Mam już parę lat doświadczenia, niedawno zmieniłem pracę. Wcześniej (poprzednie firmy) kod może nie był najlepszy, ale szło się w nim połapać. W nowej firmie pracuję z 8 powiązanymi projektami, przejętymi z hinduskiego outsourcingu, każdy z nich gwałci wszelkie zasady, a 90% klas mogłoby się nazywać terazMnieNigdyNieZwolnicieHeHe(). Przez cały październik miałem ochotę wydłubać sobie oczy, ale powtarzałem sobie, że jednak może coś z tego wyniosę - przecież praca z zastanym kodem to cenna umiejętność. Wczoraj jednak przyszedł kryzys. Może Wy mi pomożecie - czy warto zostać w tej pracy i przyzwyczajać się do sieczki, jakiej prawie nikt nie widział, żeby wynieść coś pożytecznego? Czy walić to i mieć 3miesięczny epizod w karierze (niestety już drugi, na szczęscie nie z rzędu).
Język typowo korporacyjny jak to ma jakieś znaczenie.