egzaminy na prawo jazdy

0

Czy ktoś z was miał wątpliwą przyjemność zdawania egzaminu praktycznego na tzw. "nowych zasadach"? Ja szykuję się już do trzeciego podejścia i chciałbym podzielić się z wami własnymi przemyśleniami na ten temat :) Uważam, że jest O WIELE trudniej. Jak można wymagać od kogoś, kto za kierwonicą samochodu spędził zaledwie 30 godzin, PERFEKCYJNEJ jazdy podczas trwającego 40 minut egzaminu w ruchu miejskim, gdy obok siedzi skurczybyk, który tylko czeka na NAJMNIEJSZE podknięcie?! Zdawalność spadła drastycznie, a "nowy" plac manewrowy to koszmar, dla większości nie do przejścia. Zgadzam się, że nowe zasady jazdy po łuku są bardziej "życiowe" i nie jest to już "matematyka i trzymanie sie linii"(dawniej większość ludzi opuszczała lusterka na asfalt i cześć). Jednak jazda po tym "nowym łuku" jest dla kogoś takiego jak ja (uczyłem się na starych zasadach, a ustawa zmusiła mnie do zdawania na nowych, pomimo obiecanego polrocznego okresu przejściowego) zwyczajnie trudna. Dwa razy wyłożyłem się na tym łuku. Najgorsze jest to, że za każdym razem muszę zostawić w kasie Wojewódzkiego Ośrodka Ruchu Drogowego 118 zł i nie ważne, czy wyjechałem do miasta, czy nie. Nie wnikam już dlaczego cena egzaminu jest tak wysoka. Uważam jednak, że pobieranie pełnej opłaty za egzamin w wypadku, gdy w samochodzie siedziałem zaledwie pięć minut jest zwykłym złodziejstwem. Oburza też buta egzaminatorów, którzy bardzo często łamią przepisy i przenoszą frustrację dnia codziennego na egzaminowanych. Do szału doprowadziły mnie słowa głównego egzaminatora, który na odprawie powiedział: "Wiem, że uczyliście się państwo na starych zasadach, większość z was nie zdaje na łuku, ale nie zdacie pierwszy, piąty, dziesiąty raz to się może nauczycie" :[ SKANDAL! Nie wspominając już o głupich przepisach, np. takim, że jeśli dopłacicie 50% więcej to będziecie mogli zabrać na egzamin swojego instruktora, ale jeśli odezwie się choć słowem w celu udzielenia jakiejkolwiek wskazówki, to egzamin zostaje przerwany z wynikiem negatywnym. A teraz dwie historie zasłyszane u mojej znajomej, która jest instruktorką jazdy:

  1. Dziewczyna przystąpiła do egzaminu i po zaliczeniu placu wyjechała na miasto. Jeździła bezbłednie przez 40 minut. Egzaminator złamał przepisy i kazał jej jeździć dwadzieści minut dłużej. Było to już ewidentne szukanie błedu na siłę. Nagle na ulicę weszła starsza kobieta, w mijscu niedozwolonym. Dziwczyna zachowała się prawidłowo - ostro, awaryjnie zahamowała. Egzaminator przerwał egzamin i ocenił go negatywnie, gdyż dziewczyna "stworzyła poważne zagrożenie dla pieszego".
  2. Facet, który od 30 lat był zawodowym kierowcą, stracił prawo jazdy, gdyż przekroczył limit punktów karnych. Egzaminator już któryś raz z rzędu przerywał mu egzamin - facetowi który od 30 lat posiada prawo jazdy. Przyczepiał się o najmniejsze błędy, których nie sposób uniknąć w tak ciasnym i zatłoczonym mieście jak w tym przypadku Kielce.
    Trafiają się bardzo ciekawe osobowości wśród egzaminatorów. Otóż egzaminował mnie facet z zacięciem polonistycznym i gdy na jego pytanie odpowiedziałem: "Należy wrzucić wsteczny", on odpowiedział z wściekłością:"Wrzucić to se pan możesz węgiel do piwnicy, a bieg się włącza". :D
    Sytuacje jest na tyle poważna ,jeśli chodzi o zdawalność, że nawet instruktorzy wystosowali wspólne pismo do władz ministerialnych w Warszawie. Czekamy na odzew. Pozdrawiam wszystkich, którzy przechodzą to samo piekło, zazdroszczę tym, którzy już je przeszli, a współczuje tym, których to jeszcze czeka... ;) </i>
0
  1. Facet, który od 30 lat był zawodowym kierowcą, stracił prawo jazdy, gdyż przekroczył limit punktów karnych.

