bardzo przekonać siebie (deprecjonując życie towarzyskie), że jest inaczej, ale.. nie jest. Da się podzielić czas, by mieć go na naukę i rozwijanie swojego hobby, ale spotkania ze znajomymi, na piwo czy cokolwiek innego to też jest część normalnego życia. To, co w tej chwili robisz to, niestety normalnym życiem nie jest.

0

@mt09:
1.

whlie(workTime){
   kawa();
   praca();
}

Czasami praca to kodowanie, a czasami to nasiadówka z biznesowymi i tłumaczenie im, że ich pomysły są ok, ale trzeba je troszeczkę przerobić by miały sens.

  1. od 1300 do wchujdużoijeszczetrochę wszystko zależy od programisty.

  2. Uczyć się, pracować nad sobą i mieć jaja by czasami zaryzykować wycieczkę do jakiejś dobrej firmy.

Później i tak wszystko ułoży się w jakieś schematy jak się dorobisz rodziny.

0
polaczek17 napisał(a)

Może zrobię małą listę:
1.) Max pracownik - Min rodzina i przyjaciele

  • znakomity znawca w swojej dziedzinie
  • brak żony, dzieci lub zamiast tego bycie słabym ojcem i mężem

2.) Min pracownik - Max rodzina i przyjaciele

  • słaba i ciężka praca
  • dobry ojciec i mąż poświęcający się rodzinie w czasie wolnym

3.) Wypośrodkowanie

  • Typowy obywatel RP :P

Pisząc posta chciałem też zwrócić szczególną uwagę na takie wybitne jednostki, które zdziałały coś dla świata. Często nie miały pozytywnie ułożonego życia. Einstein wziął rozwód a na koniec wziął ślub z kuzynką jesli się nie mylę. Za to znawcy wybitni.

(...)

Ale już od dawna wiem, że nie będę jakoś specjalnie czasu tracić na takich uciechach jak piwo. (które już po raz któryś chyba pisze tu na forum, że wcale mi nie smakuje :P) albo nad łażeniem gdzieś bez celu co w sumie chyba w wieku 21 lat nie za bardzo wypada już szlajać się po mieście jak dziecko.

inną sprawą jest poświęcać się dla nauki, być naukowcem, który coś odkrywa zostawiając swoje spadkobierstwo dla kolejnych pokoleń, a inną sprawą jest bycie pracownikiem... jeśli pracujesz dla siebie, sam jesteś sobie szefem, to możesz zaharowywać się na śmierć, ale jeśli twoja praca jest pracą najemną, pracujesz dla kogoś, obojętnie czy jesteś programistą w Google czy informatykiem w jakiejś firmie budowlanej w Zacipkach Śląskich, to po co marnować życie dla czegoś, z czego owoców i tak nie czerpiesz bezpośrednich korzyści? pracujesz tyle na ile się umówiłeś, ewentualnie doszkalasz na własną rękę, by dostać awans lub dla swojej satysfakcji, resztę czasu poświęcasz dla rodziny, znajomych lub hobby. nie jesteś maszyną, to nieprawda, że "Arbeit macht frei" ;)

rodzina, znajomi, życie towarzyskie, hobby są ważne choćby dla zrównoważonego zdrowia psychicznego ;)

0

Widzę, że rozwinęła się tu prawdziwa dyskusja. Jestem jeszcze młody i te wasze post dają mi dużo do myślenia... Kiedyś byłem dzieckiem, który przez cały rok szkolny potrafił nie odrobić zadania domowego, dzisiaj w 1 klasie technikum mam średnia 5,3 i bywały noce, że siedziałem do 3-4 aby skończyć kod a jak nie dałem rody to wstawałem o 6-7 i go kończyłem bo nie dawało mi to spokoju. Chce być dobry w tym co robię i chce robić to co lubię, ale nie chce być starym kawalerem, który będzie mógł wspominać tylko programy pisane w cpp czy javie bo nic więcej w życiu go nie spotkało... Wydaje mi się, że większość programistów spotkał okres, że byli uzależniony od pisania ale nie zdawali sobie nawet z tego sprawy, a później mogli tylko żałować, że nie wykorzystali tego czasu jak powinni.. No ale jak mówicie postaram się nie przekładać programowania nad innymi sprawami;]

0

Nie wyobrażam sobie by moje życie składało się tylko z programowania. Lubię to, ale lubię też inne rzeczy.

