Oszczędzanie na mieszkanie a inflacja

1

Hej, od jakiegoś czasu powoli odkładam na własne mieszkanie. Póki co mieszkam w pozostawionym w spadku dla mnie i brata, ale chciałbym iść na swoje z Kobietą. Mam nową pracę, obecnie jestem w stanie odłożyć 5-7k miesięcznie (zależy od tego jak bardzo chcę sobie skąpić i czy będę dodatkowo odkładał na lepsze auto / brał w leasing). W sumie jak liczyłem to 5k odłożę, 3k na życie, 2k na ratę leasingową mniej więcej jeśli decydowałbym się na lepsze auto.

Raczej wolałbym mały domek gdzieś na obrzeżach miasta - nie chcę mieszkać w centrum. Nie interesowałem się bardzo kosztami budowy tego, ale zakładam tak pewnie 400 - 500k ? Nie ma to być super duży dom. Po prostu przytulny, ale żeby też nie ściskać się z Kobietą i przyszłymi dziećmi. Teraz ceny mieszkań są tak drogie, że pewnie nawet taki dom wyjdzie taniej.

Zastanawiam się też jak z tą inflancją .. bo trochę boli jak pomyślę, że odkładam tą kupkę, a wartość tego mi spada. Myślę też o tym ile warto dać jako wpłatę wstępną na kredyt. Wiem, że mój kolega z dziewczyną, którzy w sumie zarabiają może koło 7k netto miesięcznie wpłacili 10% i wzięli na pół miliona :O Nie wiem czy to głupota ? Ja myślałem o 20%, czyli jakiś 100k, ale to jeszcze trochę zbierania i ta inflancja ..

Wiem, że ludzie przewalutowują na Dolara albo kupują Złoto.
Sam już nie wiem jak ugryźć temat.

Ślub planujemy brać za 2-3 lata, a pod koniec tego roku już bym chciał myśleć o kredycie.
Księgowy cały czas uważa, że ceny mieszkań pójdą w dół, bo jest straszna bańka. Póki co tego nie widzę.

Macie generalnie jakieś źródła na ten temat itd ? Odnośnie oszczędzania, odnośnie inwestycji, cen nieruchomości itd.

Pozdrawiam serdecznie

0

Budowałem dom (domek ? 118m2 ze skosami) - jakieś 3 lata temu. Miasto około 80k - 100km od Poznania.
Cena budowy wtedy to około 350k + 200k za działkę 1005 m2 (to duża działka ... spokojnie możesz kupować 700 / 800 [a może nawet mniej - zależy co chcesz tam robić]).

Do tego musisz później doliczyć sprzęty AGD itp.
Co do bańki z cenami mieszkań dla mnie to też jest chore i od dawna mówię, że to musi walnąć .... ale coś nie "wali" a kolejne bloki wyrastają jak grzyby po deszczu, przynajmniej u nas w mieście. I do tego się mówi, że jeszcze fundamentów nie wyleją a już 70% mieszkań sprzedanych .... CRAZY ... bo miasto jakoś się specjalnie nie rozrasta, nowych pracodawców (dużych) nie przybywa. Także jakieś czary z mleka z tymi mieszkaniami i cenami za nie.

Good luck!

Edit: Z tego co tam czasem czytałem to ekonomiści twierdzą, że jak nie zainwestowałeś jeszcze w złoto .... to już nie inwestuj. Ale to samo czytałem o nieruchomościach ... a to jak wyżej wspomniane jakoś nie pęka :|

1

Nie wierzyłbym w tą bańkę, weźcie pod uwagę że powierzchnia biurowa oraz mieszkalna w polskich miastach jest dużo mniejsza niż średnia w UE, i daleko w tyle za bardziej rozwiniętymi krajami. Do tego prawie połowa pracowników w budowlance stanowią Ukraińcy, których większość deklaruje chęć wyjazdu do Niemiec, gdy tylko te otworzą granicę na pracowników z poza UE, co ma nastąpić w tym roku. Koszty robocizny poszybują w górę, koszty materiałów cały czas rosną, inflacja rośnie, a popyt po prostu jest, i jeszcze prawdopodobnie długo będzie. A jeśli do tego rada polityki pieniężnej zwiększy stopę lombardową, to koszty kredytów również poszybują w górę. To wszystko prognozuje ciągły wzrost kosztów zakupu / budowy domu :(