Nie to żebym Cię nie popieral.. ale ten tekst rozwala :d

0

Ja w tym miesiącu zdaję (również na motocykl - zimnooo), obaczymy co będzię.
Z mojego ośrodka wiele ludzi zdało za pierwszym razem :)

0

Glupota i zlodziejstwo. I jak tu byc patriota i kochac ort! (celowo z malej litery - nie dawac mi tu ortow!). W wakacje bylem w tym roku w Usa. Tam egzamin na prawko to tylko miasto. Nie pamietam dokladnie ile kosztuje (chyba cos kolo 60$), placi sie dopiero po zdaniu. Czyli jak nie zdasz na pierwszym, drugim, trzecim to nie placisz. Placisz dopiero 60$ jak zdasz - jednorazowo. Egzamin mozna zdawac na swoim samochodzie. Troche to dziwne bo jak mozna miec samochod nie majac prawka, pewnie chodzi o samochod taty :) Takie prawko zdane w Usa mozna przekonwertowac na ort! :) Koles z pracy tak zrobil. Nie mial prawka w <ort>polsce.</ort> Cwiczyl na jakims parkingu, kumple mu objasnili zasady ruchu. Tam samochody maja automatyczna skrzynie biegow, wiec technika jazdy jest jak w NFS - strzalka w gore - gaz, strzalka w dol - hamulec :) Znakow tez nie ma, sa tabliczki ktore zawieraja tekst np. "Road Work 500 ft." trza tylko umiec czytac. I zdal za drugim razem. A w ort! (nie robic ortow!!) sie nie zabije, bo wiadomo chodzi o papier a i tak przez jakis czas po zdaniu (jesli sie nie bylo zbyt dobrym) bedzie sie glownie jezdzilo w nocy po osiedlu - w celu doszkolenia, bo nikt sie nie nauczy panowac nad pojazdem podaczas 30 godzin miasta.

/*
Orty będą, bo jest to błąd ortograficzny. Dodatkowo podpadasz u mnie za pisanie z premedytacją nazwy mojej Ojczyzny z małej.
Poza tymi uwagami, to z tekstem muszę się zgodzić :(
dryo
*/

0

Glupota i zlodziejstwo. I jak tu byc patriota i kochac polske (celowo z malej litery - nie dawac mi tu ortow!). W wakacje bylem w tym roku w Usa. Tam egzamin na prawko to tylko miasto. Nie pamietam dokladnie ile kosztuje (chyba cos kolo 60$), placi sie dopiero po zdaniu. Czyli jak nie zdasz na pierwszym, drugim, trzecim to nie placisz. Placisz dopiero 60$ jak zdasz - jednorazowo. Egzamin mozna zdawac na swoim samochodzie. Troche to dziwne bo jak mozna miec samochod nie majac prawka, pewnie chodzi o samochod taty Takie prawko zdane w Usa mozna przekonwertowac na Polskie Koles z pracy tak zrobil. Nie mial prawka w polsce. Cwiczyl na jakims parkingu, kumple mu objasnili zasady ruchu. Tam samochody maja automatyczna skrzynie biegow, wiec technika jazdy jest jak w NFS - strzalka w gore - gaz, strzalka w dol - hamulec Znakow tez nie ma, sa tabliczki ktore zawieraja tekst np. "Road Work 500 ft." trza tylko umiec czytac. I zdal za drugim razem. A w polsce (nie robic ortow!!) sie nie zabije, bo wiadomo chodzi o papier a i tak przez jakis czas po zdaniu (jesli sie nie bylo zbyt dobrym) bedzie sie glownie jezdzilo w nocy po osiedlu - w celu doszkolenia, bo nikt sie nie nauczy panowac nad pojazdem podaczas 30 godzin miasta.