0

polaczek17 czyli chcesz byc prawdziwym geek'iem ;) ok. Mozesz byc jednostka wybitna, drugim Einsteinem, fajnie :) Acz pomysl logicznie... statystyczna szansa na to, ze nim zostaniesz jest dosyc mala... predzej powiesisz sie na jakiejs galezi, bo sobie zycie zmarnowales tylko na prace (takich ludzi jest o wiele wiecej niz tych wybitnych jednostek)... dlatego opcja zrownowazonego rozwoju jest najbardziej optymalna opcja ;) Pomysl o tym

Jasne. To jest dokładnie to co napisał Rev.pl

Tak, Polaczek, ty jesteś typowym zjadaczem chleba! Geniuszem nigdy nie byłeś i nie będziesz, tak samo jak ja i większość osób na tym forum. Nie jesteś nawet ponadprzeciętny, bo takie osoby w wieku 21 lat mają już doświadczenie zawodowe. Ty nawet nie znasz dobrze żadnej technologii. Spójrz na swoje posty, 99% z nich to przemądrzałe dywagacje w offtopic i flame na tematy, w których nie masz zielonego pojęcia.

Dokładnie tak jest. Geniuszem w wieku 21 lat to już za późno. Właśnie w tym cały śek. Geniusze w wieku 16 lat mają na swoim koncie ogromne sukcesy, ja zaś w wieku 15 lat dopiero zacząłem się uczyć programować. Mniejsza o mnie bo tu nie chodzi o to czy ja chce taki być. Absolutnie nie w tym rzecz. Bo ani nie mam takiej głowy by być kimś mega genialnym ani umiejętności. Z tą różnicą, że umiejętności zdobyć można ale talentu i wrodzonej zdolności już nie. Mniejsza bo nie o to chodzi.

To, że ktoś nie będzie geniuszem nie oznacza by od razu porzucał naukę. Bo zamiast być geniuszem będzie po prostu solidnym pracownikiem. A myślę, że to nie tak mało.

Próbujesz tak bardzo przekonać siebie (deprecjonując życie towarzyskie), że jest inaczej, ale.. nie jest. Da się podzielić czas, by mieć go na naukę i rozwijanie swojego hobby, ale spotkania ze znajomymi, na piwo czy cokolwiek innego to też jest część normalnego życia. To, co w tej chwili robisz to, niestety normalnym życiem nie jest.

I tu małe sprostowanie. Nigdzie nie napisałem, że tak nie należy robić. Baaa pisałem o tym, że nie należy z tym przesadzać. Ot co. Co innego raz na jakiś czas iść ze znajomymi na impreze a co innego chodzić co weekend, albo codziennie. Widzisz różnicę?
To co ja robię jest właśnie normalnym życiem:

  • faktycznie nie imprezuję, ale jak się nadarzy jakaś domówka to raz na dwa miesiące chętnie pójdę. W wakacje owe domówki są co chwilę i też jestem na nich częstym gościem.
  • Spotykam się ze znajomymi co weekend. Nie licząc uczelni gdzie spotykam się z fajnymi ludźmi codziennie :P
  • A o latach młodości wspominać nie będę bo i robiłem takie rzeczy, że byś nie uwierzył :) jak pewnie większość ludzi

I to są włąśnie te wspomnienia. Wspomnienia super, ALE piwo, dziewczyny, imprezy i ogólnie lajtowe życie mi nie przewróciło w głowie, a wielu właśnie ma z tym problem. I O TYM JA PISAŁEM. O tym, żeby nie przekładać nauki nad życie lajtowe, nad imprezy i inne CHWILOWE uciechy.

