Wiem, że przejaskrawiam,ale prawda jest taka, że podczas rzetelnego testowania leku czy szczepionki nie patrzy się jedynie na efekty widoczne od razu (WOW, sukces, pacjent nie zmarł po zastrzyku) ani krótkoterminowe (po miesiącu nadal większość żyje i raczej przestali chorować) tylko trzeba zbadać to w perspektywie wielu lat.
Jeśli podczas przeglądu rocznego wymienią Ci olej, ale nie odkurzą samochodu, to nie znaczy, że olej wymieniono źle.
Przyspieszenie czy zrezygnowanie z części procedury nie oznacza, że to, co zostało zrobione zostało przeprowadzone nierzetelnie. Po prostu zostało zrobione inaczej z pewnych przyczyn. I dopóki nikt nie ukrywa tego faktu, to nie może być mowy o nierzetelności. Np. nie dało się przetestować na kobietach w ciąży ani dzieciach, więc szczepionki nie są dla nich przeznaczone, i każdy producent o tym informuje.
A tutaj, z racji ekspresowego tempa, nie było takiej opcji, więc de facto wszyscy, którzy zostali poddani szczepionce są królikami (czy jak ktoś woli - szczurami) doświadczalnymi, na których jest prowadzony eksperyment o nazwie "badanie długoterminowych efektów podania szczepionki na COVID19".
Poniekąd tak, ale czyż nie jesteśmy takimi królikami doświadczalnymi w kwestii praktycznie wszystkiego tego, co jemy, pijemy i z czym przebywamy? Nie tylko jakiegokolwiek leku, ale zarówno wody w kranie jak i butelkowanych napojów, jedzenia, a także życie w betonie, plastiku i sztucznego światła.
Co powoduje większe ryzyko kancerogennych mutacji - kilka mikrogramów z fragmentami RNA, czy ciągłe życie w promieniowaniu elektromagnetycznym i wdychając tlenki azotu oraz siarki?
I to nie jest kwestia dzisiejszych czasów, tak było zawsze. Ktoś był królikiem doświadczalnym pierwszy raz zjadając jakiś owoc, ktoś inny pijąc wodę dostarczaną akweduktem w starożytnym Rzymie, ktoś inny biorąc heroinę na kaszel albo larwy tasiemca na nadwagę, ewentualnie antymonowe pigułki przeczyszczające wielokrotnego użytku.
Gdy czytam takie komentarze to zastanawiam się dlaczego ludzie boją się długoterminowych efektów poszczepiennych, a nikt nie boi się długoterminowych efektów po covidowych???
Bo to przecież niegroźna choroba o śmiertelności mniejszej niż grypa. :D
To tak samo jak np. z samochodem - ogólnie silnik spalinowy ma 100 lat,
No chyba Twój. :P
Obecne silniki spalinowe mają niewiele wspólnego z tamtymi pierwszymi, tak jak i ta szczepionka z większością poprzednich.
Jasne, rozumiem Twoje obawy. Mógłbyś podać przykładowe efekty uboczne które wystąpiły kilka lat po szczepieniu i dlaczego tyle czasu musiało upłynąć by się ukazały - jaka była ich przyczyna? Pytam, bo zakładam, że ten strach przed długoterminowymi efektami szczepionek jest zasadny i ma realne odzwierciedlenie w faktach.
Było już trochę wpadek z różnymi substancjami, które miały być bezpieczne, a nie były: heroina, azbest, DDT (chociaż to jest mocno dyskusyjne chyba nawet dzisiaj), ale najbardziej chyba talidomid.
Tylko teraz jakby wiedzę mamy większą i możliwości badawcze również, więc lęki bazujące na błędach sprzed 50 lat nie do końca są uzasadnione.
Ale to inna sytuacja, ja nie mam jeszcze 40-tki, osobiście Covida przeszedłem bez większych komplikacji (póki co) i nie czuję, żeby szczepionka była dla mnie dobrym rozwiązaniem. Ale to moja opinia, Ty możesz uważać inaczej - ja nie twierdzę, że robisz głupio i proszę Cię tez o nie ocenianie mojej decyzji.