Masz rację - w Stanach prawko to formalność. Kosztuje $10 płaci się raz, zdaje do oporu. Zarówno przepisy, jak i później pytania na egzaminie są też po polsku. Trzeba mieć swój (albo pożyczony) samochód, w którym działają światła (krótkie, długie, migacze, stop), klakson i wycieraczki, ma aktualny test na spaliny oraz 2 tablice i jest ubezpieczony. Nie trzeba chodzić na żadne kursy nauki jazdy. Taki samochód można kupić za kilkaset doarów (dniówka :) )

Ale jest jedno ale: prawo jazdy w USA jest ważne tylko 5 lat. Jeśli przez 5 lat nie masz problemów z policją, to przedłużą prawo jazdy o 3 lata bez egzaminu.

A co do Polski. Wg mnie nie ma co narzekać.. w Niemczech czy Anglii jeszcze trudniej o prawo jazdy.

0

W naszym kraju to normalka

0

Och! A ja mam egzamin praktyczny 10 marca! Uczyłem się na starych zasadach, ale na szczęście dokupiłem sobie godzin na nauke i ćwiczenie nowych śmieci. Na szczęście płace za egzamin tylko 112 zł... Ciekawe jest to że mój instruktor twierdzi że nie będą mogli się mi do niczego przyczepić jeśli będe jeździł tak jak jeżdże, ale znając wszystkie historie o tym do czego się potrafią doczepić, to masakra. Najciekawiej załatwili moją koleżankę, która jeździ idealnie "jak po szynach": Egzaminator nie mogąc się do niczego przyczepić w końcu pod sam koniec stwierdził że przejechała przez podwójną ciągłą na znanym skrzyżowaniu do załatwiania zdających; jej komentarz był prosty: "uwieżyłabym gdyby ta linia nie była pół metra od samochodu". Zdała za drugim razem.
Ten przepis o instruktorze w samochodzie podczas egzaminu z zasady miał ucinać występki egzaminatorów. Najlepszy był komentarz faceta z WORDu na ostatniej teoretycznej (wyjaśniał nam nowe przepisy), stwierdził, że instruktor w samochodzie będzie stresował zdającego i nie zdamyu przez niego... Już to widze, prędzej by stresował egzaminatora, żeby nie popisywał się cięciem na chama.
Osobiście sądze że zdam, albo połame.

0

No to i ja sie wypowiem jako, ze prawko zdawąłem jakies 3 tygodnie temu.
Wg. mnie nowe zasady są łatwiejsze, mimo, że uczyłem sie jeszcze na starych. Wiem co mówie bo podchodziłem do egzaminu 2 razy - 1 na starych i 1 na nowych. Placyk jest łatwiejszy i tu nie ma dyskusji. Nikt mi niepowie ze trudniej łuk jest trudniejszy, mimo ze jest poszerzony o 0,5 m. Nietrzeba tez robic tych głupich parkowan gdzie jest ciasno i "nieżyciowo". Przeciez nawet gdybym umiał idealnie parkowac to w rzeczywistości niemógłbym otworzyc drzwi i wyjść z samochodu:). Jeżeli ktos sie uczył po staremu to zawsze może dokupic 1h na placyk i poćwiczyć łuk. Lepiej wydac 30 zeta za 1h noz 120 za kolejne podejście do egzaminu. Ja wolałem na łuku patrzec w lusterka wiec po prostu wystarczy nachylić sie lekko do przodu aby w lusterkach widziec linie a jak samochód ustawięłm równolegle do lini to patrzyłem sie przz tylnią szybe:). No i pamiętajcie ze jezeli oblejecie bo np. zgaśnie wam slinik(wtedy macie drugie podejście) lub źle pokażecie płyny bądź niesprawdzicie świateł to i tak możecie jechac na miasto(warto z tego przywileju skorzystac, mimo ze sie oblało, wszak kase zapłaciliście niemałą). A miasto no cóż, lepiej parkowac na parkingu niz na placyku, choc na palcuku można było parkowac nawet 2 minutki jak sie wolno jechało a na miescie trzeba sie wyrabiać. Co do cen za egzamin za każde podejście to szkoda słów wiec zostawie to bez komentarza.

