Papierek po studiach

0

Witam.
Zastanawiam sie nad wyborem uczelni. I tu przyszlo do mnie ciekawe pytanie.
Czy ktos orientuje sie czy na papierku ukonczenia studiow <ort>pisze </ort>gdzie robione studia inzynierskie. Bo mam do wyboru szkole w moim miescie poziom sporo niższy od czolowki kraju ( UJ, UW, PP , AGH ,UWr,PWr )
W moim miescie moge skonczyc studia maksymalnie pierwszego stopnia ( czyli inż) a reszte trzeba konczyc na wyzej wymienionych uczelniach.

Czy kogos droga edukacji tak wygladała ? I jakie sa inne plusy i minusy ?
bo najwiekszy plus to kasa w portfelu (w Wa-w musiałbym mieszkac ,w Krakowie tez), a minus to pewnie "prawdziwe zycie studenckie" i troche poziom.

Jak wyglada potem przejscie na studia magisterskie ( jakies represje albo dyskryminacje ? )

Pozdrawiam

0

Jeżeli chodzi o poziom to i tak większość przedmiotów na licencjacie da się samemu nauczyc. A jak to pracodawcy traktują to sam jestem ciekaw.

0

dlatego ciekawi mnie jak wyglada to na tym papierku... bo byc moze jest tam tylko informacja gdzie kończyles magisterke

prosze o informacje

0

Pracodawca nim pozwoli Tobie w ogóle pokazać dyplom będzie chciał obejrzeć CV. Jeżeli nie zamierzasz w nim kłamać to i tak będziesz musiał napisać gdzie kończyłeś studia inżynierskie. Mimo wszystko uważam, że to nie będzie problem ponieważ samą magisterkę zamierzasz robić na lepszej uczelni i pracodawca z pewnością to też zauważy.

0

Ale czy to nie będzie dla pracodawcy jakis duzy minus tzn skonczenie inzyniera na malo znanej uczelnii?.
Bo jezeli tak to trzeba bedzie sie pchac w metropolie :/

czy ktos z forum konczyl tak wlasnie ? Sa jakies problemy z przejsciem do "metropolii" ?

0

Teraz inny system studiów wszedł - na każdej uczelni jest podział na 2 stopnie, kiedyś tego nie było. Nabór na studia drugiego stopnia jest robiony na podstawie średniej więc wątpie, żeby były większe problemy.

0
filutek napisał(a)

Czy ktos orientuje sie czy na papierku ukonczenia studiow <ort>pisze </ort>gdzie robione studia inzynierskie.

Ten "papierek" to Dyplom Ukończenia Studiów. Nie nazywałbym "papierkiem" dokumentu dającego tytuł techniczny na dodatek sygnowanego godłem państwowym.
Oczywiście, że na takim dyplomie jest napisane jaką uczelnię człowiek skończył. Inaczej chyba byłoby to całkiem bez sensu :)

filutek napisał(a)

Bo mam do wyboru szkole w moim miescie poziom sporo niższy od czolowki kraju ( UJ, UW, PP , AGH ,UWr,PWr )

Po UJ, UW, czy UWr raczej się nie zostanie inżynierem :)

efgh napisał(a)

Nabór na studia drugiego stopnia jest robiony na podstawie średniej

Chyba nie jest tak łatwo. Studia prywatne łatwiej skończyć z wysoką średnią, w ten sposób studenci uczelni państwowych mieliby trudniej się dostać. Gdzieniegdzie jest rozmowa kwalifikacyjna, trzeba się też pochwalić np. pracą inżynierską.

filutek napisał(a)

Ale czy to nie będzie dla pracodawcy jakis duzy minus tzn skonczenie inzyniera na malo znanej uczelnii?

Dla moich pracodawców raczej nie jest.
Moim zdaniem ważne jest to, co umiesz, a nie to skąd masz dyplom. Ponadto dla pracodawców ważne są różnego rodzaju certyfikaty, bo one świadczą, że coś się realnie potrafi zrobić.