Wygląda to tak: Masz do wyboru imprezę, ale też musisz sobie popracować nad czymś to pracuj. Masz wolne to idź na imprezę.

Nie sądzę, więc by takie żcyie było złe.

Co więcej nieco bardziej filozoficznie uważam, że życie przegra tylko ten kto ze swojego życia nie będzie zadowolony. Nie ważne jakie to życie. Jeśli żul pod sklepem jest happy i mu dobrze to super. Jeśli zaś super bogacz czuje się nieszczęśliwy to On dopiero przegrał życie.

To czy ktoś szaleje jak opętany w latach młodości czy nie nie ma nic do tego czy życie wygrał czy przegrał.

inną sprawą jest poświęcać się dla nauki, być naukowcem, który coś odkrywa zostawiając swoje spadkobierstwo dla kolejnych pokoleń, a inną sprawą jest bycie pracownikiem... jeśli pracujesz dla siebie, sam jesteś sobie szefem, to możesz zaharowywać się na śmierć, ale jeśli twoja praca jest pracą najemną, pracujesz dla kogoś, obojętnie czy jesteś programistą w Google czy informatykiem w jakiejś firmie budowlanej w Zacipkach Śląskich, to po co marnować życie dla czegoś, z czego owoców i tak nie czerpiesz bezpośrednich korzyści? pracujesz tyle na ile się umówiłeś, ewentualnie doszkalasz na własną rękę, by dostać awans lub dla swojej satysfakcji, resztę czasu poświęcasz dla rodziny, znajomych lub hobby. nie jesteś maszyną, to nieprawda, że "Arbeit macht frei" ;)

rodzina, znajomi, życie towarzyskie, hobby są ważne choćby dla zrównoważonego zdrowia psychicznego ;)

No własnie. Ja miałem na myśli właśne projekty, jakieś własne "widzi mi się" a nie pracę i pracowanie po godzinach. To jest zupełnie inna sprawa i tego robić nie warto. natomiast podkreślałem wielokrotnie słowo "WŁAŚNY" rozwój. A nie rozwój projektu nad którym pracuję albo firmy w której pracuję.

Troszkę coś czuję, że nie przeczytaliście co poniektórzy całego mojego posta albo czytaliście urywkami. Bo ja właśnie napisałem wszędzie, że należy mieć przyjaciół i życie rodzinne. Kwestia tylko tego by umiarkować te swoje wypady na miasto etc. UMIARKOWAĆ a nie usunąć z życia.
Przyjaźń, miłość etc to w sumie podstawowe potrzeby duchowe człowieka, więc ciężko w ogóle mówić by z nich zrezygnować. ja jedynie albo aż mam na myśli by je umiarkować. By nie kolidowały z rozwojem.

0

To prawda, że młodość ma się tylko jedną. Z drugiej strony będąc młodym można szybko, efektywnie zdobywać wiedzę i umiejętności. Każdy powinien sam podjąć decyzję co chcę osiągnąć w swoim życiu. Czy wolisz zaliczyć 1000 przypadkowych lasek na imprezach, skosztować każdego alkoholu i używki, zostać gwiazdą brazylijskich seriali, otworzyć własną firmę, skończyć studia, dojść do 85 poziomu w WoW, a może twoją ambicją jest stworzenie szczęśliwego rodzinnego domu i posiadanie gromadki dzieci? Pamiętaj, że nie musisz sugerować się decyzją innych, ba nawet nie powinieneś tego robić, ponieważ to twoje życie, nikt ci go nie odda. To twoje życie i twoja decyzja, nikt poza tobą nie ma prawa oceniać tego czy przegrałeś swoje życie czy nie. Jestem pewien, że można być zadowolonym ze swojego życia bez względu na to czy jest się Billem Gatesem, Hugh Hefnerem, Władimirem Putinem, Fatal1ty (mistrz świata w Q3 gdyby ktoś nie wiedział), czy przeciętnym Kowalskim głową swojej rodziny. Ważne żeby przeżyć swoje życie w zgodzie z własnym sumieniem, realizując własne, a nie cudze cele i ambicje.