I pamietajcie zawsze mozecie sie odwołac od wyniku egzaminu(ja na miejscu twojej kolezanki bym tak zrobił) przeciez sa kamery i one wszystko rejestrują.

Powodzenia na egzaminie. Ja w poniedziałek jade po odbiór prawka. I tu tez taki mały zonk bo za wydanie prawka trzeba zaplacic 80 zeta!

0

Ja tez bede mial jakos 15 marca egzamin i tego czego sie najbardziej obawiam te testow [rotfl] powaga niby robie je 100raz ale popelniam bledy na tych co znam na pamiec widac myla sie :/

Luk mam opanowany w 99% [green] a jazda na miescie pojdzie spokojnie jak nie bede sie stresowal [glowa] (tak mi powiedzial instruktor :P)

Jedyne co mi brakuje w nowych zasadach ze sa testy WHY [???] [!!!] [wstyd] nie mozna tego powiazac z jazda na miescie :/ skoro przejedziesz miasto bezblednie to znasz sie na przepisach .... prawda [green]

DAMY RADE PANOWIE/PANIE*

<font size="1">*zbedne skreslic :P</span>

0

Ja tez zaczynam kurs - 2 marca. Najbardziej obawiam się placyku i tego że po drodze mi zgaśnie (zdaje w Gliwicach - stąd chyba każdy egzaminowany wie co to jest 'ściana płaczu'). Faktycznie zabawa nie jest tania. Słyszałem żeby przy pierwszym podejściu nie przyznawać się że to dziwiczy egazmin. Zdawalność tych nowych egzaminów jest niższa niż przed laty, ale moim zdaniem to dobrze że egzamin jest bardziej życiowy.

0

taki on strasznie życiowy że hohoho... jazda z pawianem od którego zależy czy w ogóle opłaciło się jechać, wydaje polecenia, komentuje, wkurza... jak jazda z teściową!

0

Z tego co słyszałem to ponoć mają być montowane kamery, które będą nagrywały cały egzamin. Czy mógłby ktoś napisać coś na ten temat ? :>

0

To ja sie znowu wypowiem(przynajmniej postu sobie ponabijam ;P ).
To ze sie będzie na mieście jechac bez stresowo to chyba tez nie za bardzo dobrze. Ja za pierwszym razem trafięm na bardzo miłego egzainatora, który na placyku przymykał oko jak sie na linie najechało(stare zasady). Placyk zdany wiec myśle, że juz na 95% zdałem prawko:). Na miescie jazda bezstresowa tak jakbym prawko miał juz jakis czas. No i zeby niebyło ciszy grobowej to sobie z nim rozmawiałem i było przyjemnie. Tylko w pewnym momencie sie zagadałem i wymusiłem pierwszeństwo na skrzyzowaniu co skonczylo sie nacisnieciem hamulców przez egzaminatora i oblaniem egzaminu. Po tym incydencie zapadla grobowa cisza na 3 minutki:). Odziwo dalej pozwolił jechac mi do WORDu ale i tak mi powiedzial ze za takie cos niemoze mnie przepuscić.

Co do teorii to tez sie jej najbardziej obawiałem bo głupio byłoby oblac egzamin niewsiadajac do samochodu;/. jak sie potem okazalo zrobiłem 0 błedów i jako pierwszy skonczyłem.