10

Jeszcze możesz się zastanowić nad priorytetami - czy w chwili, w której zbierasz na chatę, jakiś wypasiony samochód jest aż tak istotny? Równie dobrze możesz jeździć 10-letnim Mondeo za ok. 10kpln. Oczywiście - to Twoja sprawa, ale zauważ, że przy podanych przez Ciebie informacjach, odkładasz 6k miesięcznie na chatę, a do tego wydajesz 2 na samochód. Rezygnacja z tego i przeznaczenie tych środków też na chatę spowoduje zwiększenie szybkości odkładania kasy na dom o jakieś 30%.

0

O to jestem w podobnej sytuacji. Najchętniej bym kupił z pierwotnego rynku w Lublinie coś co wybuduje się za 3 lata, ale ceny są prawie jak w Warszawie na rynku pierwotnym. Z drugiej strony w Warszawie teraz budują w lokalizacjach co mnie zbytnio nie interesują, a te co mnie interesują mają znowu tylko rynek wtórny i dużo większe ceny. Ponieważ dobrze zarabiam to póki co przeglądam oferty, podpytuje ile za inwestycje chcą, ale nie napalam się jakoś zbytnio. Inflacja pożre trochę oszczędności, z drugiej strony kredyt też trochę zje, jeśli ceny miałyby iść o 1k w górę za metr co roku to zaraz nikogo nie będzie stać, także raczej tak się nie stanie. Myślę, że będzie stabilizacja cenowa teraz. Także, chyba mogę polecić od siebie oszczędzanie na 20% i na poduszkę finansową. Komfort psychiczny też w sumie ważny.

1

znam parę osób co od kilku lat czekają aż jebnie i nadal nie jebło, już by mieli ileś procent kredytu spłacone :D zamiast wynajmować

0

Ja bym poczekał jeszcze, bo to w końcu walnie, ale nie za pół roku ale może tak za 5-10 lat kiedy ceny wyskoczą zbyt wysoko i kupowanie mieszkań w PL przestanie być już tak opłacalne. Jeśli chodzi o mnie to jeszcze nie chce się osadzać, więc się nie martwię, ale z wykresów widać, że to górka.

3

Wiele osób głosi, że lepiej poczekać aż ceny spadną a rynek się przesyci.... w dużych miastach takich jak Poznań, Gdańsk (nie wspominając Wawy :D) rynek nawet nie jest na szczycie. Znajoma, która jest pośrednikiem sama pokazała mi jak mieszkania z rynku wtórnego schodzą jak świeże bułeczki. Bo niby nowe mieszkania się budują, ale to i tak jest za mało w stosunku do popytu.... Ja przykładowo byłem 3 miesiące temu oglądać mieszkanie w dobrej cenie o godz 11 a o godz 15 już była rezerwacja przez kogoś.... Dodatkowo inflacja powoduje, że ludzie którzy mają jakieś oszczędności wolą kupić mieszkanie niż trzymać na nisko procentowej lokacie. Ja sam kupiłem mieszkanie + wziąłem mały kredyt dlatego, że boje się straty wartości odłożonych pieniędzy + nie chce wydawać na wynajem mieszkania (kredyt + czynsz wyjdzie mnie obecnie taniej). Decyzja należy do Ciebie, ale według mnie w dużych miastach nie ma szans żeby ceny spadały a inflacja malała. Obecny rząd tyle pieniędzy pompuje w wyborców, że trzeba pilnować swojej gotówki :).

1

lepiej poczekac , wzrosnie jeszcze 35% po czym spadnie 20% i znow zacznie rosnac. deal zycia :)

2
m123 napisał(a):

znam parę osób co od kilku lat czekają aż jebnie i nadal nie jebło, już by mieli ileś procent kredytu spłacone :D zamiast wynajmować

Jeżeli od ponad 5 to oznacza tylko tyle, że ich mózgi nie wykształciły się ponad stan wiedzy dziecka z ostatniej klasy szkoły podstawowej. Też mam jednego Janusza intelektualistę w swoim gronie co 8 lat temu stwierdził, że poczeka - pytanie tylko na co on czekał 8 lat temu? Nie chcę znać odpowiedzi.

