Wyłudzanie CV

3

Mam wrażenie, że zaczynamy być na rynku headhuntingu traktowani jak przysłowiowe "skóry", a CV programisty zaczyna być swego rodzaju papierem wartościowym. Dwa przykłady w ostatnim czasie:

  1. Dałem ogłoszenie na jednej z grup FB, że chętnie pomogę przy jakimś projekcie na B2B w wymiarze około 1/2 etatu. Odpisuje mi na priv pewien jegomość, sprawdzam profil - starszy programista w jednej w firm (myślę sobie - pewnie już CTO! :D), on cały pozytywny, chce więcej wiedzieć o moich preferencjach co do technologii - brzmi to jakby już sortował boarda w Jirze pod moje skille. Dopiero po straceniu większości dnia na taki ping-pong wiadomości okazuje się, że chce jak najszybciej moje CV i będzie je po prostu rozsyłał gdzie się da, żeby zgarnąć prowizję.

  2. Na LinkedIn zaprasza mnie jakaś uśmiechnięta - dajmy na to - Sarah, i pisze w wiadomości, że jej firma ma multum wakatów w Komisji Europejskiej, a ona po moim profilu widzi, że pasowałbym pod wiele z nich. Podaje jakieś zarobki z kosmosu - 250 czy 300k euro rocznie. Kontakt miły, ale też: "szybko, szybko, maila dawaj, CV dawaj!". Na mailu właściwie powtarza to samo co w wiadomości na LN. Mam wysłać CV i ona już zdziała cuda. Robię kwerendę w Google i nie znajduję nic, co by rozwiało uczucie "krzakowatości" podmiotu reprezentowanego przez Sarah(ę). Mail w stulu [email protected]. Nie odpisuję. Po paru dniach Sarah znów pisze, że "nie chce być nachalna, ale mega role za 250 czy 300k EUR czekają, dawaj pan CV kurła! Jak masz jakieś pytania do odpowiem!" Odpisuję, trochę z uśmiechem, że największe moje zastanowienie budzi to, czy to nie jest ściema. No bo kwoty trochę z kosmosu, no i dlaczego Komisja Europejska miałaby zatrudniać zewnętrzną firmę, więc może mogłaby przysłać jakieś rekomendacje albo cokolwiek uwierzytelniającego. Na razie cisza (minęły 3 dni).

Jestem prawie pewien, że historia z Sarah to jakaś ściema, zastanawiam się tylko - po co im moje CV? Może oni też zaczną je rozsyłać gdzie popadnie, by potem napisać, że EU nie wypaliło, ale mają dla mnie świetną posadę w Berlinie [...]?

0

Też mi odkrycie, że bazy danych osobowych są wartościowe :]

3

Pamiętaj, że obecnie mamy RODO. Z jednej strony, dla wielu porządnych firm, ten przepis stał się cierniem między pośladkami, skutecznie utrudniającym pracę oraz generującym całkowicie niepotrzebne koszty, ale z drugiej to właśnie w takich sytuacjach może być skutecznym narzędziem obrony.

Ważne, żeby podczas przesyłania CV wyraźnie zaznaczyć, w jakim celu i na jaki okres udzielasz im upoważnienia do przetwarzania danych. Potem zawsze możesz postraszyć nieuczciwych rekruterów zgłoszeniem sprawy do PUODO, a jeśli masz czas, ochotę i parę złotych - pobawić się w sądzie.

0
cerrato napisał(a):

Pamiętaj, że obecnie mamy RODO.

To coś jak ciastka, martwy przepis w większości.

1

@czysteskarpety:
Głównie dlatego, że nie ma przepisu który zmusza do wyświetlania czegokolwiek wyskakującego po wejsciu na stronę. (info musi być gdzieś dostępne na stronie i tyle)

5

Tylko ciastek chyba nikt z urzędu nie ściga (chociaż może UKE, nie wiem, nie interesowałem się tym zbytnio), natomiast w przypadku danych osobowych robisz doniesienie do stosownego urzędu, który w ramach łatania dziury budżetowej zjawi się tam, gdzie trzeba i z przyjemnością nałoży kary.

