ech, poszedłem do korpo i żałuję.
To dobrze, bo teraz możesz zrobić retrospekcję. Trzeba się sparzyć, żeby wiedzieć na przyszłość, czego unikać.
oprogramowanie już powstało, teraz tylko je optymalizują, naprawiają błędy
to już jest żółta lampka ostrzegawcza, że będziesz miał do czynienia z legacy.
Druga oferta wydaje się bardziej greenfieldowa (jest jeszcze aktualna?):
Przepisywanie oprogramowania, budowanie CI/CD od podstaw, wdrażanie tego na chmury od zera, spodziewam się, że będzie zapieprz.
tylko też bym nie wierzył, że to będzie idealne:
Przepisywanie oprogramowania
- czyli chaos albo utrzymywanie obu wersji naraz. Poza tym często można spotkać na oszukane greenfieldy (gdzie mówią ci, że greenfield, a jak wchodzisz to okazuje się, że już 20-30% projektu jest zrobione, czyli w zasadzie masz już dość ograniczone pole do podejmowania jakichkolwiek większych decyzji projektowych).
Nie jestem w stanie nawet nic odpalić lokalnie, bo wszystkie mikroserwisy są mocno powiązane przez jakieś projektowe frameworki w których rzeczy dzieją się implicit i wymagana jest implicit konfiguracja, którą muszę sobie nie wiadomo skąd wyczarować.
Czyli "monolit zbudowany na mikroserwisach"?
To nie wina korpo tylko zespolu.
Dokładnie. W JanuszSoftach też dzieją się podobne cyrki. Wiem, bo kiedyś pracowałem w takim JanuszSofcie w chacie w lesie i tam też były podobne akcje. Np. nawet do testów nie dało się zrobić new Foo
, tylko żeby stworzyć jedną instancję obiektu, to trzeba było wypisać z kilkadziesiąt linijek konfiguracji i zasymulować całe środowisko produkcyjne (jakieś permissions, opcje konfiguracyjne, potworzyć agregaty, wygenerować UUID itp.), bo to niby miało być pisane w stylu DDD.