Jak byłem mały to chciałem zostać maszynistą, bo lubiłem jeździć pociągami. Poza tym również rysownikiem komiksów (czytałem ich mnóstwo) oraz aktorem komediowym, takim jak Jim Carrey. Ale widzę, że @MatD miał takie samo marzenie:
Aktorem komediowym :P zainspirował mnie Jim Carrey i wydawało mi sie ze jak w szkole robie głupoty nauczycielom to bede sie nadawał idealnie... :D
I też robiłem różne głupoty nauczycielom, żeby było śmieszniej.
Potem gdzieś w gimnazjum (albo i wcześniej, nie pamiętam) zainteresowałem się programowaniem. I owszem, brałem to pod uwagę jako potencjalny zawód. Potem jednak w wieku nastoletnio-dorosłym chciałem jeszcze być:
- architektem wnętrz (ale nie wypaliło, bo ASP wymaga egzaminów z umiejętności rysowania).
- dziennikarzem (ale tu trzeba mieć dużo śmiałości, a ja długo się zbierałem, żeby w ogóle podejść do człowieka czy napisać mejla).
- pisarzem (nadal o tym myślę. Może wydam jakąś powieść albo zbiór opowiadań. Ew. książkę o programowaniu)
- blogerem (mam blogi. O programowaniu: http://13zmiennych.blogspot.com/ I blog ogólny: https://blog.2late.pl/ )
- reżyserem filmowym (nie wiem nawet, jak mógłbym zacząć...).
Jednak mimo wszystko programowanie z tego wszystkiego jest pewnie najłatwiejsze i jest najniższy próg wejścia (dobra, pomijając zawód dziennikarza, który się mocno zdewaluował i teraz nawet wstyd nim być). Nawet blogerem trudniej jest zostać, bo o ile każdy może założyć sobie bloga, to nie każdy, kto bloguje, staje się popularny. Więc postanowiłem z braku laku być już tym programistą, chociaż to taki nędzny zawód. Ale marzę o tym, żeby wreszcie to porzucić.
Poza tym od zawsze chciałem być wynalazcą i milionerem :) Bo ciągnie mnie do wymyślania różnych rzeczy, których nikt nie wymyślił wcześniej, albo do ulepszania rzeczy, które już są, ale są słabe i można by zrobić coś lepszego. Poza tym cenię sobie wolność i swobodę robienia tego, co chcę, a to mogą tylko milionerzy. Ew. prezydent USA, którym jednak i tak nie zostanę, bo nie urodziłem się w USA, ani nawet tam nie mieszkam.