Ceny mogą rosnąć i będą rosły jeszcze ze 2-3 lata. Wszystko do czasu moi państwo, bo jak nawet tych lepiej zarabiających powoli przestanie być stać na własny kwadrat to będzie to już gruba impreza, której skutki to będzie jazda bez trzymanki na dziku po lesie - frankowicze przy tym to pryszcz na nosie.

Ludzie zarabiający najniższe krajowe i jednocześnie nie mający mieszkania po rodzicach, dziadkach, ciociach etc. już teraz powoli mają coraz mniejsze szanse na wynajem od spekulantów (i tych, którzy spekulantów posłuchali). Wszystko ma swój początek i koniec. No może poza prostą.
Jak ktoś nie ma ciśnienia na kupowanie to moim zdaniem powinien się wstrzymać. Cała ta piękna sytuacja przypomina mi dokładnie 1:1 wyczyn Espanistanu. I zapewne prędzej czy późiniej tak to się skończy. Zbyt wiele jest czynników, które z dnia na dzień mogą zaorać te ceny, wynajem i rynek pierwotny, bo na wtórnym nikomu się nie śpieszy ze sprzedażą.

2

Kupno mieszkania/domku to taka sama spekulacja jak każda inna. Z jednej strony biorąc kredyt ponosisz jego koszty ale od razu masz mieszkanie. Odkładają nie ponosisz kosztu kredytu, ale za to ponosisz ryzyko wzrostu ceny (lub ich spadku) + walczysz z inflacją. Ogólnie nikt Ci nie powie co jest lepsze. Moi teściowie kupowali mieszkanie "inwestycyjnie" na kredyt i trafili przed słynną bańką - kupili chyba po ~3k/m2, a 2-3 lata później mieszkanie podwoiło wartość. Przed wzięciem kredytu nie mogli spać po nocach, 2 lata później żałowali, że nie kupili 2 mieszkań.
Ja kupowałem mieszkanie chwile po szczycie bańki (zupełnie przypadkowo, nie był to jakiś grubszy plan), ale i tak po roku czy dwóch mieszkania zaczęły znowu iść w góre. Kredyt spłacam jakieś ~10 lat - w tym czasie mieszkania w mojej okolicy poszły w górę o jakieś ~30-40% - obecna rata za 4 pokojowe mieszkanie jest taka jak kosz najmu 2 pokojowego. Jakbym zamiast brać kredyt odkładał to wcale bym na tym lepiej nie wyszedł. Ale mam świadomość, że jest to kwestia szczęścia - równie dobrze mógłbym trafić na okres gdzie mieszkania by staniały.

Osobiście uważam, że w Polsce, o ile nie będzie jakiegoś gigantycznego kryzysu to mieszkania będą szły nadal w górę - powoli bo powoli, ale w górę goniąc Europę. Sam zastanawiam się nad kupieniem drugiego mieszkania na wynajem tak aby powiedzmy płacić te 30-40% raty a resztę mieć od najemcy i za 20 lat mieć drugie mieszkanie jako zabezpieczenie. Wydaje mi się to lepsza opcją niż odkładanie w instrumentach finansowych. Ale to są tylko moje teorie - każdy ma swoje. Jak masz gdzie mieszkać to odkładaj - z drugiej strony odkładając 5k potrzebujesz 100 miesięcy aby odłożyć na ten domek nawet zakładając że jego cena nie wzrośnie. Trochę długo.

16

Przede wszystkim mieszkanie/dom dla siebie to nie jest żadna inwestycja ani spekulacja tylko realizacja jednej z bardziej podstawowych ludzkich potrzeb, zwłaszcza w naszym klimacie. Nie ma sensu rozważać tego w kategoriach "pękania bańki", bo to trochę tak, jakby ze zrobieniem kanapki czekać aż cena chleba wróci do złotówki za bochenek. Można się nie doczekać i umrzeć z głodu. ;)

Tak więc, skoro chcesz coś zrobić w kwestii mieszkaniowej w swoim życiu, to to zrób. Nie będzie lepszego czasu na zaspokojenie swoich potrzeb. Boisz się, że za parę lat wartość spadnie o połowę? To fajnie, to znaczy, że będziesz mógł kupić sobie nowy, lepszy dom taniej, albo mieszkanie w centrum jak Ci się wieś znudzi. A w perspektywie kilkudziesięciu lat takie wahania i tak nie będą miały znaczenia.