Tak w ogóle naszedł mnie pewien pomysł - żeby dodawać do CV jakiś fingerprint, jakiś malutki i praktycznie niewidoczny element (np. prawie biały napis czcionką o rozmiarze 1px w narożniku), który będzie jednoznacznie wskazywać, gdzie dany egzemplarz CV został wysłany. W ten sposób, jeśli CV gdzieś będzie krążyć po świecie, wiadomo będzie, gdzie wyciek miał miejsce.

Co sądzicie o takim rozwiązaniu? A może tak robicie od dawna, a ja właśnie odkryłem koło na nowo? ;)

1

@roSzi: Nie dawaj nikomu CV tak z powietrza, bo staniesz się towarem na giełdzie. 200-300k w Brukselce. Tak, tak. Ja od jakiegoś czasu gdy gdzieś aplikuję to patrzę z kim mam do czynienia - pośrednik czy core. Jak pośrednik to staram się znaleźć tę ofertę od pracodawcy. I tak ostatnio widziałem dwie ciekawe oferty w dwóch wersjach - core, i pośredni(a)k. Jeżeli mam aplikować to bez osób postronnych. Nikomu to nie jest potrzebne, i rzadko wychodzi na dobre.
A te wyłudzania CV to od bardzo dawna. Głównie po to żeby zapchać sobie nimi bazę kusząc super ofertami, które nie wypalą. Natomiast później klient takiej firmy zbierającej CV może sobie je sam przeglądać, i wybierać, a oni będę Ci pisać, że tamto wprawdzie nie wypaliło ale tutaj mają równie wspaniałą ofertę ;-)

0

Niby są firmy z niezłą renomą, które zajmują się zbieraniem specjalistów i szukający im pracy/stanowisko/nowych wyzwań. Ponoć troszczą się (pytają czy nie potrzebujesz zmiany projektu, czy atmosfera ok, wysyłają na szkolenia) - nie sądzicie, że póki dostajecie stawkę którą chcecie to jest bardziej niż OK?

0
cerrato napisał(a):

natomiast w przypadku danych osobowych robisz doniesienie do stosownego urzędu, który w ramach łatania dziury budżetowej zjawi się tam, gdzie trzeba i z przyjemnością nałoży kary.

Ale komu nałoży, masz dowody? jak dotąd było kilkadziesiąt tysięcy zgłoszeń, tego nie ma nawet kto obsługiwać.

Dane trafiają do bazy w exelu, są sprzedawane na jakiś forach i tyle, nie ma praktycznie możliwości namierzenia, jak i nadal wydzwaniają call center, nic w tym kierunku się nie zmieniło prócz zawalonych wyskakującymi okienkami stron ;)

Tyle dobrze, że są blokery, czy baza nękających numerów, da się jakoś przeżyć.

2
czysteskarpety napisał(a):
cerrato napisał(a):

Pamiętaj, że obecnie mamy RODO.

To coś jak ciastka, martwy przepis w większości.

Martwy przepis, a kary lecą. Pierwsza na milion złotych...

3

Ja z kolei byłem na kilku rozmowach, na których nie widziałem zainteresowania ze strony osób prowadzących rozmowę. Pewnie chcieli sprawdzić ile osób się zgłosi. To patologia nie mniejsza, niż opisana przez autora, bo cywilizowanym kraju i ogarniętym zawodzie.

0

@Lubię Naleśniki z Dżemem: tylko pytanie - dlaczego tak się dzieje. O ile mogę zrozumieć zbieranie CV potencjalnych kandydatów, bo kiedyś się mogą przydać, może da się także z nich jakąś kasę wyciągnąć, wrzucając je na jakieś lewe giełdy, to nie czaję, po co jakaś firma ma tracić czas na spotkania, które nie mają dla niej wartości ani sensu. Jakby nie patrzeć, każda taka rozmowa to zmarnowany czas przynajmniej jednego pracownika, czyli poniesione koszty, z których nic nie wyniknie.

0

@cerrato: Znam jedną z przyczyn: durny zarząd. Krawaciarze często lubią tabelki. Rozumieją tylko aspekt finansowy i produkt, nic poza tym. Jeśli w tabelkach będzie wszystko dobrze, to nie ważne o ile lepiej technicznie zrobiłbyś produkt.

