Taka mnie refleksja naszła po tym, jak dziś (a właściwie wczoraj) dałem koncertowy popis niekompetencji, próbując uporać się z pierwszym od miesięcy (!) i może drugim w tym roku taskiem, który wymagał dołożenia czegokolwiek we front-endzie. Ot, dla człowieka w temacie robota do zrobienia przy porannej kawie, ale długo pielęgnowana awersja do JS, HTML i innych takich i skrupulatne zakopywanie się w taskach z backendu, żeby ktoś przypadkiem nie stwierdził, że jak mam wolne przebiegi to mógłbym porobić coś na froncie... no, zemściło się. Ściana. Patrzę sobie na te komponenciki, szabloniki, dupiki i onEventZatańczMakarenę - no ściana. Dobrze, że akurat dzionek zdalnie, bo takimi wiązankami nie sypałem na kod od... no, od dawna ;)
Z jednej strony - cała ta awersja i zakopywanie się jak kret w backendzie, żeby nie musieć ruszać frontu lub odwrotnie, jednak się - jak widać - odbija na użyteczności, elastyczności, dopóki rzeźbisz w swoim kamieniu jest spoko, ale jak się okazuje, że trzeba chwilę porzeźbić w czymś innym - no to jest kicha. Jedno zadanie i człowiek z gościa, któremu każesz robić i po prostu robi zmienia się w nieporadne dziecko próbujące wsadzić kwadratowy klocek w okrągły otwór. Ewentualnie możesz tego zadania takiemu nieporadnemu gościowi nie dać i dorzucić komuś, tylko co wtedy zrobić z niereformowalnym petentem? Jak tego nie ugryźć, tracony jest czyjś czas i cierpliwość.
Z drugiej... jednak każdy ma swoje preferencje, swoje predyspozycje. Z kierowcy rajdowego nie zrobisz ot, tak kierowcy autobusu szkolnego - chyba, że ma wozić nie Twoje dzieci i Ci nie zależy - i odwrotnie, nie weźmiesz kierowcy autobusu na rajdowca, chyba, że wysyłasz go z dzieciakami na gokarty i nie chciałbyś, żeby któregoś wysłał na barierki. Tak samo jeden może mieć absolutną awersję do technologii frontendowych i choćby skały srały to się w nich nie odnajdzie (jak ja) i będzie kurczowo trzymać się backendu, choćby miał co projekt wywracać swój stack do góry nogami (o, czyżby znowu ja?), a drugi dokładnie odwrotnie - w to mu graj stylowanie, zabawa w Angulary, Reacty, Vue i inne takie, ale jak dostanie coś do zrobienia w backendzie - podrapie się po nosie, posplata to z tamtym sznurkami, coś tam będzie się mieliło, ale efekt będzie... najwyżej taki sobie.
Mając to wszystko na uwadze - czy jest w ogóle sens wbrew własnej naturze ładować się działkę, której się szczerze nie trawi i której najchętniej unika się jak ognia tylko (albo aż) po to, by być bardziej elastycznym i użytecznym? Czy może jednak jest jeszcze miejsce na świecie dla jednozadaniowców, którzy prędzej dożyją Sądu Ostatecznego, niż się przeproszą z tym znienawidzonym <tu wstaw czego akurat nie trawią>?