Pytanie - po co?
Zazwyczaj jest tak, że nie da się ocenić potrzebnego miejsca i jakaś jego część się marnuje, albo (co gorsza) na drugiej partycji masz 40% wolne, ale za to na pierwszej brakuje miejsca.
Ja raczej bym się skłaniał ku czemuś podobnemu do tego, o czym pisał @Spine - wsadzić jakiś dysk typu 256-512GB SSD na system, a do tego drugi, większy na dane. Jak system padnie (w sposób uniemożliwiający jego odpalenie) to bootujesz z USB, przenosisz rzeczy z /home
na dysk z danymi, a potem robisz format c:
.
To, że podzielisz na partycje za wiele nie da, bo jeśli się posypie system plików (albo dysk fizycznie padnie) to i tak te dane tracisz. A jeśli dysk żyje, to możesz z niego dane i tak odczytać, nawet po zgonie systemu.
W ogóle - dobrym zwyczajem jest, żeby ważniejsze rzeczy (swoje dokumenty, projekty itp.) backupować w chmurze (wiem, wiem - chmura to nie jest backup, ale jednak zawsze jakąś kopię danych mamy). Ja mam u siebie zrobione to tak, że katalog z projektami i dokumentami mam backupowany w chmurze (NextCloud), poza tym mam jeszcze jeden dysk wsadzony do kompa, który mi na bieżąco robi snapshoty. Nie pamiętam jak mam to skonfigurowane, ale chyba 10-15 minut po każdym boocie robi snapshota, do tego co parę godzin, plus trzyma po kilkanaście ostatnich bootów, godzinowych, dziennych i tygodniowych. Korzystam z narzędzia timeshift
które jest wbudowane w Linux Mint - https://newsblog.pl/jak-skonfigurowac-kopie-zapasowa-migawki-w-linux-mint/, więc właściwie nie trzeba się napracować, żeby sobie zapewnić (zapewne - złudne) poczucie bezpieczeństwa ;)