Studia magisterskie

0

Cześć wszystkim :D od października planuję zacząć studia magisterskie na infie, tylko teraz podstawowe pytanie :P UJ czy UEK w Krakowie? Jestem po studiach inżynierskich na PK i od pół roku sobie jestem młodszym programistą :D Chodzi o to, że chcę pracować dalej i jednocześnie studiować dziennie więc nie chciałbym bardzo wymagających zajęć nad którymi bym siedział dłużej niż pół dnia XD Czy na UJ lub UEK jest możliwość przepisywania sobie jakichś przedmiotów z PK ?

0

Tylko gwoli uściślenia.
Idziesz na dzienne studia. Szukasz takich, które nie przeszkodzą w pracy?
Chcesz przepisywać oceny ze studiów inżynierskich na magisterskie?

0

Chcesz się czegoś nauczyć: nie potrzebujesz do tego żadnych studiów.
Chcesz tylko papierek: wystarczą zaoczne.

3

Chcę sobie postudiować ;) bo studia są fajne i ludzie są w większości przypadków fajni. Myślę, że dobrze by było wykorzystać czas studiów na to żeby sobie poprzebywać w środowisku akademickim, które na studiach zaocznych nie jest takie samo :P A praca na jakieś 3/5 + studia, które nie są ciężkie to idealny balans :D Przez cały semestr inżynierski było super 3 dni do pracy 2 dni na uczelnie i była to jakaś różnorodność :D Według mnie studia zaoczne = praca na pełny etat i wtedy trochę się życia nie ma :D Jeśli jest inaczej to proszę mnie wyprowadzić z błędu :D

0
kristopher napisał(a):

Chcę sobie postudiować ;) bo studia są fajne i ludzie są w większości przypadków fajni. Myślę, że dobrze by było wykorzystać czas studiów na to żeby sobie poprzebywać w środowisku akademickim, które na studiach zaocznych nie jest takie samo :P

Wait, what? Chcesz iść na studia tylko i wyłącznie po to, by poprzebywać z ludźmi? Nie możesz nie wiem... spotykać się ze starymi znajomymi z pierwszego stopnia, zajrzeć na uczelnię ot, tak, pogadać z opiekunem koła i pobawić w łącznika między kołem a firmą?

Nie chcesz nic robić na tych studiach, kompletnie nic, tylko po prostu móc pobyć z innymi studentami i przedłużyć sobie dzieciństwo?

Przez cały semestr inżynierski było super 3 dni do pracy 2 dni na uczelnie i była to jakaś różnorodność :D

Ale masz świadomość, że w semestr inżynierski jest dość specyficzny, kończy się wcześniej, z grubsza połowę ECTS dostajesz za napisanie pracy dyplomowej i tak dalej? W semestrze inżynierskim ma się 2-3 przedmioty. Jak lubisz mocne wrażenia mogę Ci podesłać mój plan z 2 semestru magisterskich dziennych - będzie z 8 przedmiotów. 5 dni na uczelni, 4 do pracy na 5h. Z tego co wiem, nie różni się to od magisterskich na innych kierunkach - każdy ma znacznie więcej przedmiotów, niż w semestrze inżynierskim. Wszędzie. To wynika z ilości ECTS i wynikającym z tego wymogiem m.in. odbycia konkretnej liczby godzin dydaktycznych.

Według mnie studia zaoczne = praca na pełny etat i wtedy trochę się życia nie ma :D Jeśli jest inaczej to proszę mnie wyprowadzić z błędu :D

Studia dzienne = praca na 1/2 - 4/5 zależnie od tego, czy plan jest bardzo rakowy, czy jednak w miarę skompresowany. W zależności od dnia i dojazdów jesteś na nogach od 5-7 rano, wracasz do mieszkania między 19-20 i jeszcze robisz rzeczy na uczelnię.

