Przez kilka lat doświadczałem mobbingu w korpo ze strony przełożonej która nie tolerowała zwolnień chorobowych i wpajała takie poczucie winy że siedząc w domu chory dodatkowo czułem się jak g*wno, a dodatkowo nic nie zarabiałem bo wszyscy byli na B2B żeby firma nie płaciła na nas podatków i nie dotyczyły nas wolne niedziele.
Aktualnie pracuje za granicą fizycznie, tutaj jest inne podejście do pracownika nawet jeżeli pracodawca jest Polakiem to tutaj każdy trzęsie dupą żeby tylko nie złamać prawa pracy. Niestety ja dalej jestem w środku totalnie rozstrojony i nie wiem jaki jest rozsądny umiar w braniu zwolnień. Tutaj jest taka różnica że nie idzie się po L4 tylko robisz telefon do firmy że jesteś chory a pracodawca nie ma prawa pytać co się dzieje tylko ew. pyta o planowany dzień powrotu.
Wszystkie sprawy jak moja ostatnia wizyta w szpitalu o dentysty załatwiałem w dzień wolny ustawowy w tygodniu żeby nie brać wolnego specjalnie na te okazję.
Dzisiaj przyjąłem szczepionkę na COVID i w sumie czuje zmęczenie i senność, powinienem jutro wziąć wolne z tego powodu ale i tak pewnie pójdę do pracy.
W tym roku 2021 mam w sumie 12 dni nieobecności z powodu choroby, nie miałem wyjścia bo miałem koronę więc przymusowa kwarantanna i raz op#$%^& od mamy że jak jestem chory to powinienem iść na zwolnienie a nie do pracy chodzić. Ciągle czuję poczucie winy że przesadzam i powinienem być w pracy. Jaki jest zdrowy umiar/ ilość dni w roku gdzie jesteście na zwolnieniu lekarskim?