Może tylko pokażę inną perspektywe listu intencyjnego. Jeżeli firma szuka kogoś na kluczowe stanowisko to często taki list to jakby zapewnieniem, że proces rekrutacji się finalizuje i że czekające projekty, plany a co z tym idzie budget może być uruchamiany.
Oczywiście jest to cos dobrego dla poszukującego pracy, ale trzeba pamiętać, że rynek IT zrobił sie specyficzny ktos z poziomu architekta/leada z dużym doświadczeniem to perełka, którą chciałaby mieć każda firma czy corpo. Ale Panowie i Panie pamietajcie w biznesie trzeba byc samolubnym. Jak ktos ma rodzinę to podwójnie!
Raz tylko miałem do czynienia z takim listem intencyjnym i na dzień przed odesłaniem z podpisem zrezygnowałem bo dostałem inną ofertę znacznie lepszą. Gdy poinformowałem, że jednak nie podpiszę listu i kontakt momentalnie sie urwał. Na początku były ochy i achy, kontakt z Zurichem na skype, odpisywali na skype nawet w nocy jak mialem jakies pytania. Miałem jakieś dziwne wrażenie, że mają jakis palący projekt i problem z nalezieniem kompetentnej osoby.
A gdy chciałem wyjasnic moją decyzje, nagle totalne olanie i zero odpowiedzi ani jednego słowa. Próbowałem kilka razy jeszcze sie skontatkować ale musiałem mocno im namieszać bo juz osoby, z którymi prowadziłem rozmowy przestały sie odzywać.
Jaki wniosek mi przyszedł do głowy? może się nieźle wkurzyli bo już widzieli, że kończy im sie szukanie a tu zonk i dalej trzeba czekac. Ale też zastanawiam sie czy jakbym nie podpisał tego listu, a potem nie chciał jednak zrezygnować (mowa tu o 3 m-scach gdzie jeszcze duzo mogloby sie wydazyc) Pytanie, czy nie mogli by wyjść z jakimiś roszczeniami odnośnie poniesionych kosztów i zamknięciu np, procesu rekrutacyjnego? trudno powiedzieć ale zawsze warto jednak dwa razy pomyśleć zanim się na coś zgodzi i podpisze dokumenty.
ot taka moja rada.