Teraz ceny mieszkań są tak drogie, że pewnie nawet taki dom wyjdzie taniej.

To nie jest "teraz". Tak było zawsze. :)

Wiem, że mój kolega z dziewczyną, którzy w sumie zarabiają może koło 7k netto miesięcznie wpłacili 10% i wzięli na pół miliona :O Nie wiem czy to głupota ?

No i będą płacili 2 tys miesięcznie raty za komfort życia w swoim mieszkaniu, którego wartość w perspektywie kilkudziesięcioletniej wzrośnie, a nawet jeśli wartość nominalna spadnie, to i tak cały czas będzie miało wartość praktyczną.
Ty rozważasz płacenie 2 tys miesięcznie za czystą konsumpcję w postaci samochodu, która jest gwarancją straty finansowej, bo po 5-7 latach będzie warte może 20% początkowej wartości.
No i kto robi lepszy biznes? :P

Wiem, że ludzie przewalutowują na Dolara albo kupują Złoto.
Sam już nie wiem jak ugryźć temat.

Skoro odkładasz te pieniądze w określonym celu i będą Ci potrzebne względnie niedługo, to nie ma sensu się tak bawić. Dolar może się wahnąć mocniej niż wyniesie inflacja, a złoto jeszcze bardziej. (Zresztą, czy na złocie nie ma teraz bańki?)
W Twojej sytuacji chyba nie ma bezpiecznego instrumentu pozwalającego Ci ochronić pieniądze przed inflacją. Obligacje SP wycofane przedwcześnie dadzą znacznie mniejszy zysk, akcje czy inne ETFy nie są bezpieczne w tak krótkiej perspektywie, inwestycje społecznościowe to większe ryzyko i dłuższe okresy inwestycji.
Teoretycznie pożyczki społecznościowe mogłyby rozwiązać Twój problem, ale to też biznes bez gwarancji prawnych oraz dość średnia płynność, i nie byłoby rozważne pakować tam wszystkich oszczędności.

Co do inflacji, to ona nie powinna Cię w ogóle w tej sytuacji obchodzić. Pomijając już to, że odkładając co miesiąc 6 tys na koncie/lokacie 2% netto przy inflacji 4% stracisz raptem z 800zł, to przecież nie odkładasz tych pieniędzy na chleb i ziemniaki, tylko na dom. Więc interesują Cię zmiany cen w tym obszarze, które mogą przebiegać zupełnie odwrotnie do ogólnej inflacji.

Co do bańki, to mamy co najwyżej banieczkę spowodowaną tym, że znaczna część mieszkań jest kupowana pod inwestycje. Gdy za parę lat inwestorzy się zorientują, że mieszkania nie dają 15% rocznie tylko jakieś 4,5%, to faktycznie mogą przerzucić się na inne instrumenty, spadnie popyt, a za tym i ceny.
Ale może się tak nie stać, bo w kraju wciąż brakuje mieszkań - mowa jest nawet o kilkuset tysiącach, imigranci jakoś nie przestają napływać, a do tego jeszcze brexit może spowodować powrót części ludzi z UK.

4

No to jest kwestia kilku kalkulacji. Np. w Warszawie wynajmowaliśmy z żoną mieszkanie 50m2 za około 2k + opłaty miesięcznie. Teraz spłacamy kredyt za mieszkanie (i miejsce w garażu) 70m2 2100zł miesięcznie. Różnica taka, że mieszkanie nowe + za jakiś czas będzie własne. (żeby nie było, opłaty są wyższe bo jeszcze jakiś czynsz, ale to max 500zł).