Co do kamer to wg. nowych zasad w każdm samochodzie powinny być kamery, które rejestrują przebieg egzaminu i rejestrują głos. Jak jest w rzeczywistosci to nie wiem ale powinien je miec kazdy samochód. Dlatego tez można sie odwolywac od wyniku egzaminu, choc jakos jest to zadko praktykowane. Moze dlatego ze potem oni sobie gdzies zapisuja ze ten i ten odwolywał sie od egzaminu i potem jeszcze bardziej sie czepiaja? Tego nie wie mi to sa moje domysły. Wiem tylko ze ezeli mnie chciałby oblac za byle g**no to na pewno bym sie odwołal.

A to ze samochód zgaśnie nie jest równoważne z oblaniem egzaminu. No chyba ze zgasnie na rondzie albo na środku skrzyżowania choćto czy egzaminato za to obleje czy nie zalezy tylko od niego. Wiec zawsze lepiej dac wiecej gazu:).

Wg mnie 30 godzin jazdy jest wystarczająco aby obycsie z samochodem.

I pamiętajcie: skupcie sie i jedźcie powoli abyście mieli więcej czasu na rozjrzenie sie.

Pozdrawiam i powodzenia ludki:)

0

Witajcie !! JA dzisiaj mialem swoje drugie podejscie do egzaminu, za pierwszym egzaminator tak mi wjezdzal na psychike ze nie trudno bylo popelnic jakis blad, no i w koncu go popelnilem. Fakt, oblalem, ale ze swojej winy. Dzisiaj juz sprawa nie wygladala tak kolorowo. Zrobilem szybciutko placyk, pojechalem na miasto i mialem parkowanie prostopadle przodem, stwierdzil ze zaparkowalem za daleko od samochodu stojacego obok(byl tylko jeden samochod). Skorzystalem znowu z drugiej szansy na parkowanie lecz kolejny raz twierdizl ze za daleko(odleglosc byla moze na otwarcie drzwi i gora pol metra) Gdzie wydaje mi sie jezeli mam miejsce na to, i to ze nie parkuje samochodu na noc tylko na doslownie minute nie powinno stwarzac zadnego problemu. Powiedzial ze nie za dobrz emi idzie i zapytal sie mnei czy chce wracac na osrodek czy dalej jezdzic. No wiadomo chcialem dalej jezdzic. Jazda poszla mi naprawde znakomicie sam bylem pod wrazeniem ( w porownaniu z pierwsza gdzie bylem naprawde zdenerwowany) po przejechaniu tych 40-45 minut wrocilem na osrodek z pewnoscia ze na pewno mi zaliczy po tym co mu pokzalem na miescie. Powiedzial mi ze powinien jeszcze pocwiczyc parkowanie z ojcem i zapraszam na nastepny egzamin. Kopara mi opadla ;/ Postanowilem z ojcem ze nie ujdzie mu to na sucho i chcemy ogladnac film z przeprowadzonego egzaminu. Dzisiaj nie zdarzylismy sie dodzwonic, wiec jutro sprobujmy jeszcze raz. Na poczatku zrobimy to na spokojnie, ze chcemy ogladnac tasme, bo tato jest ciekawy jak jezdze. Jezeli potwierdzi sie to co ja uwazam(ze nie slusznie zostalem oblany) na pewno nie darujemy sobie tego. Naprawde stac mnie na to, zeby wylozyc pieniadze na lapowke, itp. Lecz to nie wchodzi w gre, mam swoje zasady, a poza tym nie chce dokarmiac tych skurwi***. Wedlug nie oni poprawiaja sobie statystyke( widocznie dzisiaj zdalo na tyle, zebym ja juz nie mogl). Moja kolezanke oblal ten sam instruktor, gdy wjezdzala na rondo stwierdzil, ze nie ustapila pierwszensta przejazdu, a tak naprawde samochod jechal z daleka i ona tez teraz wie ze przerwal jej egzamin celowo. Dodam ze za drugim razem zdala bez problemowo juz z innym egzaminatorem. Troszke sie rozpisalem, ale teraz i ja zaczynam wierzyc w niesluszne udupianie kursantow. Wczesniej naprawde nie wierzylem, az do czasu gdy przezylem to na wlasnej skorze. Mam wielka nadzieje, ze obraz z kamer da niepodwazalny dowod na to ze egzaminator postapil nieslusznie. Pozdrawiam was goraco :)