Ale przynajmniej nie masz kiedy wydać swojej bądź co bądź okrojonej wypłaty :)

1

Kruuuuci no właśnie o to przedłużenie dzieciństwa mi chodziło :( no ale nic trzeba zrezygnować z pracy w takim razie I cieszyć się życiem :D na pracę jeszcze przyjdzie czas

1
superdurszlak napisał(a):

Wait, what? Chcesz iść na studia tylko i wyłącznie po to, by poprzebywać z ludźmi? Nie możesz nie wiem... spotykać się ze starymi znajomymi z pierwszego stopnia,

To nie jest wcale takie proste, jak opisujesz. Załóżmy, że autor należy do tej zdecydowanej większości mężczyzn, którzy mają wspólne zainteresowania głównie z innymi mężczyznami a nie z kobietami i to w towarzystwie przedstawicieli własnej płci czuje się znakomicie. Osoby chodzące razem na studia mogą spędzać ze sobą dużo czasu, nie wystawiając się na posądzenia o homoseksualizm. A w razie posądzenia, mają bardzo łatwą, nie podkopującą poczucia własnej wartości, odpowiedź. Doświadczenie zarówno moje, jak i dokładnie wszystkich z którymi poruszałem ten temat, gdy się spotykaliśmy, jest identyczne: ilość czasu spędzanego z kolegami, po opuszczeniu studiów, spada drastycznie. Główna bariera: wstyd (do wstydu już mało kto ma odwagę się przyznać).

zajrzeć na uczelnię ot, tak, pogadać z opiekunem koła i pobawić w łącznika między kołem a firmą?

Nie wiadomo, czy firma w której autor wątku pracuje, jest takim połączeniem w ogóle zainteresowana.

po prostu móc pobyć z innymi studentami i przedłużyć sobie dzieciństwo?

Często się z podobnymi wypowiedziami spotykam, kiedyś to traktowałem jako w porządku, ale w ostatnich latach, gdy to widzę, to mnie na prawdę rusza. Człowiek ma potrzeby emocjonalne i chce je spełnić. To nie żadne przedłużanie sobie dzieciństwa, tylko bycie człowiekiem, a nie robotem! Ale w naszej kulturze oznaką "dorosłości" jest wypieranie się ogromnej części naszej emocjonalności.

2
Troll anty OOP napisał(a):

To nie jest wcale takie proste, jak opisujesz. Załóżmy, że autor należy do tej zdecydowanej większości mężczyzn, którzy mają wspólne zainteresowania głównie z innymi mężczyznami a nie z kobietami i to w towarzystwie przedstawicieli własnej płci czuje się znakomicie. Osoby chodzące razem na studia mogą spędzać ze sobą dużo czasu, nie wystawiając się na posądzenia o homoseksualizm. A w razie posądzenia, mają bardzo łatwą, nie podkopującą poczucia własnej wartości, odpowiedź. Doświadczenie zarówno moje, jak i dokładnie wszystkich z którymi poruszałem ten temat, gdy się spotykaliśmy, jest identyczne: ilość czasu spędzanego z kolegami, po opuszczeniu studiów, spada drastycznie. Główna bariera: wstyd (do wstydu już mało kto ma odwagę się przyznać).

Chyba żartujesz :D

Kto normalny wstydzi się spotkać z kolegami ze studiów, bo jeszcze zostanie posądzony o homoseksualizm? No chyba, że z tęsknoty potraficie się godzinami przytulać, to mogę zrozumieć obawy. Ale żeby nie wiem, wstydzić się spotkać z kumplami przy piwie i/lub planszówkach, cokolwiek? Chyba w jakąś paranoję popadasz.

Nie wiadomo, czy firma w której autor wątku pracuje, jest takim połączeniem w ogóle zainteresowana.

Przecież to nie musi być od razu jakieś "połączenie". Zresztą firmy same szukają wśród młodocianych pracowników ochotników na "ambasadorów" i tym podobnych. Nawet jak nie szukają, to wątpię by NIE pozwolili pracownikowi dogadać się z prowadzącymi i zorganizować na jakimś wykładzie krótkiego wystąpienia pt. patrzcie, jesteśmy, istniejemy, robimy coś. Absolwenci nie pojawiają się na uczelniach znikąd z tego typu prezentacjami.