0
somekind napisał(a)

Moim zdaniem ważne jest to, co umiesz, a nie to skąd masz dyplom. Ponadto dla pracodawców ważne są różnego rodzaju certyfikaty, bo one świadczą, że coś się realnie potrafi zrobić.
Trafiłeś w sedno, umiejętności są najważniejsze. Mój obecny kierownik mówił co nieco o moich konkurentach i byłem w szoku jak usłyszałem jakie uczelnie kończyli albo jakie mieli doświadczenie. Okazało się, że nie zostali przyjęci bo nie potrafili przejść prostego testu polegającego na... dynamicznym tworzeniu komponentów i napisaniu paru zapytań SQL. Jak widać po UW też można być kretynem.

0
AdamPL napisał(a)

Jak widać po UW też można być kretynem.

Bo studia może skończyć ktoś, kto wprawdzie liczy całki dziesiątego stopnia w pamięci, ale nie rozumie koncepcji programowania obiektowego.

Na studiach (nawet inżynieryjnych) głównie są ogólniki i teoria. Kupa matmy, fizyki, której głównym celem jest odsianie nadmiaru pierwszoroczniaków. Do tego odchamiacze i inne przedmioty raczej nieprzydatne w pracy informatyka (może się mylę, bo jeszcze niedoświadczony jestem). Inżynieria oprogramowania tłuczona kilka semestrów, która niewiele daje, bo jest to raczej zagadnienie, które można poznać w praktyce pracując w jakimś zespole. Na wykładach można jedynie wkuć jakieś definicje i skróty. Albo "podstawy inżynierii systemów", na których zamiast nauczenia, jak dobrze zaprojektować system wykładana jest historia cybernetyki oraz "jak z nauk monodyscyplinarnych powstały interdyscyplinarne".
Kolejna sprawa - kadra. Są prowadzący, którzy potrafią przekazać wiedzę i tacy, którzy potrafią uśpić salę. Wielu mówi nie na temat, ciągnie jakieś dygresje w nieskończoność, a potem wymaga encyklopedycznej wiedzy na egzaminach. U jednych trudny przedmiot można zaliczyć bez problemu, inni tak maglują niby banalne zagadnienie, żeby wszystkich studentów uwalić.
Ponadto na studiach uczą podstaw programowania, algorytmów, struktur danych, itp., a czy są to rzeczy współcześnie przydatne? Przecież takie rzeczy jak sortowanie, przeszukiwanie łańcuchów, stosy, kolejki jest wbudowane we współczesne języki programowania. A namiętność do tłuczenia tych rzeczy przez prowadzących zajęcia jest godna podziwu.

Na studiach nie pozna się dobrze żadnej technologii, można tylko pochwycić trochę wiedzy z różnych dziedzin.

Dlatego jest kilka względów, w których uczelnie prywatne są "lepsze" (oczywiście nie wszystkie). Mniejsze obciążenie matematyką, fizyką, itp. Dzięki temu ktoś, kto się zna na programowaniu nie wyleci, bo ma problemy np. z równaniami różniczkowymi.
Uczelnie prywatne nie muszą trzymać etatów dla podstarzałych profesorów, których rozwój zakończył się jakiś czas temu, a teraz lubią bredzić od rzeczy, a tacy często się zdarzają. Tutaj może prowadzić wykład "tylko" magister, który za to jest świetnym specjalistą i dydaktykiem, a przy tym wie o czym mówi, bo pracował nad tym w praktyce, a nie tylko teoretyzując na dany temat.
Mniej pierdół na studiach daje więcej czasu na rozwijanie własnych zainteresowań i naukę poza szkołą. Jeśli człowiek jest ambitny i robi nie tylko to, czego wymagają na uczelni, to na pewno bardziej zaprocentuje niż setki nieprzespanych nocy i dyplom z państwowej uczelni o wieloletniej tradycji. Zwłaszcza w branży, w której jest niedobór specjalistów, a nie ludzi z dyplomami.

