Widzę, że mój post rozpętał małą burzę. Winny zatem jestem nieco wyjaśnień. Nie twierdzę, że każdy posiadacz tytułu magistra nie umie umie programować. Uważam, że dyplom nie jest wyznacznikiem umiejętności, lecz jedynie tego, że aplikant przetrwał studia i być może niedługo będzie miał problemy z wątrobą.
Miałem (nie)przyjemność wielokrotnie rekrutować programistów i niestety przychodzili panowie po studiach informatycznych, którzy nie znali nawet podstaw języka. Z tych, którzy te podstawy znali, większość nie potrafiła sobie poradzić z problemami, rozwiązywalnymi przez najprostszy debug w postaci printf() i sprawdzenia wartości (jak coś nie działało, to resztę czasu przeznaczonego na test spędzali gapiąc się bezsensownie w kod, albo rezygnowali bez podejmowania walki). Natomiast większość aplikantów bez dyplomów, lub z tytułem magistra szydełkowania wyczynowego tworzyli poprawnie działający i ciekawy kod.
Programowanie to nie tylko znajomość semantyki języka, działania procesora czy zarządzania pamięcią. To także kreatywność i ciąg do eksperymentowania, a tego raczej (polskie?) uczelnie nie uczą. To jest domena pasjonatów, którzy rozwijają swoje umiejętności poza tokiem nauczania. Dzięki temu także są na bieżąco z nowościami, z czym program nauczania ma wciąż u nas dość spore problemy. Do samokształcenia (w szczególności jeśli chodzi o programowanie, gdzie Internet aż puchnie od zasobów) nie potrzeba dyplomu.
Zgadzam się, że na uczelniach możemy nauczyć się rzeczy, których nie uczymy się samodzielnie. Jednakże nie uczymy się nie dlatego, że materiały nie są dostępne, lecz dlatego że nie były one dotychczas potrzebne i/lub nie mamy świadomości ich istnienia. Uczelnia w tych przypadkach może nas zapoznać i uświadomić, nie jestem jednak przekonany czy może nas nauczyć (z tym różnie bywa).
Podsumowując, o zatrudnieniu bądź nie powinny decydować umiejętności, a nie papierki i w polskich realiach jest to bardzo dobrze widoczne.
BTW, wymaganie wyższego wykształcenia w ofercie pracy może także oznaczać, że pracodawca poszukuje osób, które nie są obciążone nauką (np. nie pójdą na trzytygodniowy urlop żeby pisać magisterkę) i mają uregulowany stosunek do służby wojskowej, a dyplom jako dyplom nie ma większego znaczenia.