Jeden hint dla biorącego kredyt: Jak bieżesz kredyt 500.000 to musisz mieć 10%, czyli bank pożycza 450.000. Teraz, przy obecnych warunkach najlepiej opłaca się rozłożyć na 30 lat, dlaczego? Bo rata będzie niższa. Oczywiście koszt takiego kredytu jest przerażający, bo jeśli będzie się go spłacać 30 lat to suma odsetek wynosi około 350.000. Ale kredyt można nadpłacać, czyli np. raz do roku z odłożonych pieniążków nadpłacić kredyt i zmniejszyć wysokość kapitału do spłacenia (te 450k) a bank powinien zrekalkulować odsetki co spowoduje że koniec końców koszt takiego kredytu będzie dużo niższy. A jeśli po drodze wydarzy się jakaś przykra historia z finansami to i tak będziemy w stanie spłacać ten kredyt w normalnie zaplanowany sposób.

10

Kupowanie teraz nieruchomości pod inwestycje to raczej zły pomysł. Pociąg już odjechał, nie wskakuje się do niego w trakcie jazdy. Daleko też nie pojedzie, bo koniec torów niedługo. Kiedy? Za rok, dwa, pięć, dziesięć? Tego nikt nie wie, ale takie pionowe wzrosty zawsze wiążą się ze spadkiem.

Kupowanie nieruchomości dla siebie jest według mnie OK. Aktywa, kupuje się by na nich zarabiać, dom dla siebie to pasywo więc nie powinno się tego traktować w tej samej analitycznej kategorii. Pewnie, że ceny się zmieniają. Może za 5 lat będzie taniej, a może jeszcze drożej? A ty przecież chcesz się wyprowadzić, a czas na tym ziemskim padole masz ograniczony :)

1

@Berylo: nie jestem pewien. Jeśli chcesz w miarę bezpiecznej lokaty kapitału "na starość" to inwestycja w mieszkanie moim zdaniem nie jest głupia. Wszystkie znaki na niebie i ziemi wskazują, że dochodowo będziemy gonić Europę. Oznacza to, że nie można patrzeć tylko na nominalne kwoty, czy kwoty uwzględniające inflacje ale też na zmianę wartości nabywczej. Przekładając to na chłopski rozum odkładając dzisiaj duże kwoty na emeryturę można się okazać, że co prawda utrzymają one realną wartość (czyli powiedzmy, że nie zje ich inflacja), ale nie koniecznie będą realnie warte tyle co teraz, bo zmieni się poziom życia i oczekiwań. Tak więc mając za 30 lat odpowiednik dzisijeszych 2000 zł wcale w rzeczywistości nie będą one dawały Ci takiego poziomu życia jakie dzisiaj daje 2000. I tu mieszkania i wszelkie inne nieruchomości pokazują, że zazwyczaj są całkiem dobrym nośnikiem wartości uwzględniającej nie tylko kwestie inflacji ale i ogólny wzrost zamożności społeczeństwa. Dlatego uważam, że w takim kraju jak Polska mieszkanie to jest dobra inwestycja jeśli celem jest nie spekulacja, ale zabezpieczenia sobie emerytury.
Nie twierdzę, że nie ma lepszych sposobów etc, ale zakup mieszkania (wg mnie) ma swoje zalety. Oczywiście możemy mieć taką sama bańke jak w stanach itp, ale mimo wszystko na koniec dnia ludzie gdzieś mieszkać muszą.

Oczywiście ginął za te poglądy nie będę, bo to tylko moje przemyślenia. Na pewno jednak nie dam się wkręcić w oszczędzanie na emeryturę na giełdzie jako główny plan na starość.

1

@hadwao zgadza się. Mówię tylko, że być może lepiej ulokować kapitał teraz gdzieś indziej, a jak mieszkania trochę stanieją to wtedy kupić zabezpieczenie emerytalne.