0

Ponadto na studiach uczą podstaw programowania, algorytmów, struktur danych, itp., a czy są to rzeczy współcześnie przydatne? Przecież takie rzeczy jak sortowanie, przeszukiwanie łańcuchów, stosy, kolejki jest wbudowane we współczesne języki programowania. A namiętność do tłuczenia tych rzeczy przez prowadzących zajęcia jest godna podziwu.

Nie zgodzę się - weźmy chociaż pare podstawowych algorytmów sortowania. Stanowią one doskonały przykład różnych technik projektowania algorytmów (np sortowanie przez scalanie - dziel i zwyciężaj, sortowanie szybkie - algorytmy probabilistyczne). Być moze ktoś kto nie zna matmy będzie lepszym koderem od gościa, który liczy całki w pamięci ale bardziej prawdopodobne jest, że ten drugi wymyśli jakiś nowy algorytm.

0

Ja tez sie nie zgodze. Latwiej samemu poznac jakas technologie znajac algorytmy, matme i wiedzac jak to naprawde dziala (bo wiesz co to paradygmat obiektowy, funkcyjny, proceduralny, itp) niz na odwrot. W pierwszy sposob dzialaja ludzie, dla ktorych 10 jezyk to kwestia krotkiej praktyki, bo skladnia i podstawy dzialania jezyka wchodza w 1 dzien. W drugi sposob dzialaja 'programisci' php, ktorzy uzywaja tego jezyka, bo c++ jest 'chory i przestarzaly', java jest dziwna, c# to wytwor microsoftu, wiec z natury be, a jakies ruby, haskele to juz w ogole nieuzywane dziwolagi.

Rzecz w tym, ze wiedzac co sie dzieje w programie, znajac algorytmy w nim uzywane napiszesz taki program w kazdym jezyku i technologii, bo zmieni sie tylko skladnia, ew. biblioteki uzyte. A wazniejsze jest to, ze uzywasz funkcji bilbliotecznych z pelna swiadomoscia konsekwencji ich uzycia. Nie uzyjesz tablic do przeszukiwania slownika bo wiesz, ze istnieja tablice haszujace, czy rozne rodzaje drzew, gdzie odnajdywanie wartosci jest praktycznie natychmiastowe. Innymi slowy masz swiadomosc, ze istnieja struktury, ktore zalatwiaja problem od razu i zamieniaja zlozonosc np. n! na jakas bardziej przystepna ;) Znajomosc samej technologii Ci tego nie da.

0

Zresztą znajomość taka zwiększa szanse ładnego i eleganckiego rozwiązania jakiegoś problemu. Twórcy środowiska/języka nie mogą przewidzieć wszystkiego, co trzeba będzie w tym środowisku/języku zakodować. Wtedy trzeba niestety (?) myśleć, a znajomość choćby paru algorytmów/struktur danych już dużo pomaga choćby w wyrobieniu sobie ogólnego pojęcia na temat możliwości rozwiązania problemu, jego zalet i wad. Poza tym, jak to gdzieś kiedyś przeczytałem, dobrze dobrana do problemu struktura danych to połowa sukcesu. Jak można wybrać dobrze nie wiedząc, wśród czego i co się wybiera? To jak gra w lotka...

0

Się przyczepie: co jest źle w słowie "pisze" wstawionym jako ort?

0

Czyżby chodzilo o 'jest napisane' ? ;-P

0

Jeśli tak to obie formy są poprawne.

0

Mnie zawsze w szkole uczyli, że 'pisze' nie jest poprawne jeżeli nie dotyczy osób.

0
rnd napisał(a)

Być moze ktoś kto nie zna matmy będzie lepszym koderem od gościa, który liczy całki w pamięci ale bardziej prawdopodobne jest, że ten drugi wymyśli jakiś nowy algorytm.

Pewno tak, ale wymyślanie algorytmów, to raczej dziedzina nauki, a nie techniki. (W sensie bardziej na studia naukowe, niż techniczne.)

johny_bravo napisał(a)

Rzecz w tym, ze wiedzac co sie dzieje w programie, znajac algorytmy w nim uzywane napiszesz taki program w kazdym jezyku i technologii, bo zmieni sie tylko skladnia, ew. biblioteki uzyte. A wazniejsze jest to, ze uzywasz funkcji bilbliotecznych z pelna swiadomoscia konsekwencji ich uzycia.