Jeżeli Rev.pl uważa, że picie piwa oraz spotkania ze znajomymi są częścią normalnego życia to jest to tylko jego prywatne zdanie i jego sprawa. Jeżeli polaczek17 chce napisać PhotoYebatora 2.0 kosztem piwa i znajomych to również tylko jego prywatna sprawa i nie mamy prawa oceniać jego decyzji.

0

imho to niedokonca jest takie proste, wszystko zalezy od tego z kim sie pije i gdzie sie pije, jak pijesz z odpowiednimi osobami to z tego rodza sie znajomosci pozniej networking a to czesto wazniejsze niz sama wiedza ;)

0

a co do zostawania informatykiem m.in. dla kasy? Czy to mija się z celem? Jestem w drugiej liceum, pisałem już w innym temacie, moim konikiem jest matematyka i języki. Rozważam jeszcze ekonomię, może jednoczesne studia matematyczno ekonomiczne na UW, AGH Informatyka.

0

Napisałeś: "Między innymi", więc ciężko to ocenić bo nie wiemy co to są te "inne" powodu dla których chciał byś zostać... no właśnie zostać informatykiem czy programistą?
Mimo, że nie pracuję to mogę śmiało Ci jedno powiedzieć: Programowanie wykańcza psychicznie. Cały czas musisz uporać się z problemami. I żeby te problemy były zawsze takie same, ale nie. Programista zawsze przy każdym innym projekcie ma inne zmartwienia na głowie. Lekko to frustruje i Ci których to nie kręci mogą się zniechęcić.
Z drugiej strony "klepacz kodu" raczej nie ma aż tak poważnych zmartwień. No ale resztę niech dopiszą Ci co pracują :)
ps: Idź na to co Cię naprawdę kręci. Bo jeśli wybierzesz infe z powodu tylko kasy bo tej kasy i tak zarabiać nie będziesz bo będzie Cie męczyć ta praca = nie będziesz na tyle dobry by tą kasę mieć.

0

A u mnie na uczelni wykłada teraz ziom, co ma lat ok. 30. Na studiach dawał z siebie wiele, szczególnie w organizacji różnego typu imprez, dzięki czemu zainteresowały się nim poważne firmy, był zastepcą dyrektora czegoś tam, dyrektorem czegoś tam, teraz, w mniej niż 10 lat po studiach jest właścicielem dwóch poważnych firm (takich co nawet na giełdzie są), kupę szmalu i przyszedł sobie powykładać na uczelnię, bo mu się nudzi (już nie musi pracować, kasa sama płynie).
Zapytany o to czy ma żonę odparł, że nie... i że jest mu smutno z tego powodu. Bo lata już takie, że chciałoby się rodzinę zakładać, a tu nie ma z kim - wszystkie fajne kobity już dawno zajęte. Zostały tylko niedobitki.

@polaczek17: mówisz, że nie da się pogodzić rodziny, pracy, nauki... Nie zgodzę się :) Da się. Ja na przykład osobiście to mam ten problem, że dużo chcę. Chcę studia skończyć, chcę karierę robić, do tego chcę spotykać się ze znajomymi i drugiego kota jeszcze chcę. Dzieci jeszcze nie chcę na szczęście :P
No i tak się jakoś składa, że jak czegoś chcę, to to mam :) Jak na razie studia do przodu (nawet stypendium udało mi się w tym semestrze wyhaczyć), praca bardzo satysfakcjonująca, a przy tym i czas na imprezy się znajdzie. Po drugiego kota jadę w poniedziałek :P Trzeba tylko wystarczająco mocno chcieć.