0

No OK, ale w takim razie w tych tabelkach powinni zobaczyć, że wydają na rekrutację rocznie X PLN, zatrudniają w związku z tym Y osób, a cała rekrutacja daje Z zatrudnień. Jak są tacy mądrzy, to powinni jakoś na to wpaść, prawda?

2
Lubię Naleśniki z Dżemem napisał(a):

Ja z kolei byłem na kilku rozmowach, na których nie widziałem zainteresowania ze strony osób prowadzących rozmowę. Pewnie chcieli sprawdzić ile osób się zgłosi. To patologia nie mniejsza, niż opisana przez autora, bo cywilizowanym kraju i ogarniętym zawodzie.

Przebijam. Umawiamy się na rozmowę (dawno temu w sumie) na 9. Pani nalegała na tę godzinę więc się zgodziłem. Tyle, że miasto oddalone o 400km więc muzę wyjechać o jakiejś 3:30-4 żeby dojechać na miejsce na czas.
Na wejściu wita mnie Pani od rozmowy, i pyta czy trafiłem, bo przecież każdy zna to miejsce. Przypominam, że ja nie jestem z tego miasta, i jak się okazuje nie przypominam, a uświadamiam. Nikt nie ogarnął lokalizacji w CV. Punkt dla firmy.
Rozmowa z jakimś HR, i pytania totalnie z d..y ale przełykam ślinę, i odpowiadam. Po czym pada pytanie czy kończyłem jakieś studia - wtf!? Czy ktokolwiek zaglądał w CV? Okazuje się, że chyba tak ale kiepsko. Zirytowałem się, że musiałem zmarnować kupę czasu, i wyszedłem z tego cyrku. Aż dziwne, że nikogo nie trzepnąłem przez pusty łeb.

3
cerrato napisał(a):

No OK, ale w takim razie w tych tabelkach powinni zobaczyć, że wydają na rekrutację rocznie X PLN, zatrudniają w związku z tym Y osób, a cała rekrutacja daje Z zatrudnień. Jak są tacy mądrzy, to powinni jakoś na to wpaść, prawda?

Jak popracujesz w dużej międzynarodowej korpo, najlepiej coś w rodzaju Fortune 500, finance/insurance/hiper-bajerance to się przekonasz, że to tak nie działa.

Tabelka Excela, najlepiej cała "na zielono" to bożek do którego modli się całe kierownictwo różnych szczebli.
Tabelka jest OK to tak zostaje. Tabelkowego bożka zmieniają dopiero kiedy jest za dużo komórek na czerwono.

Nasi inżynierowie w polskim oddziale muszą mieć magistra to magistrów zatrudnimy.
Ciągła rekrutacja w celu monitorowania sytuacji na rynku pracy została zaakceptowana to będziemy rekrutować 12 miesięcy w roku bez zatrudniania kogokolwiek. Spłyną do miesięcznych raportów dane o rynku pracy, będzie z tego prezentacja dla zarządu. Polski oddział pracuje, rekrutuje, monitoruje, zapewnia gotowość, bla, bla, bla.

U nas i tak mają dobrze bo nie muszą się martwić żeby w zasobach ludzkich polskiego oddziału nie było nieproporcjonalnie dużo białych programistów.

1
cerrato napisał(a):

No OK, ale w takim razie w tych tabelkach powinni zobaczyć, że wydają na rekrutację rocznie X PLN, zatrudniają w związku z tym Y osób, a cała rekrutacja daje Z zatrudnień. Jak są tacy mądrzy, to powinni jakoś na to wpaść, prawda?

O ile to wszystko jest widoczne w tabelce. Może się okazać, że zatrudniają szybko i byle jak a potem za jakiś czas muszą szukać znowu. Tego, co dzieje się później, mogą wcale nie uwzględniać. Mózgi krawaciarzy widzą tylko arkusze, nie jakość.