Często się z podobnymi wypowiedziami spotykam, kiedyś to traktowałem jako w porządku, ale w ostatnich latach, gdy to widzę, to mnie na prawdę rusza. Człowiek ma potrzeby emocjonalne i chce je spełnić. To nie żadne przedłużanie sobie dzieciństwa, tylko bycie człowiekiem, a nie robotem! Ale w naszej kulturze oznaką "dorosłości" jest wypieranie się ogromnej części naszej emocjonalności.

A czy człowiek musi spełniać potrzeby emocjonalne, bujając się po uczelniach aż osiwieje? Jak już skończysz magistra i definitywnie opuścisz mury uczelni (o ile nie zostaniesz na PhD) to nie masz prawa widywać ludzi poza pracą?

0
superdurszlak napisał(a):

Chyba żartujesz :D

Oczywiście nie żartuje, ale jest bardzo prawdopodobne, że gdyby 10 lat temu ktoś mnie przycisnął w tym temacie, to twierdziłbym, że to co napisałem to nieprawda, a przyczyny wymierania przyjaźni są inne.

Kto normalny wstydzi się spotkać z kolegami ze studiów, bo jeszcze zostanie posądzony o homoseksualizm?

Kwestia definicji normalności. Generalnie jest to powszechne. I nie chodzi mi tu o spotkanie się z raz na miesiąc na wzajemnym wpędzaniu się w alkoholizm, lecz na wspólnym spędzaniu czasu, nie mając ku temu wspólnemu spędzaniu jakiegoś konkretnego pretekstu innego niż tylko to, że lubi się tę drugą osobę.

No chyba, że z tęsknoty potraficie się godzinami przytulać, to mogę zrozumieć obawy.

Takie zachowanie akurat nie eliminuje zagrożenia nawet jeśli jest się studentem, chociaż trzeba przyznać, że obecna interpretacja przytulania się też jest pewną "innowacją" naszej kultury, W naszej kulturze pojawiło się to około 100 lat temu i nadal nie we wszystkich kulturach na świecie jest to postrzegane tak jak u nas. Przykładowe zdjęcia sprzed tych 100 lat można obejrzeć choćby w tym artykule: https://www.artofmanliness.com/articles/bosom-buddies-a-photo-history-of-male-affection/.

Tenże artykuł skłonił mnie także do wyszukania w obrazkach w google następujących zestawów słów: "team photo 1900" i "team photo 1940". Mam podstawy by sądzić, że to kultura, a nie ewolucja genomu ludzkiego, wywołała tę zmianę.

Ale żeby nie wiem, wstydzić się spotkać z kumplami przy piwie i/lub planszówkach, cokolwiek? Chyba w jakąś paranoję popadasz.

Jestem w tej kwestii praktykiem a nie teoretykiem. Widzę jak jest i dopowiadam tezę do obserwowanej rzeczywistości, a nie udaję że rzeczywistość jest inna niż jest.

Często się z podobnymi wypowiedziami spotykam, kiedyś to traktowałem jako w porządku, ale w ostatnich latach, gdy to widzę, to mnie na prawdę rusza. Człowiek ma potrzeby emocjonalne i chce je spełnić. To nie żadne przedłużanie sobie dzieciństwa, tylko bycie człowiekiem, a nie robotem! Ale w naszej kulturze oznaką "dorosłości" jest wypieranie się ogromnej części naszej emocjonalności.

A czy człowiek musi spełniać potrzeby emocjonalne, bujając się po uczelniach aż osiwieje?

Pewnie że nie musi, ale widocznie autor wątku akurat taki a nie inny sposób spełnienia potrzeb dostrzegł, więc dlaczego go od tego pomysłu odwodzić? Krzywdzi kogoś w ten sposób czy co?

Jak już skończysz magistra i definitywnie opuścisz mury uczelni (o ile nie zostaniesz na PhD) to nie masz prawa widywać ludzi poza pracą?

Prawo to oczywiście mam, ale chodzi o możliwości PRAKTYCZNE a nie tylko TEORETYCZNE spędzania z tymi ludźmi dużej ilości czasu.

1 użytkowników online, w tym zalogowanych: 0, gości: 1