2

Gdyby ktos znal odpowiedz, czy wzrosnie, czy spadnie, to by nie pracowal tylko liczyl przyszle zyski z trafnych inwestycji ;)
Co bedzie mozna zgadywac, pewnosci nigdy miec nie bedziesz.
W jakim kontekscie martwisz sie o spadek warosci? Chcesz za pare lat zmieniac na cos innego? Jak kupujesz "na reszte zycia" to nie powinna Cie interesowac warosc, a jedynie, czy akceptujesz cene jaka musisz teraz zaplacic. Chyba, ze charakter Ci nie pozwala, i bedizesz pozniej pol roku rozpamnietywal, ze gdybys zaczekal 5 lat to bys kupil 10% tnaiej, przegralem zycie, co ja zrobie... ;)
Przyklad z zycia, przymierzalem sie do kupna docelowego loku od 2009 do 2013 czekajac na spadki, nie doczekalem sie, myslac, ze to juz zaraz. Wtedy poleciala mocno oplacalnosc lokat i zal bylo trzymac odlozona kase na 2% wiec znalazlem lokum i kupilem, w tym czasie mialem polowe na wklad wlasny, polowe na kredyt. Kupilem dom, w ktorym sie raczej zestarzeje.
I byla to jedna z lepszych inwestycji, bo chcac kupil podobny teraz musialbym wydac z 250k wiecej, tyle tez hipotetycznie zarobilem na warosci swojego mieszkania. A najlepsze, ze wstrzelilem sie w dobry czas, jeszcze na kredycie mialem niska marze, a doslownie pol roku po wzieciu polecialy w dol stopy procentowe do obecnego poziomu, wiec rata z automatu spadla o jakies 400zl.
Koniec koncow, mam chate warta 250 wiecej niz zaplacilem (wazne jedynie wkontekscie ile bym musial zaplacic, gdybym zdecydowal sie zbierac gotowke na pelna wartosc), a kredyt kosztowal mnie ok 40k (teraz juz mam w pelni splacony, dlatego moge go oszacowac).

0
spyrx napisał(a):

zależy od tego jak bardzo chcę sobie skąpić i czy będę dodatkowo odkładał na lepsze auto / brał w leasing

Lepiej najpierw ogarnąć dom/mieszkanie. Na lepszy samochód (leasing) jeszcze bedziesz miał czas.

Raczej wolałbym mały domek gdzieś na obrzeżach miasta - nie chcę mieszkać w centrum.

I tutaj MOCNO się zastanów.
Planujesz dzieci - przedszkole+szkoła+liceum - dojazdy/dowożenie Ciebie/Was wykończy (i psychicznie, i finansowo - obowiązkowe 2 samochody)

Zastanawiam się też jak z tą inflancją

https://next.gazeta.pl/next/7,151003,25695730,to-sie-nazywa-inflacja-sa-nowe-dane-gus-ceny-rosna-najszybciej.html#s=BoxOpImg1

Księgowy cały czas uważa, że ceny mieszkań pójdą w dół

Nie sądzę:

  • imigracja z zagranicy
  • migracja ze wsi do miast
  • coraz wyższe zarobki (równamy do zachodu)
  • mieszkania jako inwestycja (jak złoto czy obligacje)
0

@PdP: powinieneś patrzeć na to szerzej i z ujęciem mechanizmów ekonomicznych. Co z inflacją, stopami procentowymi i skutkiem czyli tanimi kredytami? Co jeśli RPP zwiększy stopy i rata kredytu zwiększy się z 2000 do 3000 w przeciągu parunastu miesięcy? Wielu Kowalskich nie będzie na to stać i mieszkania pójdą na licytacje. To samo z biznesmenami, którzy mają mieszkań kilkanaście. Co się wtedy stanie z cenami mieszkań?

To tylko jedno spojrzenie. A co jeśli ceny mieszkań w centrach miast mają cenę mocno spekulacyjną? Większość mieszkań kupowanych jest pod wynajem, a nie do mieszkania.

To co mówisz to oczywiście prawda, ale nie oznacza to, że nic nie może się stać i ceny będą rosły w nieskończoność. Być może po prostu ich wzrost się niedługo zatrzyma i nic złego się nie stanie?

(żaden ze mnie ekonomista, powielam zdanie ekspertów, których czytam i oglądam)

0
Berylo napisał(a):

@PdP: powinieneś patrzeć na to szerzej i z ujęciem mechanizmów ekonomicznych.

Tak staram się robić od 30 lat :-)

Co z inflacją

jest wysoka (dzisiejsze info: 4,4 r/r) i wysoka pozostanie

stopami procentowymi

są niskie i niskie pozostaną

i skutkiem czyli tanimi kredytami?

są tanie i tanie pozostaną

Co jeśli RPP zwiększy stopy

nie zwiększy

i rata kredytu zwiększy się z 2000 do 3000 w przeciągu parunastu miesięcy?

spokojna Twoja rozczochrana :-)
nie zwiększy się

Wielu Kowalskich nie będzie na to stać i mieszkania pójdą na licytacje.