Ale czy do tego trzeba pisać 30 programów porównujących wydajności algorytmów sortowania?

johny_bravo napisał(a)

Nie uzyjesz tablic do przeszukiwania slownika bo wiesz, ze istnieja tablice haszujace, czy rozne rodzaje drzew, gdzie odnajdywanie wartosci jest praktycznie natychmiastowe. Innymi slowy masz swiadomosc, ze istnieja struktury, ktore zalatwiaja problem od razu i zamieniaja zlozonosc np. n! na jakas bardziej przystepna ;) Znajomosc samej technologii Ci tego nie da.

Myślę, że do rozwiązania tego wystarczy np. znajomość kolekcji w .NET. A to można przeczytać na MSDN i jest chyba jak najbardziej technologiczne.

Chyba jestem przewrażliwiony, bo u mnie AiSD były raczej cienko poprowadzone.
Jakby to ująć - bardziej interesowałoby mnie, i raczej bardziej przydatne byłoby nauczenie czegoś w rodzaju dopasowania efektywnego rozwiązania do rzeczywistego problemu. Jakieś podstawy i nakierowanie, w co ew. zagłębić się dalej. A nie sucha teoria i abstrakcyjne przykłady.

0
rnd napisał(a)

Mnie zawsze w szkole uczyli, że 'pisze' nie jest poprawne jeżeli nie dotyczy osób.

Też mnie tak uczyli, ale jak napisał DzieX...

DzieX napisał(a)

Jeśli tak to obie formy są poprawne.

...teraz to się zmieniło.

Niemniej jednak z mojego subiektywnego punktu widzenia wygląda zupełnie idiotycznie. Bo niby kto/co "pisze" coś, co już zostało napisane i jest napisane np. na forum.

0
somekind napisał(a)

Ale czy do tego trzeba pisać 30 programów porównujących wydajności algorytmów sortowania?

To jest najlepszy sposob, jesli nie chcesz ryc algorytmow na blache (co IMO mija sie z celem).

somekind napisał(a)

Myślę, że do rozwiązania tego wystarczy np. znajomość kolekcji w .NET. A to można przeczytać na MSDN i jest chyba jak najbardziej technologiczne.

Jesli zadowolisz sie stwierdzeniem, ze hashtable przy wyszukaniu jest lepsza od tablicy, to ok. Choc i tak nie wiem czy jest to na msdn napisane.

Napisze inaczej. Slownik programisty/analityka/wdrozeniowca, itp. sklada sie z pewnych slow kluczowych. Duzo latwiej jest powiedziec komus 'uzyj quicksorta' niz tlumaczyc mu, co to jest. Jak ktos 'zna kolekcje' jak to nazwales to co mu z tego? W tym momencie zaklada, ze korzystanie z tablic jest do d*py, bo w zasadzie w prawie kazdym zastosowaniu wszystkie inne kolekcje bija je na glowe. Do szukania struktura slownikowa (na ktora tez sklada sie kilka implementacji majacych plusy i minusy), do dynamicznych struktur lista, do czegos innego znowu jakis wynalazek. A to nie o to chodzi. Wyobraz sobie, ze widzisz kod, gdzie ktos nawalil roznych dziwnych struktur przez co kod rozrosl sie niemilosiernie i sie nieco zaciemnil. Idziesz do kolesia i pytasz sie czemu tych 5 elementow nie wrzucil do tablicy, skoro i tak zawsze jest ich 5 i duzo latwiej sie do nich dobierac (bo skladnia intuicyjna i prosta jak budowa grabek). A on Ci odpowiada, ze na msdn pisalo, ze w przypadku random access to lepsze jest haszowanie polaczone z lista indeksujaca i jakies jeszcze cuda... Przesadzam oczywiscie, ale to wszystko po to, zeby uswiadomic Ci jak istotne jest zrozumienie tych podstaw.

somekind napisał(a)

Jakby to ująć - bardziej interesowałoby mnie, i raczej bardziej przydatne byłoby nauczenie czegoś w rodzaju dopasowania efektywnego rozwiązania do rzeczywistego problemu. Jakieś podstawy i nakierowanie, w co ew. zagłębić się dalej. A nie sucha teoria i abstrakcyjne przykłady.

