Język w rekrutacji

0

Cześć!
Przymierzam się do aplikowania na pierwszą pracę. Dotychczas wytypowałem kilka małych i średnich firm, startupów - typowo polskie działalności, żadne korporacje.
Wszystkie strony internetowe prowadzone są w języku angielskim (wiadomo dlaczego). Moje pytanie jest następujące - z Waszego doświadczenia:

  1. Mail z pytaniem o pracę, zawierający CV powinienem napisać po polsku czy angielsku?
  2. CV polskie czy angielskie?
  3. Czy w takich przypadkach (wiadomo, że jest to sprawa indywidualna, ale jak było u Was) kolejne etapy rekrutacji prowadzone są po polsku, czy angielsku?

Osobiście jestem na poziomie C1.1, jednak nigdy nie miałem możliwości dłuższego, swobodnego używania języka w codziennych sytuacjach - stad moje obawy i pytania. No i oczywiście nie chciałbym "spalić" już na etapie wysyłania maila :)

Dziękuję za podzielenie się Waszymi doświadczeniami i miłego dnia!

2
  1. Proponuję po angielsku, zawsze to wybijasz się ponad tych, którzy ograniczają się tylko do języka polskiego,
  2. Po angielsku, nie chciałbym pracować w firmie, w której moje CV zostaje odrzucone, bo jest po angielsku (chyba że aplikowałbym na stanowisko copywritera),
  3. W Polsce raczej po polsku, ale przygotuj się, że poziom Twojego języka zostanie sprawdzony podczas rekrutacji.
bednarb napisał(a):

Osobiście jestem na poziomie C1.1, jednak nigdy nie miałem możliwości dłuższego, swobodnego używania języka w codziennych sytuacjach (...)

Posiadasz certyfikat na poziomie C1.1?

0
Pyxis napisał(a):

Posiadasz certyfikat na poziomie C1.1?

Tak

2

Coś mi się nie kompiluje ;] C1 to jest CAE/CPE i trudno mi sobie wyobrazić że ktoś na takim poziomie boi się wysłać maila :) Co do pytania to "to zależy". Może być tak ze rozmowa po polsku i jakieś kilka pytań po ang, ale może tak być że będziesz miał rozmowę z ludźmi którzy nie są polakami ale pracują w tejże firmie i wtedy cała rozmowa może być po ang.

2
  1. Jak do firmy polskiej to po polsku jest naturalniej. Jak międzynarodowa korporacja to raczej obojętne. Często takie korpo mają swój formularz do wysyłania CV więc nie ma dylematu.
  2. Łatwiej jest mieć jedno CV po ang bo łatwiej się to utrzymuje (masz tylko jedno do zmian).
  3. U mnie zawsze rozmowy były po polsku, z jedną rozmową taką po ang o wszystkim i o niczym.
0

Jak to będzie polska firma z polskimi programistami to rozmowa po angielsku będzie krótka o ulubionym zwierzaku itp.

Pełna rozmowa 2h po angielsku na juniora do jego pierwszej pracy? Takie cuda grożą tylko w multi-kulti korporacji w zespole nie mówiącym po polsku.

0
BraVolt napisał(a):

Jak to będzie polska firma z polskimi programistami to rozmowa po angielsku będzie krótka o ulubionym zwierzaku itp.

To zależy od charakteru firmy. Może to być polski software house z polskimi programistami... którzy jednak praktycznie każdy projekt wykonują dla klientów zagranicznych. W związku z czym muszą się regularnie komunikować po angielsku.

Zweryfikowanie języka na poziomie "co robiłeś w wakacje" byłoby wtedy trochę niepoważne. Ja np. opisywałem kiedyś po angielsku, jak działa Git i na czym ogólnie opiera się idea rozproszonego systemu kontroli wersji. Oczywiście godziny to nie zabrało.

Naturalnie są też w Polsce firmy, które mają głównie klientów krajowych, rozwijają swój własny produkt na polski rynek itd. Wtedy angielski jest mniej istotny. Warto jednak pamiętać, że statystycznie rzecz biorąc zarobki w takich firmach są nieco niższe.

2

Na poziomie juniora będzie to komunikacja z klientem w formie 5 minut na telekonferencji po pierwszym pół roku pracy. Te 5 minut na telekonferencji junior dostanie żeby pokonał pierwszy stres w takich sytuacjach. Junior nie uczestniczy od razu aktywnie w dyskusjach z zagranicznym klientem.
W polskich firmach rozmawia się po polsku.

Szok to 8 godzin pierwszego dnia w pracy kiedy choćbyś chciał puścić oko bo coś nie rozumiesz i spytasz po polsku to nie ma kogo bo jesteś jedynym Polakiem w zespole.
Miałem okazję pracować jako jedyny Polak z ludźmi z których nikt nie mówił natywnie po angielsku a ludzie z części wchodnioeuropejskiej natywnie pisali cyrylicą.
Dopiero w takiej sytuacji komunikatywny (cokolwiek to znaczy "komunikatywny") angielski był konieczny od pierwszego dnia pracy.

W innym przypadku juniorowi idącemu do pierwszej pracy wystarczy angielski na poziomie określanym jako czytanie dokumentacji technicznej i szybkie podciągnięcie do poziomu samodzielnego pisania pytań na Stack Overflow na tyle zrozumiale i poprawnie żeby dostawał odpowiedzi.

