Hej,
Temat ostatnio często chodzi mi po głowie, więc postanowiłem się tutaj poradzić.
Mam 24 lata i pracuję od niedawna jako informatyk (pierwsze kroki). Życie tak się potoczyło, że mieszkam z dziadkami praktycznie od urodzenia. Uważam, że już jest ten czas, że powinienem mieć własne mieszkanie i zacząć samodzielnie żyć. Ponieważ jednak jestem na początku swojej kariery, nie zarabiam kokosów i myślę jedynie nad wynajmem małego mieszkania, tzn. pokój z kuchnią, łazienką, kilka mebli. I tutaj pojawia się mój problem, gdyż uświadomiłem sobie, że koszty wynajmu pochłaniałyby znaczną część mojej pensji. Dlatego waham się, czy cokolwiek w życiu na ten moment zmieniać.
Nie mam jak podzielić kosztów wynajmu, gdyż nie mam obecnie partnerki. Może to wynika z okoliczności życiowych i takiego mojego wycofania w jakie mimowolnie kiedyś popadłem. Myślę sobie jako o introwertyku, chociaż czuję rosnącą potrzebę kontaktu z ludźmi. W każdym razie nawet niewielki pokoik to duże miesięczne koszty, a też nie chcę na siłę pakować się w coś bardzo ciasnego albo obskurnego. Nie myślę wcale o stolicy - wiem, że tam jest najdrożej.
Wydaje mi się, że wyprowadzka pozytywnie wpłynęłaby na moje życie towarzyskie... Zresztą kiedyś trzeba się wyprowadzić. Na pewno zyskałbym większą prywatność i to są głównie moje motywacje. Rodziców nie mam więc nie mogę na nich liczyć, muszę jakoś kombinować.
I tutaj pytanie, co zrobilibyście na moim miejscu? Czy warto wyjść ze strefy komfortu teraz, czy powinienem poczekać? Ile mieliście lat, gdy wyprowadziliście się z domu rodzinnego? Czy mieszkaliście wtedy sami przez pewien czas?