@cepa: święta prawda, naprawdę super jest w tym młodym wieku już wiedzieć, że mam znajomego prawnika, mechanika, elektronika, lekarza, architekta - bardzo przydatni ludzie :>

0

Co do tych "roboli na budowie" to nie macie racji. Jeśli ktoś został "robolem" to znaczy że albo tak chciał albo musiał, bo nie miał innych zdolności. Ci ludzie przeważnie nie żałują że robią to co robią i zapewniam was, że są tacy którzy zarabiają lepiej niż niejeden programista.

Zobaczcie sobie ile zarabia profesjonalny spawacz czy operator dźwigu . Z drugiej strony, do pracy na budowie też wymagane są umiejętności i to wcale nie małe, czasy gdy robotnik na budowie nie musiał nic potrafić i mógł się non stop opierdalać już dawno minęły

0

Zapytany o to czy ma żonę odparł, że nie... i że jest mu smutno z tego powodu. Bo lata już takie, że chciałoby się rodzinę zakładać, a tu nie ma z kim - wszystkie fajne kobity już dawno zajęte. Zostały tylko niedobitki.

Twierdzenia w stylu "jak ktoś nie ma rodziny w wieku 30 lat to jest niedobitkiem" są dosyć niesprawiedliwe. Szczególnie zalatuje to hipokryzją w ustach gościa, który sam nie ma rodziny w wieku 30 lat, bo za niedobitka to się pewnie nie uważa...
Nawiasem mówiąc spośród ludzi, których znam, najfajniejsze chłopaki mają problemy ze znalezieniem sobie dziewczyny. Brakuje im pewności siebie oraz umiejętności rozmawiania z płcią przeciwną. A szkoda bo panienki od nich wolą buców, tyle że pewnych siebie. Ale to tylko obserwacja z mojego środowiska a nie uniwersalna prawda.

Co do tych "roboli na budowie" to nie macie racji. Jeśli ktoś został "robolem" to znaczy że albo tak chciał albo musiał, bo nie miał innych zdolności. Ci ludzie przeważnie nie żałują że robią to co robią i zapewniam was, że są tacy którzy zarabiają lepiej niż niejeden programista.

na razie nie żałują. Ci starsi robotnicy żałują prawie zawsze. Praca fizyczna nadwyręża zdrowie i wieku 40-50 lat są to często strzępy ludzi. A gdy zdrowie się sypie to nie można pracować, a na pracę umysłową jest już trochę za późno.

0

"Sztuki", które są zajęte w młodym wieku to w większości desperatki, cwaniaczki, klientki które zaciążyły w najlepszym razie romantycy, dla którzy wyobrażają sobie, że małżeństwo to niekończąca fala się uniesień...
Dialog z koleżanką, z którą chodziłem kiedyś do gimnazjum i którą spotkałem kilka lat później:

  • to jak leci, idziesz na jakieś studia, jakaś praca?
  • nie, coś bardziej przyszłościowego
  • co?
  • wychodzę za mąż

Nawiasem mówiąc takie twierdzenia, że te najlepsze są już zajęte to jakaś forma dowartościowania się? Sama jesteś zajęta więc przez to najlepsza?

0

idź się ogarnij...

Jak nie masz nic w zanadrzu oprócz dresiarskich odzywek to polecam nic nie mówić.

0

Większość moich ożenionych i zamężnych, nawet dzieciatych znajomych z podstawówki czy liceum, to ludzie, którzy olali naukę, wykształcenie i karierę. Dziewczyny, które zajęły się studiami i pracą są często wciąż wolne.

A co do tego, co napisał @Endless - zauważyłem, że jest jakaś grupa kobiet, które muszą być w związku, bo bez tego nie są wstanie funkcjonować. Poskakały z kwiatka na kwiatek, aż w końcu znalazły sobie męża, bo czas był najwyższy i wszystkie koleżanki już dawno zamężne. I to bardzo często nie jakiegoś normalnego gościa, tylko buca, czego teraz mniej lub bardziej żałują.

0

To nie te wartościowe są zajęte. Tylko te ładne. Wartościowe są zajęte tylko wtedy, gdy jednocześnie są ładne. Taka prawda jest.

1 użytkowników online, w tym zalogowanych: 0, gości: 1