Nie straszcie ludzi bo zanim się otrzaskaliście to też zaczynaliście bez cudów, super wiedzy i daliście radę. ;)

0
BraVolt napisał(a):

5 minut na telekonferencji junior dostanie żeby pokonał pierwszy stres w takich sytuacjach. Junior nie uczestniczy od razu aktywnie w dyskusjach z zagranicznym klientem.

Znowu, to zależy od projektu i od firmy... Sam byłem w projektach, w których junior udzielał się od pierwszego spotkania. Rzucasz w tym temacie jedno po drugim generalizujące stwierdzenie w takim tonie, jakbyś dyktował absolutne prawidłowości, bez żadnego "przeważnie", "prawdopodobnie" lub "zazwyczaj".

Miałem okazję pracować jako jedyny Polak z ludźmi z których nikt nie mówił natywnie po angielsku a ludzie z części wchodnioeuropejskiej natywnie pisali cyrylicą.

To chyba częsta sytuacja zwłaszcza w Krakowie czy Wrocławiu, gdzie kolegów zza Buga jest szczególnie dużo

Nie straszcie ludzi bo zanim się otrzaskaliście to też zaczynaliście bez cudów, super wiedzy i daliście radę. ;)

Akurat angielski już wtedy znałem dobrze, i niewątpliwie był to dla mnie atut (który pozwalał mi być może nadrobić jakieś inne braki).

0

Znałeś na starcie dobrze angielski więc dostałeś taki wymagający projekt. Nie znaczy to wcale, że większość juniorów w pierwszej pracy będzie mieć tak wysoko ustawioną poprzeczkę.
Na juniora wcale nie ma dużych wymagań, w porównaniu z innymi branżami nawet są niskie. Nie znam branży w której studenci po przepracowaniu pół roku byliby wyławiani przez rekruterów i namawiani do przejścia do nowej firmy.

I druga sprawa, Białorusini, Ukraińcy i inne rosyjskojęzyczne nację są w tych dużych miastach w których bujnie rozwija się biznes IT. W odróżnieniu od ponad miliona zwykłych pracowników z Ukrainy, programiści nie zarabiają gorzej od Polaków, nie wykonują gorszych, niechcianych prac. Zostali ściągnięci do Polski dobrymi ofertami bo firmy w Polsce nie mają wystarczającej liczby rodzimych programistów.

Nie ma co straszyć nikogo przed podjęciem pierwszej pracy bo ssanie na rynku jest takie, że pracę dostanie każdy byle wypełniał minimum wymagań.

0
BraVolt napisał(a):

Znałeś na starcie dobrze angielski więc dostałeś taki wymagający projekt.

Nie tylko ja dostałem. Byłem w zespołach jako senior, gdzie juniorom nie dawano taryfy ulgowej (w tym zakresie), nawet jeśli nie władali świetnym angielskim. Zależy od podejścia panującego w firmie.

Nie znaczy to wcale, że większość juniorów w pierwszej pracy będzie mieć tak wysoko ustawioną poprzeczkę.

Ne powiedziałem, że większość. Może i mniejszość, ale nawet jeśli to jest tylko mniejszość, to nie można oświadczać, że takich nie ma w ogóle.

Na juniora wcale nie ma dużych wymagań, w porównaniu z innymi branżami nawet są niskie.

Są lepsze i gorsze firmy. Te lepsze mogą sobie pozwolić na to, żeby trochę powybrzydzać. Większość juniorów trafi do rozmaitych IT-biedronek i innych Januszsoftów. Gdzie nikt nie oczekuje od nich wiele - ale i oni nie powinni wiele oczekiwać.

Nie ma co straszyć nikogo przed podjęciem pierwszej pracy bo ssanie na rynku jest takie, że pracę dostanie każdy byle wypełniał minimum wymagań.

Nie straszyłem nikogo, że ktoś nie dostanie pracy. Wytknąłem tylko, że podajesz ogólniki typu "jak to będzie polska firma z polskimi programistami to rozmowa po angielsku będzie krótka", "junior nie uczestniczy od razu aktywnie w dyskusjach z zagranicznym klientem", które wbrew brzmieniu nie są prawdziwe we wszystkich firmach. To nie znaczy, że nie ma tak w żadnych firmach. Ale nie powinno się obwieszczać ich jako prawd ogólnych. Bo potem na forum będziemy czytać kolejne żale rozgoryczonych kandydatów po rekrutacji. Bo w internecie wyczytali, że "pracę dostanie każdy".

0

Sam zaczynałem, inni ludzie z roku też zaczynali, wymienialiśmy się wrażeniami. Ludzie rozeszli się do różnych firm i wymagania co do języka angielskiego były takie jak to opisałem.
Nawet w korporacjach było powiedziane mniej więcej Pana angielski jest na poziomie ... szkolnym ;) ... ale u nas w codziennej pracy będzie miał pan okazję go podciągnąć.

Z drugiej strony, w tej samej korpo jeden człowiek dostał po stażu propozycję pracy z wynagrodzeniem 2 razy wyższym od innych dlatego, że był to zespół typowo międzynarodowy.

W wielu przypadkach wymagano podciągnięcia angielskiego ale nie przypominam sobie, żeby jego znajomość na poziomie typowego początkującego juniora staowiła o przyjęciu lub nie. Co najwyżej można było mieć szczęście i trafić do firmy w której płynny angielski został wyłowiony, doceniony i przydzielony do wymagającego zespołu, z odpowiednio wysokim wynagrodzeniem.
Była to jednak premia na starcie a nie warunek wejścia do firmy.

0 użytkowników online, w tym zalogowanych: 0, gości: 0