Nie pójdą.

To samo z biznesmenami, którzy mają mieszkań kilkanaście.

Jak będzie trzeba, to odbierze się tym wrednym kapitalistom (odpowiednią ustawą)
i odda "madkom z bombelkami"

To co mówisz to oczywiście prawda

THX.

PS:
Dlaczego? Bo wybraliśmy pis. I nic nie zatrzyma ich populizmu i przymusu trwania przy korycie.
"Moja wizja jest warta poświęcania gospodarki" - pamiętasz?

0
PdP napisał(a):

Nie sądzę:

  • imigracja z zagranicy
  • migracja ze wsi do miast
  • coraz wyższe zarobki (równamy do zachodu)
  • mieszkania jako inwestycja (jak złoto czy obligacje)

To jest fantastyka, imigracja się skończy jak wszystkie państwa UE otworzą granicę na wschód.
Migracja to jest, ale do innych krajów.
Coraz wyższe zarobki to jest bzdura, nigdy nie dogonimy zachodu (chyba, że na paskach TVP).
Mieszkania jako inwestycja? być może, tylko jeśli taksówkarz, sprzątaczka, listonosz mówi o inwestycji w nieruchomości to już jest po ptokach.

2
hadwao napisał(a):

Dlatego uważam, że w takim kraju jak Polska mieszkanie to jest dobra inwestycja jeśli celem jest nie spekulacja, ale zabezpieczenia sobie emerytury.

Ale w jakim dokładnie sensie posiadanie mieszkania ma być zabezpieczeniem emerytury?
Mieszkania są mało płynne, do tego można trafić na dołek. Więc żeby było bezpiecznie, to tak z kilka lat przed spodziewaną emeryturą jeśli ceny będą w porządku, można je sprzedać i pieniądze wsadzić na obligacje.
No chyba, że masz na myśli dodatkowe źródło w postaci wynajem. To z kolei wymaga zachodu, no i też można trafić na gorszy okres w najmie. Pomysł może nawet i dobry, ale też pod warunkiem dywersyfikacji w inne źródła.

Oczywiście ginął za te poglądy nie będę, bo to tylko moje przemyślenia. Na pewno jednak nie dam się wkręcić w oszczędzanie na emeryturę na giełdzie jako główny plan na starość.

Główny to może nie, ale jako jeden z 4-5 ma sens.

PdP napisał(a):

I tutaj MOCNO się zastanów.
Planujesz dzieci - przedszkole+szkoła+liceum - dojazdy/dowożenie Ciebie/Was wykończy (i psychicznie, i finansowo - obowiązkowe 2 samochody)

Bez przesady.
Nie mieszkaliśmy w dużym mieście, skończyłem szkołę, liceum i studia, brat jeszcze lepsze, rodzice nigdy samochodu żadnego nie mieli, nikt się nie wykończył. Istnieje coś takiego jak transport publiczny.
No, ale jakby mieli, to pewnie faktycznie psychicznie i finansowo byśmy wszyscy byli wykończeni. :D

czysteskarpety napisał(a):

To jest fantastyka, imigracja się skończy jak wszystkie państwa UE otworzą granicę na wschód.
Migracja to jest, ale do innych krajów.
Coraz wyższe zarobki to jest bzdura, nigdy nie dogonimy zachodu (chyba, że na paskach TVP).
Mieszkania jako inwestycja? być może, tylko jeśli taksówkarz, sprzątaczka, listonosz mówi o inwestycji w nieruchomości to już jest po ptokach.

Nie każdy Ukrainiec jest zainteresowany pracą bardziej na zachodzie.
Migracja ze wsi do miast jest faktem, jak na razie i tak proporcjonalnie zbyt wiele ludzi mieszka w Polsce na wsiach, więc jeszcze długa droga przed nimi pod tym względem.
Co do gonienia zachodu, to zamiast oglądać TVP lepiej czytać dane statystyczne i analizy w poważnych źródłach.