Tak, tylko że to nie jest kwestia indywidualna jak spanie w piżamie w jednorożce czy posiadanie francuskiego samochodu, więc jak najbardziej można oceniać działania innych. Podobnie jak w przypadku palenia plastikowymi butelkami w kotle CO.
W każdym razie jest jeszcze jeden aspekt, który się pojawiał wiele razy, tak tylko delikatnie przypomnę, ale nie chcę znowu zaczynać o to afery - kasa. Zauważ, o jakich kosmicznych środkach mówimy w skali świata. Kilka milardów ludzi, każdy musi przyjąć przynajmniej 2 dawki, każda po kilkanaście dolarów. To jest ogromna kasa, więc firmom które za tym stoją bardzo zależy na tym, żeby sprzedać produkt.
1,5 mld ludzi, średnio 40$ za szczepienie jednej osoby wychodzi jakieś 60 mld dolarów. Niby dużo, porównywalne z rocznymi przychodami samego Pfizera.
1,5 mld bo tylko Amerykę Płn i Europa. Chiny, Indie, Rosja mają/będą mieć swoje, a Afryka czy Antarktyda to nawet nie myślę.
No i szacowane straty dla światowej gospodarki za zeszły rok to 7 bln dolarów.
Jeśli chodzi o szczepienia, to ja najbardziej obawiam się, że nasz wspaniały rząd intelektualnych żebraków i moralnych prostytutek zamówi jakąś partię u znajomego instruktora narciarstwa, które okażą się solą fizjologiczną albo, co gorsza, powietrzem.
Wybacz, ale powtarzasz bardzo nieuczciwą propagandę. Jak już wcześniej pisałem pochodzę z rodziny lekarskiej, w tym z najwyższymi stopniami naukowymi. Argumentów przeciw GMO jest sporo, ale przede wszystkim nie chodzi o samą walkę z GMO,
Na pewno Twoje pochodzenie jest bardzo dobrym argumentem. ;]
ale chęć żywienia się produktami organicznymi.
Rośliny z GMO nadal są organiczne. Jak wszystko, co jest oparte na związkach węgla.
Warzywa GMO lub ekstensywnie nawożone sztucznymi nawozami mogą rosnąć na glebie skrajnie wyjałowionej, albo na sztucznej wyściółce. W praktyce są WODĄ z domieszką pestycydów, herbicydów i defoliantów, a także syntetycznych nawozów, pozbawioną smaku i wartości odżywczych. Wiesz ile GIS wlepił kar producentom żywności za zatrucia pokarmowe u klientów, gdy nie przestrzegali norm nawożenia? Jeśli nie wiesz, bo idź do GIS i zapytaj, bo niestety te dane nie są publikowane, ale to są przypadki patologiczne.
Jednym z powodów zainteresowania stosowaniem GMO jest zredukowanie potrzeby nawożenia sztucznymi nawozami czy stosowania herbicydów i pestycydów i poprawienie w ten sposób ich walorów odżywczych i smakowych. Skoro mieszasz skrajne przeciwieństwa i przypisujesz cechy jednego do drugiego próbując je oba obalić tymi samymi argumentami, to chyba nie bardzo wiesz, o co tu w ogóle chodzi.
Łatwo włożyć w czyjeś usta fikcyjne argumenty i z nimi walczyć.
Nie trzeba nic wkładać komuś, kto nie odróżnia problemu od sposobu jego rozwiązania.
Tak jeszcze tylko dodam, że GMO to jest jedynie przyspieszenie procesu krzyżowania roślin, który jest stosowany w rolnictwie od tysięcy lat. Zboża i warzywa, które mamy teraz również są efektem działania inżynierii genetycznej mającej na celu wyhodowanie w kolejnym pokoleniu roślin o pożądanych cechach i są zupełnie różne od tych, które jedli np. nasi dziadkowie. "Pomidory z pola" również.