0

(odleglosc byla moze na otwarcie drzwi i gora pol metra)

Ja tam czesto musze parkowac samochod na samo pol metra, troche trudno potem wyjsc :P

Skoro teraz sa kamery i te inne sprawy to po prostu mozecie sie odwolac jesli na prawde pojechaliscie dobrze wiec chyba problemu nie ma, poza tym tak patrzac na ulice to i tak uwazam, ze te wszystkie egzaminy sa za latwe.

0

Wolv, egzaminy są proste, bo nie życiowe... Jak jeździsz to siedzisz z gościem wjeżdżającym ci na psychike, od którego zależy czy po raz kolejny wydasz w błoto kupe kasy czy nie. Z resztą jak widze i słysze te opisy jak ludzie (nie)zdają to ciśnienie mi się podnosi. Wspomniane wyżej parkowanie: chciał bliżej, to przecież większość dobrych ludzi po kursie może zaparkować na styk lusterek, a w tedy się doczepi że za blisko... Choć i tego można by było załatwić każąc mu wpierw określić jak to ma być. Ten wariant i tak pewnie egz odeprze mówiąc żeby parkować "jak należy" (swoją drogą przy takich manewrach zaczepnych egz mógłby najpierw pokazać jak należy a później dać zdającemu). Całe to zdał niezdał oparte o widzimisie egzaminatora jest równie debilnym pomysłem jak to że matura pisemna z polaka jest sprawdzana na podstawie klucza odpowiedzi (tworzonego na podstawie napisanych wcześniej prac testowych).

0

Tyle, ze z maturą to nie jest takie sztywne.

0

dzisiaj zdawało mi się egzamin więc wiem jak i co.

  1. Nowy plac jest dziecinnie prosty, ot pokazać gdzie są jakie wlewy, gdzie się sprawdza olej, przygotować się do jazdy, przejechać łuk, ruszyć ze wzniesienia. Proste jak cholera, tylko problem w tym że na wszystko patrzy egzaminator (o tym typie później)

  2. Miasto jest to typowa łapanka najgorszych możliwości. Jazda po dziurawych drogach z mnóstwem skrzyżowań. 90% skręty w lewo (i to w najgorszych możliwych skrzyżowaniach). Jazda po ulicach, gdzie po obu zstonach są zaparkowane samochody tworząc zwężenie przestrzeni okrutne. Najgorsze możliwe manewry z placu przeniesione w ruch uliczny (np parkowanie prostopadłe przodem). Skrzyżowania z okropnie ograniczoną widocznością, gdzie trzeba ustąpić pierszeństwa przejazdu. Skrzyżowania z "niewidzialnymi" (eg. pozasłanianymi, poprzekręcanymi) znakami, do których trzeba się stosować.

Oczywiście egzaminator to człowiek gorszy niż prawnik. Im chyba płacą za bycie gorszymi niż najgorszy moderator... Oczywiście atmosferke napięcia niezłą robią, dając wyraźnie do zrozumienia że za pierwszy błąd uwalą. No i oczywiście "zawsze się jakiś hak znajdzie" szczególnie jeśli zostało kilka dziesiąt sekund do końca czasu egzaminu, a do ośrodka kilkaset metrów.

Moja opinia: gdyby egzaminatorem nie był kawał sk******* to bym czekał na odbiór prawka, a tak czekam żeby tylko gnoja spotkać na mieście i pogadać z nim jak glan z ofiarą...