0
Lubię Naleśniki z Dżemem napisał(a):

O ile to wszystko jest widoczne w tabelce. Może się okazać, że zatrudniają szybko i byle jak a potem za jakiś czas muszą szukać znowu. Tego, co dzieje się później, mogą wcale nie uwzględniać. Mózgi krawaciarzy widzą tylko arkusze, nie jakość.

W korporacjach kiedy już zatrudnią to nie zwalniają bo zwolnienie byłoby "czerwonym" dowodem na poważne błędy w pracy rekrutacji.

Disclaimer
Nie dotyczy krakowskiego Sabre

2

Jak zatrudniają rekruterów do rekrutacji to muszą rekrutować, bo po to są zatrudnieni, czyli robi bilans miesięczny, wysłałam tyle i tyle ofert, otrzymałam tyle odpowiedzi, zaprosiłam na rozmowy tyle osób, mam kontakty do tylu, zainteresowanie tyle % i tak dalej.
Dodatkowo firma która rekrutuje, na zewnątrz jest widoczna jako rozwijająca się, co ma aspekt reklamowy.

1

Tu nawet nie chodzi o widoczność. Po prostu w sporej ilości przypadków HRki same siebie nie zaorają więc robią aktywność. Ciężko ją zweryfikować będąc oderwanym od realiów prezesem/dyrektorem korpo. Później jakaś prezka jedna druga, zgonienie, że kandydaci tacy w tych czasach, i koło się kręci. Nikt tam się nie pozbawi tej pasożytniczej roboty ;-)
Oczywiście są też spoko przypadki ale do tej pory spotkałem taki jeden na siedem. Korpo z fajnym HR'em, wiedzącym co ma robić, i robiącym to bardzo dobrze.

9

Trzeba się trochę szanować i nie chodzić na szemrane rekrutacje do śmieciowych ofert.

Nie szukam pracy a i tak dostaję co tydzień trzy, cztery oferty tylko z LinkedIn.
W 80% przypadków to Tajemniczy Klient, lider w branży, wiodący w dziedzinie, intensywnie rozwijający się, w stałej ekspansji w bliżej nieokreślonej lokalizacji
Szuka do młodego, dynamicznego, ambitnego zespołu w fazie intensywnej ekspansji na nowe rynki
Oferuje owocowe czwartki albo wtorki i konsolę do gier
Wymagany i używany zakres technologii obejmuje wszystkie modne buzz-wordy minus ekstrema, czyli bez Excela po stronie analitycznej i Photoshopa po stronie kreatywnej Pana Idealnego Kandydata.

Po zebraniu 300 CV młody dynamiczny ekspansywny dział outsourcingu kadr programistycznych zacznie oferować Bogate Portfolio Wysokiej Klasy Wszechstronnych Specjalistów

Gdy już się uda skojarzyć klienta i programistę nadchodzi pora na negocjację wynagrodzenia.
Od oferowanej stawki stosownie do profilu kandydata odejmujemy braki w wiedzy i doświadczeniu części z wszystkich 25 technologii i koniecznie próbujemy wcisnąć zakaz jakiejkolwiek pracy dla szeroko rozumianej konkurencji, włączając w to wykładanie chemii w Rossmanie, na co najmniej dwa lata.

Szanujcie siebie sami to was też będą szanowali.

4

@Hispano-Suiza:
Przebijam! Ja jechałem 6 godzin do Hamburga i o mnie zapomnieli.
A CV zgubili gdzieś w czeluściach Outlooka...
A czasy były "przedsmartphoneowe", wiec nie dało się wysłać na poczekaniu!
W drodze powrotnej k...wy leciały aż do Berlina.

0

Ja ostatnio zauważyłem inną prawidłowość - software house lub pośredniak wystawia ofertę pracy o 40% powyżej przeciętnych rynkowych np. na nofluff albo justjoin i daje jakieś banalnie proste wymagania. Oferty na "orginalnej" stronie firmowej nie ma, albo wygląda zupełnie inaczej.
Pewnie jakbym wysłał CV to nigdy by się nie odezwali. Może trzeba zadać pytanie kontrolne lub maila i zobaczyć co odpowiedzą?

1 użytkowników online, w tym zalogowanych: 0, gości: 1