Nie da sie opisac wszystkich rzeczywistych problemow to raz. Po drugie to zalezy od prowadzacego zajecia. Jeden woli wytlumaczyc na sucho dijkstre podajac algorytm w pascalu, drugi woli narysowac to na tablicy podajac jako przyklad bardziej zaawansowane rutery i protokol OSPF.

A wracajac do problemu, ze trzeba przeklepac te wszystkie sortowania. Ja wole w ten sposob, bo jakbym na poczatku mial dostac kod bardziej zaawansowanego algorytmu, powiedzmy aproksymacyjny komiwojazer, czy algorytm genetyczny (ktory przeciez nie jest jakis niemozliwy do zrozumienia) to bym sie raczej zniechecil. Lepiej wyksztalcic sobie podejscie algorytmiczne na prostych sprawach zaczynajac od babelkow - bo to naturalne podejscie, a pozniej co rusz odkrywac 'sztuczki', dzieki ktorym schodzimy z poczatkowego O(n^2). I za kazdym razem oswieca Cie, ze jak chwile pomyslisz, tu cos wykluczysz, tam cos uproscisz i algorytm hula pieknie, ale robi sie troche bardziej zagmatwany.

//edit - literowki

0
filutek napisał(a)

Jak wyglada potem przejscie na studia magisterskie ( jakies represje albo dyskryminacje ? )
Pozdrawiam

wprowadzenie systemu dwustopniowego na PWr sprawiło, że na magisterkę po inżynierce mają szansę tylko ci najlepsi bo okupowany jest kierunek strasznie. spotkałem się nawet z przypadkiem, że nie przyjęli gościa bo poprzedni kierunek nie miał w nazwie słowa 'informatyka'.

0
johny_bravo napisał(a)

Po drugie to zalezy od prowadzacego zajecia.

I to jest chyba kluczowe stwierdzenie w tej dyskusji. A tłuczenie jedynie algorytmów sortujących nie nauczy tego zagadnienia.
Pozdrawiam :)

0
somekind napisał(a)
rnd napisał(a)

Mnie zawsze w szkole uczyli, że 'pisze' nie jest poprawne jeżeli nie dotyczy osób.

Też mnie tak uczyli, ale jak napisał DzieX...

DzieX napisał(a)

Jeśli tak to obie formy są poprawne.

...teraz to się zmieniło.

Nieprawda - nic się nie zmieniło. Jedynie po opiniach prof. Miodka zrobiło się głośniej i przez pewien czas sam myślałem, że uznano formę "pisze" za poprawną. Jednak stosownej uchwały RJP nie ma.

Rada Języka Polskiego napisał(a)

Nowy słownik poprawnej polszczyzny pod red. A. Markowskiego (Warszawa, PWN, 1999, s. 658) jednoznacznie rozstrzyga kwestię, o którą Pani pyta — poprawna jest tylko forma jest napisane (np. Tu jest napisane, że pociąg już odjechał.), natomiast forma nieosobowa pisze (np. *Tu pisze, że pociąg już odjechał.) jest niepoprawna.

Źródło: http://www.rjp.pl/?mod=oip&type=inne&id=405&letter=P

0
Thomashek napisał(a)

Jedynie po opiniach prof. Miodka zrobiło się głośniej i przez pewien czas sam myślałem, że uznano formę "pisze" za poprawną.

No ja właśnie coś takiego słyszałem, że "pisze" też jest poprawnie teraz.
Dzięki za wyjaśnienie i cieszę się, że jednak tak nie jest :)

0

No i kopa. Moje podstawy języka polskiego szlag trafił...

1 użytkowników online, w tym zalogowanych: 0, gości: 1