Wygryźli Linusa Torvaldsa. Rzekomo za agresywne zachowania i napastliwy ton, nie do przyjęcia w czasach generacji śnieżynek (snowflake generation - uwielbiam ten termin...). Wyrzucili Stallmana, za to że był zagorzałym, nieprzejednanym radykałem i broda godna Marksa nic mu nie pomogła. Szerzą się w projektach zapisy code of conduct każące być miłym, bo inaczej zgraja oszołomów zaszczuje cię na mediach społecznościowych. A teraz właśnie przeczytałem, że spod gilotyny potoczyła się po bruku kolejna głowa. Eric S. Raymond wyrzucony z Open Source Initiative, której jest współzałożycielem. Polecam wizytę na jego blogu, gdzie opisuje to z detalami http://esr.ibiblio.org/?p=8609
W opisie pojawia się znajome nazwisjko: Coraline Ada Ehmke. Wypisz, wymaluj stereotyp nawiedzonej feministki. Czemu znajomy? Bo to dokładnie ta sama osoba, której udało się wygryźć Linuksa. Pamiętam jak świętowała na Twitterze, że teraz biali programiści będą się musieli sforkować, muhahahaha, bo przecież tak naprawdę nie chodzi o żadne szlachetne pobudki, a żeby niszczyć i zatruwać, samemu nie potrafiąc nic zrobić. Ta satysfakcja, że się wbiło kolejną szpilę w miejsce, gdzie dotąd liczyła się techniczna biegłość, a teraz trzeba się pilnować i zwracać uwagę na gender, rasę i status społeczny mówi sama za siebie. Teraz pisze na twitterze:
I’m running for for the board of @OpenSourceOrg. My goal is to work w/ my peers to update the Open Source Definition to open the door for ethical open source licenses.
Łatwo sobie wyobrazić, że gdy tam wejdzie polecą kolejne głowy...
StackOverflow oberwał mocno po ostatnich dramach, stracił wiarygodność i nawet jego włodarze przestali tak gnębić metę, ponoć po tym jak jacyś trolle robili bydło po czym prostowali przeciw usuwaniu ich radosnej twórczości powołując się na znajome zapisy o tym, żeby być more welcome. Świat wolnego oprogramowania jest poddawany ciągłej erozji, uzdolnieni ludzie są uciszani i zastępowani przez wojujących aktywistów, zatruwających wszystko wokół w imię swoich ideologii. Zamykanie konferencji za brak mniejszości wśród przemawiających już nawet nie dziwi i nie powoduje burzliwych dyskusji.
Jest... źle.