Miałem ostatnio taką sytuację - napisał do mnie rekruter czy chcę wziąć udział w rekrutacji dla firmy, którą bardzo poleca. Pomyślałem a co mi szkodzi - niby nie szukam zmiany ale raz na czas robilem rozmowę 'treningową' żeby nie wypaść z rytmu. Zrobiłem codility, zaproszono mnie na rozmowę która była całkiem spoko(mam na mysli że konkretna, uprzejma bez cwaniakowania) i zaproponowano mi pracę. W międzyczasie firma mnie dość zainteresowała ale nie chciałbym robić pochopnych ruchów a rekruter naciska. Mowi ze dobra oferta, ze zaraz moze zniknąć itd dodatkowo, że chcą abym zaczął od sierpnia bo projekt bo coś tam(firma międzynarodowa, kontrakt). W obecnej firmie wypwoiedzenia nie mam tylko kontrakt od - do. Muszę się dogadać żeby rozwiązać umowę w miesiąc ale tu mi się zapala światełko - czy nacisk poważnej firmy jest normalny? Chodzi mi o to że o ile rekruterowi się to po prostu opłaca to duża firma powinna chyba z wyprzedzeniem planować i liczyć się z tym, że mogę mieć jak na uop 3 miechy wypowiedzenia. No chyba, że dlatego korzystają z kontraktorni, żeby mieć szybko pracownika.
Co o tym myśleć? Normalna sprawa czy coś tu śmierdzi?
Niby z tego co patrzę na linkedin ludzie w tej firmie pracują po kilka lat, średnio 4. Ale niewiele wiem o niej i czy to nie jest jakaś szybka akcja do projektu gdzie sie pali a potem adios.
Co myślicie?