0
somekind napisał(a):

Planujesz dzieci - przedszkole+szkoła+liceum - dojazdy/dowożenie Ciebie/Was wykończy (i psychicznie, i finansowo - obowiązkowe 2 samochody)

Bez przesady.
Nie mieszkaliśmy w dużym mieście, skończyłem szkołę, liceum i studia, brat jeszcze lepsze, rodzice nigdy samochodu żadnego nie mieli, nikt się nie wykończył. Istnieje coś takiego jak transport publiczny.

mieszkaliśmy, skończyłem, wykończył - tak było. kiedyś.
aktualnie transport publiczny (tereny podmiejskie) wygląda TROSZKĘ inaczej

np.: 'Samochód był moim drugim domem'
https://www.edziecko.pl/starsze_dziecko/56,79317,22278332,samochod-byl-moim-drugim-domem-wady-i-zalety-podmiejskiego.html

No, ale jakby mieli, to pewnie faktycznie psychicznie i finansowo byśmy wszyscy byli wykończeni. :D

Za moich czasów z pewnej miejscowości było 20 autobusów/kursów dziennie do najbliższego miasta.
Teraz są 2.

0
PdP napisał(a):

mieszkaliśmy, skończyłem, wykończył - tak było. kiedyś.
aktualnie transport publiczny (tereny podmiejskie) wygląda TROSZKĘ inaczej

Owszem, inaczej. Częściej, szybciej i bardziej komfortowo.

Za moich czasów z pewnej miejscowości było 20 autobusów/kursów dziennie do najbliższego miasta.
Teraz są 2.

Darmowy pro hint - kolej szynowa.

A jak ktoś dziecko z Wiązownej na Wilanów wysyła do podstawówki, to chyba sam powinien się pilnie udać do szpitala na Sobieskiego.

Ja wiem, że w Polsce są tzw. obszary wykluczone transportowo, ale chyba nie mówimy tutaj o głębokim Podlasiu czy Podkarpaciu, ale o okolicach wielkiego miasta, nie?

0
somekind napisał(a):

Co do gonienia zachodu, to zamiast oglądać TVP lepiej czytać dane statystyczne i analizy w poważnych źródłach.

Nawet nie trzeba czytać, mam rodzinkę w DE/UK to wiem na bieżąco, np. za średnią w DE zakupisz 2500l paliwa, a w PL raptem ponad 1000l, przy minimalnej różnica jest jeszcze bardziej miażdżąca, plus wiele odliczeń i ulg (np. w DE na zasiłku możesz dorabiać, a dorabiając bez zasiłku do bodaj 5000e nie płacisz podatku w ogóle).
Ogólnie student dorabiający na lajcie przez dwa lata będąc na utrzymaniu rodziców kupuje nowego Forda Fiestę, to jest kosmos w porównaniu do PL.

1

@czysteskarpety: ale patrzysz tylko na jeden element (paliwo). A teraz policz ile razy wymienisz za srednia pensje np. pasek rozrzadu czy hamulce w Niemczech a za ile u nas. Albo na ile wizyt u fryzjera wystarczy.

1
WhiteLightning napisał(a):

@czysteskarpety: ale patrzysz tylko na jeden element (paliwo). A teraz policz ile razy wymienisz za srednia pensje np. pasek rozrzadu czy hamulce w Niemczech a za ile u nas. Albo na ile wizyt u fryzjera wystarczy.

Spokojnie starczy, ponadto u nich robią usługi porządnie legal na fakturę z gwarancją, nie jak u nas ;)

1

Jak mieszkałem w Stanacha to wszystko co było produkowane masowo w przeliczeniu na zarobki było śmiesznie tanie. Usługi to była masakra. Pamiętam, że po przyjeździe kupiliśmy samochód ~10 letni za tygodniową wypłatę. Wymiana pompy paliwowej kosztowała 2 tygodniowe wypłaty ;-) Ogólnie takie porównywania rzadko maja sens bez szerszego kontekstu.

0

@czysteskarpety: a ile za średnią krajową paliwa mogłeś kupić 25 lat temu?

0

@hadwao: co do USA to dobra konsumpcyjne sa smiesznie tanie, ale np. edukacja czy ochrona zdrowia sa koszmarnie drogie. A bedac w Polsce programista 15K za tygodniowa wyplate tez juz cos czym przejedziesz z punktu A do B kupisz :)

1 użytkowników online, w tym zalogowanych: 0, gości: 1