// hehehehe [soczek] - Q

0

Wychodzicie z błędnego założenia,że wszystko Wam się należy.

0
qq napisał(a)

Wychodzicie z błędnego założenia,że wszystko Wam się należy.

A dzie tam, po jaką cholere mi prawo jazdy... autobusy są tańsze, bezpieczniejsze, mniej stresujące, naprawdę mi się miło jeździ ze staruszkami wyzywającymi mnie od satanistów, dresiarzami, bazarowiczami i innym szeroko znanym mętem MPK/PKS... A to że na kursie jeżdże dobrze, mam samochód, jestem odpowiedzialny to kompletna bzdura. Ja egzaminie pewnie mało nie wyludniłem połowy kielc, a egzaminator nie był chamski i niczego się nie czepiał, po prostu musiał mnie oblać bo za dużo sobie pozwoliłem... Ta kasa wydawana na egzamin musi starczyć na pokrycie głodowych pensji pracowników wordu i masy innych ważnych rzeczy, a ten Volvo egzaminatora to pewnie samochód żony...

Dobra przesadziłem z sarkazmem... A tera cytat z pewnego artykułu:

Jakaś gazeta napisał(a)

Rewolucja na polskich drogach. Od przyszłego roku świeżo upieczeni kierowcy mają dostawać prawo jazdy tylko na dwa lata. Dopiero po tym okresie staną się pełnoprawnymi użytkownikami dróg.

Autorem nowego pomysłu jest Ministerstwo Transportu i Budownictwa. W przyszłym miesiącu projekt nowej ustawy o kierujących pojazdami ma trafić na posiedzenie Rady Ministrów, a za dwa miesiące pod obrady Sejmu. Jeśli wszystko pójdzie sprawnie, nowe przepisy wejdą w życie już w przyszłym roku. Cel wprowadzenia nowego prawa: zmniejszenie liczby wypadków na drogach. W 2004 r. było ich aż 51 tysięcy. Najwięcej ofiar odnotowano w grupie wiekowej 18-24 lata. Właśnie z nieodpowiedzialnością młodych kierowców chce się uporać ministerstwo.

Kierowcy lepsi i gorsi

Rewolucyjnych propozycji ministerstwo transportu ma kilka. Pierwsza generalna zasada, jaką planują urzędnicy: świeżo upieczony kierowca dostanie prawo jazdy tylko na dwa lata. Okres ten będzie czasem próby dla młodego kierowcy, podczas którego organy kontroli będą mu się uważnie przyglądać. Jeśli w tym czasie popełni trzy wykroczenia, straci prawo jazdy. Aby znów zasiąść za kółkiem będzie musiał po raz drugi pójść na kurs prawa jazdy i ponownie podejść do egzaminu.

Kolejne ograniczenie: świeżo upieczony kierowca w terenie zabudowanym będzie musiał jeździć z prędkością maksimum 50 km/h, a poza obszarem zabudowanym - 80 km/h, niezależnie od rodzaju drogi i znaków drogowych. Nie będzie też mógł pracować jako zawodowy kierowca, a między piątym a siódmym miesiącem od uzyskania prawa jazdy powinien ukończyć dwa szkolenia, dotyczące zagrożeń w ruchu drogowym i bezpieczeństwa ruchu drogowego.

Genialne pomysły! Tylko realizacja będzie jak zwykle do d**y i kompletnie nic nie zmieni oprócz tego że młody kierowca będzie musiał wydać jeszcze więcej kasy w "błoto"...

0

A Ty nawinie myslisz, że to serio o bezpieczeństwo chodzi? :D

0

Zdałem za pierwszym razem :)
A mogłem nie zdać :) Ale przynajmniej w moim WORDzie są normali egzaminatorzy (albo ja na takiego trafiłem).

0

Jak to było genialnie ujęte w American Pie 2 podczas sceny seksu przez telefon: "Gut for ju man!"

1 użytkowników online, w tym zalogowanych: 0, gości: 1